Orgazm karalny

Opublikowano: 08.11.2014 | Kategorie: Opowiadania

Liczba wyświetleń: 1046

– Tylko nie krzycz – powiedziała Janina do Jasia, próbując ukryć między samogłoskami ewidentne objawy zadyszki.

Jaś miał sto kilogramów wagi i w czasie orgazmu stawał się małym łobuzem, robiącym różne zgodne jedynie z logiką dziecięcą rzeczy (czytaj: nieprzewidywalnie irracjonalne), co w okolicznościach społecznych do trzynastego listopada byłoby nawet mile widziane przez partnerkę, partnerki, partnera, partnerów lub grupę partnerów obu płci – ale nie teraz.

Janina była szczupłą trzydziestolatką z pięknymi pasemkami, które w całości były teraz niewidoczne pod krzepkim torsem męskim, zdradzającym nadwyżkę ciastosteronu (odmiana testosteronu, pozwalająca wyżyć się męskiemu pierwiastkowi w przestrzeni życiowej zwanej kuchnią). Miała też piękne, zgrabne dłonie oraz się bała.

Po dwóch minutach wiedziała dlaczego. Po dwóch minutach oboje byli skuci kajdankami i siedzieli na krawędzi łóżka całkowicie owinięci brezentem moralnym szarym. Trzydzieści sekund wcześniej Jaś zaczął krzyczeć, zgodnie z dziecięcą spontaniczną reakcją na nadchodzącą przyjemność, oficjalnie nazwaną krótkoterminowym kontraktem cielesnym męsko-damskim, punkt 4.

– Nie! Nie! Nie! – krzyczał Jaś trzydzieści sekund wcześniej, aż do czasu, gdy Janina powiedziała głosem próbującym ukryć przerażenie „nie krzycz, nie krzycz”, a do pokoju wpadł siedmioosobowy oddział interwencyjny policji moralnej.

– Podpisać tu i tu – powiedział z pogardą, jak należy wnosić, szef oddziału, bo stał najbliżej, to znaczy na palcach lewej nogi Jasia, czy może już w tej chwili Jana Mimochoda, właśnie aresztowanego za przekroczenie normy decybelowej w werbalizowaniu krótkoterminowego kontraktu.

– O ile przekroczył? – spytała bojaźliwie, nawet nie próbując tego ukryć, Janina.

– Co ci do tego? A ty byłaś jego wspólniczką. Podpisać tu i tu, i tu.

– A dlaczego tu dodatkowo? – spytała po raz kolejny bojaźliwie Janina.

– A to dlatego, że nie musisz wiedzieć, ty kryminalistko.

Jan przekroczył normę o pół decybela, a to tylko dlatego, że poprzedniego dnia została ona obniżona przez odnośne władze o kolejne 2 decybele. Poprzednie obniżki były wprowadzane co niedzielę, począwszy od pierwszej niedzieli następującej po trzynastym listopada.

– Ale ja wołałem pomocy, krzyczałem, że nie chcę, chciałem przestać, nie chciałem tego, ona mnie w ogóle nie podniecała, w ogóle, a nic! I teraz też mnie nie podnieca, uwierzcie mi! To już pan mnie bardziej! – krzyczał Jan Mimochód, łapiąc się w tragicznym uścisku za włosy swe koloru blond i robiąc coś, co mogłoby dostać nagrodę na festiwalu fryzjerstwa alternatywnego. Słysząc to, Janina rozpłakała się w całej swojej podbrezentowości, a łzy jej były duże, krągłe i szczere, dzięki czemu jeden z policjantów zauważył:

– Kapitanie moralności, wodoodporny jest ten brezent, nie wiedziałem.

– Zapisać, zaraportować, zreferować, odpokutować – odezwał się Kapitan Moralności do Szeregowego Policjanta Moralności (poziom pogardy mierzony krzywizną szczęki w części bocznej wyjściowej do grymasu – niezmieniony w porównaniu z ostatnią wypowiedzią w kierunku brezentem okutanych).

Jan i Janina zostali skazani wyrokiem sądu dwudziestominutowego na 1–13 lat więzienia z decyzją o ostatecznym wymiarze przekazaną w ręce dyrektora zakładu o zaostrzonym rygorze moralno-politycznym. Jan odwoływał się od decyzji sądu, ale nie miał żadnych szans, bo spłodził dwójkę dzieci, więc zachodziło domniemanie czynu karalnego w przeszłości. Janina była ateistką, więc nawet się nie starała.

Była to jedna z pierwszych, jeszcze pilotażowa, interwencja moralna, zapisana w kartotekach Instytutu Czystości Moralnej pod nazwą opisowo-roboczą numer 13398/Kar/XXX. Interwencje takie stały się po trzynastym listopada sytuacją równie powszechną jak przejęzyczenia rzeczników prasowych organów władzy wykonawczej.

