Rolnicy i sadownicy chcą płacić mniej niż wszyscy

Ministerstwo Pracy negocjuje z Ministerstwem Rolnictwa, aby zwolnić z konieczności płacenia minimalnej stawki godzinowej 13 złotych pracodawców z sektora rolnego i sadowniczego.

Wiceminister Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej Stanisław Szwed w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” przyznał, że trwają rozmowy pomiędzy dwoma resortami. Rolnicy i sadownicy, którzy mają własne przedsiębiorstwa — najczęściej zatrudniające pracowników sezonowych, byli zrozpaczeni gdy 1 stycznia 2017 PiS wprowadziło minimalną stawkę godzinową 13 złotych i dało do zrozumienia, aby prywatni przedsiębiorcy nie próbowali przepisów omijać. Polska znana jest z „kreatywności” drobnych przedsiębiorców, którzy za wszelką cenę zmniejszają koszty pracy.

Przedstawiciele przedsiębiorców, którzy są zrzeszeni m.in. w Krajowym Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw oraz Zrzeszeniu Producentów Owoców i Warzyw „Nasz Sad”, od początku roku usiłowali przekonać Ministerstwo Pracy, że 13 złotych za godzinę będzie dla nich zbyt wielkim obciążeniem. W tej „branży” pracuje mnóstwo przybyszów ze wschodu, w większości obywateli Ukrainy. Na rynku prac sezonowych w Polsce jest ich około 250 tysięcy. Do tej pory zgadzali się oni na pracę za stawki mniejsze niż ustawowe minimum. Przedsiębiorcom taki stan rzeczy bardzo się podobał. Wszystko wskazuje na to, że będą mogli dalej — już zupełnie legalnie — wyzyskiwać swoich pracowników, podczas gdy inne branże będą musiały przestrzegać zapisów prawa.

Państwowa Inspekcja Pracy już teraz dostaje wiele sygnałów o tym, że przedsiębiorcy omijają „13 złotych”. Zapowiedziano ponad 20 tysięcy kontroli do końca 2017. Pracownicy zatrudnieni na „śmieciówkach” donoszą, że ich szefowie respektują minimalne stawki tylko na papierze, a realnie płacą mniej. Grożą utratą pracy, jeżeli ktoś upomni się o swoje prawa.

PIP zachęca, aby informować o nadużyciach: „PIP gwarantuje pełną anonimowość, co dotyczy zarówno ochrony danych osobowych zgłaszających skargę, jak i przebiegu kontroli skargowej. Inspektor pracy nie informuje bowiem pracodawcy, czy przedsiębiorcy o tym, że jego wizyta ma związek z koniecznością sprawdzenia zarzutów zawartych w skardze” — mówi Główny Inspektor Pracy Roman Giedrojć.

Autorstwo: Dawid Blum
Źródło: pl.SputnikNews.com