Polak Polakowi bratem

Opublikowano: 27.08.2015 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 952

Z Mirosławą Wroną, przewodniczącą sekcji społecznej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie rozmawia Tomasz Furmanek.

– Jaka jest rola sekcji społecznej?

– Jak sama nazwa ośrodka wskazuje, jest to miejsce, które zajmuje się zarówno aspektami życia kulturalnego Polonii w tym kraju, jak i kwestiami społecznymi – tu jest właśnie miejsce na sekcję społeczną. Sekcja społeczna to grupa woluntariuszy, którzy oferują swój wolny czas i serce tym rodakom, którzy znaleźli się w trudnych, często ekstremalnych warunkach. Próbujemy docierać do osób starszych, więźniów, bezdomnych oraz chorych znajdujących się w szpitalach.

– Jakiego rodzaju pomocą im służycie?

– Podam kilka przykładów. Nasi woluntariusze odwiedzają osoby w więzieniach i asystują im w różnych potrzebach, zajmując się doradztwem czy też po prostu zwykłym towarzyszeniem tym osobom. Podobnie bywa z rodakami chorymi znajdującymi się w szpitalach – nasza rola tam polega głównie na asystowaniu ludziom w trudnych warunkach w jakich się znaleźli. Osoby w szpitalach, szczególnie te z nowej generacji Polonii, często nie znają języka, czują się zagubione i wyalienowane. Każda z grup, z którymi pracujemy jest specyficzna i ma swoje potrzeby. Dla seniorów organizujemy m.in. spotkania integracyjne, ponieważ często są to osoby samotne, potrzebujące towarzystwa… Chcemy wychodzić takim potrzebom na przeciw i spełniać oczekiwania.

– Pomagacie Polakom i osobom polskojęzycznym, starszym, chorym, więźniom. Kolejna grupa ludzi, do której kierujecie swoje działania, to bezdomni?

– Pierwszą grupą, która zwróciła nasza uwagę, byli bezdomni. W 2009 roku jeden z angielskich kościołów zwrócił się z prośbą o pomoc do naszej grupy dobrej woli – przychodziła do nich w każdą niedzielę grupa bezdomnych Polaków, którym serwowali śniadania, ale niestety kontakt mieli z nimi ograniczony z powodu bariery językowej. Odpowiedzieliśmy na ten apel bardzo skwapliwie, pierwsze spotkanie z tą grupą bezdomnych zrobiło na nas ogromne wrażenie i mieliśmy mnóstwo współczucia dla tych ludzi – przepełnionych poczuciem beznadziejności, bardzo zagubionych w Anglii, nie znających języka – którzy z różnych powodów znaleźli się na ulicy. Większość z nich obawiała się powrotu do domów, po prostu wstydzili się wracać z „pustymi rękami”, w efekcie znaleźli się w swoistej pułapce, nie wiedząc jak z niej wybrnąć.

– To były wasze początki. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Działacie w POSK-u, dwie osoby prowadzące sekcję, pani i Izabela Dąbek, zostały wybrane podczas walnego zebrania do rady POSK-u, a pani równocześnie została członkinią zarządu. Jak trafiliście do ośrodka?

– Po pięciu latach naszej działalności w tamtym miejscu warunki się zmieniły, kościół ten przechodził reorganizację swoich budynków i w efekcie nie było już tam możliwości kontynuowania naszych działań. Wtedy właśnie zgłosiliśmy się do POSK-u i złożyliśmy podanie o członkostwo. Na pierwszym, zapoznawczym spotkaniu, Janina Kwiatkowska, która prowadziła sekcję społeczną przez około 40 lat, zainteresowała się tym co robiliśmy wcześniej i zaproponowała nam kontynuowanie naszej działalności w POSK-u. Było to dla nas bardzo wielkim wyróżnieniem i honorem, żeby móc prowadzić taką działalność z ramienia POSK-u i w takim poszerzonym zakresie. Miało to miejsce w zeszłym roku, no i w ten sposób to się zaczęło.

