Poddać Mariupol – moralność Festung Breslau

Opublikowano: 24.03.2022 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 1876

Wojenny dylemat zalegający od kilkudziesięciu lat w wielkiej literaturze – powieściach Hemingwaya i Remarque’a czy filmografii, amerykańskie rozliczenie z Wietnamem – został gwałtownie wyparty przez „pretekstonalny” najazd na Irak i Afganistan. W Polsce, przykładowo, hołubiony jezuita, bardzo mądry i pobożny, ks. Stanisław Musiał zaczął – w tamtym czasie – być passé w kręgach katolickiego nominalnie „Tygodnika Powszechnego”, na którego łamach publikował, bo redakcja zajęła ostentacyjnie jednoznaczne proamerykańskie i prowojenne stanowisko. Duchowny popierał pokojowe starania Jana Pawła II. Postępowi publicyści przemawiali retoryką militarną angażując się w promowanie doktryny bezpieczeństwa USA i państwa Izrael w myśl której atakować należy bezpardonowo, pierwszemu nie oglądając się na racje międzynarodowe i jakiejkolwiek racje poza własnymi. To rozsadziło zasady ładu międzynarodowego i otwarło nowy substytut bezpieczeństwa narodowego: interes korporacyjny. Przedsiębiorstwa wydobycia ropy tuż po zajęciu przez armię amerykańską bogatych złóż błyskawicznie zawierały umowy z marionetkowymi rządami i utrwalały nowy kolonialny stan rzeczy konsumując awantury aneksyjne.

Państwa zaczęły odchodzić od 100-letniego dorobku prawnego w stosunkach, także o podłożu konfliktowym, między narodami: genewskich konwencji humanitarnych czyli konwencji genewskich ale również od zapisów konwencji haskiej z początku XX wieku. Dzięki nim większość polskich oficerów Niemcy nie rozstrzeliwali, żołnierze trafiali do stalagów i oflagów.

Na pierwsze poważne odstępstwo od reguł współżycia i prawa międzynarodowego zdecydowały się Stany Zjednoczone, które – czy nam się podoba czy nie – są jednym z ich głównych gwarantów. Wielka Brytania i Francja straciły na znaczeniu.

Stany Zjednoczone z całą pewnością są najsilniejszym globalnym mocarstwem a to właśnie one nie przystąpiły do Statutu Rzymskiego i odmówiły wejścia w skład Międzynarodowego Trybunału Karnego, w którym przechowywany jest katalog zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Co więcej Stany Zjednoczone same przyjęły taką ustawę, która mówi o tym, że jeżeli jakiś żołnierz albo kontraktowiec armii zostanie przez jakieś państwo schwytany bądź nastąpi próba postawienia go w stan oskarżenia w Hadze za zbrodnie wojenne to prezydent Stanów Zjednoczonych ma obowiązek interweniowania włącznie z użyciem siły zbrojnej. Tą ustawę nazywa się w Stanach Zjednoczonych „Ustawą o inwazji na Hagę”.

Praktyka wojen Izraela i Ameryki – w których nie liczono się z przetrwaniem dzieci i kobiet, w których cywile ginęli na potęgę, byle oszczędzić życie jednego choćby żołnierza izraelskiego lub amerykańskiego – nie odbija się na szczęście tak gwałtownie na ukraińskim froncie wojennym, na którym każda kula wykierowana w cywila wywołuje ból i sprzeciw lecz jest ich wymierzanych – gdy porówna się różne konflikty wojenne o podobnym rozmachu – w tej wojskowej wielkości operacyjnej względnie niewiele.

Nic się nie zmieniło. Pracownicy mediów posłusznie karczujący polityczne ścieżki właścicielom prasy, telewizji i Big Techu składają podpis pod doktryną bezpieczeństwa państwa Izrael i Ameryki, odmawiając przyjęcia do wiadomości choćby postrzegania swojego bezpieczeństwa przez Rosję. A przecież wszystkie bez wyjątku geopolityczne percepcje są subiektywne i naciągane pod pozycję siły.

Ofiary światowych konfliktów asymetryzuje się, żeby przepchnąć przez świadomość społeczną uniwersalny program, który – powiedzmy to głośno – szybuje daleko wyżej, ponad krwawe starcie regionalne. Jak pisze profesor John Mearsheimer (za nim min. Michael Koffman, Thomas Piketty, Jacek Bartosiak) wojna na Ukrainie jest zastępcza. Ukraina zastępuje USA w ścieraniu się z Moskwą o porządek światowy (New World Order). Polska też miała zastąpić atlantycką potęgę zaopatrując Kijów w Migi. Na szczęście zachowaliśmy resztki instynktu samozachowawczego i sprytnie wycofaliśmy się z bezpośredniego kontaktu z polem walki.

