Liczba wyświetleń: 650
Premier Tusk podczas wizyty w ostatni czwartek u poszkodowanych na skutek trąby powietrznej, mieszkańców powiatu przysuskiego w województwie mazowieckim, obiecywał jak to ma w zwyczaju, wręcz wszystko wszystkim.
Ba w obecności poszkodowanych w jednej z miejscowości dzwonił do ministra rolnictwa i po konsultacjach także w jego imieniu obiecał rolnikom także pomoc na odtworzenie produkcji.
To obiecywanie bez ograniczeń poszkodowanym w wyniku klęsk żywiołowych Premier Tusk ma opanowane do perfekcji bo i tych klęsk przez ostatnie cztery lata było wyjątkowo dużo.
Wprawdzie później z wywiązywaniem się z tych obietnic bywa znacznie gorzej ale niepowodzenia w tym zakresie zrzuca się z reguły na nieudolnych samorządowców, którzy nie potrafią pomoc poszkodowanym ludziom.
Zresztą z reguły podczas wizyt Tuska u poszkodowanych, są z nim zaprzyjaźnione media i przekaz idzie w Polskę, że mamy Premiera, który w tego rodzaju sytuacjach zawsze wykazuje empatię. Później już rzadko media interesują się tym jak wyglądała realizacja tych obiecanek.
Tym razem obiecywano zrozpaczonym ludziom pomoc socjalną w wysokości do 6 tysięcy zł na gospodarstwo i przez to słowo „do” ludzie ci stracą w przyszłości dużo nerwów. Poszkodowani bowiem zwracają uwagę na kwotę, a nie na wypowiadane przy okazji niuanse. Później okazuje się, że 6 tysięcy zł to kwota maksymalna i wypłaca się ją przy dużych zniszczeniach, a większość poszkodowanych dostaje kwoty mniejsze.
Tak było podczas ubiegłorocznej powodzi, Premier obiecał przecież poszkodowanym w obecności mediów po 6 tys. złotych, a przeciętny zasiłek wyniósł na postawie wydanych przez jego rząd przepisów, tylko 2,7 tys. zł.
Wszyscy ci którzy otrzymali mniej uważają zapewne , że resztę zatrzymali urzędnicy miejscowego nieczułego wójta lub burmistrza, bo Premier Tusk zapomniał dodać, że to będzie kwota maksymalna, którą otrzymają tylko ci, których gospodarstwa domowe uległy totalnemu zniszczeniu.
W tym przypadku zniszczonych zostało kilkaset budynków ale tak naprawdę dla poszkodowanych rolników to nie te zniszczenia były najważniejsze. Gminy, który dotknęła tak klęska żywiołowa jest największym w Polsce obszarem upraw papryki pod osłonami.
Sama konstrukcja standardowego tunelu przykrywanego folią to koszt około 3 tys. zł, a wartość produkcji z niego, to przynajmniej 5 tys. zł. Przeciętne gospodarstwo takich tuneli miało 30–40 sztuk więc łatwo policzyć, że straty na gospodarstwo wynoszą kilkaset tysięcy złotych i tej wielkości straty zapewne nie zostaną nikomu wyrównane.
Niepotrzebnie tylko zrozpaczonym ludziom obiecuje się wyrównanie strat podczas gdy z góry wiadomo, że nikt tego ani nie zamierza ani nie jest w stanie zrealizować.
Przy okazji takich katastrof jak ta czwartkowa, odżywa debata o konieczności wprowadzenia obligatoryjnego ubezpieczenia mienia od następstw klęsk żywiołowych z dopłatą do składki z budżetu państwa (ubezpieczenie upraw rolniczych z dopłatą do składki z budżetu już jest choć nie jest obligatoryjne i dlatego ubezpieczona jest tylko 1/3 upraw co znacząco podwyższa składkę).
Stworzenie takiego ubezpieczenia zapowiadał Premier Tusk na spotkaniach z poszkodowanymi już przy klęskach żywiołowych w roku 2009 ale okazuje się, że do tej pory w tej sprawie nie udało się przygotować odpowiednich przepisów. Ba nawet dwie powodzie w 2010 roku, w których straty oszacowano na przynajmniej 12 mld zł, także nie przyśpieszyły prac nad stworzeniem takiego ubezpieczenia.
To są kolejne wydarzenia pokazujące jak naprawdę funkcjonuje nasze państwo. Przyjeżdża Premier i jego świta, za nim ciągną media i w ich obecności padają deklaracje w dużej mierze bez pokrycia.
Później gasną światła jupiterów, wszyscy wyjeżdżają i gdyby nie solidarność sąsiedzka i pomoc gminy, którą zresztą stać przeważnie na niewiele, to poszkodowani ludzie zostaliby pozostawieni sami sobie. Tak to wygląda naprawdę i tak niestety będzie także w tym przypadku.
Nikt wam tyle nie da ile ja wam obiecam, zdaje się mówić do Polaków Premier Tusk i w tej sprawie o dziwo dotrzymuje słowa.
Autor: Zbigniew Kuźmiuk
Źródło: Niezależny Serwis Informacyjny
A taki miał być OK.Tusk guru tzw.ludzi na poziomie.
… i nikt tak nie ograbi jak ta ekipa :Zielonogórski Lumel zatrudnia ok. 600 osób. Firma zajmuje się produkcją wysokiej klasy elektroniki użytkowej i kooperuje z największymi światowymi koncernami. Nieoficjalnie wiadomo, że hinduski inwestor kupił ją za 30 mln zł. Wycena księgowa Lumelu była o 50 mln zł. wyższa.” http://niezalezna.pl/comment/reply/13394/210873
Fajny artykuł; bardzo rzeczywisty.
Tusk i jego świta to nic innego jak Latający cyrk Monty Pythona że też twórcy nie podali naszych władców za dubel.
Premier jak zwykle, pod publiczkę, trzeba się w końcu pokazać i powciskać kiełbasy wyborczej. A jak się nie uda (a zapewne gruszek na wierzbie się nie uda zrealizować), to przecież zwali się na opozycję lub internautów 😛
Następnie potem okaże się, że te (minimalne) odszkodowania czerpią także ci, którzy nie ucierpieli, ale wykombinowali, że skoro powódź w ich miejscowości była to im odszkodowanie się należy. Mało było takich sytuacji?
Chyba nikt się nie łudzi że będzie inaczej, pytanie kiedy ludzie obudzą się na tyle aby tusków i innych nieudolnych polityków rozliczyć.
Oto co kibice powiedzieli Tuskowi…
http://www.youtube.com/watch?v=gmm7pTeYbdc
szafujemy sobie zanadto pojęciem “klęski zywiołowej” zapominając, że klęska to nie kazde ekstremalne zjawisko naturalne powodujace szkody na terenie zjawiskiem objętym. trzeba pamiętać, ze o klęsce można mówić wtenczas, gdy jest to zjawisko “nietypowe”. i o ile trąba w mazowieckiem się jeszcze da obronic (może!), o tyle powodzie na terenach zalewowych, czy coroczne susze to zjawiska, ktore szkodzą jedynie gospodarce czlowieka, a tak naprawdę stabilizuja ekosystem. stąd przesadą jest dla mnie wyplacanie corocznych rekompensat. spójrzcie chociażby na ubiegłoroczną powódź – wyplacono za maj, a w lipcu zalało znów.
ot, teren zalewowy….