O wojnie słowiańskiej

Opublikowano: 22.07.2015 | Kategorie: Historia, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1032

Wszystkie wojny są sobie podobne. Dorośli i niedorośli ludzie mordują się w wzajemnie w imię świętej Sprawy; a opinia publiczna jak stado kiboli dopinguje jednych, wygwizdując drugich.

Zeszła nam rozmowa na tematy wojenne, gdy w miłym towarzystwie eks-WiP-owców, spędziliśmy wieczór przy dobrym winie na hacjendzie u Zdzicha. Leszek, z sobie wiadomych powodów, gromko kibicował Braciom Słowianom, broniąc racji Serbów poniżonych przez Amerykanów. Mariusz, z typowym spokojem i taktem dyplomaty, delikatnie zwrócił uwagę na nietakt, jakim było wymordowanie przez Serbów Bośniaków w Serebnicy, sugerując, że gdyby nie interwencja NATO podobny los spotkałby kosowerów. Zdzich, jako gospodarz, fundamentalnie bronił pacyfizmu, przy okazji udowadniając, że to nie banksterzy wywołali spiralę przemocy… I tak się toczyła nasza dysputa, skacząc po różnych narodach, rasach i klasach, rozwijając się w przestrzeni przynajmniej 2 tysięcy lat.

Rankiem więc dla otrzeźwienia sięgnąłem po klasyka. W 1913 r Jan Niecisław Baudouin de Courtney opublikował artykuł „Bracia Słowianie” o toczących się wówczas wojnach bałkańskich. Ponieważ, jak wspomniałem, wojny są sobie podobne, słowa wielkiego językoznawcy z Radzymina zachowały swoją aktualność przynajmniej przez kolejne stulecie.

Czytamy zatem: “Pierwszą napaść „bez zrywania stosunków dyplomatycznych” urządzili „dzielni i sympatyczni Czarnogórcy”, typowi rycerze rozboju i rzezi dla rzezi. Napaść się udała. Turków rozgromiono. Zapaliły się tedy serca junaków w innych „państwach sprzymierzonych” i – „hajże na Soplicę”. Niedołęstwo i słabość Turków byłą niespodzianką zarówno dla nich samych, jako też dla „sprzymierzonych” i dla wszystkich innych. Tępiono się wzajemnie bez litości. Tępiono nie tylko siebie, ale tępiono i niszczono wszystko po drodze. Nie tylko rozstrzeliwano lub też zakłuwano bagnetami jeńców wojennych, ale także obracano w perzynę wsie i miasta, wyrzynano ich mieszkańców, gwałcono kobiety, ażeby je potem kaleczyć lub mordować, nie przebaczano żadnemu żywemu stworzeniu. Te „czyny bohaterskie” wzbudzały zachwyt gawiedzi, z dala od tego piekła czytającej dzienniki i lubującej się jaskrawymi opisami mordów i rzezi. „Walka krzyża z półksiężycem”, Chrześcijaństwa z islamem”, entuzjazmowała tłumy. Hymny narodowe i patryotyczne ludów „walczących za wolność” rozbrzmiewały w teatrach, ogródkach i innych miejscach publicznych. W Rosji np. niektórzy członkowie wszechświatowej ligi pokoju oświadczali, że dla tej wojny robią wyjątek i chwilowo przestają być pacyfistami, bo to wojna święta, wojna „cywilizacji chrześcijańskiej” z „barbarzyństwem muzułmańskim”…”

Opisany przez Baudouina zachwyt nad bohaterstwem Braci Słowian dotyczył pierwszej fazy wojny bałkańskiej, gdy górskie narody od Serbii po Bułgarię i Grecję napadły Imperium Otomańskie. Przywoływano na usprawiedliwienie stare klisze z lat pochodu Sulejmana na Wiedeń, obraz Delacroix rzezi Greków na wyspie Chios, poematy Byrona o czynie niepodległościowym narodów bałkańskich. Jak pisze Baudouin: “jednym słowem, zamykano troskliwie oczy na szpetną, ohydną rzeczywistość i usypiano się pajęczyną sennych widziadeł”. Po pokonaniu Turcji nastąpił kolejny etap; zwycięskie bandy w kłótni o łupy rozpoczęły kolejna wojnę między sobą.

