Pasje lingwistów – Znać czy wiedzieć?

Opublikowano: 10.03.2016 | Kategorie: Nauka i technika, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 933

Esej lingwistyczny o podobieństwach i różnicach w językach indoeuropejskich na przykładzie dwóch słów bliskoznacznych. Dla zainteresowanych językoznawstwem porównawczym.

Pierwsza systematyczna teoria lingwistyczna w Europie pojawiła się w 1786 roku kiedy Sir William Jones, brytyjski prawnik, pełniący obowiązki sędziego w Kalkucie, a z zamiłowania językoznawca i miłośnik literatury indyjskiej i perskiej, zauważył jako pierwszy podobieństwo między sanskrytem, a greką i łaciną, i uznał, że wszystkie te trzy języki starożytne wywodzą się z jednego wspólnego prajęzyka, od którego pochodzą także języki germańskie i celtyckie. Języki te, do których później zaliczono także słowiańskie, bałtyckie, albański, ormiański i wiele innych, tworzą wielką i znakomitą rodzinę języków indoeuropejskich. Sam sędzia Jones skupił się później na języku perskim, wydał w 1771 pierwszy angielski podręcznik gramatyki i języka perskiego oraz tłumaczył wspaniałą perską poezję, która inspirowała Byrona, Shelleya i europejską poezję romantyczną.

Anglicy wykorzystują przewagę swego języka, aby zawłaszczać sobie palmę pierwszeństwa w różnych dziedzinach wszędzie tam, gdzie kontrolują i interpretują źródła. Dlatego trzeba zaznaczyć, że w tym przypadku jeszcze przed Jonesem, w 1768 roku o uderzającym podobieństwie języków Indii i Europy zameldował Akademii Francuskiej francuski misjonarz z Indii, jezuita Gaston-Laurent Coeurdeux, później znany jako wybitny indolog. Zauważył on, że aryjskie języki północnych Indii, a przede wszystkim święty sanskryt, wykazują podobieństwo gramatyczno-strukturalne do łaciny i języków Europy, ale też są zupełnie inne, niż występujące pomiędzy Indiami a Europą takie języki Bliskiego Wschodu jak arabski, hebrajski, czy turecki. Był też pierwszym, który zwrócił uwagę na podobieństwa leksykalne podstawowego słownictwa miedzy językami Europy z jednej strony, a językami Indii i Iranu z drugiej. Np. łacińskie “pater” (“ojciec”), to po grecku “pater”, po niemiecku “Vater”, po angielsku “father”, po persku “padar”, a w sanskrycie “pitr”.

Coeurdeux najpierw studiował telugu, bodaj najładniejszy w brzmieniu język Indii, jeden z czterech wielkich współczesnych języków drawidyjskich (tamilski, telugu, kannada, malajalam), o których jeszcze kiedyś sporo napiszę. Jest on zresztą autorem trójjęzycznego słownika telugu-francusko-sanskryckiego, który ma do dziś sporą wartość porównawczą. Będąc jednak słabego zdrowia musiał powrócić z terenów dzisiejszej Andhra Pradesz do nadmorskiej kolonii francuskiej w Pondicherry, gdzie zajął się raczej językiem tamilskim. Był on uczniem innego słynnego indologa francuskiego, Jeana Calmette, też jezuity. Miał smykałkę do komparatystyki, czyli językoznawstwa porównawczego, a ponieważ oprócz kilku języków Indii znał także rosyjski, niemiecki, angielski, portugalski, hebrajski, grecki i łacinę, poczynił bardzo wiele cennych spostrzeżeń. Podobnie jak Calmette nigdy już do Francji nie wrócił i zmarł w Indiach, a jego dorobek długo pozostawał zapomniany, tym bardziej, że wkrótce potem do Francji przyszła rewolucja, i dopiero niedawno (1987) tacy badacze jak Sylvie Murr oraz J.J. Godfrey oddali mu hołd ujawniając jego pionierskie prace i spostrzeżenia. Przedtem inni tylko się z niego anonimowo pożywiali.