Podwójne standardy są niczym przerośnięta hipokryzja, i tak jak przymykano oczy na pełnowymiarowe widzenie tragedii Bliskiego Wschodu i utrudnia się jego odbudowę, dziś cynicznie gra się makabrą ukraińskiej ludności. Ofiary osadza się w schemacie interesu politycznego: jedne z nich przerysowuje albo nawet wymyśla – inne umniejsza, przemilcza albo gumkuje. Wymyśleni zostali martwi obrońcy „Wyspy węży”, torturowani merowie miast i rzekomo masowi denaci ostrzałów szpitali, których w jednym z nich nie było w ogóle.

„Gazeta Wyborcza” w artykule „Mer Melitopola Iwan Fiodorow uwolniony przez służby ukraińskie. Był torturowany”. Iwan Fiodorow: „Nikt mnie nie dotknął. Cierpiałem emocjonalnie”.

„Wyborcza” brnie: „W środę Fiodorow został uwolniony w wyniku operacji zorganizowanej przez ukraińskie służby specjalne. O odbiciu zakładnika powiadomił zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Kyrylo Tymoszenko”. Na tej samej witrynie parę wierszy do przodu zapoznajemy się z informacją, że mer został uwolniony a jeszcze kilka linijek dalej, w relacji Anthony’ego Blinkena, że mer został wymieniony za siedmiu rosyjskich poborowych.

Zełeńsky stara się trzymać obserwatorów mediów społecznościowych w niepodlegającym spadkowi napięciu. Matka jednego z obrońców “Wyspy węży” wspomina: „Gdy prezydent grobowym głosem oznajmił, że nikt nie przeżył, to w tamtej chwili poczułam, jakbym to ja umarła”. „To takie uczucie jakby odebrało ci władzę w rękach i nogach” – mówiła w rozmowie z Onetem Tatiana. Jej synowi Romanowi Hribowowi przypisano słowa, które stały się hasłem wojny Rosji z Ukrainą – przypomniała dziennikarka. Na tym samym Onecie szef działu publicystyka, Piotr Kozanecki, rozczarowany analizuje: „Chcemy wierzyć w to, że dobro zwycięża tak bardzo, że wszyscy poszliśmy jak dzieci we mgle za bohaterską historią obrońców Wyspy Węży, którzy powiedzieli rosyjskiemu dowódcy okrętu „idź w chu***” i po chwili zginęli.

Przyznam, że miałam ogromne wątpliwości wobec tego nagrania od samego początku. Dwadzieścia sekund wymiany zdań, strzał oddany po jednym komunikacie i po tym jednym strzale kilkunastu zabitych? Zbyt to było filmowe. Ale oficjalnie potwierdzone przez ukraińskie służby i bez jakichś stanowczych dementi drugiej strony. „Idti w chu***” poszło w świat i zbudowało bohaterską legendę, po czym okazało się 48 godzin później, że obrońcy są żywi i trafili do rosyjskiej niewoli.

Niemal pierwszego dnia wojny powstały również jej „mity założycielskie”, takie jak chociażby „duch z Kijowa” – a więc pilot ukraińskich sił powietrznych, który w pierwszych dniach konfliktu miał zestrzelić co najmniej pięć rosyjskich samolotów, uzyskując tym samym status asa myśliwskiego. Oczywiście jest to niemożliwe, a pobieżna nawet kwerenda niektórych filmów przedstawiających zestrzelenia „ducha z Kijowa” pozwala stwierdzić, że są one fałszywe.

Dochodzi do głosu pytanie – przebija się przez tę samą wrażliwość, która obsługuje nieszczęście bombardowanych miast: czy można przymykać oczy na celowe zniekształcanie rzeczywistości? Jeżeli zaś znamy po imieniu i w szczegółach tyle przypadków jej zafałszowań, to czy w tej gigantycznej liczbie nie znajdują się także oskarżenia rosyjskich żołnierzy o wielokrotne gwałty, demoralizację i żądzę zabijania bezbronnych. Preparacje rozciągnięte w tym kierunku byłyby wszak najłatwiejszym skrótem do odwrócenia przeciwko sobie tożsamojęzycznych grup etnicznych. A kto tak robił jak nie komuniści, których potomkowie masowo zasilają garnizon władzy w ukraińskiej spółce rządowej z przedstawicielami ruchów nacjonalistycznych. I czy można tolerować współpracę Kijowa z ekstremistami – na zasadzie taktycznego sojuszu przeciw Rosji – którzy nie odcięli się od ideologii przez którą ginęli w czasie wojny Polacy i Żydzi?

