Niewidzialna ręka państwa

Opublikowano: 06.12.2014 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 997

Wbrew temu, co głosi znany mit o niewidzialnej ręce, wolny rynek nie jest źródłem innowacyjności. Kluczowym graczem w zakresie innowacji technologicznych i gospodarczych jest państwo.

Włoska ekonomistka Mariana Mazzucato w zeszłym roku opublikowała książkę, w której broni państwa jako kluczowego gracza w zakresie innowacji technologicznych i ekonomicznych. W swej empirycznie ugruntowanej analizie polemizuje przede wszystkim z rozpowszechnionymi mitami, głoszącymi, że inicjatorem innowacji i „wytwórcą bogactwa” społeczeństwa jest w pierwszym rzędzie sektor prywatny. Zabiera tym samym głos w debacie na temat pożądanego stopnia redystrybucji. W tej debacie państwo niejednokrotnie zostaje zredukowane zaledwie do roli regulatora redystrybuującego bogactwo wytworzone przez innych graczy społeczno-ekonomicznych. Zdaniem Mazzucato, innowacyjność oraz dystrybucję zasobów – które we współczesnej ekonomii są analizowane i ujmowane oddzielnie – należy zacząć badać oraz zarządzać nimi w ścisłym powiązaniu, jak czynili David Ricardo lub Karol Marks. Właśnie takie podejście – a nie jedynie często przywoływane przez lewicę przejście od gospodarki finansowej do „realnej” – może rozwiązać współczesne problemy gospodarczo-polityczne państw zachodnich.

PRYWATYZACJA ZYSKÓW

Spójrzmy na jeden z przykładów. Jest nim firma Apple, którą często podaje się jako przykład ducha przedsiębiorczości, gorliwej pilności i niewyczerpanej wyobraźni jednostki i jej prywatnego przedsięwzięcia – jak ujmuje to słynne powiedzenie Steve’a Jobsa: Stay hungry, stay foolish [dosł. Pozostań nienasycony, pozostań niemądry; zawsze odczuwaj ciekawość, by osiągnąć więcej i nauczyć się więcej – fraza zachęcająca do utrzymania stanu umysłu otwartego na uczenie się nowych rzeczy, innowacyjność w myśleniu – przyp. redakcji „Nowego Obywatela”]. Mazzucato jednak pokazuje, że wszystkie kluczowe technologie, na których bazuje święta trójca apple’owskich kasowych hitów: iPod, iPhone oraz iPad, czyli Internet, GPS, mikroelektronika oraz ekran dotykowy, były przez kilka dekad rozwijane dzięki decydującemu udziałowi środków publicznych. Autorka książki nie zamierza odmawiać firmie zasług w sposobie wykorzystania innowacji technologicznych, lecz domaga się uznania zasadniczej roli państwa w stymulowaniu innowacyjności oraz przekonuje, by z tego faktu wywieść konsekwencje ekonomiczno-polityczne.

Skoro Apple czerpał korzyści z rozwoju i badań finansowanych przez amerykańskich podatników, to co oddaje im w zamian? Zwyczajową odpowiedzią na to pytanie są miejsca pracy wytwarzane przez firmy odnoszące sukces oraz płacenie podatków od zysku. W czasach globalizacji rynku pracy i hipermobilności kapitału taka odpowiedź jednak nie przekonuje. Mazuccato podkreśla, że w samych Stanach Zjednoczonych Apple wytwarza stosunkowo mało miejsc pracy, co więcej – są to miejsca słabo opłacane. Według obliczeń ekonomistki, w 2012 r. wartość rocznych dochodów dziewięciu top menedżerów spółki była równa wartości rocznych dochodów 15 tysięcy pracowników sprzedaży. Jeśli zaś chodzi o podatek dochodowy, to tutaj firma wykazała się dużą dawką innowacyjności przede wszystkim w tym, jak unikać obowiązku płacenia podatków lub jak radykalnie zaniżyć ich wysokość.