Tu warto jednak przypomnieć, że jezuici, zwłaszcza francuscy, mieli ogromny światowy wkład w rozwój lingwistyki w ogóle. Np. francuski misjonarz jezuicki Alexandre de Rhodes z Awinionu był tym, który opracował i wprowadził do języka wietnamskiego używany w nim obecnie alfabet łaciński zwany “Quốc Ngữ”, bardzo dobrze zmodyfikowany diakrytycznie, tj. zaopatrzony w znaki oddające trudne akcenty tonalne tego języka. Niewielu Wietnamczyków dziś wie o tym pochodzeniu ich alfabetu. Jezuici byli też pierwszymi, którzy poważnie zajęli się językami amerykańskich Indian, oczywiście w celu ich łatwiejszego nawracania, i pierwszymi, którzy stworzyli zaadaptowane alfabety i zbudowali słowniki takich języków, jak guarani, mapuche, tupi, maya, seri i wielu innych. W ogromnym stopniu przyczynili się także do naukowego poznania chińskiego, japońskiego lub sanskrytu w Europie.

No właśnie: sanskryt! Jednym z najciekawszych przykładów prastarych i unikalnych podobieństw wspólnych językom indoeuropejskim, dla których sanskryt pełni taką rolę, jak wzorzec metra w Sèvres pod Paryżem, jest niezwykła historia dwóch bardzo bliskoznacznych słów: WIEDZIEĆ i ZNAĆ. To pierwsze ma charakter ogólny i abstrakcyjny (“wiem, że…”), to drugie – bardziej konkretny (“znam kogoś lub coś”). Są jednak na tyle bliskoznaczne, że wiele języków indoeuropejskich, zwłaszcza współcześnie, nie odróżnia ich od siebie i obywa się tylko jednym z nich, jak np. język rosyjski, gdzie i „wiem” i „znam” tłumaczy się tak samo: “ja znaju”, albo angielski, gdzie w obydwu znaczeniach występuje czasownik “to know”. A jednak różnica między tymi dwoma słowami jest i istniała od bardzo dawna, zwłaszcza w starszych warstwach i wersjach, a więc najpewniej także w języku protoindoeuropejskim. W języku polskim różnica ta ma bardzo wyraźną, klasyczną postać, jak np. w zeznaniu świadka, który mówi „Znam go, ale nie wiem, gdzie w tej chwili przebywa” i który znaczenia tych dwóch słów – “znam” i “wiem” – na pewno nie pomyli. Porównajmy to z rosyjskim (“Ja jego znaju, no gdie on siejczas – nie znaju”) albo angielskim (“I know him but I don’t know where he is now”) i wtedy zauważymy tę znamienną różnicę.

Większość języków indoeuropejskich posiada oba te czasowniki w swoich słownikach i najczęściej, w czystej wersji (aż korci aby ją przypisać owemu hipotetycznemu językowi protoindoeuropejskiemu) trzymają się one blisko dwóch charakterystycznych rdzeni: VID- (wiedzieć) i GNO- (znać). Słowa te różnie ewoluują w różnych językach, czasami zamieniają się znaczeniem, ale podstawowa forma jest zaskakująco często podobna. Porównajmy je w różnych przykładach. W sanskrycie od czasownika VID (wiedzieć, rozumieć) pochodzi “vidya” (“wiedza”, “nauka”), ale i jej zaprzeczenie avidya (ignorancja, niewiedza), a także veda (mądrość, wiedza świętych ksiąg: “Wed”). Od czasownika DŻŃA (“znać”, “rozpoznawać”, “postrzegać”) pochodzi “dżńana” (“znajomość”, “umiejętność”). Młodsze indyjskie języki współczesne, jak urdu albo pańdżabi, mają już tylko jeden czasownik na oba te znaczenia: “dżanna”, czyli “wiedzieć”, “znać”, podobnie jak know lub “znat” w angielskim lub rosyjskim. Tu dygresja: słowa, które są ze sobą spokrewnione poprzez pochodzenie od wspólnego źródła nazywa się w lingwistyce kognatami. Słowa “dżńana” (sanskryt), “dżanna” (urdu), lub angielskie “know” są kognatami polskiego słowa “znać”. Warto tu zauważyć, że w tłumaczeniu nie musi być kognatów. Np. w zdaniu “I know this word” (“Znam to słowo”) słowo “znam” jest kognatem słowa “know”, ale w zdaniu “I know much about it” (“Dużo o tym wiem”) słowo “wiem” nie jest kognatem słowa “know”, choć jest jego jedynie prawidłowym tłumaczeniem.