Na stronach think-tanku „Strategy and Future” czytamy jakby przestrogę: „Należy natomiast być świadomym, że Ukraina, choć doskonale jak dotąd prowadzi wojnę narracyjną, nie zdoła odnieść dzięki niej ostatecznego zwycięstwa. Należy odróżniać narrację i budujące ją mity od rzeczywistości, i nie ulec pokusie nadawania efektom wojny propagandowej większego, niż należy ciężaru gatunkowego”.

https://www.youtube.com/watch?v=LcnskYbEWFA

Akceptacja dla propagandy, która ma mobilizować i utrzymywać w stanie czuwania masy ukraińskie i międzynarodowe i obrzydzać Rosję (której obrzydzać kłamstwami wcale nie trzeba, bo rozum zbrodnię dostrzega gołym okiem) światu w jakiś sposób zniża nas do poziomu najeźdźców lub nimi czyni. Taka tolerancja odwraca od rozumnej, czyli złożonej analizy przyczyn tej wojny, bez rozumienia których nie sposób jej przerwać z korzyścią dla napadniętego państwa. To może grozić zapętleniem i samounicestwieniem naszego sąsiada. Wcześniej czy później należałoby zdefiniować jego przyszłość bez opierania się na permanentnym konflikcie żywiącym romantyczną (Polacy) albo pseudoromantyczną i nierealistyczną formułę niezależności, faktycznie podporządkowaną jednej z trzech gigantycznych ideologii dominacyjnych. America first jest tą zastaną przez Ukrainę w 2014 roku. Ona się zużyła i jest nieaktualna, o czym można dowiedzieć się, i o skutkach tej zmiany, z planu pragmatycznego polityki (pragmatyka polityczna jest sekowana na obecną chwilę przez fanatycznych emisariuszy romantycznej poprawności, pełno ich na forach internetowych, śledzą i donoszą, odpowiadają za ciasnotę i duszność umysłową, zmuszają do ograniczania wolności wypowiedzi i przeczekania – niczym w mieście Savonaroli). A jeżeli będziemy błąkać się wciąż na planszy romantyki i pseudoromantyki podporządkowanej interesom oligarchów ukraińskich, to Ukrainie grozi równie niebezpieczny, co wojna, zastój.

Romantyzm polityczny wcale nie jest bardziej moralny od pragmatyki skoncentrowanej na realnej konsumpcji i osiąganiu korzyści. Romantyzm potrafi być nie tylko ślepy i fanatyczny, bywa egoistyczny i niemoralny tak jak sama skłonność do poświęcania bliźnich.

Dramat Mariupola [1] [2], to przede wszystkim dramat jego mieszkańców, za których ktoś podejmuje decyzje o ich życiu. Około 400 tysięcy ludzi jest uwięzionych w piwnicach, ponieważ wymaga tego obrona miasta. Gdzie tu moralność? Jeżeli jest w tym jakaś moralność, to nazwijmy ją po imieniu, że jest to moralność Festung Breslau. Wymazana tylko nominalnie z dyskursu hipermoralizujących moderatorów masowego przekazu. Moralność Festung Breslau jest ich głównym – obok generowania konfliktu – wynikającym z eskalacji założeniem.

„Nie można mówić o poddaniu się, złożeniu broni. Poinformowaliśmy już o tym stronę rosyjską” – przekazała stronie rosyjskiej wicepremier Ukrainy Irina Wierieszczuk.

Autorstwo: Maria Czerw
Źródło: WolneMedia.net

Przypisy

[1] Niniejszy tekst nie jest rozstrzygnięciem dylematu „poddać Mariupol”. Jako autorka chcę zwrócić uwagę na dramat „towarzyszący” – zaniechanie w komunikatorach dyskusji o ratowaniu ludzkiego życia za wszelką cenę, w tym za cenę poddania się w nierównej i z góry przegranej walce, ponieważ tak postawiona sprawa koliduje z preferowanym dążeniem do eskalacji.

[2] Portal braci Karnowskich wPolityce.pl po raz pierwszy cytuje realistyczne, a zarazem niepokojące, prognozy Ośrodka Studiów Wschodnich: „Siły Zbrojne Ukrainy są w stanie zadawać agresorowi bolesne straty, nie potrafiły jednak dotychczas odzyskać inicjatywy operacyjnej, a ich sukcesy mają charakter doraźny i krótkotrwały. Dalsze trwanie obrony oblężonych miast, w pierwszej kolejności Mariupola, pozostaje kwestią otwartą: armia ukraińska nie jest w stanie przeprowadzić skutecznej operacji odblokowującej – na obu kierunkach na północ od Mariupola (donieckim i zaporoskim) siły obrońców znajdują się w defensywie – ani wesprzeć oblężonych dostawami uzbrojenia i zaopatrzenia”.


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.