O przeciwieństwach, które są tym samym

Opublikowano: 31.01.2013 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 720

Nie będę używać słowa „ezoteryka”, ponieważ inżynierowie społeczni zadbali o to, żeby nadać temu słowu wypaczone i pejoratywne znaczenie. To samo zrobiono ze słowem „astrologia”, która przeciętnemu Kowalskiemu kojarzy się z głupimi „horoskopami” drukowanymi na ostatniej stronie kolorowych magazynów.

Nie będę również pisać o „oświeceniu”, bo jedynymi mi znanymi oświeconymi (światłem energooszczędnej „żarówki” rtęciowej) są wyznawcy Kartezjusza i pogrobowcy epoki oświecenia.

Nie uważam się za osobę oświeconą, lecz za PRZEBUDZONĄ. W świecie, w którym większość społeczeństwa stanowią osoby pogrążone w głębokiej hipnozie los przebudzonego jest nie do pozazdroszczenia. Lunatycy traktują go jak wariata lub wyznawcę teorii spiskowych, a przede wszystkim zagrożenie dla ich słodkiego snu na jawie. Z tego względu przebudzeni najczęściej udają się na wewnętrzną emigrację duchową i nie przyznają się do tego, że widzą świat inaczej, niż reszta ludzkości. Doświadczenie bardzo szybko i boleśnie uczy ich, że w świecie śpiących należy chodzić na paluszkach i że przede wszystkim, pod żadnym pozorem, nie wolno budzić kogokolwiek, gdyż osobnik nieprzygotowany na to, co zobaczy na jawie, wpada we wściekłość i może stać się groźny dla budziciela.

Z tego właśnie powodu wszystkie szkoły rozwoju duchowego działały w ukryciu, a ich wiedzę nazywano „tajemną”. Tej wiedzy wcale nie trzeba było ukrywać, ponieważ chroniła się ona sama, tym, że była niezrozumiała dla wszystkich, którzy nie dorośli (nie „przebudzili się” lub „nie narodzili się ponownie”, o czym nauczał Jezus) do jej zrozumienia.

Z tego powodu, w przeciwieństwie do ludzi religijnych i racjonalistów, przebudzeni nie prowadzą działalności misyjnej. Jak powiadają, kiedy uczeń jest gotowy, nauczyciel znajdzie się sam. Mój blog również nie jest misjonarski, chociaż na pewno ma misję do spełnienia. Tą misją jest obwieszczanie dobrej nowiny, że rozsiani po świecie i zagubieni przebudzeni nie są sami. Jest nas więcej, więc nie musimy się czuć, jakbyśmy byli nienormalni. Jesteśmy bardziej normalni, niż ci, którzy się za normalnych uważają – bo oni są pogrążeni w hipnozie, a my nie!

Czym się różni misja od misjonarstwa? Misjonarstwo polega na inwazji na cudze terytorium i nawracaniu „tubylców” na swoje (zupełnie niemądre) wierzenia. Najbardziej znanym i oczywistym przykładem są biali księża, którzy jadą do Afryki i narzucają czarnym swoją religię. Misjonarze racjonalistyczni to ekipa Barta, która dokonuje zmasowanego desantu na cudzy blog i argumentami siły próbuje wybić autorowi z głowy „niesłuszne” poglądy, a na ich miejsce narzucić mu swoje przekonania. Święta inkwizycja przebranżowiła się z religijnej w (pseudo)naukową, ale wciąż ma się dobrze, i niestety, rośnie w siłę. Oby to się nie skończyło paleniem heretyków podważających materialistyczne dogmaty na stosie atomowym…

Mój blog nie raz stał się obiektem działania misjonarzy, zarówno religijnych, jak i racjonalistycznych, ale, co oczywiste, oparłam się wszelkiej inwazji i wciąż tu jestem.

Skoro jesteśmy przy temacie wiary i wiedzy wyjaśnimy sobie to i owo. Zarówno misjonarze religijni, jak i racjonalistyczni zadają mi takie same pytania: „Dlaczego nie chcesz ze mną dyskutować?! Dlaczego banujesz ludzi, którzy mają inne zdanie? Unikasz dyskusji jak diabeł święconej wody. Ciekawe dlaczego? Pewnie nie masz nic na obronę swoich wierzeń i boisz się, że w ogniu racjonalnych argumentów runą jak domek z kart!” Identyczność ich pytań potwierdza moją tezę, że przeciwieństwa są tym samym. Wyjaśnię więc w tej notce łopatologicznie i w punktach, dlaczego nie podejmuję dyskusji z misjonarzami.

