Podróż nazbyt sentymentalna

Opublikowano: 28.07.2011 | Kategorie: Turystyka i podróże

Liczba wyświetleń: 622

Pierwsze, zapamiętane długie oczekiwanie na opóźniony pociąg? To zdaje się mała, wielkopolska stacja Czempiń, mroźna zima może w połowie lat 80. Bodaj dwie godziny spóźnienia pociągu osobowego na trasie Poznań-Wrocław. Niebiesko-żółta jednostka z siedzeniami z brudno-brązowego skaju, oczekiwana tęsknie jak wizyta Gwiazdora (wielkopolski święty Mikołaj). Tyle że wtedy odziedziczony po Prusakach dworzec w Czempiniu miał jeszcze, obok poczekalni, duży, ciepły bufet.

Bufet został skutecznie na początku III RP zdekomunizowany, tj. odcięty od reszty dworca cegłami, szarą zaprawą i przerobiony na magazyny. Ale to nie był koniec skutecznej dekomunizacji: to, co pozostało z dworca, okoliczna młodzież na długie lata upstrzyła obyczajowo-wulgarnymi napisami od podłogi po sufit. Jak kapitalizm, to kapitalizm.

Tak, PKP, Anno Domini 2011 to naprawdę znakomity wehikuł czasu. To chyba wliczone jest w cenę biletu. Czasem te podróże w czasie łączą w sobie w jakiś perwersyjny sposób stare i nowe w arcypolski mix. Ot, środek zimy 2010, Warszawa Centralna, kolosalne opóźnienia, remontowany dworzec w stolicy nadwiślańskiego państwa pozbawiony świetlnych tablic informacyjnych, jeden oblegany punkt informacyjny, z megafonów dobiega jakiś niewyraźny pogłos. Trudno nawet uwierzyć megafonom, tu już nawet alegoria Kaczmarskiego na nic. Ścisk, chaos i dłużyzna opóźnień. Z jednego peronu raz za razem odjeżdżają bliżej niezidentyfikowane pociągi, co jeszcze wzmaga wrażenie pandemonium.

I w tym wszystkim, raptem, wybrzmiewa jasno i wyraźnie słyszany głos, że podróżni międzynarodowego pociągu, przebijającego się przez kraj papieża, Wałęsy i polskiej kiełbasy gdzieś na Zachód, proszeni są na gorącą kawę do „Strefy VIP”. I pomyślałem wtedy, że jednak w Polsce po „Solidarności” wciąż warto wyjeżdżać międzynarodowym pociągiem na Zachód. A jeśli, człowieku, akurat nie jesteś w trakcie takich wojaży, to wcale nie znaczy, żeś podróżnym drugiej kategorii, szarakiem czekającym na swoje InterRegio, czy nawet IC relacji Warszawa-Kraków. Po prostu nie dla wszystkich nastarczyło kawy. I to niczyja wina, że chamstwo wciąż się pcha na dworce, zamiast przesiąść się na jakieś bardziej wygodne środki transportu.

Przy odrobinie wyobraźni można by uznać, że to zaproszenie wybranych na kawę do „Strefy VIP”, ostentacyjnie podane przez megafony tłumowi zdezorientowanych, mocno poirytowanych, zmęczonych pasażerów, to symbol naszej rodzimej odmiany kapitalizmu. Symbol arogancji i nowych podziałów społecznych. Ale komu by się chciało wysilać na takie metafory, gdy marzy tylko, by wsiąść do pociągu byle jakiego.

Tak, a ten pociąg – wracając do czasów dzieciństwa – faktycznie wciąż jakiś byle jaki, lepki, albo przegrzany, albo wyziębiony, albo stoi w polu, a na zewnątrz polskie wiosna, lato, jesień, albo zima, a w środku płacz i zgrzytanie zębów, ucisk i strapienie, arogancka obsługa w WARS-ie, znudzony wszystkim konduktor, skonfundowany zagraniczny turysta, przyglądający się z bliska hiperborejskim porządkom, bo pechowo wsiadł nie do tego pociągu, o którym sądził, że kupił bilet, gdzieś w Toruniu czy Bydgoszczy.