Mazuccato nie opisuje wspomnianych zjawisk po to, by wywoływać skandal związany z Apple. Spółka bowiem nie robi nic szczególnie wyjątkowego, a jedynie uosabia pewien systemowy problem, który w pewnych sektorach gospodarki (np. w przemyśle farmaceutycznym) jest o wiele poważniejszy. Współczesna polityka wspierania badań, rozwoju i innowacyjności funkcjonuje – podobnie jak świat finansów – z jednej strony na zasadzie uspołeczniania kosztów, strat i ryzyka, a z drugiej na zasadzie prywatyzacji zysków. Nawet jeśli pominiemy kwestię sprawiedliwości społecznej i skupimy się wyłącznie na ekonomii, należy postawić pytanie, skąd państwo ma w takich warunkach pozyskiwać środki wspierające badania i rozwój nowych przełomowych technologii (dziś przede wszystkim pilnie potrzebnych źródeł zrównoważonej energii).

LATA PRACY, DOJRZEWANIA I DOSTRAJANIA

Co należy robić, by słowa Jobsa o nienasyceniu i braku mądrości nie spełniły się w swym najgorszym, dosłownym sensie? Jak państwa mogą się wyswobodzić ze śmiertelnej pętli uspołeczniania kosztów i prywatyzacji zysków? Rozwiązanie z pewnością nie polega na okrajaniu budżetów i wycofywaniu się ze wspierania badań, rozwoju i innowacyjności na ich decydujących etapach. W przełomowych innowacjach technologicznych drugiej połowy XX wieku państwa odegrały zasadniczą rolę. To właśnie one określały wizje i programy, do których później nawiązywały prywatne spółki i z których, w razie sukcesu, czerpały korzyści. Prywatne firmy oraz kapitał wysokiego ryzyka nie są bowiem tak skłonne do podejmowania śmiałych przedsięwzięć, jak często chętnie deklarują. Podczas gdy innowacje wymagają lat pracy, dojrzewania i dostrajania, kapitał korporacyjny jest „niecierpliwy” i wycofuje się, jeśli stosunkowo szybko nie pojawiają się zyski.

Włoska ekonomistka przeprowadza argumentację na dwóch płaszczyznach. Należy przede wszystkim skończyć z reprodukowaniem mitów o skostniałym i nieudolnym państwie, które hamuje innowacyjność, a najwyżej potrafi jej nie przeszkadzać. Tego rodzaju dyskurs jest niebezpieczny, ponieważ odstręcza od państwa potencjalnie zdolnych i w najlepszym tego słowa znaczeniu przedsiębiorczych pracowników. Zdaniem Mazzucato, najbardziej skuteczne gospodarki kapitalistyczne charakteryzują się koegzystencją z aktywnym państwem, które nie boi się ryzykownych inwestycji. Jednak to sektor prywatny, który w końcu wprowadza innowacje na rynek, zazwyczaj rości sobie prawo nie tylko do finansowego, lecz także do symbolicznego uznania.

Równie ważne są wszakże bezpośrednie korzyści finansowe, które powinny stać się udziałem państwa. Jakie rozwiązania wchodzą w grę, skoro polityka podatkowa nie wystarcza? Mazzucato proponuje trzy rozwiązania, jednocześnie podkreślając, że nadal znajdujemy się na samym początku debaty. Pierwsze polega na „złotej akcji”, która gwarantowałaby państwu udział we własności intelektualnej patentów powstałych dzięki wsparciu budżetów publicznych, oraz na narodowym „funduszu innowacji”, do którego spływałyby zyski z wydawanych licencji. Drugie rozwiązanie polega na „pożyczkach zależnych od przyszłych dochodów” udzielanych firmom, podobnie jak ma to miejsce choćby w Wielkiej Brytanii w przypadku pożyczek studenckich na pokrycie czesnego. Jeżeli państwo bezpośrednio wspiera prywatne firmy na pewnym etapie badań, rozwoju i komercjalizacji innowacji, jak dziś często się dzieje, to w razie sukcesu projektu powinno mieć bezpośrednie prawo do części zysku w postaci spłaty pierwotnego finansowego wsparcia lub też w postaci akcji danej spółki (w ten właśnie sposób Finlandia uzyskała udziały w spółce Nokia). Trzecim rozwiązaniem jest dalszy rozkwit zarządzanych przez państwo banków rozwoju, które obecnie z powodzeniem działają w Niemczech, Brazylii czy Chinach.

