Piąty bieg na drodze donikąd

Opublikowano: 09.03.2012 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 541

Dyskusja tocząca się na temat rządowej decyzji o podwyższeniu wieku emerytalnego znakomicie ilustruje ślepą uliczkę, w jaką zapędzają społeczeństwa zwodnicze teorie gospodarcze. Z matematycznego punktu widzenia, to, co twierdzą zwolennicy reformy, wydaje się dość przekonujące. Rzeczywiście, obecne trendy demograficzne pozwalają przewidywać, iż za kilkadziesiąt lat, przy pozostawieniu obecnego wieku emerytalnego, świadczenia byłyby naprawdę nędzne, zaś dodatkowe kilka lat pracy (i kilka lat mniej wypłacania świadczeń) pozwoliłoby całkiem znacząco podnieść ich wysokość. Jednak przyjęcie przez państwo optyki matematycznej w myśleniu o procesach gospodarczych jest więcej niż błędem – jest samobójstwem.

Ekonomia to nie matematyka. Nie jest też, w swej istocie, nauką o gospodarowaniu ograniczonymi zasobami, lecz o poprawianiu warunków życia ludzi. W przeciwieństwie do królującej w dyskursie publicznym pseudo-ekonomii, jest optymistyczna i ma do tego pełne prawo. Specyficzny wyróżnik człowieka rozumnego – zdolność do intencjonalnego tworzenia i zmiany zastanych warunków i otoczenia – dał nam wszystko to, co mamy dzisiaj, a czego nie mieli nasi przodkowie jaskiniowcy. Pogodzenie się z utratą przywilejów socjalnych jest czymś zdumiewającym nie samo w sobie, ale jako odzwierciedlenie cywilizacyjnej porażki, której powinno towarzyszyć poczucie ogromnego wstydu. Oto mówimy przeszłym pokoleniom: „Wybaczcie, nie daliśmy rady”. Jakbyśmy zgubili recepturę, zapomnieli, jakie składniki pozwalają rosnąć i pęcznieć dobrobytowi.

Receptura jest jednak dobrze znana. Ostatnie 10 lat dziejów Argentyny to przykład na to, z jak wielkich kłopotów może wybawić całe narody odpowiednia polityka gospodarcza. Po intensywnym spustoszeniu kraju przez (wyznającą jaskiniową ekonomię) finansową oligarchię, stery państwa objęli postępowcy. Postawili oni na rozwój rodzimej produkcji o wysokiej wartości dodanej, wielkie inwestycje w sektorze energetycznym i inne przedsięwzięcia o wysokiej stopie zwrotu. W rezultacie, w latach 2002-2011 PKB kraju wzrosło ze 100 mld dolarów do 450 mld dolarów. Jak twierdzi prezydent kraju, Cristina Kirchner, strategia rozwoju Argentyny jest wzorowana na metodach Franklina D. Roosevelta – prezydenta USA zwalczającego Wielki Kryzys.

Niestety, w Unii Europejskiej przeważa mentalność jaskiniowa, czego dowodzi przykład grecki. Zmuszana do kolejnych dawek kuracji odchudzającej, grecka gospodarka kurczy się z roku na rok coraz bardziej i jest coraz bardziej zadłużona. Pomimo tego, nadal można spotkać się z ocenami, iż takie traktowanie wyjdzie jej na dobre. Przy okazji słyszymy nieuzasadnione porównania funkcji budżetu państwa i budżetów domowych, co nie powinno mieć miejsca. W przeciwieństwie do długów prywatnych, „dług publiczny może być błogosławieństwem” jak napisał Alexander Hamilton – musi być on jednak wykorzystany na cele prorozwojowe. Póki co, kolejne transze „pomocy” dla Grecji są przeznaczane na spłatę długu prywatnym bankom, zaś recesja się pogłębia. Czy to ma sens? Tak… z punktu widzenia instytucji finansowych.

