Naród niestabilny emocjonalnie

Opublikowano: 27.10.2010 | Kategorie: Polityka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 719

Być może kiedyś historycy określą rok 2010, rokiem zrzucenia zasłon obłudy, rokiem odsłonięcia prawdziwego oblicza Polaków, albo rokiem końca pewnej wyjątkowej epoki w historii Polski… Na pewno rok ten będzie określany mianem niezwykłego…

Katastrofa smoleńska odciśnie piętno w niemal wszystkich dziedzinach życia, a przede wszystkim w sposobie postrzegania państwa, narodu, religii, polityki… Jako naród, mieliśmy szanse wyjść z tej katastrofy odrodzeni, oczyszczeni. Stało się jednak inaczej, czyli jak zwykle – chwilowe emocjonalne “fajerwerki”, a potem powrót do szarej rzeczywistości… Chocholi taniec musi trwać!

Od 10.04.2010 roku trwa pewien proces, którego ostateczny rezultat jest trudnym do przewidzenia i oceny. Tragedia, która rozegrała się pod Smoleńskiem, mimo upływu czasu nie traci medialnej siły przekazu i “obrasta” w tysiące słów, za pomocą których różni ludzie dodają temu wydarzeniu emocji. Efektem tych narastających emocji, jest ostanie tragiczne zajście w łódzkim biurze poselskim.

W dniu pogrzebu prezydenta byłem w Krakowie. Na krakowskim rynku, emocje niemalże wisiały w powietrzu. Dzień przed pogrzebem, okolice krakowskiego rynku opanowane były przez wielotysięczne tłumy ludzi z flagami w narodowych barwach.


Już dzień przed pogrzebem z godziny na godzinę gęstniał tłum przed Sukiennicami.

Krakowscy handlarze bardzo szybko wyczuli interes i już od kilku dni sprzedawali biało czerwone flagi, koszulki z orłem, czapeczki i inne narodowe gadżety.


Krakowscy handlarze wyczuli biało-czerwony interes.

Rynek podzielony był na kilka stref oddzielonych barierkami dla zwykłych ludzi i specjalną strefę z krzesełkami dla vipów. Tysiące ludzi stało w ponad kilometrowej kolejce po wejściówki do strefy najbliższej kościołowi Mariackiemu, skąd miały być wyprowadzone trumny z ciałami.


Dzień wcześniej trzeba było stać w kilometrowej kolejce po wejściówki do stref specjalnych.

Okolice kościoła Mariackiego i ulice, którymi miał przejeżdżać kondukt pogrzebowy tonęły w narodowych ozdobach.


Ulice w okolicach rynku przystrojone były z wyjątkowym przepychem.

Z każdą godziną, przybywało sił porządkowych i przygotowujących swoje stanowiska ekip dziennikarzy.


Już dzień przed pogrzebem, w centrum Krakowa zaroiło się od radiowozów.


W stan najwyższej gotowości postawiono służby medyczne – napis na kurtce ratownika głosi – “Służby medyczne, nie strzelać”.

Żałoba narodowa, która ogarniała od tygodnia wszystkie polskie media, odczuwalna była tutaj w sposób wyjątkowy, nie tylko dlatego że następnego dnia miał się odbyć pogrzeb prezydenta i jego małżonki. Atmosfera Krakowa w tych dniach, dla mnie kojarzyła się tylko z jednym – z pierwszą pielgrzymką papieża Jana Pawła II do Polski. Wydawało się, że podobnie jak przełomowa była pielgrzymka z 1979 roku, tak i teraz będziemy mięli do czynienia z podobnym, niemalże mistycznym przełomem.


Atmosfera na krakowskim rynku, mimo żałoby, chwilami ocierała się niemalże o festiwalowe emocje… Ludzie robili sobie pamiątkowe zdjęcia w narodowych barwach.

Na krakowskim rynku stawił się cały naród, pogrążony w smutku po stracie prezydenta i wielu światłych ludzi z najwyższych polskich elit. Oto ten naród, podzielony na wiele nieprzychylnych sobie frakcji politycznych, podzielony na Katolików i nie Katolików, na prawych i lewych, na zadowolonych z przemian ustrojowych i tych, których te przemiany ominęły…


Do Krakowa zjechali przedstawiciele wielu zakładów pracy z całej Polski.


