Palacze do krematoriów
Totalny zakaz palenia papierosów to faszyzm.
Władza nasza ukochana ma pomysł. Będzie zwalczać palenie. Zakaże palenia wszędzie, poza własnym domem, nawet we własnym samochodzie, jeśli mamy w nim bachora. Projekt poparł już rząd, a aktualnie entuzjazmują się nim posłowie. Jeśli chodzi o chęć wtrącania się w życie obywateli, „liberałowie” z PO różnią się od „chrześcijańskich demokratów” z PiS jak chomik od szczura w słynnym dowcipie: tylko piarem.
Wśród komentarzy do tej cennej inicjatywy, wyróżnił się niejaki Przewoźniak z Fundacji Promocja Zdrowia, który uspokaja właścicieli knajp, że nie mają się czym stresować: Nie ma obaw o spadek obrotów. Kiedy wprowadzano całkowity zakaz palenia, sprzedaż alkoholu nie zmniejszyła się. Badania amerykańskie pokazały wręcz wzrost klientów.
Rzeczywiście, są „badania amerykańskie”, które wiążą zakaz palenia ze wzrostem spożycia alkoholu. A precyzyjnie, ze wzrostem liczby śmiertelnych wypadków samochodowych po pijanemu.
Scott Adams i Chad Cotti – dwaj ekonomiści z University of Wisconsin-Milwaukee – przeanalizowali związek między wprowadzanym w wielu stanach i hrabstwach USA zakazem palenia w knajpach a liczbą zabitych przez nawalonych kierowców. Wyszło im, że liczba ta wzrosła o 13,4 proc. w skali kraju, co wiąże się przede wszystkim z tym, że ludzie więcej jeżdżą po pijaku, bo zamiast pójść do najbliższego baru, jadą do innego hrabstwa czy wręcz stanu, gdzie palenie jest dozwolone – albo szukają baru z ogródkiem, względnie baru, gdzie właściciel ma zakaz w dupie. Nie możemy też wykluczyć, że zakaz palenia wpływa negatywnie na wewnętrzną gotowość klientów baru do picia umiarkowanego – przyznaje Adams, co zapewne w ludzkim języku oznacza, że klienci, wkurwieni, że nie mogą zajarać, chlają więcej. Inny argument, którego nie wiedzieć czemu badacze z Wisconsin nie przytaczają, choć wydaje się dość oczywisty, jest taki, że w zimnym klimacie ludzie, którzy wychodzą zajarać, marzną – a jak najprościej się rozgrzać?
Totalitarna wojna z palaczami – jak każdy totalitaryzm – ma tendencję do nabierania rozpędu. Wzmiankowany Przewoźniak dał temu wyraz: Fundacja Promocja Zdrowia jest niezadowolona z projektu ustawy, albowiem zapisano w nim prawo właściciela obiektu do zorganizowania miejsc dla palących. Chodzi o to, by w ogóle zlikwidować palarnie – wyznaje Przewoźniak.
W kwestii tego progresu Amerykanie również mają interesujące doświadczenia.
W Kalifornii, która jako pierwszy stan USA wprowadziła zakaz palenia w barach i kasynach (od 1 stycznia 1998), agresja antynikotynowych oszołomów przyjęła rozmiary huraganu Kathrina. Od 1 lipca 2005 r. zakaz palenia obowiązuje w stanowych więzieniach. Sankcje są absurdalne: za trzecim razem przedłużenie wyroku. Zakaz, zgodnie z przewidywaniami, rozbujał czarny rynek: ramka fajek kosztuje od 125 do 200 dolków. A najzabawniejsze jest to, że zakaz – który gubernator Terminator uzasadnia kolosalnymi oszczędnościami na opiece medycznej dla osadzonych (265 milionów dolków rocznie) – obejmuje także więźniów w celach śmierci. Teraz Kalifornia będzie ich zabijała zdrowszych.
I na pierdlach się, naturalnie, nie skończyło. Z początkiem roku 26-tysięczne miasteczko Belmont w Kalifornii zakazało palenia we własnych domach i mieszkaniach.