Europejskie instytucje finansowe wykupywane są z kłopotów, podczas gdy handel, produkcja i rolnictwo znajdują się w stagnacji. Tej stagnacji nie widać z pełną ostrością w rocznikach statystycznych, pompowanych wirtualną „wartością” instrumentów finansowych, lecz jest ona niestety mocno odczuwalna na rynkach pracy. Europejski Bank Centralny wyraźnie określił preferencje, oferując 1 000 000 000 000 euro trzyletniej pożyczki oprocentowanej na 1% i przeznaczonej tylko dla banków. Na taki kredyt nie mogłyby liczyć przedsiębiorstwa produkcyjne, zaś banki dostają gratis pięć procent różnicy między absurdalnie wysokim oprocentowaniem obligacji włoskich i jednym procentem EBC. Czym zasłużyła się finansjera, by uzyskać tak dobre traktowanie?

Działalność instytucji finansowych w sprawie Grecji należy traktować jako sabotaż. Te same instytucje, które przyczyniły się do nabierania długoterminowego długu, grały na upadek greckiej gospodarki. Kontrola środowiska politycznego pozwoliła na przypieczętowanie niewoli finansowej państwa przy zachowaniu pozoru legalności. Ten scenariusz nie powiódł się w maleńkiej Islandii, gdzie społeczeństwo wymusiło na przywódcach odrzucenie dyktatu. Mówiąc brutalnie, politycy nie mieliby gdzie się schować przed gniewem ludu.

Przed rokiem, zatwierdzając Strategiczny Narodowy Plan Industrializacji 2020, prezydent Argentyny Cristina Kirchner stwierdziła: „Wiemy, że wolny rynek nie istnieje”. Jej słowa potwierdza w całości decyzja międzynarodowego zrzeszenia ISDA, zajmującego się kontrolą rynku instrumentów finansowych. W praktyce „wolny rynek” to arbitralna decyzja 15 banków – członków ISDA, decydujących, czy dane spekulacyjne kontrakty są, czy nie są ważne. Innymi słowy: wielkie banki są sędziami we własnej sprawie, decydując, czy muszą respektować własne zobowiązania wobec mniejszych graczy. ISDA, pozapaństwowa struktura władzy, pokazuje, jakie prawo rządzi w świecie spekulantów: prawo silniejszego.

Grecja i cała Europa muszą zedrzeć maskę legalności i „wolnego rynku”, na której spekulanci opierają swe działania. Kwestia wyjścia bądź niewyjścia Grecji ze strefy euro jest mimo wszystko drugorzędna – w obu przypadkach Europa będzie mogła odetchnąć tylko po zastosowaniu regulacji uniemożliwiających spekulacje walutowe na taką skalę, jak dotychczas. Po pierwsze, politycznie, należy ustalić prymat dobrobytu społecznego nad długiem rzeczywistym i rzekomym – to udało się w Islandii i może zostać powtórzone. Po drugie, regulacyjnie, należy zreformować bankowość, oddzielając ją od bańki instrumentów finansowych, a premiować przedsięwzięcia dające w dłuższym okresie poprawę produktywności pracy. Po trzecie, gospodarczo, potrzebne są wielkiej skali inwestycje, również transnarodowe, obejmujące nie tylko infrastrukturę, ale także i przemysł, aby przezwyciężyć strukturalne wady niektórych gospodarek, np. właśnie greckiej, utrwalone po wejściu do strefy euro.

Gdy matematyczne projekcje mówią nam, jak przy dzisiejszych trendach będą za kilka dekad wyglądać gospodarka, czas pracy i emerytury – nie przywiązujmy się do nich zbyt mocno. Trendy są po to, żeby je odwracać, jak pokazał przykład Argentyny.

Autor: Krzysztof Mroczkowski
Źródło: Nowy Obywatel

O AUTORZE

Krzysztof Mroczkowski (ur. 1987) – publicysta, absolwent historii i ekonomii na University of Manchester. Aktualnie studiuje międzynarodowe stosunki gospodarcze w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz współprowadzi portal EkonomiaPolityczna.pl, zajmujący się przybliżaniem i promowaniem nieortodoksyjnej ścieżki osiągania rozwoju gospodarczego.


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. JamiroQ 09.03.2012 14:21

    Prezydent Argentyny Cristina Kirchner stwierdziła: „Wiemy, że wolny rynek nie istnieje”.
    Święte słowa.