Języki słowiańskie, które są stosunkowo bliższe indyjskim niż reszta europejskich, znają oba rdzenie, z tym że VID- zwykle się w nich semantycznie rozdwaja prowadząc do dwóch znaczeń: „wiedzieć” i „widzieć”, co najwyraźniej widać znowu w jezyku polskim. W rosyjskim jest tylko VID- w znaczeniu “vidiet” (“posmotrim”, “uvidim” – “skazał sliepoj głuchomu”). Rdzeń GNO- jest w mowie słowiańskiej reprezentowany przez ZN- w wyrazach “znat”, “znati”, “znać” itp. Dobrze widać także oba te rdzenie w językach germańskich, gdzie mają postać WIS/WIT- oraz KN/KEN- np. w niemieckim “wissen” i “kennen” lub w holenderskim – “weten” i “kennen”. Angielski w starej wersji też miał oba te czasowniki (“witan”, “cnawan”), w średnioangielskim były jeszcze “witen” i “knowen”, dziś został już tylko czasownik “know”, ale przecież nadal są tam takie słowa jak “wise”, “wisdom”, “wit”, “witty”, “witness” (“mądry”, “mądrość”, “dowcip”, “bystry”/”przytomny”, “świadek”), które pochodzą od zagubionego czasownika “witen”.

W łacinie i językach romańskich mamy sytuację nieco odmienną. Rdzeń VID, podobnie jak w rosyjskim, wszędzie przyjmuje tylko znaczenie “widzieć”. Mamy więc w łacinie “videre”, “video” (“widzieć”, “widzę”), po włosku “vedere”, “vedo”, po hiszpańsku “ver”, “veo”, po portugalsku “ver”, “vejo”, po francusku “voir”, “vois”, po rumuńsku “vedea”. W znaczeniu “wiem”, “wiedzieć” pojawił się bowiem i wyparł go inny czasownik. Po łacinie jest to “scio”, “scire” (stąd “scientia”, czyli “wiedza”, “nauka”) a w późniejszym okresie czasownik “sapio”, “sapere” (stąd “sapientia” – “mądrość”, oraz “Homo sapiens” – “człowiek rozumny”). Prawdę mówiąc czasownik “sapere” pierwotnie nie był wcale słowem z tej samej semantyki, co VID- i GNO-, bo oznaczał ‘smakować, kosztować, próbować językiem’. Jeśli sobie jednak uświadomimy, że jednym z najwcześniejszych sposobów poznawania otoczenia przez dziecko jest branie wszystkiego do buzi, lizanie i próby rozpoznawania smakiem, to dojrzymy i w tym przypadku głęboki antropologiczny sens takiej ewolucji semantycznej.

Słowo “sapere” z późnej łaciny daje podobne kognaty w językach od łaciny pochodnych – “sapere” (włoski), “saber” (hiszpański), “savoir” (francuski) itp. Wydaje się, że kompletnie zdradzono i zarzucono tu pierwotny indoeuropejski rdzeń VID. Ale jest przecież znamienne, że słowo “vision” (“wizja”) współcześnie powraca jakby do znaczenia “koncepcja”, “idea”, a więc znowu semantycznie obsługuje bardziej rozum i wyobraźnię niż tylko oczy i wzrok. Koło znów się zamyka, przynajmniej antropologicznie.

Rdzeń GNO- rodzi w łacinie słowa “nosco”/”noscere”, “cognosco”/”cognoscere”, czyli “znam”, “rozpoznaję”, a z nich w językach romańskich czasowniki “conosco”, “conoscere” (włoski), “conozco”, “conocer” (hiszpański), “conheco”, “conhecer” (portugalski), “connaitre”, “connais” (francuski), “cunoaste” (rumuński) itd. Do potocznego języka polskiego przedostał się tylko “koneser” jako “znawca” (zwykle win i kobiet), co znowu ma więcej wspólnego ze zmysłem smaku niż z wiedzą, no i zdradza kulturowo, że słowo to przyszło do nas poprzez francuski.

