O jeden wpis za daleko

Opublikowano: 27.01.2013 | Kategorie: Prawo, Publicystyka, Telekomunikacja i komputery

Liczba wyświetleń: 1261

Powiedzenie „jak cię widzą, tak cię piszą” nabiera nowych znaczeń w kontekście Internetu. Bo niestety czasem zdarza się, że widzą ci, którzy nie powinni i łatwo mogą spisać… na straty. Wspomaganie się portalami społecznościowymi przy rekrutacji pracowników i sprawdzanie profili potencjalnych kandydatów to coraz powszechniejsze zjawisko. A skoro w oparciu o takie kryteria można zadecydować o tym, czy się kogoś zatrudni, równie dobrze można podjąć decyzję o zwolnieniu. Z powodu zdjęcia, wpisu czy komentarza…

Przyczynami zwolnień bywają zarówno krytyka pracodawców, jak i osobiste poglądami pracowników wyrażone na portalu społecznościowym. W takich przypadkach często budzą się wątpliwości i pytania: czy korzystając z prywatnego konta na Facebooku po godzinach pracy nadal reprezentuję własną firmę? Czy moja aktywność w Internecie, przeznaczona dla znajomych, nie powinna być jednak traktowana jako sfera odrębna od pracy? Aby uniknąć takich dylematów, pracodawcy coraz częściej zaczynają działać prewencyjnie. Popularne staje się wydawanie zaleceń określających, co wolno, a czego nie na serwisach społecznościowych. Trend podchwyciła np. stacja TVN, której dziennikarze otrzymali tzw. społecznościowy dekalog.

Jednak o ile granica między sferą prywatną a zawodową w przypadku osób publicznych rzeczywiście może ulegać zatarciu, o tyle powinna być ona – przynajmniej w teorii – łatwiejsza do wyznaczenia chociażby dla nauczycieli, urzędników, pracowników banków… Tak się niestety nie dzieje, co potwierdzają przypadki opisywane w mediach.

Taką „ofiarą Facebooka” stała się studentka nauczania początkowego, pod koniec 2011 roku zwolniona z pracy asystentki wychowawcy w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci. Powód? Opublikowane na portalu wykonane przez nią artystyczne zdjęcia, na jednym z nim – ona sama, z odsłoniętymi plecami. To wystarczyło, by zainteresowana usłyszała od dyrekcji, że „coś takiego nie przystoi pracownikowi oświaty”. Ale zablokowanie dostępu do galerii (którą dziewczyna traktowała jako swoje portfolio), opatrzone komentarzem „Pozdrawiam serdecznie donosiciela, przez którego musiałam zablokować moje zdjęcia” tylko pogorszyło sprawę. Znajomi studentki zaczęli na portalu komentować zaistniałą sytuację, czasem również w niecenzuralny sposób, co dyrektorka ośrodka uznała za szkalowanie dobrego imienia placówki i wystarczający powód do zwolnienia dziewczyny z pracy. I choć w czerwcu ubiegłego roku udało się doprowadzić do zawarcia ugody i wypłaty odszkodowania, trudno oprzeć się wrażeniu, że całego problemu można było po prostu uniknać.

Z podobnym problemem musiał radzić sobie pracownik pewnego banku, zwolniony za upublicznienie wizerunku w serwisie NK.pl. Jego zdjęcie, zrobione w placówce, znalazł… klient, który następnie zadzwonił do dyrektora oddziału, z informacją, że stracił zaufanie do banku. Ten obejrzał inne fotografie pracownika zamieszczone w serwisie. Pech chciał, że na jednym z nich mężczyzna trzymał puszkę piwa. W efekcie otrzymał wypowiedzenie.

Dwa lata temu głośna była sprawa prezeski stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego, zwolnionej ze względu na wpisy, które zamieściła na swoim prywatnym profilu na Facebooku. Chodziło między innymi o komentarz dotyczący spotkania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z premierem Donaldem Tuskiem. Już kilka dni po jego publikacji prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w wywiadzie dla portalu Onet.pl tak komentowała sprawę: „Absolutnie nic nie tłumaczy jej nagannych wypowiedzi. Gdy tylko dowiedziałam się o nich, wszczęłam procedurę zwołania rady nadzorczej, która może ją odwołać”. I choć wpisy z Facebooka nie zostały podane jako oficjalna przyczyna zwolnienia, trudno oprzeć się wrażeniu, iż to właśnie one kosztowały kobietę utratę zarówno stanowiska prezeski, jak i zatrudnienia. „To były prywatne wypowiedzi i nie miały żadnego związku z moją pracą na stanowisku prezesa spółki. Tylko za to powinnam być rozliczana” – tłumaczyła zainteresowana.

Podobne przykłady niestety można mnożyć. A co na to prawo? W przepisach próżno szukać jednoznacznych odpowiedzi. Zwolnienie w sytuacji, gdy pracownik narusza dobre imię pracodawcy, np. wyrażając się niepochlebnie o firmie, lub ujawnia informacje, które mogą bezpośrednio narazić ją na szkodę, jest uzasadnione. Jednak w opisanych przykładach nic takiego nie miało miejsca. Wypowiedzenia nie miały merytorycznych, uzasadnionych podstaw, ani nawet bezpośredniego związku z jakością wykonywanej pracy. Prywatna aktywność w Internecie kosztowała pracowników utratę stanowisk. Ale właściwie… czy tak do końca prywatna?