…Górnicy…

Oto ten naród stawił się przed Sukiennicami, z szacunkiem i godnością, w narodowych barwach wyczekujący, by pożegnać swojego prezydenta i prezydentową.


…Hutnicy…

Wśród tłumów Polaków, obecnych było także wielu obcokrajowców, którym ta niesamowita uduchowiona atmosfera również się udzielała. Osobiście widziałem młodych Francuzów, kupujących biało czerwone flagi i przebierających się w biało czerwone koszulki z orłami. Z biało czerwonymi flagami po krakowskim rynku chodzili wszyscy, nawet młodzi ludzie, wyglądający na przybyszów z krajów arabskich. Z ust obcokrajowców, padały słowa – … Dzisiaj wszyscy jesteśmy Polakami! Wielu komentatorów, w tym także zagranicznych głośno prorokowało, że tragedia smoleńska zaowocuje narodowym pojednaniem, że ludzie wiele zrozumieli, a ten tydzień narodowej żałoby to swoiste katharsis, które nas odnowi i taki też duch narodowej zgody zdawał się unosić w te dni nad krakowskim rynkiem. Na wielkich telebimach rozstawionych w kilku miejscach rynku, krakowianie i przyjezdni oglądali relacje z przejazdu katafalku ulicami Warszawy. Wielu ludzi miało w oczach łzy i nikt tego nie krył. W tym momencie nawet Krakusy i Warszawiacy byli razem!


Krakusy i Warszawiacy w tym dniu byli razem.

Tę niesamowitość unoszącą się nad Krakowem, dopełniały doniesienia medialne o tym, że z nad Islandii znów leci w kierunku Polski wielka chmura pyłów wulkanicznych Wśród tłumu pojawiły się spekulacje na temat tego, kto z wielkich tego świata pojawi się następnego dnia w Krakowie, a kogo wystraszy islandzki wulkan?


Gość ze wschodu, przemknął w pancernej limuzynie, strzeżonej przez uzbrojoną po zęby ochronę,
jadącą tuż za nią w busie z otwartymi drzwiami.


Niektórzy z tych “ważnych” ostatni odcinek drogi pokonywali pieszo.


Pieszo podążali w kierunku bazyliki mariackiej nawet purpuraci.

W rozmowach ludzi, pojawiły się też katastroficzne, spiskowe teorie mówiące o tym, że następnego dnia dojdzie do niewyobrażalnej katastrofy.


Niektóre zdjęcia komentują się same… Napis “Wesele” nad głowami Tuska i Pawlaka to wynik przypadkowego kadrowania.

Na mających pojawić się na krakowskim rynku przedstawicieli najwyższych światowych elit politycznych, miał być niby przeprowadzony zamach, mający w konsekwencji doprowadzić do III wojny światowej.


W kondukcie pogrzebowym uczestniczyli przedstawiciele wielu różnych wyznań i kultur.

Jakkolwiek brzmi to w tej chwili absurdalnie i paranoicznie, to w tych dniach w Krakowie przed Sukiennicami, nie dało się tej myśli potraktować jedynie w tych kategoriach, tym bardziej widząc jak duże policyjne siły gromadziły się dla zabezpieczenia całego wydarzenia. Okna pobliskich kamienic musiały być pozamykane, a każde pomieszczenie, w którym mógł się ukryć potencjalny zamachowiec musiało zostać sprawdzone. Na dachach kamienic okalających rynek, podobno w dniu pogrzebu swoje stanowiska zajęli snajperzy! Na sam rynek, między Sukiennice i kościół Mariacki w dniu pogrzebu można było się dostać tylko po szczegółowym sprawdzeniu przez antyterrorystów, między innymi za pomocą wykrywaczy metalu. Przed wejściem na rynek od strony ulicy Brackiej, rosły stosy butelek i innych potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów. Wszelkie metalowe przedmioty, mogące stanowić zagrożenie, a nawet butelki z napojami trzeba było zostawić przed wejściem do depozytu. Fotografowie wchodzący z teleobiektywami, musieli wykonać próbne zdjęcie bruku ulicy, albo odkręcić obiektyw, by wykluczyć niebezpieczeństwo ukrycia broni w atrapie długiego obiektywu. Pod groźbą konfiskaty sprzętu, zakazane było fotografowanie antyterrorystów.