Misjonarze dowolnego nurtu dostają u mnie bana, ponieważ każdy misjonarz to prymityw i najeźdźca, uważający, że tylko jego światopogląd jest słuszny, a inni ludzie to głupcy, których należy skierować na „właściwe” (czyli „mojsze”) tory. Nie ma możliwości, żebym w starciu z argumentami mogła stracić WIARĘ z bardzo prostego powodu: jestem EMPIRYCZKĄ, więc kieruję się tym, co widzę, słyszę i czuję własnymi zmysłami, a nie wiarą w słowa dowolnego rodzaju autorytetu.

Pochodzę z rodziny, że tak powiem, głęboko agnostycznej. Moi rodzice i dziadkowie nie wierzyli nie tylko w religijne bajki, ale również w ateizm, socjalizm, kapitalizm, propagandę mediów ani bujdy polityków. Można powiedzieć, że nie wierzyli w nic. I ja to po nich odziedziczyłam. No cóż, nie dość, że geny, to jeszcze aspołeczne wychowanie, więc nic na to poradzić nie mogę, że jestem nieuleczalnie niewierząca. Zamiast wierzyć autorytetom lub tzw. „wszystkim” (znacie to hasło: „wszyscy to wiedzą / tak robią / tak myślą / zgadzają się z tym”… jedzcie gówna, bo miliony much nie mogą się mylić), wolę osobiście sprawdzić każdy trop. Sprawdziłam więc również katolicyzm, Świadków Jehowy, tzw. „racjonalizm” i ateizm i wyszło mi, że to nic innego, jak kolejne pułapki dla stadnych owiec.

Jeśli czegoś nie wiem, szukam wiedzy i nie podejmuję tematu, dopóki się nie dowiem wszystkiego, co mnie interesuje. Dlatego, jeśli coś piszę, oparte jest to na solidnym fundamencie poszukiwań, przemyśleń i osobistej obserwacji oraz zweryfikowane przez praktykę. Dlatego żadne, nawet najbardziej zażarte dyskusje nie zmienią moich przekonań.

Nie mam obowiązku dyskutować z każdym, kto rzuci mi rękawicę. Gdybym dyskutowała z każdym, kto rzuci mi wyzwanie nie miałabym czasu ani energii na nic innego. Przez wszystkie lata, od kiedy podłączyłam się na stałe do Internetu (czyli od stycznia 2000 roku) należałam do wielu grup dyskusyjnych i każdy interesujący mnie problem przedyskutowałam gruntownie wiele razy. Mam prawo poczuć się zmęczona koniecznością tłumaczenia wciąż tego samego każdemu z osobna. Żeby tego uniknąć stworzyłam te strony, które widać na górze bloga. Każdy, kto chce się dowiedzieć, co sądzę na dany temat może tam zajrzeć i przeczytać. A najlepiej poszukać wiedzy samodzielnie.

Powtórzę po raz n-ty: o faktach się nie dyskutuje, fakty przyjmuje się do wiadomości. Jeśli coś zostało udowodnione naukowo lub jeśli śledztwo wykazało, że „autorytety” kłamią dla osobistych korzyści (GMO, globalne ocieplenie, szczepienia itp.), to nawet 100, 1000, czy 1000 000 podpisów lub inny konsensus „najwybitniejszych uczonych świata” nie sprawi, że fakty ulegną zmianie!

Kiedyś nauka oparta była na dowodach. Dziś oparta jest na grantach. I na politycznej (a raczej korporacyjnej) poprawności. Spolegliwy uczony może liczyć na kasę, sławę i wpływowe stanowiska. Dziś światem rządzą korporacje, więc nauka musi dostarczać dowodów, które zwiększają ich zyski, choćby działo się to kosztem zdrowia i życia ludzi. Dlatego „wybitni uczeni” zajmują się dziś fabrykowaniem dowodów na to, że aspartam i margaryna są zdrowe, że klimat się ociepla z powodu nadmiernej emisji dwutlenku węgla, że onkochemia leczy nie tylko raka, ale każdą chorobę z awitaminozą włącznie, że szczepienia ratują zdrowie i życie, że GMO nie tylko jest bezpieczne dla zdrowia, ale jest wielkim postępem naukowym i ratunkiem przed głodem itp. Tak naprawdę te wszystkie „odkrycia” są jedynie dojną krową dla korporacji, które zarabiają na tym miliardy dolarów rocznie. A dla ludzkości to wszystko jest prostą drogą do zagłady. Niestety, lunatycy pogrążeni w śnie hipnotycznym nie są w stanie tego dostrzec, więc muszą się tym zająć przebudzeni, których wzywam do działania.