“Dopóki trwała walka „braci Słowian” z Turkami, we wściekłym rzucaniu się „na noże” (na bagnety), we wpijaniu zębów w ciało przeciwnika, w bezwględnem tępieniu jeńców wojennych i spokojnych mieszkańców, w paleniu miast i wsi… widziano „czyny bohaterskie”, a nie dzikość atawistyczną dwunogiej bestii ludzkiej. Dopiero kiedy tę samą metodę walki zaczęto stosować do własnych „braci Słowian”, posypały się przekleństwa na „ohydną orgię bratobójczą”.”

Wytykając tą niekonsekwencje autor „Braci Słowian” odwołuje się do innego swojego tekstu, publikowanego w 1898 r: “wobec fatalności wojny, wobec musu, pędzącego na rzeź całe stada ludzkie, szyderczo brzmi dodatek, spotykany na wszystkich prawie pomnikach, wznoszonych na polach bitew „polegli śmiercią bohaterską”. Rozumiem bohatera, bądź to ginącego na krzyżu lub na stosie za swoje przekonania (…) ale bohatera z musu, bohatera oszalałego i skutkiem wrzawy wojennej pozbawionego ludzkiej świadomości, bohatera pijanego krwią, bohatera mordującego i mordowanego uznać nie mogę i nigdy nie uznam.” Do tych słów pod wpływem wojen bałkańskich Boudouin dodał: “czy krzyż wyrusza w pole przeciw półksiężycowi, czy krzyż przeciw krzyżowi, czy też mamy jaką inną kombinację godeł i symbolów, dla mnie wyrusza w pole tylko jedno bydlę ludzkie przeciw drugiemu bydlęciu ludzkiemu”.

Słowa o wojujących bydlętach ludzkich zabrzmiały ostro, zwłaszcza w czasach, gdy na wzgórzach pod Krakowem biegali z drewnianymi karabinami strzelcy Piłsudskiego ćwiczący się w umiejętności zabijania w imię Ojczyzny. Redakcja ten fragment artykułu opatrzyła przypisem odcinającym się od tak radykalnego uogólnienia. Zwracając uwagę, że polski naród czeka wojna obronna przed grożącą mu eksterminacją, twierdzono: “dopóki nie znamy innego sposobu wyzwolenia się z pod ucisku nikczemnego barbarzyństwa – musimy się gotować do wojny. W takiej wojnie obronnej uczestnicy (…) mieliby prawo do miana bohaterstwa, śmierć w niej poniesiona byłaby najwyższym czynem etycznym: poświecenia się jednostki za duszę i przyszłość narodu.” Przypis zrozumiały w polskiej sytuacji 1913 r, choć dyskutować możemy, czy rzeczywiście w którymkolwiek zaborze Polakom groziła eksterminacja i czy brak suwerenności równoznaczny był z „uciskiem nikczemnego barbarzyństwa”.

Rok później Europa dokonała zbiorowego samobójstwa, a pola większości krajów pokryły się grobami bohaterów. Ponieważ nie da się obiektywnie uznać, które państwo wywołało wojnę, które ponosi odpowiedzialność jako agresor, ani też nie da się obiektywnie podzielić, która ze stron walczących reprezentowało „dobro”, a która „zło”; tym bardziej dyskusyjne jest, którzy z czczonych poległych zasługiwali na miano bohaterów, która śmierć była najwyższym czynem etycznym. Obiektywizm w opisie historycznym jednak nie istnieje, pamięć jest częścią tożsamości kibiców optujących za swoją stroną.

Niesmak z jakim Europa obserwowała mordujących się wzajemnie na Bałkanach braci Słowian (w 1913 r. a może w 1993 r.), był grymasem hipokryzji. Oczywiście przyznać tu należy, że owi bracia Słowianie znacznie przesadzili w swej dzikości, ze zgorszeniem potępić należy ich brak ogłady prowadzący do wyrzynania jeńców wojennych, gwałcenia i mordowania kobiet, zabijania starców i dzieci, palenia miast i wsi. Ale w każdym przypadku rozpatrując racje każdego z tych krajów bałkańskich z osobna, doszukać się można racji usprawiedliwiających barbarzyńską przemoc. Wszak w mitach o przeszłości są głowy odcięte patriotom zdobiące mury okupacyjnych cytadeli, są wzgórza usypane z ciał, są misy napełniane wyłupionymi oczyma. Historia ma przypominać, zatem nie ważne czy krzywda zadana była 60 lat temu czy 600; ważne, że była. Także w naszym micie polskości znajdziemy obrazy dzieci używanych przez Niemca 1000 lat temu jako żywe barykady pod Niemczą; znajdziemy niewinną Danusię zamęczoną przez Krzyżaka; znajdziemy gnanych na Sybir patriotów o plecach sinych od nahajek, Łukasińskiego przykutego do taczki, niemowlęta ubijane siekierą przez ukraińskich rezunów, generałów zastrzelonych w Katyniu… 1000 lat historii zmienia się w 1000 letnią litanię krzywd zadanych nam przez odwiecznych wrogów; 1000 lat historii zmienia się w rachunek tym wrogom wystawiony.