Atmosfera narodowej zgody, ten swoisty “festiwal” trwał do dnia pogrzebu, prawie do południa. Z mistycznego poczucie, że oto uczestniczę w wyjątkowym wydarzeniu, stanowiącym początek nowej Polski, że od tej chwili będzie już tylko lepiej, z tej naiwnej ułudy wywiodły mnie głośne krzyki, dobiegające gdzieś od strony ulicy Świętej Anny. Po chwili już wiedziałem! Z “krainy zgody narodowej”, z nieba Polaków, przeniosłem się na znaną, swojską ziemię, do rzeczywistości codziennych sporów, waśni i nieufności. W okolicy ratusza zgromadziła się manifestacja krakusów, głośno skandująca hasła przeciwko pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.

Czar, który ogarniał nawet zagranicznych uczestników tego niezwykłego wydarzenia prysł. Chyba w tym momencie dotarło do mnie, że to wszystko to tylko emocje, że niewiele się zmieni, że jak zwykle nie wyciągniemy z tego co się wydarzyło żadnej pozytywnej nauki.


Polski Komitet Słowiański wywiesił swoje transparenty w pobliżu trasy przejazdu limuzyny Miedwiadiewa.

Minęło ponad pół roku i to, co mogło stać się narodowym oczyszczeniem, początkiem czegoś wielkiego, mistycznym przykładem dla całej Europy i świata, że narodowa zgoda mimo wszystko jest możliwa, przeobraziło się w nienawistny spektakl. Z jednej strony fanatyczni obrońcy krzyża, z drugiej ludzie, którzy często w wulgarny i agresywny sposób szydzili z tego krzyża i jego obrońców, a to wszystko przy bierności władz, nie potrafiących poradzić sobie z tą narastającą falą nienawiści. I wreszcie kulminacja – zbrodnia w łódzkim biurze poselskim PiS! I jakby tego było mało, spektaklu ciąg dalszy – przerzucanie się winą i wzajemne oskarżanie, plujących nienawistnym jadem polityków!

W świetle tych wydarzeń jako naród, wyglądamy jak kilkulatki w piaskownicy, którymi można dowolnie manipulować od skrajności do skrajności, od płaczu do ekstatycznych uniesień. Daleko nam do dojrzałości, do wyciągania pozytywnych wniosków z wydarzeń, do racjonalnej analizy… Jeśli można użyć takiego określenia w skali narodu – jesteśmy narodem niestabilnych emocjonalnie, rozwydrzonych dzieciaków!

Autor: Artur Marach
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. katiabb 27.10.2010 08:51

    Świetne, obiektywne podsumowanie, Panie Arturze. Mam bardzo podobne przemyślenia.
    Ja także, w tamtych dniach, myślałam, że rozpoczyna się jakaś niezwykła przemiana w Polakach. Te dni były w moim życiu naprawdę wyjątkowe – po raz pierwszy czułam, że jestem blisko moich rodaków, że wszyscy jesteśmy razem. Przez chwilę udało nam się stworzyć prawdziwą wspólnotę bliskich sobie ludzi. I rzeczywiście… czar prysł. Teraz nie mogę się za bardzo w tym wszystkim odnaleźć. Trudno mi się z tym wszystkim pogodzić. Mój stan to stan swoistego zawieszenia – nie należę ani do “tych”, ani do “tamtych” – ani “tu”, ani “tam”. Nie mogę się dookreślić. Bardzo mnie to boli.

  2. Raptor 27.10.2010 09:55

    Kupą mości panowie, kupą… bo kupy się nikt nie chwyci! 😉

  3. siristru 27.10.2010 10:18

    Ale zaraz. Nie rozumiem dlaczego po śmierci mam hołubić tak nieudolnego polityka jak Lech Kaczyński? Dlaczego jego śmierć ma przekreślić to wszystko kim był? Dlaczego teraz robi się z niego męża stanu? ten obrazek dobrze oddaje to co się stało: http://p3.kciuk.pl/p3.kciuk.pl/952abbdd3ceab765f12c6632ca841b6c.jpg A co się stało? Polacy poddali się kolejnej masowej manipulacji i histerii podobnej do tej po śmierci JP2. Histeria, choć masowa musi się kiedyś skończyć…

  4. katiabb 27.10.2010 10:57

    Tyle że ta histeria wcale się nie skończyła. Przekształciła się w masowe obrzucanie błotem, wyśmiewanie i ubliżanie. Przed “katastrofą smoleńską” nie byliśmy spójnym narodem, ale w jakimś sensie istnieliśmy każdy obok siebie. Dzisiaj podzieliliśmy się na “my” i “oni” – wszyscy przeciw sobie. Widać to w każdym obszarze życia społecznego – nie tylko w polityce.