Do prawdy nie doszłam dzięki ognistym dyskusjom typu „strzyżono-golono”, lecz zupełnie innymi metodami!

Dyskusje z pseudo-racjonalistami przypominają odpieranie ataku ciężkozbrojnych rycerzy z zakutymi łbami na twierdzę bronioną przez wolnomyślnych heretyków. Jest oczywiste, że w tak prowadzonych zażartych dyskusjach nie chodzi o prawdę, lecz o triumf mojszości.

Owszem, przyznaję, że z dyskusji na różnych forach można się dowiedzieć rzeczy, o których istnieniu nie miało się pojęcia, ponieważ jest mnóstwo tematów, których korporacyjne media (tak, wszystkie media są własnością korporacji, więc nie służą do informowania, lecz do urabiania opinii publicznej) unikają jak ognia i takich, które nie są wykładane w szkole, ale to wszystko, co mogą dać ci fora – dostarczą ci informacji, że istnieje temat, który sam/a musisz zbadać. Walki toczone w forach o to, kto ma rację są stratą czasu, bo są one niczym innym, niż misjonarstwem, czyli potrzebą nawrócenia „heretyków” na jedynie-słuszne dogmaty. Prawda nie zależy od ilości ani siły głosów, które zgromadzi w forum. Prawda albo jest prawdą, albo nie jest i żaden konsensus tego nie zmieni. I nigdy nie zapominaj o ostrzeżeniu przedstawionym w punkcie 2, czyli o istnieniu nauki opartej na grantach, a nie na dowodach!!!

Nie interesują mnie żadne teorie, więc w blogu się nimi nie zajmuję! Mnie interesuje wyłącznie praktyka. Jeśli coś jest skuteczne, jak np. medycyna naturalna, homeopatia czy astrologia, to należy to stosować, a nie dyskutować „jak to działa” lub „czy to jest zgodne z nauką”. Po co godzinami maglować problem, czy placebo jest naukowe, skoro wiadomo, że działa ono również w medycynie alopatycznej. Lekarze znają mnóstwo przypadków, kiedy lekarz otworzył brzuch chorego i natychmiast go zaszył, ponieważ nowotwór był zbyt rozległy, żeby go operować. Jeśli jednak pacjent głęboko wierzył w skuteczność operacji rak znika bez leczenia.

Użyteczni idioci. Zastanawiałam się, co to za ludzie. Czy ktoś im płaci za tę szkodliwą działalność? Wygląda na to, że nie. To najbardziej niebezpieczny gatunek agresywnych szkodników o autorytarnej osobowości, czyli osobnicy, którzy zawsze ślepo i gorliwie są posłuszni ideologii głoszonej przez sprawujące władzę autorytety. Jeśli jest to władza faszystowska, może liczyć na tych gorliwych siepaczy, którzy nie proszeni przez nikogo ruszą w świat ze szczerą nienawiścią z sercu, zabijać i palić każdego, kto wydaje się być w opozycji do obowiązujących trendów. I nie ma znaczenia, czy chodzi tu o religię, politykę, czy o dowolną inną ideologię, taką jak np. „nauka”.

Autor: Maria Sobolewska
Źródło: Jestem za, a nawet przeciw


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

10 komentarzy

  1. goldencja 31.01.2013 14:20

    Nie będę wyliczać ile razy w jednym artykule Pani Sobolewska zaprzecza sama sobie. Jeszcze bana dostanę…

  2. oskar 31.01.2013 15:27

    Nie zrozumiałem sensu artykułu. Poszczególne wątki są logiczne ale z ich połączenia nic nie wynika.

  3. eLJot (moderator WM) 31.01.2013 19:36

    Masz jakieś konkrety realisto czy wydajesz osąd wg własnych odczuć? Astromaria bierze na tapetę różne problemy i stara się je jakoś ogarnąć, wiedząc że prawda leży gdzieś po środku i że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Fakt czasem napisze coś bez sensu, czasem głośno krzyczy, ale na ogół pisze tak żeby rzucić światło na mroczne tematy. Jak jesteś lepszy to załóż bloga i pokaż że potrafisz.

