Podpalił się w proteście, bo miał rację
Wbrew zapewnieniom premiera kontrole w skarbówce po próbie samospalenia Andrzeja Ż. przed KPRM potwierdzają podejrzenia zawarte w liście do Donalda Tuska – informuje „Rzeczpospolita”.
Andrzej Ż., który 23 września 2011 r. na znak protestu oblał się benzyną i podpalił przed budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, miał przy sobie list zaadresowany do Tuska, w którym zwraca uwagę na liczne nieprawidłowości w urzędzie skarbowym.
Choć Donald Tusk zapewniał, że w kontrole przeprowadzone w Urzędzie Skarbowym Warszawa Praga, w którym pracował mężczyzna, nie wykazały nadużyć, z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że raport z kontroli przeprowadzonej przez Izbę Skarbową w 2009 r. uprawdopodabnia podejrzenia Andrzeja Ż.
Mężczyzna zwracał uwagę, że w urzędzie skarbowym, w którym pracował, nie wszczyna się w ogóle postępowań karnych w sprawach o wykroczenia skarbowe, a jeśli obwiniony nie stawia się na wezwania, po prostu czeka się na przedawnieni karalności wykroczenia i „odstępuje” się od dalszych czynności. Poza tym Andrzej Ż. w liście do premiera oświadczył, że przełożony wręcz zabronił mu wszczynania postępowań.
„Rzeczpospolita” dotarła do raportu z kontroli urzędu skarbowego, z którego wynika, że choć polecono ustalić odpowiedzialnych za nieprawidłowości, zdaniem kontrolerów p. o. naczelnika urzędu w ogóle nie złożyła doniesienia do prokuratury w sprawie niedopełnienia obowiązków przez swoich podwładnych. Taka sytuacja doprowadziła do przedawnienia karalności popełnionych czynów.
Andrzej Ż. opuścił szpital na początku grudnia.
Opracowanie: pł
Na podstawie: Rzeczpospolita
Źródło: Niezależna.pl