Polsce brak energii

Opublikowano: 23.05.2018 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1077

Tej elektrycznej, nie politycznej. „Afera ściekowa” w Gdańsku skłania do zastanowienia się nad efektywnością polskiej energetyki. Czy jesteśmy skazani na węgiel? Jakie mamy do wyboru źródła energii odnawialnej? Czy wiatr jest lepszy od atomu? A może Wujek Sam wykopie nam trochę łupków?

O tym, że pewnego dnia Polskę sparaliżuje blackout, mówi się już od dawna. Polska energetyka nazywana jest „szwajcarskim serem” — bo system ma mnóstwo dziur, przez które energia ucieka na zewnątrz. A energia, podobnie jak czas — to pieniądz.

ŹLE SIĘ DZIEJE W PAŃSTWIE POLSKIM

Sieć przesyłowych linii energetycznych jest w opłakanym stanie, opiera się na przestarzałych urządzeniach. Generuje około 7 procent strat energii (według Biura Bezpieczeństwa Narodowego uciekają w ten sposób 2 miliardy zł rocznie). Linie wołają o modernizację — zamiast utrzymywać te wiszące na słupach, należałoby przestawić się na okablowanie podziemne. Koszty unowocześnienia są jednak horrendalne — ponad 40 miliardów.

Polska ma 14 tysięcy kilometrów linii energetycznych — większość o napięciu 220 kV. Ma też drugą siatkę z niższym napięciem, dostarczającą prąd klientom indywidualnym — i to niestety ona jest głównym winowajcą corocznych strat. Ale nie tylko — dziur w systemie jest o wiele więcej i to już na etapie produkcji. Bloki gazowe osiągają wydolność około 60 procent, bloki węglowe — około 45, ale te najstarsze, mające 40-60 lat, są w stanie „wycisnąć” jedynie 33 procent.

Kolejny problem, z którym boryka się Polska, i przez który palcem grożą nam kolejne unijne instytucje, to emisja dwutlenku węgla. Jest szansa, że unijne przepisy wymuszą na naszym kraju zwiększenie nakładów na modernizację np. za pomocą miedzi (ma ona doskonałą przewodność elektryczną).

A GDYBY TAK… DEKARBONIZACJA?

Niestety, to nadal sfera marzeń. Tu węgiel prędko nie da o sobie zapomnieć. Ale trzeba przyznać, że rząd PiS odchodzi od twardego stanowiska „węgla starczy u nas jeszcze na 200 lat” i podejmuje rozmowy na temat poszukiwania alternatywnych źródeł.

Wiele kontrowersji — nie od dzisiaj — wzbudza pomysł ewentualnej budowy elektrowni atomowej. Wprawdzie Niemcy weszły już na etap zwijania tej gałęzi energetyki, jednak Litwa i Białoruś mają swoje. Nie chcąc opierać się na ich łasce bądź niełasce i płacić pośrednikom, Ministerstwo Rozwoju pod kierunkiem Mateusza Morawieckiego opracowało plan dla polskiego atomu: chce oprzeć się na małych reaktorach wysokotemperaturowych, z których korzystałby przemysł. Jednak eksperci, tacy jak Rafał Zasuń z portalu wysokienapięcie.pl twierdzą, że jest to zaledwie postawienie pierwszego małego kroczku w świecie wielkich elektrowni atomowych. Stawianie kolejnych będzie wymagało olbrzymich nakładów finansowych — pewnie więc dlatego rząd nabiera wody w usta, gdy chodzi o konkrety.

Dochodzi jeszcze wątek polityczny: oparcie naszej energetyki na atomie w praktyce oznaczałoby zastosowanie albo technologio chińskich, albo tych od bliższego nam geograficznie Rosatomu. Na to rząd z pewnością w najbliższym czasie nie wyrazi zgody. Eksport z Litwy bądź Białorusi zapewne byłby dla Polski opcją tańszą i politycznie mniej kontrowersyjną, jednak to trochę jak z wynajmowaniem mieszkania i spłacaniem kredytu hipotecznego (w pierwszym przypadku płaci się gospodarzowi, w drugim — wykłada się już „na swoje”). Krzysztof Tchórzewski, minister energii, zwrócił uwagę, że elektrownia atomowa pracować może nawet do 100 lat. Jest to więc „nasza szansa gospodarcza i cywilizacyjna”, a także inwestycja, która na pewno się zwróci. Jest tylko jeden problem: skąd wziąć jednorazowo 75 miliardów złotych. Kolejnym problemem elektrowni atomowych jest utylizacja odpadów i tworzenie bomb chemicznych. To też przyczyna rezygnacji naszego zachodniego sąsiada z tego rozwiązania.

A CO Z OZE?

Tchórzewski mówił, że nie wyobraża sobie budowania elektrowni atomowej bez równoczesnej inwestycji w morskie farmy wiatrowe.. Według szacunków ich potencjał produkcyjny wynosi od 8 do 10 GW. Pierwsze takie elektrownie, czerpiące „prąd ze sztormu” mogłyby zostać dołączone do krajowej sieci już w 2025 roku. Za 10 kolejnych lat mogłyby zaspokajać nawet 2 procent polskiego zapotrzebowania na prąd!

Większość części do wiatraków i tak jest produkowana w Polsce — a zatem wiatr jest zdecydowanym faworytem tych energetycznych rozważań. Ale ten morski, nie „lądowy”. Wielkim farmom wiatraków stawianych na polach rząd mówi zdecydowane „nie” ze względu na bliskość gospodarstw i ciągłe zabudowywanie przestrzeni. Eksperci proponują więc system minielektrowni wiatrakowych dla każdego gospodarstwa — nie wielkie skupiska wiatraków, ale ich rozproszenie z wykorzystaniem mikroturbin.