  2. Taruta 09.03.2012 19:50

    Ciekawy artykuł. Moja uwaga: Ekonomia to dyscyplina wiedzy ściśle powiązana z matematyka i tylko brak odpowiedniej wiedzy wykraczającej poza obsługę kalkulatora sprawia, że stawia się taką tezę. Tylko brak ścisłe matematycznego podejścia sprawił, ze 23 latach wyprzedaży majątku nordowego dochodzi się do oczywistych wniosków. Co zrobiły poszczególne Rządy, aby pieniądze te pracowały – NIC!!! W konsekwencji cieszymy się z 12% bezrobocia, gdzie 4 mln młodych polaków wyjechało za granice zamiast pracować we własnym kraju – zapracowując na własną starość i poprawę warunków ekonomicznych Polski.
    Ekonomia to dziedzina wiedzy wymagająca bardzo gruntownego interdyscyplinarnego wykształcenia zwłaszcza matematycznego. Osoby z taka wiedzą są ekonomistami a nie ekonomami. Pozdrawiam wszystkich ekonomów z rządu PO oraz sekretarza KC PZPR Leszka Balcerowicza – uczcie się matematyki (wyższej) może uda się wam zrozumieć ekonomię.

  3. KrisK 09.03.2012 20:04

    “W 1980 ukończył studia historyczne na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego”

    Jak myślicie są to studia wystarczające do robienia reform ekonomicznych?
    Niestety nie wierzę że Donald umie rozwiązywać równania z wieloma niewiadomymi. Logika tez u niego leży i kwiczy.
    Doputy nie będzie kompetentnych ludzi na stanowiskach nie będzie się nic zmieniało.

    Niestety np pan Balcerowicz jest fanem “pewnego ekonomisty” z USA który to jest twórcą rozwiązań polegających na ratowaniu krajów kredytami dawanymi w zamian za wysprzedanie kraju korporacjom.
    Potrzeba nam ludzi takich jak w Argentynie i Brazylii inaczej Chińczycy nas pozamiatają na szufelkę za parę lat a tych którzy jeszcze będą dychać zatrudnią w swoich fabrykach za miskę ryżu dziennie.

    “Postawili oni na rozwój rodzimej produkcji o wysokiej wartości dodanej, wielkie inwestycje w sektorze energetycznym i inne przedsięwzięcia o wysokiej stopie zwrotu”

    WYSOKIEJ WARTOŚCI DODANEJ
    To klucz. W tym momencie prawo promuje obniżanie cen i przede wszystkim topnienie wartości dodanej. A promocja idzie łatwo bo mało kto rozumie że tanio znaczy drogo. Że jak kupuje tanio to zapłaci w rezultacie dwa razy.

    Pozdrawiam wszystkich którzy cokolwiek zrozumieją z tego co napisałem 🙂

  4. pasanger8 09.03.2012 20:05

    Oczywiście ekonomista musi znać matematykę-każdy naukowiec prowadzący badania w naukach przyrodniczych czy posługujących się danymi statystycznymi musi ją znać ale sądzę ,że autor miał na myśli fakt zapominania przez niektórych o nauce ekonomii jako nauce analizującej proces gospodarowania i dystrybucji dóbr jako nauce społecznej a nie tylko nauce o osiąganiu zysku.Badanie czynników psychologicznych ,społecznych też leży w przedmiocie zainteresowania tej nauki choćby neuroekonomia jest takim nowym ciekawym kierunkiem do badania.

  5. edek 11.03.2012 00:06

    @KrisK
    Donald nie reformuje Polski. Zajrzyj sobie choćby do wikipedi. On i jego partie (a był już w kilku, jak cała ta ferajna) nie tylko nie reformują naszego kraju, ale doprowadziły do zniszczenia polskiej gospodarki i podporządkowania nas obcym interesom. Nawet nie obcych państw, ale bonzów korporacyjnych i finansjery. On nie popełnia grzechu zaniechania. On jest winien wieloletniego grzechu niszczenia naszego kraju. Wespół z kolegami.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.