Zawsze mnie dziwiło, że język angielski, który miał czasownik “witen” w swojej pierwotnej, germańskiej warstwie słownictwa, tak jak do dziś mają go niemiecki, holenderski i wszystkie skandynawskie, i który tak obficie pożyczał potem z francuskiego i łaciny (gdzie mamy i “connaitre” i “cognoscere”) że właściwie podwoił sobie słownictwo, tak prymitywnie poprzestał na jednym knowitak łatwo zagubił to cenne drugie słowo. Dziś z rozbawieniem przeglądam słowniki angielskie widząc z jakim trudem wyjaśniają w nich różnice znaczeń w niemieckim, francuskim lub hiszpańskim sztukując swój język niezdarnymi wyrażeniami “get acquainted with” albo “be familiar with” aby uzyskać semantyczne zbliżenie do “kennen”, “connaitre” lub “conocer”. Np. “Concise French-English”, “English-French Dictionary” [Larousse, Paris, 2005 str. 304] tłumaczy “savoir” jako “know (in general”), a “connaitre” jako “know (a person, place)”. Z kolei “The New Cassell’s German Dictionary” [Funk & Wagnalls, 1958; Cassell & Co. 1965, str. 273] tłumaczy “wissen” jako “to know (a matter)”, natomiast “kennen” jako “to know (a person or a thing)”. I wreszcie “The University of Chicago Spanish Dictionary” [1948, New Edition 1987, str. 372] tłumaczy “conocer” jako “to know, to be acquainted with” a słowo “saber” jako “to have knowledge of, to know how to”. Przyznajmy, że jest w tym sporo ekwilibrystyki.

Na koniec tych rozważań przyjrzyjmy się jeszcze grece. Kognatem z linii VID jest w tym języku czasownik “oida”, który zasadniczo znaczy i “wiedzieć” i “widzieć”, jak o tym może świadczyć pochodne z niego słowo “ideia”, które może przecież znaczyć “pomysł”, “koncepcja”, “idea” ale także “cień”, “zarys”, “zjawa”, jak w jaskini Platona. Natomiast ze rdzenia GNO- w języku greckim mamy czasownik “gignosko” (“znać”). Od niego pochodzi np. słowo “gnosis” (“gnoza”, “wiedza”) oraz jego pochodne. Jednym z najciekawszych przykładów zastosowania obu tych słów naraz jest fragment tekstu z biblijnej “Księgi rodzaju”, gdzie mowa jest o rosnącym w Ogrodzie Edenu „drzewie wiadomości dobrego i złego” (Rodz. 2:9). W greckim tekście “Septuaginty” jest ono określone jako “tò ksýlon toû eidénai gnôstòn kaloû kaì poneroû”. Gdyby tłumaczyć to słowo po słowie, to mamy po kolei: “Drzewo [tò ksýlon] aby znać [toû eidénai] wiedzę [gnôstòn] dobrego/ładnego [kaloû] i złego [kaì poneroû]”. Występuje tu osobliwa, niemal tautologiczna konstrukcja „znać wiedzę” “toû eidénai gnôstòn”, złożona z dopełniacza greckiej formy “infinitivus perfectus toû eidénai” od czasownika “oîda” (“wiem”) i biernika imiesłowu “gnôstòn” od czasownika “gignóskô” (“znam”). Po polsku „znać wiedzę” brzmi dziwnie, ale chyba jeszcze bardziej raziłoby niemieckie “wissen Erkenntnis” albo francuskie “savoir connaissance”. Konstrukcja taka jest tym dziwniejsza, że na grecki przetłumaczono ją przecież z hebrajskiego, gdzie występuje tylko jeden rdzeń i jedno słowo (“ha-da’at”), a następnie w późniejszym tłumaczeniu z greki na łacinę, znów powrócono do jednego słowa (“scientia”). Wygląda na to, że tłumacze “Septuaginty” (a nazwa wskazuje, że było ich siedemdziesięciu, albo jak mówi tradycja – 72) chcieli się tu popisać tworząc figurę z obu rdzeni, jakby dla oddania pełni możliwej wiedzy. Innego uzasadnienia nie znam bo go nie widzę.

Autorstwo: Bogusław Jeznach
Źródło: NEon24.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Light 11.03.2016 01:41

    Ciekawy esej. Szczególnie, gdy ma się w pamięci, że słowa to tylko symbole posiadające umowne znacznie, za pomocą których nie tylko nazywa się świat zewnętrzny, ale również podejmuje się próby wyrażania sfer/elementów/obiektów/”rzeczy” niekwantyfikowalnych, takich jak ludzkie uczucia, doznania, myśli, etc. – całą ludzką subiektywność, która nie posiada odpowiedników/ekwiwalentów w bezpośrednim otoczeniu / rzeczywistości.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.