I teraz nad cudzoziemcem złośliwie anty-polskojęzycznym stoi konduktor, i patrzą na siebie, i nic nie rozumieją, no, może oprócz tego, że konduktor wie, że cudzoziemiec jeszcze nie wie, że konduktor już wie, że zaraz wypisze „panu etranżerowi” odpowiednią dopłatę za ten luksus, jakim jest podróż pociągiem z mrugającym w usterce (albo i w rozterce) oświetleniem i zapchanym kibelkiem, bez wody w nieco przybrudzonym kranie, za to z mnóstwem szarych, papierowych ręczniczków na podłodze i kostką mydła przyklejonego do dna umywalki. I ten dyskretny zapach tytoniowego dymu w toalecie, i ten pet w ubikacji. Skąd on tam? „Elementarne, drogi Watsonie”: jesteśmy w Europie, „całkowity zakaz palenia”.

I za to wszystko należy się dopłata. Ale chyba najbardziej za widoki za oknem, za ten krajobraz pełen pól, lasów i łąk, ze słońcem odbijającym się obojętnie od dziesięcioleci w lekko przybrudzonych oknach, roziskrzającym kurz na niesfornych firankach drugiej świeżości.

I tak to się właśnie podróżuje, niby z punktu A do punktu B, a w gruncie rzeczy w przeszłość, brodzi się rzeczką czasu pod prąd, albo – trafniej – wydeptuje torami kolejowymi drogę w drugą stronę, a te tory kolejowe zarastają, rdzewieją, ktoś kradnie podkłady. I gdy zmorzy mnie sen, mijam w onirycznym widzeniu jedną po drugiej pustawe stacje, gdzie już nie uświadczysz bileciku z twardego kartonu, przyrdzewiałe tablice z nazwą przystanków, poniszczone ławki na peronach, zamknięte na cztery spusty toalety, cuchnące latem uryną i lizolem. I nie wiem, w pół uśpieniu, czy to „teraz”, czy „niegdyś”, czy to rok 2011, 1994, 1985, choć tyle się zmieniło przecież i wszystko jest bardziej światowe, anglojęzyczne, a w IC za darmo można dostać kawę i ciasteczko. Ot, peryferyjne, małe radości dla raczkujących jeszcze przedstawicieli cywilizacji zachodnioeuropejskiej.

Najciekawsze jest jednak w tym wszystkim, że naprawdę lubię podróżować PKP. Lubię przykleić nos do szyby, a wcześniej westchnąć z ulgą: „jedziemy”. I lubię podmiejskie jednostki pełne uczniów. I zadbany dworzec w Lesznie Wielkopolskim, gdzie podają niezłe hamburgery, a toaleta dworcowa jest naprawdę czysta. Ale to wszystko chyba, po trosze, dziwny sentymentalizm środkowoeuropejczyka, dla którego czas i miejsca zawsze wracają do jakiegoś magicznego punktu w przeszłości i nie pojmie tego mędrca „szkiełko i oko”.

Autor: Krzysztof Wołodźko
Źródło: Nowy Obywatel


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. Kerry 29.07.2011 03:31

    Aż łezka w oku się zakręciła. Pięknie opowiedziane.
    Oj dobrze sentymentalna podróż…

  2. lukhel 29.07.2011 15:14

    Patrząc z perspektywy czasu kiedyś PKP to było coś a dzisiaj jak sie patrzy to tylko przez myśl przechodzi co za idioci zarządzają spółkami pkp!!
    Mieszkam w miejscowości turystycznej i widze tych biednych ludzi którzy tłoczą sie w nowoczesnych busikach szynowych ,konduktor nie wpuszcza ludzi do pociągu bo już nie ma jak się upchnąć istna paranoja!! kilka dni temu kolega mówił mi że pociag z Helu nie mógł wyjechać bo był przeciążony Policjia musiała interweniować by wyrzucić część pasażerów z pociągu!! to są fakty kolejny przykład mój znajomy po pracy wracał z Kuźnicy do domu pociągiem to kanar nikogo nie wpuścił do pociągu tylko wypościł tych którzy wysiadali. Tak myślę sobie czy naprawdę pkp przewopzy regionalne nie chcą zarobić więcej ? co za problem puścić częściej składy bądź stare lokomotywy z 15 wagonami i problem z głowy i wszyscy sa zadowoleni .Czy jest ktoś kto potrafi to wyjaśnic dla czego tak sie dzieje!!!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.