Radykalna zmiana edukacji

Opublikowano: 08.08.2014 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 487

Data publikacji: 25.08.2014

Ostatnio kładzie się coraz większy nacisk na wykształcenie, jako środek do wejścia na pełen konkurencji rynek pracy. Edukacja, dla polskich uczniów i studentów, coraz częściej oznacza płatną naukę. Prywatne szkolnictwo i prywatne uniwersytety, a także klasowy aspekt ekonomicznej konkurencyjności, od dawna znane w wielu krajach, stały się częścią rzeczywistości również tutaj.

Osobom, dla których wykształcenie staje się coraz częściej kluczem do ekonomicznego przetrwania, krytykowanie edukacji instytucjonalnej może wydać się absurdalne. Dlatego należy podkreślić, że przeciwstawiam się również systemowi panującej gospodarki, co postaram się rozwinąć poniżej. Moim zdaniem, zdobywanie wykształcenia tylko po to, by zająć lepszą pozycję w wyścigu szczurów, nie jest zbyt atrakcyjne. Przynajmniej, jeśli wziąć pod uwagę istniejące alternatywy.

Argumenty przeciwko instytucjonalnemu szkolnictwu można podzielić na polityczne, socjologiczne i pedagogiczne, choć wszystkie w jakiś sposób łączą się ze sobą.

Z socjologicznego punktu widzenia, zinstytucjonalizowane szkolnictwo zastąpiło edukację wspólnotową i rodzinną. W wyniku tego społeczności lokalne zbytnio rozluźniły swe więzi i nie są w stanie kształcić własne dzieci. Zamiast się organizować, rodzice pracują coraz dłużej, by zapłacić podatki państwu, które i tak nie zapewnia wykształcenia na dostatecznie wysokim poziomie. W rzeczywistości część rodziców musi we własnym zakresie dokształcać swoje dzieci. To kolejna dziedzina życia społecznego, w której ludzie zrezygnowali z samoorganizowania się, zmuszeni zaufać państwu, w zamian za obowiązkowe opłaty w postaci podatków. Polityczne powody takiego stanu rzeczy są oczywiste.

Państwo usiłuje standaryzować nauczanie i nie przejmuje się tym, że niektóre jednostki interesują się jednymi dziedzinami, a innymi – wcale. Zakłada jedynie, że pewne wiadomości są konieczne, a pozostałe nie. Uczniów zmusza się do ślęczenia godzinami nad fizyką i matematyką, a lekceważy antykoncepcję, umiejętność podejmowania decyzji, krytyczne lub empiryczne myślenie o tym, jak na przykład naprawić lodówkę czy milion innych rzeczy, przydatnych w życiu społeczeństwa czy rodziny. Zamiast tego, każe im się siedzieć w klasie przez określoną liczbę godzin dziennie, co jest znanym sposobem na kontrolę społeczną i tresurę. Choć każda wiedza, której trzeba uczniom może zostać przyswojona innymi metodami – poprzez dyskusję, samodzielne badania, zajęcia praktyczne i setki innych sposobów, które nie wymagają tradycyjnego więzienia w klasie. Taki sposób nauczania wywołuje bierną postawę i akceptację hierarchii, a co gorsza, powoduje zniechęcenie, agresję i rezygnację z nauki.

Tysiące rodziców jest świadomych nieprzyjaznego środowiska, w którym muszą przebywać ich dzieci. Mimo to posyłają je do szkół. Dla niektórych mają one służyć wpojeniu ich dzieciom, że ich przyszłe życie pełne będzie niemiłych obowiązków, które będą musiały wypełniać bez szemrania. Szkoła ma złamać w dzieciach wolną wolę i wtłoczyć je w mechanizm systemu.

Zinstytucjonalizowane szkolnictwo to zwycięstwo państwa nad społecznością. Zniszczenie go zmusi społeczeństwo do zrewidowania sposobu, w jaki dzieci są uczone, zweryfikuje ilość pieniędzy wydawanych na szkolnictwo i sprawdzi, czy lokalne nauczanie może być bardziej zróżnicowane i owocne niż obecny system. Akceptując twórcze alternatywy edukacji postawi pod znakiem zapytania sens istnienia przymusowego charakteru naszego społeczeństwa.