Zapis o krótkoterminowym kontrakcie cielesnym męsko-damskim wprowadzono do nowego kodeksu karnego dzięki staraniom ultraradykałów moralnych, reprezentowanych w sejmie przez Partię Polskiego Ducha (nieformalnie: pipidowcy). Karalność czynu omawiano długo i w końcu przegłosowano ją w parlamencie dzięki poparciu stanowiska pipidowców przez Partię Rządzącą. Jej szef zgodził się na to z dwóch powodów: po pierwsze chciał uzyskać poparcie pipidowców w głosowaniu na stanowisko burmistrza gminy Baraneczków, gdzie mieszkała jego siostra i narzekała na obecną władzę. Po drugie miał dosyć odgłosów od sąsiadów balkon niżej, którzy mieli już siedmioro dzieci i dalej krzyczeli co środę i sobotę i to akurat wtedy, gdy było losowanie Totalnego Lizatora. Szef mieszkał ze swoim kuzynem (ale profesorem) i chomikiem na ostatnim piętrze i musiał mieć ciszę, żeby skupić się na analizowaniu, kto był jego wrogiem, a kto nieprzyjacielem.

Nowy kodeks zaczął obowiązywać w piątek trzynastego listopada i od tego czasu spadła drastycznie sprzedaż prezerwatyw, bo obywatele nie mieli zamiaru testować cierpliwości władzy po tym, jak brak cierpliwości został jasno zakomunikowany pierwszą, spektakularną interwencją policji moralnej w budynku, który przypadkowo okazał się budynkiem szefa Partii Rządzącej. Rodzice siódemki dzieci (ósme w drodze – zdążyli przed wybiciem szyb) zostali skazani wyrokiem sądu, wtedy jeszcze dwugodzinnego.

Policja moralna wykazała swoją przydatność. Stworzona przez pipidowców dwa lata wcześniej, jako Ruch Odnowy „Wyjdźmy na ulice”, nie miała specjalnie co robić, oprócz aktów zemsty na członkach partii, którzy oddali legitymacje. Teraz rosła w siłę, i to zupełnie legalnie, czyli tak samo jak rosła Tamta Organizacja w czasach, gdy dochodziła do władzy.

Przewodniczący pipidowców, zwany nieformalnie Pipidonem Krzywym zacierał ręce z zadowolenia. O tą sprzedaż prezerwatyw mu chodziło. Dobrze, że przeforsował, by wśród czynów karalnych, oprócz przekroczenia normy decybelowej, szkód cielesnych meblom wyrządzonych i zakłócania naturalnej cyrkulacji powietrza, umieścić posiadanie prezerwatyw w liczbie większej niż 0,99. Dzięki temu największy producent prezerwatyw w kraju splajtował i była to przez przypadek firma prowadzona przez siostrę Pipidona Krzywego, której do końca życia będzie pamiętał, jak go wyrolowała z lodami truskawkowymi na imieninach u wujka Heńka.

* * *

– Wicherek, wicherek, wicherek! – krzyczała Elwira i miała szczęście w oczach, a cała była naga. Nagi był też Edmund, no może z wyjątkiem krawata, ale chciał do końca zachować fason, a koniec się zbliżał i Edmund widział już zieloną łąkę i wielkie motyle i inne owady latająco-pylące.

Poznali się dwa miesiące temu. Elwira przyszła do jego oficyny i powiedziała, że nie wyjdzie. Co miał zrobić. Została asystentką w jego katedrze stosunków międzynarodowych. Sprawdził jej akta. Okazała się czysta politycznie, zresztą jak mogło być inaczej, skoro miała dopiero dwadzieścia lat, co powinno wydawać się o tyle dziwne, że dopiero zdawała na studia – na wydział stosunków właśnie.

Elwira krzyczała coraz głośniej, a Edmund pomyślał w przerwie między jednym czerwonym motylem i jedną cytrynową ważką, że lepiej, żeby nie wpadali.

Wpadli. Kapitan Moralności (inny niż przy sprawie 13398/Kar/XXX, ale z tą samą pogardą) powiedział:

– No co my tu mamy. Wicherek mamy i o dwa decybele za głośno ten wicherek.

– Ja sobie wypraszam! – krzyknął z pogardą Edmund, próbując wyplątać się z brezentowego płaszczyka z napisem „Sprawca czynu karalnego”. Kapitan Moralności dopiero wtedy przyjrzał się twarzy Edmunda i natychmiast powiedział z dziwną pokorą:

– A przepraszam pana profesora, najmocniej przepraszam.

Pan profesor był przez przypadek kuzynem i współlokatorem szefa Partii Rządzącej i zanim doszło do rozprawy sądu dwudziestosekundowego, zmieniono w trybie przyspieszonym zapis o kontrakcie cielesnym, wyłączając niektóre słowa, jako pozbawione nacechowania emocjonalnego i w związku z tym nie podpadające pod naruszenie prawa w postaci przekroczenia normy decybelowej.

Od dnia wprowadzenia w życie tej poprawki (dwudziesty ósmy marca) wszyscy w kraju zaczęli krzyczeć „wicherek”.

Autor: Piotr Kowalczyk
Źródło: Password Incorrect
Licencja: CC BY-NC-ND 2.5


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.