Polski racjonalizm ma oblicze faszyzmu czy raczej kompletnego idiotyzmu?

Mam przed sobą „Dziennik”, a w nim artykuł pt. „Protest przeciwko zawodowi wróżbita”. Dostałam też link do petycji, którą podpisuje elita intelektualna Polski. Nazywa się to szumnie „List otwarty w obronie rozumu” i jest polemiką z dokumentem pt. „Klasyfikacja zawodów i specjalności”, w której wymienione są takie zawody jak wróżbita, refleksolog, radiesteta, astrolog czy bioenergoterapeuta.

Niestety, z przykrością stwierdzam, że ta akcja nie ma nic wspólnego z rozumem. Jest to natomiast klasyczny popis mentalności inkwizytorskiej i zapędów totalitarnych. Jeśli grozi nam powrót do średniowiecza, to nie za sprawą wróżbiarskich zabobonów, lecz z powodu powrotu prześladowań identycznych jak te, którymi wsławiła się święta inkwizycja. Mamy tu niechlubny popis nietolerancyjnej i zaściankowej mentalności, zdecydowanie niegodnej prawdziwego intelektualisty i uczonego. No i niestety, jeśli potraktować to poważnie – jest to przejaw nikczemnej małostkowości, która nie przystoi osobie o szerokich horyzontach intelektualnych.

Prof. Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN pyta dramatycznie, niczym postać z greckiej tragedii: „Gdzie jest granica idiotyzmu? (…) Nie można czuć się bezpiecznie w państwie, w którym powstają takie dokumenty”. Wtóruje mu grzmiący z oburzenia psycholog, dr Tomasz Witkowski, potępiający „zabobony” niegodne XXI wieku.

Nie wiem, jaki interes ma fizyk, ale domyślam się, co boli psychologa. Nie dalej jak dwa dni temu Radio TokFm podało wiadomość, że kryzys stopniowo obejmuje wszystkie branże z wyjątkiem wróżbiarskiej, która wręcz rozkwita. Ludzie na gwałtu rety poszukują wiedzy o tym, co ich czeka, masowo udając się do specjalistów od zaglądania w przyszłość. Widocznie gabinety psychologów, a zatem i ich portfele opustoszały, stąd ten żal…

Ministerstwo Pracy, ustami minister Jolanty Fedak wyraża zdziwienie i na tym, przynajmniej na razie, kończy dyskusję.

Sądzę, że wróżbici nie mają się czego bać, a raczej mogą się śmiać, bo czysta ekonomia uratuje ich przed popadnięciem w niełaskę. Wystarczy policzyć, ile wpływa do państwowej kasy dzięki podatkom z tej niecnej działalności, żeby spać spokojnie.

Jeśli natomiast chodzi o poczucie bezpieczeństwa w państwie, idące w ślad za jego prawodawstwem, to ja czułabym się śmiertelnie zagrożona, gdyby wprowadzono zakaz uprawiania dowolnego, nie stanowiącego zagrożenia dla bezpieczeństwa i zdrowia obywateli zawodu i zmuszono służby porządkowe do jego egzekwowania.

Państwo musi stać na straży porządku i bezpieczeństwa obywateli, a jego policje mają pilnować, żeby tego porządku nie naruszano. Jeśli ich moce zostaną skierowane na walkę z wiatrakami może się okazać, że zabraknie ich tam, gdzie są naprawdę potrzebne. Ja oczekuję, że prawo i policja będą chroniły mnie przed naprawdę groźnymi zjawiskami, takimi jak kradzieże, rozboje, podpalenia, gwałty czy morderstwa. Jest to szczególnie ważne teraz, gdy policja nie ma pieniędzy na benzynę i pensje dla pracowników. Nie chcę przeczytać w prasie, że dzielni stróże prawa uganiali się przez cały dzień za jakąś babcią ukrywającą pod płaszczem karty tarota czy za innym bioterapeutą, niecnie nakładającym ręce na ludzi, którzy zgłosili się do niego z własnej, nieprzymuszonej woli, zamiast przyjechać na miejsce morderstwa czy poważnego wypadku komunikacyjnego.

