Pikieta pod stadionem budowanym na Euro 2012
8 grudnia protestowali pracownicy kilku firm, które świadczą usługi jako podwykonawcy przy budowie stadionu na Euro 2010 we wrocławskim osiedlu Maślice i od miesięcy nie dostają pieniędzy. Manifestowali między innymi zatrudnieni w firmie Zbart. Na miejscu pikiety cały czas była też policja. Ponieważ pikietujący nie mieli oficjalnej zgody na manifestację, podzielili się na mniejsze grupy. Trzymali transparenty, m.in. z hasłami „Gdzie nasze pieniądze?” i „Strajk ostrzegawczy”. Wystosowali apel do władz miasta w kwestii pomocy rozwiązania konfliktu. Jednak te, ustami szefa biura prasowego magistratu Paweł Czumy oświadczyły, że nie są stroną w sprawie. Budowlańcy oczekiwali też na reprezentantów wykonawcy i podwykonawcy, lecz bezskutecznie.
Piotr Rybak z firmy ANP Rybak, która od listopada pracuje przy montażu instalacji na stadionie i – podobnie jak inne – nie dostała pieniędzy od CEZ, opowiedział, jak wyglądało sterowanie oświetleniem podczas bokserskiej gali: „Powinien być centralny system sterujący reflektorami. A byli nasi pracownicy wyposażeni w krótkofalówki. Na mój znak włączali i wyłączali światła.”
Niemiecka firma Max Bögl – generalny wykonawca – wynajęła warszawską Imtech Polska do robót instalacyjnych. Ta z kolei zatrudniła CES, a ten – wiele małych firm. Ostatecznie pracownicy na dole tej hierarchii nie dostali pieniędzy. „CES jest mi winny przeszło 900 tysięcy złotych” – powiedział „Gazecie Wrocławskiej” Zbigniew Frysztak, właściciel i szef oławskiej firmy ZBART.
Rzecznik firmy Imtech Robert Nowak zapewnił, że jak tylko dowiedzieli się o kłopotach podwykonawców spółki CES, to wstrzymali jej wypłatę wynagrodzenia za prace. Rzecznik Maxa Bögla Jan Wawrzyniak oznajmił, że jego firma stroną w sprawie nie jest, bo za wszystko już zapłaciła. Rzeczniczka miejskiej spółki Wrocław 2012 Magdalena Malara odmówiła komentarza, twierdząc, że właściciel areny nie jest stroną w sporze.
Opracowanie: Jarosław Klebaniuk
Źródło: Lewica