Odwrót z zapomnianej wojny

Opublikowano: 07.01.2015 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 581

Czy ktoś jeszcze pamięta o Afganistanie? Warto sobie przypomnieć. W cieniu nowej wojny z terroryzmem toczonej przeciw Organizacji Państwa Islamskiego oraz konfliktu na Ukrainie otwiera się właśnie kolejny rozdział dramatu kraju, który ma nieszczęście graniczyć z Iranem i być kluczem do poradzieckiej Azji Centralnej. Kiedy 13 lat temu wojska amerykańskie najechały Afganistan, by odegrać krwawy spektakl odwetu za zamachy na WTC i Pentagon, towarzyszyły im ekipy największych stacji telewizyjnych. Transmitowane na żywo obrazy gigantycznych bombardowań niemal bezbronnego kraju stały się dla administracji Busha juniora wyjątkowo tanią walutą, którą można było kupić nacjonalistyczny entuzjazm i zaspokoić podsycaną po 11 września żądzę krwi amerykańskiej opinii publicznej. Dziś, gdy w Afganistanie zaczyna się wielki odwrót sił NATO, media zachowują się jakby nie zauważyły, że w ogóle coś tam się dzieje.

Można to nawet zrozumieć – trudno się pogodzić z całkowitą klęską militarną, polityczną i symboliczną, nie mówiąc już o przyznaniu się do pełnienia roli brutalnego agresora i okupanta w kraju, który nigdy nie zagroził żadnemu z państw utrzymujących na jego terenie kontyngenty wojskowe. Wygodniej wytykać agresję i imperializm innym, choćby nawet, jak w przypadku Rosji Putina, był to imperializm peryferyjny, groźny, ale nijak się mający do zagrożeń płynących z NATO-wskich i waszyngtońskich uzurpacji do zarządzania globalnym bezpieczeństwem, za które płacą dziś mieszkańcy Afganistanu, a także Libii, Iraku, Mali, Jemenu czy Pakistanu.

Wprawdzie rejterada paktu północnoatlantyckiego nie jest całkowita, bo w Afganistanie zostanie prawie 10 tys. Amerykanów, a nawet ponad 120 Polaków, ale i tak oznacza ostateczne pożegnanie się zachodnich rządów z ambicjami podporządkowania sytuacji w regonie swoim priorytetom geopolitycznym. Pora zatem zrobić bilans naszej polityki w tym kraju.

Afganistan, z którego wycofują się wojska NATO różni się od tego sprzed 11 lat. Przede wszystkim cały kraj pogrążył się w wojnie. O ile jeszcze dekadę temu konflikt zbrojny tlił się tylko przy granicy z pakistańskim Peszawarem, dziś jego płomienie objęły niemal wszystkie prowincje Afganistanu. Największa w tym „zasługa” sił okupacyjnych, które myląc „bezpieczeństwo” z pokojem systematycznie dolewały oliwy do ognia. Im dłużej tkwiły w Afganistanie, tym było gorzej. Z roku na rok rosła liczba ofiar NATO-wskiej polityki bezpieczeństwa, a wizja pokoju stawała się coraz bardziej abstrakcyjna i nierealna. Konsekwencje? Wedle różnych źródeł mówi się o 100 tys., a nawet 200 tys. cywilów zabitych po roku 2001, do których trzeba dodać dziesiątki tysięcy bojowników różnych formacji (talibów, lokalnych samoobron, zwykłych band rabunkowych) i żołnierzy sił rządowych. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy wpakowali w tę wojnę ponad bilion dolarów (bezpośrednie koszty udziału oddziałów polskich to 6 mld zł), i stracili w niej ok. 3,5 tys. żołnierzy (w tym 42 polskich). Spora część wydanych pieniędzy odnalazła się na kontach prywatnych firm zatrudniających najemników, których liczba w Afganistanie rośnie z roku na rok, a działania nie podlegają żadnym regulacjom prawa międzynarodowego czy wojennego. Nie sposób wreszcie oszacować strat materialnych i ludzkich poniesionych przez społeczeństwo afgańskie. Są one olbrzymie. Obejmują nie tylko ofiary śmiertelne, rannych i inwalidów, ale także zniszczoną infrastrukturę, zbombardowane miejscowości, zdruzgotaną gospodarkę. Trzeba też pamiętać o milionach uchodźców wewnętrznych tłoczących się w slumsach otaczających wielkie miasta, przede wszystkim Kabul. Strat tych nie złagodziły zbytnio powstające jak grzyby po deszczu miejskie enklawy bogactwa oraz listki figowe pomocy międzynarodowej. Chmara zachodnich organizacji pozarządowych, która nadleciała w ślad za siłami NATO przemieliła w swych biurach wiele miliardów dolarów w ramach setek projektów humanitarnych czy gospodarczych, ale poza przysporzeniem zarobku swym pracownikom i ekspansją kultury pomocowej korupcji, nie zdołała stworzyć podstaw autonomicznego rozwoju Afganistanu.

Co gorsza, ingerencja mocarstw zachodnich podważyła instytucje państwa afgańskiego kompromitując przy okazji procedury demokratyczne przez sam fakt, że instalowano je w Kabulu pod osłoną obcych bagnetów. Dziś perspektywa powrotu talibów do władzy jest bardziej realna niż jeszcze 5-6 lat temu.

Po co NATO była ta kolonialna wyprawa? By zniszczyć Al-Kaidę? By ratować podupadający autorytet supermocarstwa? By skutecznie okrążyć Iran i wejść do Azji Środkowej zanim Chiny położą rękę na tamtejszych zasobach węglowodorów? By spacyfikować niespokojny region? Nie osiągnięto żadnego z tych celów.

Czym była ta awantura dla Polski? Anna Minkiewicz, jedna z nielicznych osób zorientowanych w sytuacji wewnętrznej w Afganistanie, zauważyła niedawno, że nasze zaangażowanie określano na różne sposoby, zależnie od bieżących potrzeb. Gdy trzeba było obejść konstytucję zabraniającą udziału w wojnach napastniczych poza granicami kraju mówiono o misji pokojowej, gdy misja trwała, a pokoju było coraz mniej, wymyślono, że celem jest stabilizacja, gdy zaczęli ginąć polscy żołnierze okazało się, że uczestniczymy w wojnie. [1]

Ta swoboda wyjaśnień przeraża. Kryje się w niej przecież nie tylko manifestacja pogardy dla praw, aspiracji i życia Afgańczyków, ale także wyraz poczucia zupełnej bezkarności ludzi odpowiedzialnych za cierpienia milionów ludzkich istot. Natomiast kiedy od generałów i ministrów w Warszawie słyszymy, że nasze działania w Afganistanie były świetnym poligonem dla polskiej armii, to mamy do czynienia z jaskrawym świadectwem, że przyczyniając się do wepchnięcia Afganistanu w chaos, nas samych zmieniliśmy w barbarzyńców.

Autorstwo: Przemysław Wielgosz
Źródło: Le Monde diplomatique – edycja polska

PRZYPIS

[1] Anna Minkiewicz, „Co im obca przemoc wzięła”, Kontakt, nr 25, lato 2014.


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. reotak 08.01.2015 00:24

    bardzo dobry tekst. a barbarzyństwo słuszne politycznie to wszechobecna polityka obecnych czasów

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.