Jako wolna obywatelka wolnego kraju domagam się poszanowania dla moich własnych decyzji i wyborów. Jeśli mam ochotę dać pieniądze pijakowi leżącemu na ulicy, to moja sprawa. Jeśli chcę je wydać na edukację moich dzieci, to mam do tego prawo. A jeśli zapragnę zasięgnąć porady zaćpanej i rozczochranej czarownicy, siedzącej w cuchnącym bagnie, to kogo to może obchodzić? Kto ma prawo ingerować w moje osobiste życie i zabraniać mi robić czegokolwiek, nawet, jeśli miałyby to być głupoty, idiotyzmy i totalne kretynizmy?

Domagam się przyznania mi prawa do robienia głupstw!

Idąc do wróżki, lekarza leczącego homeopatią, radiestety wyznaczającego mi miejsce do postawienia łóżka nikomu nie robię krzywdy, a tym bardziej nie popełniam zbrodni. A to, co robię sobie, to wyłącznie moja własna sprawa i nikt nie ma prawa bronić mnie przede mną samą.

Jak tak dalej pójdzie, będziemy zmuszeni do posiadania kaftana bezpieczeństwa w każdym mieszkaniu, żeby jakaś dobra dusza mogła nas powstrzymać przed szaleństwem wydawania naszych własnych pieniędzy na to, na co chcemy (być może nierozsądnie) je wydać. Któregoś dnia jakiś fanatyczny i pełen frustracji „intelektualista” od siedmiu boleści może dojść do wniosku, że tańce stanowią obrazę dla rozumu, bo nie wykłada się ich w uczelniach wyższych, zażąda więc ich delegalizacji i wydania zakazu urządzania zabaw. Strach pomyśleć, jak długa musiałaby być lista zakupów czy czynności dozwolonych i zakazanych i jakie wojny w sejmie toczyliby posłowie, ustalając, co nam wolno, a czego nie. Może się okazać, że któregoś dnia zakażą używania cukru lub soli, bo niezdrowe. Lub nielegalne stanie się wychodzenie z domu, bo cegła może spaść z dachu, jakiś samochód może nas potrącić lub inna franca zagrozić naszemu zdrowiu.

Od takiego myślenia ku systemowi totalitarnemu wiedzie prosta droga (a wiele wskazuje na to, że dążą do niego potężne i wcale nie śmieszne siły).

Najlepiej będzie, jeśli nas wszystkich totalnie ubezwłasnowolnią jako kompletnych kretynów, mogących sobie potencjalnie zaszkodzić. Jako bezmyślne i nieodpowiedzialne bydło powinniśmy zostać zaczipowani, niczym krowy posiadające kolczyki w uszach i poddani stałej inwigilacji. A jeśli to za mało, to zawsze przecież można przeprogramować czipy tak, żeby sterowały nami, niczym bezwolnymi automatami. Po co mamy sami myśleć? Po co mamy sobie szkodzić własną głupotą? Przecież są mądrzejsi od nas, którzy wiedzą lepiej, jak powinniśmy żyć i na co umierać.

Tak, panowie i panie intelektualiści, rzeczywiście, wasz intelekt jest wielki. Kłaniam się wam z szacunkiem do samej ziemi. Możecie mnie pocałować w zadek, który przy okazji wypinam.

Na sąsiedniej stronie „Dziennika” widzę tekst pt. „Zakaz in vitro wkrótce trafi do sejmu”. Wszędzie tylko zakazy i nakazy, ograniczające wolność osobistą i prawa obywatelskie. Czy państwo nie ma nic lepszego do roboty, tylko dyktować ludziom jak mają żyć i jak się rozmnażać?

Skoro panom naukowcom nie podoba się, że religijni inkwizytorzy wtrącają się w ich badania naukowe nad komórkami macierzystymi, niech sami nie robią innym tego, co im niemiłe. Czym w końcu różni się mentalność światłego naukowca od mentalności religijnego prymitywa?

Autor: Maria Sobolewska
Źródło: Astromaria