Moralność maszyn

Opublikowano: 01.09.2016 | Kategorie: Nauka i technika, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 835

Pojawienie się samochodów kierowanych sztuczną inteligencją, bez udziału kierowców, sprawia pewne problemy moralne: jak ma zareagować samochód na kilka sekund przed wypadkiem?

Wyobraźmy sobie, na pasach mamy dwie grupy ludzi idących w pewnej odległości od siebie jedna za drugą. Z przodu idzie matka z dzieckiem, z tyłu staruszka o lasce. Ominąć się nie da, zahamować też. Gdzie skierować samochód?

Już jakiś czas temu dano badanym do wykonania pewien proste zadanie. Jest stacja kolejowa mająca dwa tory, główny i boczny. Złoczyńca przywiązał do toru głównego pięć osób, do toru bocznego jedną. Zwrotnica ustawiona jest na tor główny, ale masz po ręką przycisk a jego naciśnięcie zmieni położenie zwrotnicy i pociąg pojedzie na tor boczny zabijając zamiast pięciu tylko jednego człowieka. Zjeżdża pociąg, którego zahamować nie można. Masz dwie możliwości. Naciśniesz przycisk to TY zdecydujesz o śmierci 1 osoby. Nie naciśniesz zginie pięć, ale będziesz bez winy, złoczyńca tak zadecydował. Nie robiąc nic masz jak Piłat “czyste ręce”, to nie ja odpowiadam, to złoczyńca. Naciśniesz, śmierć tej osoby spada na ciebie bo to ty zadecydowałeś/aś o tej śmierci. Przyjdzie dziecko tej osoby i zapyta, dlaczego zabiłeś mi matkę, ona była bezpieczna, była na bezpiecznym torze, to tamtych chciał zamordować złoczyńca. A co by było, gdyby tą osobą był ktoś ci znany?

Niby sprawa dla producentów samochodów kierowanych sztuczną inteligencją jest prosta. Zbadać statystyczne zachowania kierowców w analogicznych wypadkach i to odzwierciedlić w generatorze losowym inteligencji samochodu. Czyli np. w pierwszym przykładzie z matką z dzieckiem i staruszką raz na 10 razy samochód kieruje się na matkę z dzieckiem, 9 razy na staruszkę.

Dziś za wypadek odpowiada kierowca, w ocenie społecznej nawet pieszemu, który złamał przepisy przypisuje się większą sympatię. Bo przecież każdy z nas jest pieszym, a nie każdy kierowcą. Dodatkowo, z reguły to pieszy ma boleśniejsze obrażenia. W mojej prywatnej ocenie w prasie istnieje taka tendencja: znajdziesz tam tytuł artykułu “Samochód/kierowca potrącił pieszego” a z tekstu wynika, że pieszy wlazł pod pojazd w miejscu gdzie nie powinien w ogóle się znajdować (kiedyś czytałem tego typu tytuł w artykule o wypadku w którym pieszy wlazł pod samochód na autostradzie). „Samochód potrącił człowieka na autostradzie” brzmiał tytuł. Widzimy człowieka – pieszego, a kierowca to już nie człowiek i jego przecież nie boli. Nie sądzę, by można było znaleźć tytuł sugerujący, że to pieszy spowodował wypadek, choćby szedł w czarnym ubraniu, deszczową nocą, środkiem drogi między wsiami. To oczywiście moje odczucie, nie poparte żadnymi badaniami tylko własną obserwacją, ale czy nie jest tak?

W przypadku samochodu kierowanego sztuczną inteligencją odpowiedzialność przechodzi na sztuczną inteligencję, a że tę oskarżać trudno to na producentów i twórców oprogramowania. Jak znamy system prawny w USA, gdzie w każdym szpitalu siedzi pomocnik prawnika i każdego zmartwionego pacjenta próbuje przekonać, że to lekarz zawinił, a nie wina tego, że pacjent ten palił papierosy pół życia. A z reguły prawnicy, odszkodowań szukają u bogatych, a producent bogaty i nikt nie będzie mówił, że dzięki odebraniu człowiekowi kierownicy wypadkowość spadła o… a, że był wypadek a wypadków nie miało być, z biznesowego punktu widzenia poprawa bezpieczeństwa może okazać się nieopłacalna. Bo winnym na pewno nie będzie pieszy a ta “piekielna maszyna”. Nadal znaczna część społeczeństwa nie ma pojęcia, że istnieje coś takiego jak “droga hamowania”.

Mamy więc sytuację przynajmniej dwóch typów badań, jedne oparte o rzeczywiste zachowania kierowców w wypadkach. Tych, którzy w sytuacji stresu, strachu o własne życie, o życie pasażerów w samochodzie z którymi emocjonalnie kierowca związany jest znacznie bardziej niż np. z takim przechodniem co mu się pojawi przed nosem na drodze. On zachowa się zupełnie inaczej, niż by zadecydował w fotelu przed telewizorem. I ta pierwsza metoda badań z pewnością lepiej by odzwierciedlała rzeczywistą prawdę.