Jak słusznie zauważa jeden z kultowych blogerów „Wkurwionej Ameryki”, Don Hall, wojujący antynikotyniści są pełni hipokryzji, kiedy twierdzą, że walczą o swoje prawo do oddychania czystym powietrzem. Wśród szkodliwych substancji zatruwających powietrze dym papierosowy mieści się gdzieś na dnie skali – znacznie poniżej węglowych elektrowni, samochodów bez katalizatora czy też miast generalnie. Skoncentrować walkę o prawo do czystego powietrza na wojnie z „biernym paleniem” to tak, jakby człowiek pragnący wyegzekwować swoje prawo do życia w świecie bez hałasu zaczął wojnę od zbyt głośno nastawionego iPoda sąsiada. Ignorując ruch uliczny, autoalarmy i dzieci, hałas placów budów i cały milion innych wytwarzanych przez ludzkość wrzasków. Tak naprawdę – twierdzi Hall – walka z biernym paleniem jest walką z ohydnym papierosowym dymem i smrodem, który on powoduje. Czyli antynikotyniści nie walczą o swoje prawo do zdrowia i życia, tylko o swoje prawo do ochrony przed niewygodą oraz niesmakiem.
Ktoś kiedyś zauważył, że z palaczami we współczesnej Europie dzieje się to samo co z Żydami w Niemczech przed wojną. Najpierw Żydzi i nie-Żydzi byli beztrosko wymieszani, potem zaczęto wyznaczać strefy bezżydzia, które rozrastały się coraz bardziej, następnie – Żydów zamknięto do gett, aż wreszcie w ogóle zostali spaleni.
Nawiasem mówiąc, Hitler z wielkim zaangażowaniem zwalczał palenie, które nazywał zemstą czerwonoskórych na białym człowieku za alkohol. W latach 30. i 40. Niemcy miały najsilniejszy na świecie ruch antynikotynowy, wspomagany przez samego Führera.
Narodowy Socjalisto, czy wiesz, że nasz Führer jest przeciwny paleniu i uważa, że każdy Niemiec jest odpowiedzialny przed całym Narodem za wszystkie swoje uczynki i wyziewy? – pytała jedna z nazistowskich gazet.
Hitler osobiście nagradzał złotym zegarkiem każdego ze współpracowników, który rzucił palenie. Palenie w propagandzie hitlerowskiej przedstawiane było jako nałóg Żydów, jazzmanów, Cyganów, Indian, pedałów, Murzynów, komunistów, kapitalistów, kalek, intelektualistów i dziwek.
Zakazana była reklama papierosów, która sugerowała, że palenie jest symbolem męskości, podobnie jak wiążąca palenie z czynnościami atrakcyjnymi dla młodych mężczyzn – takimi jak uprawianie sportu czy pilotowanie samolotu. Nie wolno było adresować reklam papierosów do sportowców i kierowców. Zakazane było wyśmiewanie postaw niechętnych paleniu. W 1938 r. zakaz palenia wprowadzono w budynkach Luftwaffe i urzędach pocztowych, większości zakładów pracy, biurach rządowych, szpitalach i domach starców. W 1939 r. Himmler zakazał oficerom SS i policji palenia na służbie, a Goering – żołnierzom na ulicach i podczas przemarszów wojsk. W 1941 r. zakazano palenia w środkach komunikacji miejskiej. Kobiety w ciąży i kobiety poniżej 25. roku życia nie dostawały kartek na papierosy, a restauracjom i barom zakazano sprzedaży wyrobów tytoniowych kobietom w ogóle. Termin „bierne palenie” pochodzi z książki Fritza Lickinta, „Tabak und Organismus”, wydanej w Rzeszy w 1939 r.
W Danii, gdzie palenia w barach zakazano w 2001 r., powstał Jedyny Powszechny Kościół Boży Palaczy. Poprzez palenie jego wyznawcy realizują swoją zagwarantowaną w duńskiej konstytucji i traktatach europejskich wolność religijną. W ciągu miesiąca od wprowadzenia zakazu palenia w duńskich knajpach, 100 z nich wystąpiło do Jedynego Powszechnego Kościoła Bożego Palaczy o wydanie im zaświadczenia, że są miejscem kultu.
Autor: AWŁ
Źródło: „Nie” nr 18/2009