Piosenki to dzieła zlecone

Opublikowano: 06.03.2012 | Kategorie: Prawo, Telekomunikacja i komputery, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 430

Niektórzy artyści angażują się w walkę z piractwem, a tymczasem wytwórnie takie, jak EMI, starają się o odebranie im wynagrodzeń. Teoretycznie w USA artysta powinien po 35 latach zbierać wszystkie przychody z danego dzieła. Istnieje jednak pewien wyjątek, który wytwórnie bez litości wykorzystują.

Artyści często zajmują w kwestiach prawa autorskie takie stanowiska, jak wytwórnie. Również politycy utożsamiają interesy wytwórni z interesami artystów, ale tak nie jest. Świetnym tego przykładem jest kwestia dzieł zleconych.

Amerykańskie prawo autorskie gwarantuje artystom prawo do anulowania wszelkich cesji praw autorskich po 35 latach. Innymi słowy artysta posiadający kontrakt z wytwórnią może po 35 latach odzyskać pełnię praw do swojego dzieła i zgarniać wszystkie przychody, ale… od każdej reguły są wyjątki.

Prawo do odzyskiwania praw autorskich nie przysługuje autorom dzieł zleconych (ang. work for hire), czyli stworzonych przez pracownika w ramach jego zatrudnienia. Wielkie wytwórnie muzyczne oraz organizacje takie, jak RIAA, uważają piosenki za takie właśnie dzieła. Jest tylko jeden techniczny problem – definicja dzieł zleconych nie obejmuje nagrań muzycznych.

W roku 1999 w USA powstała ustawa dotycząca usług satelitarnych, w której znalazło się kilka istotnych słów – “as a sound recording”. Dzięki temu po raz pierwszy prawo zaczęło sugerować, że nagranie dźwiękowe może być dziełem zleconym. To jednak nie wszystko.

W ubiegłym roku przedstawiciel RIAA w wypowiedzi dla New Tork Timesa stwierdził, że zdaniem RIAA album muzyczny nie jest dziełem jednego twórcy, ale jest “pracą zbiorową”, czyli kompilacją dzieł wielu twórców będących w istocie pracownikami korporacji. Wiele osób powie, że album muzyczny trudno uznać za “pracę zbiorową”, ale… właśnie dzięki takiej klasyfikacji można uznawać piosenki za dzieła zlecone.

Wytwórnia EMI poradziła sobie z prawem jeszcze inaczej. Rejestrując dzieła artystów mających kontrakty z wytwórnią, postarała się ona o to, aby w dokumentach wyraźnie zaznaczono, iż każda piosenka jest “pracą zleconą”. Skoro dokumenty określają tę kwestię, to nikt nie zadaje głupich pytań o charakter dzieł.

Na ten ostatni fakt zwrócił uwagę Michael Robertson, szef i założyciel serwisu MP3tunes. Teraz proponuje on muzykom udać się do sądu i zdobyć wyrok potwierdzający, że piosenki nie są dziełami zleconymi. Robertson ma już na koncie jedną wygraną z wytwórniami. Udało mu się dowieść, że chmurowe usługi muzyczne nie wymagają osobnych licencji. Teraz chce on pomóc artystom, którzy o swoje prawa z reguły nie walczą.

Wśród twórców, których piosenki uznano za dzieła zlecone, znajdują się takie sławy jak: Basement Jaxx, Beastie Boys, Fats Domino, Frank Sinatra, Joe Cocker, Mariah Carey i in. To kolejny przykład na to, że wydawcy nie są artystami i w rzeczywistości istniejące prawo może odbierać prawa twórcom. Debata związana z ACTA pokazała, że również polscy politycy (z ministrem Zdrojewskim na czele) mylą artystów z wydawcami.

Innym dobrym przykładem na niezgodność interesów twórców i wydawców był zespół Allman Brothers Band, który w roku 2006 oskarżył Sony Music o nieuczciwe zasady rozliczania się z artystami. Chodziło o to, że w przypadku muzyki online stosowane są te same zasady rozliczeń, co przy płytach analogowych, ale nie są one uzasadnione kosztami dystrybucji po stronie wydawcy.

Opracowanie: Marcin Maj
Na podstawie: Michael Robertson via TechDirt
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. dfg 06.03.2012 15:16

    f ff ffff forsa forsa forsa. Tylko to się liczy. Ludzie noszą garnitury, uważają się za mądrych, wybitnych, wychowanych, wspaniałomyślnych, moralnych, podczas gdy ich rzeczywistym celem jest po prostu forsa. Nie cofną się przed niczym, przed oszustwem, kłamstwem, przebiegłością, by tylko zyskać forsę. Toż to małpy a nie ludzie. Prymitywy. Bliżej moralności było pewnie neandertalczykowi niż tym współczesnym “ucywilizowanym” małpom. Tylko proste prawo położy temu kres. A ta cała mętna woda, którą te małpy tworzą w postaci zawiłego prawa, powinna być spuszczona do klopa, wraz z nimi samymi.

  2. roztargniony 07.03.2012 02:57

    Dlatego od zawsze byłem przeciwnikiem forsy, a prawo powinne mieścić się na połowie strony formatu A4 i być jasne i łatwozrozumiałe dla wszystkich, nie tylko dla papug.

  3. KrisK 07.03.2012 09:09

    No i kto tu jest złodziejem….

  4. pasanger8 08.03.2012 04:08

    @kRISK Właśnie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.