– Czy można powiedzieć, że POSK przyjął was z otwartymi ramionami?

– Dokładnie. Pani Janina wprowadzała nas w zakres obowiązków z wielką cierpliwością i z wielkim oddaniem, udzielała nam bardzo cennych rad i wciąż jeszcze czuwa nad nami, gdyż bardzo dobrze zna środowisko polonijne w Londynie i jej uwagi i pomoc są bardzo cenne dla nas. Wszystko zaczęło się bardzo spontanicznie, nie planowaliśmy, że to co kiedyś robiliśmy w małym lokalnym kościółku na Canning Town będziemy w pewnym momencie robić z ramienia POSK-u i że nasza działalność będzie rozszerzona niemalże na cały Londyn, a nawet poza jego granice! Aczkolwiek, nasze wcześniejsze doświadczenia przygotowały nas do tego, co robimy w tej chwili.

– Kto wraz z panią tworzy obecnie sekcję społeczną?

– Grupa składa się z kilku osób, które wcześniej były ze mną w grupie Poles for Poles oraz z nowych osób, które dołączyły do nas w POSK-u. Aby odpowiedzieć na ogromne potrzeby polskiego środowiska w Londynie musi być nas coraz więcej i więcej. Obecnie jest około 20 osób i oczekujemy, że ta liczba będzie się zwiększała. My po prostu chcielibyśmy, żeby wywiązał się pewien system wzajemnej pomocy i aby Polacy, którzy mają serce wrażliwe na potrzeby innych mogli trafić do nas i razem z nami odpowiadać na potrzeby tych, którzy akurat znaleźli się w potrzebie, w skrajnych warunkach.

– Kto może zostać członkiem Sekcji Społecznej POSK-u?

– Działamy na zasadzie woluntariatu, członkiem sekcji może zostać każda osoba, która ma serce i nie jest obojętna na potrzeby drugiego człowieka. O POSK-u mówi się, że jest naszym polskim domem, więc naszym celem i pragnieniem jest, aby Polonia mogła stać się taką prawdziwą polską rodziną. Jest i funkcjonuje takie powiedzenie „Polak Polakowi wilkiem” – my chcemy to zmienić, my chcemy, żeby Polak Polakowi był bratem, aby te relacje wśród Polonii były bliższe, bardziej rodzinne. Chciałabym również dodać, że emigracja, która dotarła tutaj w okresie powojennym wykazała się niesamowitym zorganizowaniem i przedsiębiorczością. To oni zbudowali POSK jako wspólny dom, zbudowali wiele innych domów, domów opieki społecznej, jak ośrodek Penrhos na przykład. Zrobili to z potrzeby serca, a my jako spadkobiercy tego, co oni stworzyli, chcemy docierać do seniorów i w jakiś sposób wyrazić naszą wdzięczność i szacunek oraz otoczyć ich należną im opieką. To jest jednym z naszych celów. Ponadto, osoby te mają niesamowite bogactwo w postaci doświadczenia i mądrości, którym mogą się dzielić.

– Jesteście z tej generacji Polaków, która przyjechała do Wielkiej Brytanii dość niedawno, jak długo większość z was mieszka w tym kraju?

– Przypuszczam, że średnia wyniosłaby około 10 lat. Ja jestem w UK już 15 lat, większość z nas około 6-10 lat, ale są też osoby zupełnie nowe, które przyjechały 2-3 lata temu. Jesteśmy otwarci na rozwój we wszystkich dziedzinach związanych z naszą działalnością, interesują nas wszelkie dostępne kursy, rozwijamy się, pomysły przychodzą w trakcie. Nie jesteśmy profesjonalnymi care workers, cały czas się uczymy!

Z Mirosławą Wroną rozmawiał Tomasz Furmanek
Źródło: eLondyn.co.uk


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.