  4. goldencja 31.01.2013 20:37

    @Łukasz Twój komentarz jest nie na temat. Obiecałeś stosować się do regulaminu. Chyba dotyczy on wszystkich? Nie trolluj. Uważasz, że ludzie stosujący argumentację logiczną nie mają prawa wypowiadać się pod nielogicznymi artykułami? Pani Sobolewska rozumiem to Twoja muza?

  5. mr_craftsman 01.02.2013 12:09

    goldencja : “Nie trolluj”

    lecz wcześniej: “Nie będę wyliczać ile razy w jednym artykule Pani Sobolewska zaprzecza sama sobie.”

    przypomniał mi się taki stary dowcip:
    Las, zebranie zwierząt. Jest Niedźwiedź, Wilk, Zające, Lisy, Jelenie i wiele innych. Sprawa rozchodzi się o kradzież ptactwa z kurnika Niedźwiedzia.
    Niedźwiedź przemawia:
    -Wiecie o co chodzi. Nie będę wskazywał palcem, bo nie mam dowodów. Ale następnym razem, jak złapię, to sprawca na pewno dostanie w swój rudy ryj.

    więc, goldencjo – kto trolluje?
    jak masz jakieś szalenie ważne argumenty – napisz je. nie trolluj.

  6. FreeG (korektor WM) 01.02.2013 12:18

    @mr_craftsman

    A co ma wspólnego z trollowaniem komentarz #1 @goldencji?

  7. goldencja 01.02.2013 12:21

    @mr_craftsman Przeczytaj swój post a następnie definicję “Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia (czego następstwem jest wywołanie kłótni) poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów erystycznych. Podstawą tego działania jest upublicznianie tego typu wiadomości jako przynęty[1][2], która doprowadzić mogłaby do wywołania dyskusji.” To jest pierwszy i ostatni raz kiedy coś do Ciebie piszę, wiesz żeby “nie karmić trolla”.
    Panie Adminie i Panie Moderatorze proszę o pouczenie użytkownika, żeby mnie nie atakował i nie prowokował kłótni. W poście 1. wypowiedziałam się w sprawie artykułu i autorki i zaznaczyłam, że nie będę prowadzić wyliczanki. Dziękuję. Pozdrawiam.

  8. mr_craftsman 01.02.2013 15:48

    @ goldencja – ewidentnie nie potrafisz wskazać nieścisłości w felietonie, stąd sprowadzasz dyskusję do przedszkolnego “Plosę Pani, bo on bzydko do mnie powiedział”.
    to zachowanie dobre w przedszkolu.
    nadal czekam na wymienienie nieścisłości, zamiast trollowania.
    a jeśli trollowanie jest słowem, którego definicję musiałaś wykuć gdzieś na egzamin słowo w słowo i nic poza definicją nie uaktywnia Twych zwojó mózgowych, to powiem inaczej – Twój komentarz do feleitonu to tania i prymitywna sofistyka.
    jeśli jest tak wiele nieścisłości – wymień je.

    to też jest test normalności, i czy WM faktycznie są nadal “wolne”.
    jakakolwiek cenzura tej wymiany zdań automatycznie oznacza, że WM niestety stają się typowym kółkiem wzajemnej adoracji, bez możliwości dyskusji poza wydumanym standardem “synchronizacji myśli” z gustem redakcji.

    Jak dotąd wydawało mi się, że totalna “synchronizacja myśli” jest wymagana w tytułach typu Gazeta Wyborcza, względnie “Ozon”, “Strażnica” albo program Radia Maryja.
    zobaczymy, czy WM idą w tę ugrzecznioną stronę, czy pozostają bezstronne.

  9. mr_craftsman 01.02.2013 15:51

    @ FreeG.

    za definicją goldencji “(…)Podstawą tego działania jest upublicznianie tego typu wiadomości jako przynęty, która doprowadzić mogłaby do wywołania dyskusji.”

    goldencja: “Nie będę wyliczać ile razy w jednym artykule Pani Sobolewska zaprzecza sama sobie.”

    jak żywo, do definicji pasuje. jest to również “chwyt erysytczny”.

    czy po wyklarowaniu tożsamości logicznej można już powrócić do meritum, czyli “licznych nieścisłości” ? w felietonie.

  10. FreeG (korektor WM) 01.02.2013 15:57

    Tak to można zinterpretować każdą wypowiedź. Apeluję, by od tej pory prowadzić dyskusję na temat, bo atmosfera robi się -delikatnie mówiąc- ciężka.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.