IMITACJA MITÓW CZY STRATEGII ZAKOŃCZONYCH SUKCESEM?

Zarówno w Czechach, jak i w innych krajach europejskich, od wielu lat trwa debata na temat pożądanej formy polityki innowacyjnej i publicznego wsparcia badań i rozwoju. Zwykle przedstawiciele firm prywatnych zabiegają o to, by podnosić wysokość finansowego wsparcia pochodzącego z budżetów publicznych (np. z rządowych agencji rozwoju lub Ministerstwa Gospodarki), a jednocześnie ograniczyć wsparcie dla „bezużytecznych” badań podstawowych. Natomiast pracownicy akademiccy zatrudnieni w publicznych instytucjach badawczych i na uniwersytetach są zazwyczaj przeciwni wspieraniu podmiotów prywatnych, argumentując, że państwo powinno w pierwszym rzędzie finansować badania podstawowe oraz ewentualnie współpracę sektora publicznego z przemysłem. Co do takiej, w dużej mierze jednostronnej debaty mogą wnieść analizy Mariany Mazzucato oraz innych autorów, do których ona nawiązuje? W pierwszej kolejności państwo musi zacząć odgrywać rolę aktywnego pioniera i motoru napędowego innowacyjności. Wsparcie ze strony państwa nie może ograniczać się tylko do badań podstawowych – powinno oferować taką możliwość na wszystkich etapach skomplikowanego procesu innowacji. Jednocześnie należy rozwijać konkretne mechanizmy pozwalające na to, by część zysków z projektów wspieranych przez państwo, które zakończyły się sukcesem, przekazać z powrotem do budżetów publicznych (np. rządowe agencje rozwoju mogłyby funkcjonować w trybie pożyczek zależnych od przyszłych dochodów).

Mazzucato nie jest antykapitalistką – w swoim zainteresowaniu wartościami ekonomicznymi pozostaje czystej krwi ekonomistką, czym niewątpliwie będzie drażnić niejednego lewicowca. Z kolei poprzez burzenie mitów o produktywności sektora prywatnego i autonomii rynku zadaje bolesne rany mitom obecnym na prawicy. Z reakcji na jej książkę, które można znaleźć tak w dzienniku „Independent”, jak i w pismach „Financial Times” czy „Economist”, a także z faktu, że jest konsultantką aktualnego rządu oraz gabinetu cieni w Wielkiej Brytanii oraz instytucji unijnych, zdaje się wynikać, że ostatecznie muszą traktować ją poważnie wszystkie obozy. My także, we własnym interesie, powinniśmy to zrobić.

Autorstwo: Tereza Stöckelová
Tłumaczenie: Krzysztof Kołek
Źródło oryginalne: www.a2larm.cz
Źródło polskie: Nowy Obywatel


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. balcer 06.12.2014 21:53

    A dlaczego kraj mocno sterowany przez wladze jakim byl ZSRR mial znacznie mniej wynalazkow niz USA?

  2. Leszek 07.12.2014 00:25

    “Wielka część wydatków ludzi bogatych w niezamierzony sposób służy pokryciu kosztów eksperymentowania z nowościami, które w rezultacie stają się później dostępne dla uboższych” Friedrich von Hayek

    Nie widzę żadnego powodu, dla którego państwo miałoby być źródłem większej innowacyjności, niż wolny rynek.

    W miarę rozsądna jest jednak koncepcja, że jeśli już angażowane są środki publiczne, to tylko z gwarancją zwrotu w postaci dywidendy albo części zysków. Ale to jeszcze nie gwarantuje jakiegokolwiek zwrotu do budżetu, wystarczy że firma będzie wykazywała się zyskiem bliskim 0 – wyprowadzała zyski tam, gdzie podatki są niższe lub reinwestowała cały zysk.

    A prywatne korporacje (chociażby Intel) mają ogromne centra badawcze, jednocześnie tworzą i wprowadzają innowacje na rynek, bez dodatkowego gracza którym jest państwo.