Z drugiej strony mamy badania na ludziach zupełnie nie zaangażowanych emocjonalnie. Ot siedzi sobie w pokoju badany i odpowiada jak by zareagował w danej sytuacji, i wie on, że za chwilę skończą się badania odbierze te kilka zł. za wsparcie dla nauk i pójdzie na kawę. Tu głównie zadziałają zasady moralne, przy wyborze uderzyć w dziecko czy staruszka uderzysz w staruszka. Bo ten przeżył już swoje życie, a przed dzieckiem całe życie. Nie będziesz myśleć, że obok ciebie siedzi twoje dziecko bo nawet “śmierć” tego dziecka będzie tylko wirtualna, nie rzeczywista z konsekwencjami żałoby, traumy. I znowu sędzia rozstrzygający sprawę będzie przecież należał do tej drugiej grupy, on też wie, że jak zdejmie togę to wróci spokojnie do domu na ulubioną lampkę wina, czy koniaku.

Do tego dojdą naciski marketingowe. Bo przecież w mojej marki (producent) samochodzie nie może zginąć pasażer, bo klient nie po to kupuję samochód ze sztuczną inteligencją, nie po to rezygnuje z przyjemności kierowania, by ten nie chronił niego i jego współpasażerów. Nawet jeśli z punktu widzenia zimnego rachunku przydatności dla społeczeństwa jego współpasażer jest tym “mniej wartościowym”. Jeśli musi ktoś ucierpieć, to już niech ucierp ten drugi uczestnik ruchu.

I rodzi się kolejne pytanie, czy jeśli maszyna zadziała zgodnie w tak ustawionym programem to na pewno społeczeństwo zaakceptuje, że za wszystkie wypadki odpowiadają ludzie? Szmochód działa ściśle z zasadami, człowiek nie. Ile razy mówimy, ten głupi komputer nie działa a nie, moja głupota, nie nacisnąłem odpowiedniego przycisku. W naszej mentalności winę ponosi zawsze ten drugi a nie ja i niekiedy ciężko przekonać “delikwenta”, że to jednak on był winien. Patrz program telewizyjny „Drogówka”.

Po co w ogóle takie sprawy rozważać, przecież samochody te mają być bezwypadkowe, mają chronić nas przed wypadkami? Tu pojawia się pojęcie „czynnik ludzki”. Samochody te będą jeździły zgodnie z zasadami ruchu. Ale ludzie? Jakże często, traktują te zasady jako zbędną uciążliwość. Po co czekać na światłach, kiedy nic nie jedzie? Po co iść do przejścia dla pieszych, gdy mogę przebiec tu gdzie stoję, choćby to była dwupasmowa droga tylko dla samochodów? Dla niektórych wręcz będzie to chwila satysfakcji.

Autorstwo: Zawisza Niebieski
Źródło: WolneMedia.net


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

9 komentarzy

  1. MvS 01.09.2016 10:38

    No właśnie. Po co czekać na czerwonym, kiedy nic nie jedzie ? Ja przechodzę. Samochód z nieba nie spadnie. A nawet jeśli spadnie, to światła raczej go nie zatrzymają.

  2. Zawisza Niebieski 01.09.2016 15:15

    Do MvS: Widziałem kilku takich co fruwali w powietrzu, bo ich czerwone światło nie dotyczyło. A jeśli spadnie, to będzie miał zielone światło i będzie mógł jechać.

  3. kolarz 01.09.2016 21:31

    To jedź do słonecznej Italii i popatrz co tam się dzieje na ulicach , a mimo wszystko daje się je jakoś przejechać.

  4. Zawisza Niebieski 01.09.2016 23:23

    Do Kolarz: Wiesz byłem nie raz. Ostatnia wyprawa to przejazd po Jugosłowiańskiej części wybrzeża, po czym promem z Dubrownika do Bari. Królowej Bonie pokłon złożyłem i jako kierowca żyłem w strachu, tyle kilometrów od domu a tu wszystkie samochody wyglądają jakby jeździły w wyścigu, kto kogo zniszczy. Przepisy to tylko zupełnie zbędne obciążenie. Hotel miałem w Sorento i po każdym wyjeździe rozumiałem tę piosenkę Wróć do Sorento… samochodem zdatnym do jazdy. Masz rację, dało się przejechać, wróciłem w miarę całym samochodem, w połowie Włoch dopadł mnie grad, szyby całe, schowałem się za drzewa, ale blacha miała kilka wklęsłości. Daje się przejechać, choć można wskazać tym co myślą o sztucznej inteligencji w prowadzeniu samochodu okolicę Neapolu jako miejsce testowe. Jeśli tam samochód przetrzyma 1 rok, to z pewnością jest on sprawdzony dla całego świata.