Wielu entuzjastów w Polsce ma też energia czerpana z wody oraz słoneczna (o wiele droższa niż pozyskiwana z węgla, ale też nieporównywalnie tańsza niż przestawienie się na atom). Konstruktor Wiesław Krawczyk z Olsztyna zwraca uwagę, że Niemcy w zasadzie całkowicie już przestawiły się na baterie słoneczne i wiatraki. Ale minister energii na razie widzi je jedynie w pakiecie z atomem.

ŁUP!

Niedługo potrwał w Polsce amerykański sen o wydobywaniu gazu łupkowego. Mieliśmy stać się energetyczną potęgą, ale niewiele z tego wyszło. Wydobycie okazało się nieopłacalne — polskie złoża położone są o wiele głębiej od amerykańskich, a to łączy się z drastycznymi podwyżkami kosztów wierceń i z dewastacją środowiska na jeszcze większą skalę. KW dodatku kiedy w Polsce każdy odmieniał słowo „łupki” przez wszystkie przypadki, na rynkach światowych spadły ceny.

CO WYBRAĆ?

Z polskiej perspektywy każde rozwiązanie będzie miało jedną wadę: będzie kosztowne. Zainwestować trzeba będzie, niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na modernizację sieci przesyłowych i nowe bloki węglowe, czy postawimy na alternatywne źródła.

Ale warto na problem spojrzeć kompleksowo, tak jak zrobili to Brytyjczycy. Na początku 2018 roku naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze przebadali 9 źródeł energii (atom, biomasę, lokalny gaz łupkowy, importowany gaz skroplony, tradycyjnie wydobywany i przesyłany gaz ziemny, słońce, węgiel, wiatr i wodę) pod różnymi kątami: wzięli pod uwagę czynniki środowiskowe, gospodarcze i społeczne. Uwzględnili nawet potencjalny wzrost zatrudnienia czy wpływ na efekt cieplarniany.

I tu potwierdziło się, że dla Polski najlepszym rozwiązaniem byłoby przestawienie się na energie wiatrową (w brytyjskich badaniach to właśnie źródło, wraz z energią z baterii słonecznych, zajęły pierwsze miejsce). Na szarym końcu znalazł się nasz ukochany, rodzimy węgiel oraz właśnie lupki. „Im mniej gazu łupkowego w miksie energetycznym tym lepiej dla zrównoważonego rozwoju” — napisali Brytyjczycy. Bardzo nam przykro, panie Trump. Zamiast w amerykański, powinniśmy zainwestować w niemiecki energetyczny sen.

Autorstwo: Dawid Blum
Zdjęcie: blickpixel (CC0)
Źródło: pl.SputnikNews.com


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. kozik 23.05.2018 22:59

    Jeśli dobrze rozumiem, to Brytyjscy naukowcy oceniali brytyjskie uwarunkowania, a nie polskie.
    Atom dla Polski jest poronionym pomysłem, bo mamy nierównomierne dobowe zapotrzebowanie na energię, a tu atom się nie sprawdza. Atom jest scentralizowany, co przy obecnych sieciach grozi blackoutem.
    Atom, to miliony lat przechowywania śmieci radioaktywnych, ale i dobre pole do miliardowych nadużyć…

  2. hashi 23.05.2018 23:46

    Lobby węglowe wygrało z rozproszonym OZE a teraz płacz, że energii braknie i trzeba kupować droga od Niemiec i Czech, że nierentowne i trzeba dotować z budżetu, że kary UE za brak odnawialnych źródeł. Tymczasem największym i najtańszym źródłem energii którego mamy pod dostatkiem jest geotermia. Ale cóż kasa płynie szerokim strumieniem by ratować nierentowny wungiel bo przecież krety stracą robotę a nic innego nie umią robić. No i ponad 100 związków zawodowych przecie to z pół miliona chłopa i 10 tys członków zarządu od leżenia i chlania wódy. Zamiast rozwijać i szkolić się w nowej odnawialnej technologi słychać tylko skowyt i bezradność.

  3. rumcajs 24.05.2018 09:23

    Problemem gdańska był brak agregatu, skoro było wiadomo, że silniki moga byc zalane przy dłużej trwajacym braku energii elektrycznej. Koszt zapewne niewielki w porównaniu ze szkodami…
    Jesli stawiac na wiatraki, to nie niemieckie, a nasze ślimakowe. Zdecydowanie mniej hałasuja, mniej mijsca zajmuja, i co najwazniejsze, cięzkie elementy sa tuz nad ziemią.
    Po czarnobylu, i fukuszimie, tylko imbecyl będzie proponował atom….
    Zaraz po wojnie było w kraju kilka tysiecy małych elektrowni wodnych, wszystko zniszczono…
    Na dodatek, rząd chce za pieniadze biednych pomagac kupowac elekrtyczne luksusy na 4 kołach, dla bogatych.
    Współczuje ludziom mieszkajacym w poblizu stacji ładowania….

  4. Maximov 24.05.2018 15:00

    Modernizacja sieci przesyłowej to podstawa.
    Znacznie łatwiej znaleźć tu oszczędności, niż budować nowe bloki energetyczne.
    Co do geotermii to można ją zastosować indywidualnie w poszczególnych budynkach ale nie zastąpią standardowych elektrowni.
    Samochody elektryczne w Polsce na obecną chwilę to mrzonka.
    Nie widzę jednoczesnego ładowania kilkudziesięciu-kilkuset samochodów elektrycznych na osiedlu bez poważnej przebudowy sieci energetycznej.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.