  5. Obi-Bok 27.10.2010 13:17

    Moim zdaniem nie wyglądało to tak kolorowo, jak opisano w artykule. Już w tamtym okresie (pogrzebu), zarówno media jak i ludzie obchodzący publicznie żałobę starali się narzucić jej formę całej reszcie. W pewnym momencie pojawiły się podziały na “prawdziwych” Polaków [ci, którzy akceptowali ekshibicjonizm emocjonalny żałoby] oraz “resztę Polaków”, którzy nie akceptowali tej zbiorowej histerii podkręcanej przez media i żałobę przeżywali w sposób sobie właściwy.
    Ponownie królował, jakże charakterystyczny dla polskiego społeczeństwa, banalny podział dychotomiczny na “my” i “oni”. Nie było miejsca na cokolwiek pośrodku. Taka mentalność jest w moim odbiorze bardzo przykra i wskazuje na brak tolerancji takich osób – nie tylko w tej, ale i w innych kwestiach, dziedzinach.
    W moich oczach katastrofa smoleńska była tylko kolejnym pretekstem dla “pokazania się” dla wielu osób i osiągnięcia jakiegoś wypatrzonego poczucia nobilitującej izolacji, której wyrazem było wręcz dyskryminowanie odmiennej formy przeżywania (!) żałoby i twierdzenia, jakoby uczestnicy ekshibicjonizmu emocjonalnego byli tymi “lepszymi” (element nobilitujący). I właśnie dlatego, że u samej swej podstawy nie było to szczere “pojednanie”, nie było najmniejszej szansy na zmianę naszej rzeczywistości. Ludzie ponownie wpadli w te same wzorce zachowań oraz ocen, które w dłuższej perspektywie zamykało ich na bliźniego, który nie był do nich podobny (element dyskryminacji odmiennej formy żałoby, w tym konkretnym przypadku).
    Cytat: “Daleko nam do dojrzałości, do wyciągania pozytywnych wniosków z wydarzeń, do racjonalnej analizy… ” Nam przede wszystkim daleko do właściwego ZROZUMIENIA ODMIENNOŚCI drugiego człowieka. Od tego bym zaczął. Bez zrozumienia nie ma szans na tolerancję – tak często myloną i utożsamianą z ‘akceptacją’.

  6. Artur Marach 27.10.2010 19:00

    Obi-Bok’u… starałem się w swoim artykule oddać klimat jaki panował w tamtym dniu i dzień wcześniej w Krakowie… Oj było kolorowo, dosłownie – biało i czerwono, a emocje na prawdę porywały i ciężko było się nie poddać tej narastającej emocjonalnej fali i przez jakiś moment rzeczywiście dałem się uwieść, że z tej katastrofy naród, a przede wszystkim elity polityczne wyciągną jakieś wnioski…Tekst napisałem dopiero teraz, ponieważ nie chciałem i chyba nawet nie umiałem, w tamtym czasie przedstawić tego tak całkiem “na sucho”, w formie fotoreportażu…Nie chcę stawiać się po którejkolwiek ze stron i np.oceniać śp.prezydenta pozytywnie bądź negatywnie. Nie o to chodziło i nie chodziło o narzucanie, bądź krytykę sposobu przeżywania przez kogokolwiek żałoby. W kontekście ostatnich wydarzeń np.w Łodzi i zachowania się elit politycznych, a także w kontekście sposobu komentowania tego wszystkiego przez wielu dziennikarzy i zwykłych ludzi, chciałem pokazać jak zachowywaliśmy się wtedy, w dniach żałoby, a jak zachowujemy się teraz! Wychodzi z nas jako narodu niedojrzałość, hipokryzja, bufonada, bezrozumna nienawiść, na zasadzie – “…sąd sądem, ale weź granaty…sprawiedliwość musi być po naszej stronie…”Moim zdaniem tragedia smoleńska i wszystko co się później stało odsłoniło nasze-Polaków prawdziwe oblicze i nie jest to miła, przyjazna i uśmiechnięta twarz!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.