  5. Zawisza Niebieski 01.09.2016 23:35

    Jeszcze raz do MvS: Popatrz na ten filmik, właśnie go znalazłem. https://www.youtube.com/watch?v=tz_7H2HPUjA. Przecież nie było nigdzie samochody, prawda?

  6. ares 02.09.2016 10:02

    “To jedź do słonecznej Italii i popatrz co tam się dzieje na ulicach” (kolarz 01.09.2016 21:31).

    Nie wiem, skąd takie opinie. Autem jeździłem po Włoszech nie raz, po miastach tak większych jak mniejszych, i prawdę mówiąc w tamtejszym ruchu ulicznym nie zauważyłem żadnego szczególnego bałaganu. Być może istnieje w tej kwestii pewna różnica między Północą a Południem (jeździłem po Północy; na Południu też oczywiście bywałem, ale nie samochodem).

    W ogóle wydaje mi się, że wszelkie negatywne opinie o Włoszech, a jest ich mnóstwo, jako kraju bałaganiarskim, chaotycznym, czy nawet brudnym (podczas gdy w rzeczywistości włoskie np. hotele czy dworce kolejowe to wręcz wzorce czystości, zwł. przy podobnych obiektach w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej), kreowane są przez środowiska antykatolickie (jak wiadomo bardzo silne na świecie, a szczególnie w zażydzonych państwach anglosaskich). Włochy są krajem duchowo katolickim, powiedziałbym nawet arcykatolickim (czego w niczym nie zmienia niegdysiejszy długotrwały konflikt polityczny Państwa Włoskiego z Państwem Watykańskim). A to daleko nie wszystkim na tym świecie podoba się.

    PS.
    Wrażenie chaosu na włoskich (hiszpańskich, greckich itp.) ulicach powstaje być może przez liczne i głośne skutery.

  7. MvS 02.09.2016 12:59

    @Zawisza Niebieski
    Jestem kierowcą, zapalonym rowerzystą i oczywiscie pieszym. Nie miałem wypadku a jeżdżę już ze 20 lat. Wnerwiają mnie nieogarnięte łajzy za kierownicą, samobójcy bez znajomości przepisów na rozklekotanych welocypedach, święte krowy włażące na ścieżki rowerowe bez patrzenia. Co do przechodzenia na czerwonym: wchodzę kiedy jestem pewien, że jedynym miejscem, z którego może pojawić się pojazd to niebo. Daleki jestem od niefrasobliwości. Ostatnio na przejściu do pieszych nie zdążyłem złapać sieroty, która wlazła prosto pod nadjeżdżające samochody, bo się zielone włączyło. Tylko biedactwo nie zauważyło, że światła są dwufazowe i zielone było na DRUGIM pasie. Na szczęście było sucho, kierowca miał refleks i dobre hamulce, zdążył się zatrzymać pół metra przed tym “psem Pawłowa”. Przepisy są dla ludzi a nie ludzie dla przepisów. W innych krajach policjant zachęci do przejścia, kiedy nic nie jedzie, w naszym wlepi mandat. DEBILNE. Po pierwsze myślenie, po drugie przepisy.

    P.s. Na filmiku widać wyrażnie, to o czym piszę: mamusia wprowadza swoją latorośl w pospiechu, bez patrzenia na boki, jak durny kot lub jelonek. Szybko, szybko skulmy głowę, może nikt nie zauważy.

  8. Zawisza Niebieski 03.09.2016 13:26

    @ares Jest wielka różnica między północą i południem Włoch, to mówią sami Włosi, wiem to, bo współpracuję z Włochami głównie z północy. Skuterów rzeczywiście jest bardzo dużo, znowu na południu jest ich więcej bo i zasobność portfela jak klimat temu sprzyja, skutery są jak u nas motocykle, są wszędzie. Bardzo trudno prowadzi się samochód np. w Neapolu, miasto dodatkowo bardzo brudne, oczywiście nie miejsca reprezentacyjne ale jak się pójdzie w boczne uliczki. Jeśli pójdziemy na plaże publiczne nawet na północy Włoch brud jest znacznie większy niż spotykamy nad Bałtykiem.

  9. ares 04.09.2016 13:26

    @Zawisza Niebieski 03.09.2016 13:26. Mówię o różnicach być może występujących w szeroko pojmowanej kulturze ruchu ulicznego, a nie ogólnych między Północą a Południem (zresztą tych też nie przeceniałbym). Co do tzw. brudu, najpierw należałoby go zdefiniować.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.