    Podsumowując, przedstawiona koncepcja ma coś do czynienia z wolnym rynkiem, bo państwo zachowuje się jak firma 🙂 Jedyny problem w tym, że to z pieniędzy zebranych od nas wszystkich.

  3. MusX 07.12.2014 00:54

    największa innowacja tej dekady, jak na razie, blockchain, powstała bez udziału państw.

  4. edek 08.12.2014 08:46

    Prawda leży gdzieś pośrodku. Z tym że wolny rynek jest utopią, która doprowadza do globalizacji, kumulacji kapitału i przejmowania zasobów świata przez finansjerę. Wolny rynek jest końcem kapitalizmu. I może być końcem ludzkości.

  5. Rozbi 08.12.2014 19:35

    edek – wolny rynek prowadzi do kumulacji kapitału i przejmowania zasobów państwa tylko i wyłączne dzięki wsparciu rządowemu.
    Bez wsparcia rządu nawet najbogatsza firma nie byłaby w stanie nawet ułamka tego co mogą średniej wielkości korporacje wspierane przez rządy.
    Idealnym przykładem są chociażby producenci żywności w U.S.A. w latach 50-60 tych było chyba kilkudziesięciu różnych producentów pasz dla zwierząt, (około 100) – po każdej rządowej regulacji liczba ta spadała systematycznie, aż w końcu obecnie jest ich tylko kilku.
    Ktoś może powiedzieć że to iż przedsiębiorstwa upadały , lub zostały wykupywane to sytuacja normalna niezależna od regulacji rządowych. Ale ja nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Dotowanie konkretnych dziedzin rolnictwa, określanie centralnie jakie jedzenie, i jakiego producenta będzie podawane w stołówkach szkolnych, przez food care program – to nie jest oznaka wolnego rynku.

    Dlatego jeśli ktoś mówi o globalizacji, i dominacji dużych korporacji na świecie to powinien zdać sobie sprawę z tego iż jest to efekt wprowadzania kolejnych regulacji dotacji itp itd przez rządy światowe – mniej więcej od połowy lat 80-tych – chociaż ten proces zaczął się już wcześniejale był hamowany przez posądzenie o komunizm i socjalizm. Pod koniec lat 80-tych komunizm praktycznie upadł, i co bardziej spostrzegawczy zauważyli że od tego czasu ilość regulacji , nowych ustaw, koncesji, pozwoleń itp itd czyli ogólnie inflacja prawa gospodarcza poszybowała w górę.

    Ja nie wierzę w zbiegi okoliczności.

    Nie wierzę w to że wprowadzenie kolejnej regulacji, normy jakości, norm bezpieczeństwa, koncesji to wprowadzanie wolnego rynku.

  6. edek 09.12.2014 08:56

    @Rozbi
    Jesteś naiwny.
    Wystarczy obserwować to co się na świecie dzieje.
    Firmy dzięki wolnej konkurencji stają się coraz większe. Nie potrzebują do tego żadnych ulg. Tyle że im większa firma, tym jest w stanie bardziej wpływać na polityków. Każdy kto ma więcej pieniędzy musi wpływać mocniej na świat rządzony przez pieniądze. Jeśli firma ma możliwość “załatwienia ” czegoś, to to robi. Zgodnie z zasadą maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów. Zgodnie z zasadą wolnego rynku.
    Tylko silne społeczeństwo demokratyczne i takie państwa mogą to ukrócić. Tam gdzie państwa są słabe albo ich praktycznie nie ma, tam korporacje robią z ludźmi i środowiskiem co chcą. W imię wolnego rynku i maksymalizacji kosztów. Bez oglądania się na skutki.
    Żyjesz w ułudzie wykreowanej przez XIX wiecznych ekonomistów spod znaku liberalizmu.
    Oni żyli w innym świecie. Korporacje w obecnym kształcie nie były by możliwe bez informatyki. Dziś żyjemy w innych realiach. Liberalizm jest narzędziem wprowadzania globalizacji, narzędziem w rękach finansjery. Narzędziem w ogłupianiu społeczeństw. I w rabowaniu dóbr całej ludzkości. Globalizacja niszczy konkurencję. Niszczy mniejsze firmy. I niszczy wolny rynek. Prawdziwy liberał mówiący o sobie “zwolennik wolności gospodarczej” powinien wspierać państwa w przeciwdziałaniu globalizacji. Bez granic, bez ceł gospodarki poszczególnych krajów muszą prędziej czy później zostać przejęte przez największych graczy. Tak mówi logika. Jeśli tego nie dostrzegasz, nie starasz się myśleć samodzielnie tylko powtarzasz slogany.