Inne polityczne argumenty dotyczą edukacji jako biznesu. Sytuacja ta przejawia się najjaskrawiej w krajach wysoko uprzemysłowionych, takich jak USA. Ktoś kiedyś powiedział o szkołach podstawowych, że to „bardzo zyskowny monopol, gwarantowany klientom przez państwową policję”. (Nie pytajcie, kto. Jeszcze w szkole zrezygnowałam z kucia na pamięć.) Statystyki sporządzone przez krytyków systemu szkół publicznych w Nowym Jorku dowodzą, że na każdego dolara przeznaczonego na edukację, siedemdziesiąt pięć centów idzie na biurokrację. Dlatego publiczne szkolnictwo jest dwa razy droższe niż prywatne. Jednak państwo stara się sprawiać wrażenie, ze jest ono darmowe. Tak jakby był to prezent dla ludzi, a nie coś, na co przeznaczane są nasze podatki. W Stanach Zjednoczonych znaczny procent osób ma wyższe wykształcenie. To wielki biznes. Uniwersytety są prawdziwą gałęzią przemysłu i wykształcenie każdego rodzaju jest dostępne dla wszystkich, których na nie stać. Choć wygląda to na niezwykłe demokratyczne podejście, w rzeczywistości wiele osób nie jest nim zainteresowane. W szkołach wyższych szukają one jedynie intelektualnych wyzwań lub umiejętności zawodowych. (Inni możliwości życia na koszt tatusia i mamusi przez kolejne cztery lata.) Jeśli chodzi stymulację intelektualną. Społeczeństwo z łatwością mogłoby zastąpić uniwersytety kółkami dyskusyjnymi i w ten sposób zaoszczędzić ludziom tysięcy ciężko zarobionych dolarów. A jeśli chodzi o zdobywanie umiejętności zawodowych, programy czeladznice świetnie zdałyby egzamin. Wiele firm woli zatrudniać ludzi z doświadczeniem zawodowym, niż takich, których dopiero trzeba szkolić. Ale postępują tak dla obniżenia kosztów, a nie dla efektywności.

Z politycznego punktu widzenia, państwo i biznes edukacyjny (idące ręka w rękę za pomocą zezwoleń i mechanizmów ich wydawania) są bardzo zainteresowane w utrzymaniu ścisłej kontroli nad możliwościami kształcenia ludzi. Dzięki temu można utrzymać ich w stanie zależności.

Z pedagogicznego punktu widzenia, jak już wspomniałam, istnieje tylko jeden słuszny zasób wiedzy, którą można zdobyć. Osłabia on wolną wolę jednostek do uczenia się i czasem kończy się uznaniem za niedorozwinięte dziecka, którego talenty nie mieszczą się w oczekiwanych granicach systemu szkolnego. Każdy uczy się w inny sposób, a autorytarna natura zinstytucjonalizowanego szkolnictwa pozostawia niewiele swobody nauczycielom si uczniom na sprawdzenie różnych możliwości. Foucault mówił o panoptyce, stałej kontroli, ocenie i obserwacji. Przebywanie w takich warunkach jest bardzo stresujące dla większości ludzi i często zniechęca ich do uczenia się na własną rękę, W rezultacie sam proces uczenia się staje się mniej ważny od zdobycia pozytywnej oceny. Własny rozwój zajmuje drugorzędną pozycję. Jedną z najgorszych konsekwencji pedagogicznych naszego systemu kształcenia jest efekt wywierany na jednostki, którym nie udaje się w nim odnaleźć. Które nie spełniają jego i tak dość ograniczonych standardów. Po uznaniu za niezdolne do uczenia się, zostają one odrzucane na bok i trudno im się odnaleźć jako pełnowartościowi członkowie społeczeństwa.

Jeśli naprawdę chcemy, by ludzie umieli sami kierować sowim życiem, podejmować decyzje i zachować niezależność, trzeba ich do tego zachęcać już od najwcześniejszych lat. Jeśli chcemy stworzyć świat bez sztywnej hierarchii społecznej, musimy odrzucić niektóre założenia zinstytucjonalizowanego szkolnictwa. Jeśli chcemy, by nasza praca zawiązana była z miejscową społecznością i ukierunkowana na spełnianie jej potrzeb, zamiast być instrumentom, dzięki któremu bogate gnojki stają się jeszcze bogatsze, to miejsca pracy powinny spełniać większą rolę w szkoleniu swoich pracowników. A tego nie chce państwo i jego instytucje.

Autor: Laura Akai
Źródło: “Mać Pariadka” nr 3/2002


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.