Nie różnimy się od Serbii, Albanii, Słowacji, Ukrainy, Armenii. Pomijając takie drobiazgi jak daty, nazwiska, miejsca, mit historyczny każdego z państw Europy Środkowo-Wschodniej jest podobny. Byliśmy narodem wybranym, więc podstępni wrogowie nas wyjątkowo prześladowali, czyhali na naszą zgubę, pili krew naszych dzieci i gwałtem brali nasze kobiety, doświadczali barbarzyńskim uciskiem. Z pokolenia na pokolenie hodowaliśmy więc bohaterów, broniących Narodu przez niechybną eksterminacją. Na grobach poległych nowi bohaterowie ślubowali: „zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem i choćby mimo Boga”. Czy są to słowa polskiego poety, czy może serbskiego, ukraińskiego, rumuńskiego… sami sobie odpowiedzcie…

Dzikość leży w naturze człowieka, cywilizacja jest świadomym ograniczeniem narzuconym na bydlętyzm. Lecz takimi samymi narzędziami, jakimi narzucamy sobie cywilizacyjne ograniczenia (oświata, religia, społecznie akceptowane zasady etyczne), możemy ten atawizm dzikości wyzwolić, usprawiedliwić najgorsze zło racjami historycznymi lub politycznymi. Nie ma pod tym względem różnic rasowych, narodowych czy religijnych. Każdy: katolik czy prawosławny, buddysta i muzułmanin, ateista lub politeista może wybrać zemstę „mimo Boga”; odrzucając cienką pozłotę dekalogu podstawowych wartości etycznych. I co gorsze takim bohaterom budujemy pomniki chwały.

Autorstwo: Jarosław Kapsa
Źródło: FundacjaWiP.wordpress.com


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. tobislawow 22.07.2015 08:57

    Pół prawda pół legenda…
    Ze skrajności w skrajność to nie metoda.

  2. Piechota 22.07.2015 18:16

    Męczący ten język.

  3. jaro 23.07.2015 16:56

    Fenix
    Masz w “twarzy” kły i siekacze? Czy same trzonowce?? Sam sobie odpowiedz czy jesteś drapieżnikiem czy nie.
    Wychowanie nie stworzy z lwa miłośnika antylopy. On jest z natury miłośnikiem antylopiego… mięsa.

  4. niewolnik 23.07.2015 21:51

    @Fenix
    Uzębienie człowieka nie służy do zabijania, to uzębienie zjadacza owoców.

  5. goldencja 24.07.2015 08:01

    Dla niektórych pojęcie “ewolucja” to nadal tylko teoria. Kształt czaszek jak i uzębienia ludzi na przestrzeni lat dowodzą, że zęby myśliwych nam zanikają. Nie dlatego, żebyśmy przeszli na weganizm ale dlatego, że zamiast zębów do polowania używamy broni, pułapek, a wcześniej również innych zwierząt (psy myśliwskie)…

  6. Abnegat 26.07.2015 01:12

    Nastpny znawca ludzi i tego jakie to z nich zwierzęta …, a ja znowu zapytowywuję z kąd bierze się u co niektórych to przekonanie, że mają mandat na uogólnienie ludzi !?
    …, a Ja nie jestem “bestią”, nie mam zamiaru nikogo zabijać, umiem rozmawiać słuchać i myśleć bez pomocy innych ! Pamiętajcie więc słowa: ” wszyscy chcą waszego dobra. Nie dajcie go sobie odebrać”.
    Pozdrawiam myślących

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.