  7. edek 10.12.2014 13:15

    Demokracja to nie rządy głupszej większości. Ale… Komercjalizacja mediów i generalnie środków przekazu spowodowała że brak jest obecnie możliwości a także większego parcia na uczenie ludzi odpowiedzialności za swój rejon, miasto, państwo. Dzieje się wprost przeciwnie.
    A monarchia lepsza od demokracji? Chyba żartujesz. Ileż to było królów, cesarzy, którzy mordowali i kpili sobie z życia swoich poddanych. I niby dlaczego król nie miałby być skorumpowany?
    Nie wiesz czym jest państwo. Naczytałeś się wykładni liberałów i uważasz że inaczej nie da się. Ale jednak da się. Pokazują to przykłady lepsze lub gorsze, ale państw zachodniej Europy. Zgadzam się, że zachodzą procesy zmieniające demokracje w… sam nie wiem co. Ale to pod wpływem IDEOLOGII LIBERALNYCH.

    „W imię wolnego rynku i maksymalizacji kosztów.” — Maksymalizacji kosztów? Ciekawe…”
    Miało być zysków 🙂

    Idea liberalna jest zła, bo jest nielogiczna. I nigdy nie odniosła sukces. Ani w historii ani teraz. Jest utopią tak samo niebezpieczną jak komunizm.

    „Globalizacja niszczy konkurencję.” — Bzdura. Jeżeli przedsiębiorstwa wchodzą na nowe rynki, to konkurencja na nich zwiększa się, a nie maleje.”
    Globalizacja powoduje że firmy mają dostęp do wszystkich rynków. I wypierają z nich każdą słabszą konkurencję. Bez względu na powód słabości.
    Na jakim ty świecie żyjesz że tego nie widzisz?

    W Polsce ilość małych firm jest systematycznie coraz mniejsza. I na świecie tak samo. Codziennie następują przejęcia, fuzje i bankructwa. Nie widzisz tego? 🙂

    „I niszczy wolny rynek.” — Jeżeli wzrost konkurencji niszczy wolny rynek, to ja nie wiem, o jaki „wolny rynek” ci chodzi…”

    Obracasz się w Tu i TERAZ. Nie widzisz ani przeszłości ani przyszłości. A w świecie zachodzą przemiany. Wolny rynek z logicznego założenia spowoduje, powoduje kumulację kapitału, wygrywanie bardziej konkurencyjnych firm i w efekcie, po jakimś czasie do monopolizacji rynku przez największe firmy. Obecnie te firmy są w dużej mierze w rękach finansjery. I to ona przejmuje w ten m.in. sposób zasoby całego świata. Wolny rynek drogą do NWO. Tak jak i liberalizm. Niestety.

    „Bez granic, bez ceł gospodarki poszczególnych krajów muszą prędziej czy później zostać przejęte przez największych graczy. Tak mówi logika.” — Bzdurna jest ta twoja logika. Wewnątrz państw nie ma granic i ceł, ale jakoś najwięksi gracze np. z Mazowsza nie przejęli gospodarek poszczególnych województw. Ta zasada sprawdza się też w większej skali.”

    Tak, naprawdę? Te zjawiska wymagają czasu… Przykład dobitny to USA. Duży rynek został opanowany przez największych “graczy”…

    Bankierzy to właściciele korporacji i organizacji promujących ideologię liberalną. Choćby MFW. Sami sobie robią źle promując liberalne pomysły? Pomyśl trochę…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.