Wzrost popularności Facebooka sprawił, iż przestał on być kanałem komunikacyjnym dla zamkniętego kręgu znajomych. A nawet jeśli odpowiednio zabezpieczyliśmy ustawienia prywatności, może się okazać, że nasze zdjęcie ktoś udostępni, ktoś „życzliwie” podlinkuje… i nagle przestajemy kontrolować, kto je widzi. Daleka jestem od usprawiedliwiania opisywanych pracodawców i przerzucania całej winy na zwolnione osoby. Niemniej użytkownicy portali społecznościowych powinni pamiętać o jednym: uważać. Bo niestety nigdy nie wiadomo, jak daleko może pójść kreatywność pracodawcy w wymyślaniu powodu zwolnienia…

Autor: Barbara Gubernat
Źródło: Fundacja Panoptykon


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

11 komentarzy

  1. MichalR 27.01.2013 08:55

    Są na to dwie rady. Nie mieć Facebooka, albo ograniczać dostęp do swojego profilu osobom niepowołanym (Wszystkim poza najbliższymi znajomymi).

    Wtedy nie ma się co bać o to, że kiedyś facebook obróci się przeciwko nam.

  2. Jedr02 27.01.2013 12:08

    Zawsze można założyć takie że tak to nazwe oficjalne konto. Nie wyrażać jakiś tam swoich opinii, nie zdradzać wszystkiego o sobie i nie dodawać głupich zdjęć. Jeśli się chce uczestniczyć w życiu społeczeństwa może to byś przydatne. z jednej strony brzydki profil odrzuca takiego pracodawce, to z drugiej strony odpowiedni go zachęci. Traktując fejsbuk jako baze danych wroga też dobrze mu tam mieszać w danych, aby miał nieprawdziwe 😛

  3. Il 27.01.2013 12:25

    Jezusa nagie piersi widać codziennie w kościołach i co ?

    W częstochowskiej szatańskiej twierdzy paulińskiej jest bałwochwalczy obraz Jezusa nagiego z niewidocznymi genitaliami.

    Dyrektorkę ośrodka należy zwolnić a byłej pracowniczce dać stanowisko dyrektora (dyrektorki).

  4. Libertus 27.01.2013 12:40

    Po co dawać swoje dane osobowe na internet, no i jeszcze zdjęcia. Trzeba mieć nie po kolei w głowie, albo być zupełnie nieodpowiedzialnym. Ludzie! Sami sobie jesteście winni!

  5. goldencja 27.01.2013 14:20

    A moim zdaniem internet jest dla ludzi. Najlepiej nie dodawać do znajomych w portalach społecznościowych ludzi z pracy. Albo przynajmniej nauczyć się korzystać z serwisów typu facebook. Przecież można ustawić kto może a kto nie może widzieć zdjęć, komentarzy, upodobań itd. Z drugiej strony jak widzę, gdy ktoś dodaje swoje zdjęcia, zdjęcia dzieci, domów, wyposażenia i wszystko to w profilu opatrzonym swoim imieniem i nazwiskiem, to ręce opadają. Albo komentarze w stylu “jem obiad” itp. No ale mamy takie społeczeństwo. Nie jestem przeciwniczką portali społecznościowych i uważam, że ludzie obnażający publicznie swoje ciała, poglądy itp. powinni za to odpowiadać. Zwolnienia z pracy to jednak przegięcie. Ja tam bym najpierw upomniała pracownika, w końcu każdego czasem poniesie.

  6. miarara 27.01.2013 16:31

    Czasem portale społ. przydają się do demaskowania http://www.youtube.com/watch?v=pBL_TNItQPs

  7. goldencja 27.01.2013 16:57

    @miarara, ten jest jeszcze lepszy http://www.youtube.com/watch?v=ya_PSbkZahQ (gdzies od ok. 10 minuty pokazują informacje z Facebooka ale warto cały obejrzeć).

  8. miarara 27.01.2013 19:28
  9. belfanior 28.01.2013 06:53

    @gniewko
    @libertus
    Osobiscie zgadzam sie z opinia zeby nie uzywac facebooka-sam jakis czas temu sie wypisalem…Zdajcie sobie jednak sprawe z tego ze Wasz komp pracujac jest aktywny,wysyla informacje,czyli jest w danej chwili czescia sieci!I jakimi firewalami byscie sie nie otoczyli ludzie dysponujacy najbardziej zaawansowana technologia na swiecie (a dysponuja!)maja Was i tak na talerzu…TOR tu nie pomoze…
    Na swiecie na palcach rak mozna policzyc ludzi ktorzy potrafia sie zadezpieczyc calkowicie…
    Pozdrawiam!

  10. Stanlley 28.01.2013 10:41

    Jest takie stare ludowe przysłowie : co raz trafi di internetu, zostanie w nim na wieki!

  11. aZyga 28.01.2013 11:31

    Albo inne przysłowie : jak czegoś niema w internecie to nie istnieje.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.