Misja zakończona sukcesem – mówi sam Trump
Prezydent USA Donald Trump świętował ataki powietrzne jako „całkowite zniszczenie” irańskich obiektów nuklearnych. Rzeczywistość maluje inny obraz: niejasne szkody, sprzeczne oświadczenia — i prezydent, który po raz kolejny stawia efekt polityczny ponad rezultaty.
Powrót bombowców B-2 z „misji” w Iranie został zainscenizowany przez administrację Trumpa dla uwagi mediów. Filmy, muzyka marszowa, imponujące statystyki: siedem bombowców stealth, 14 bomb niszczących bunkry, 37 godzin w akcji. Prezydent USA Donald Trump mówił o całkowitym zniszczeniu irańskich obiektów nuklearnych.
Fakty są inne. Zaledwie kilka godzin po przemówieniu urzędnicy rządowi zaczęli wypowiadać swoje własne oświadczenia. Sekretarz obrony Pete Hegseth nie mówił już o zniszczonej infrastrukturze, ale o wygasłych „ambicjach nuklearnych” Iranu.
Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Dan Caine opisał szkody jako „niezwykle poważne”, ale wskazał, że oceny są nadal w toku. Wiceprezydent D.J. Vance stwierdził, że celem było jedynie opóźnienie rozwoju broni jądrowej Iranu.
Wyniki również pozostają niejasne. Zdjęcia satelitarne pokazują skutki dla znanych obiektów, takich jak Fordow i Natanz. Nie można określić całkowitego zniszczenia. Uran niemal nadający się do produkcji broni, przechowywany w Isfahanie, pozostał nietknięty.
Próba osiągnięcia politycznego wpływu za pomocą symboliki wojskowej osiąga swoje granice. Podczas gdy ministrowie podkreślali w niedzielę, że atak nie miał na celu zmiany reżimu, sam Trump zakwestionował tę linię. Na swojej platformie mówił o możliwej zmianie rządu w Teheranie.
Trump jest znany ze swoich impulsywnych wolt. W piątek rano groził wojną handlową z Chinami, a w niedzielę ogłosił porozumienie z prezydentem Xi Jinpingiem — schemat powtarzany niemal co weekend. Ale tym razem prezydent prześcignął samego siebie.
Nosząc czapkę baseballową MAGA i mając sztuczną opaleniznę, Trump przedstawił się jako rodzaj zesłanego przez Boga zbawiciela – stanowczego, ale pozbawionego strategicznej spójności. A cel i przeznaczenie ataku pozostały niejasne. Najważniejsze było zademonstrowanie determinacji.
Operacja „Midnight Hammer” ujawniła mniej wpływów militarnych niż niejasności politycznych. Zamiast jasnych rezultatów, był nadmiar retoryki — naładowanej propagandą, strategicznie mglistej. Przypomina to proste przysłowie: „Pilnuj szewcze swojego kopyta”.
Autorstwo: Hans-Ueli Läppli
Tłumaczenie: Zygmunt Białas
Źródło zagraniczne: Freede.Tech
Źródło polskie: WolneMedia.net
Od tłumacza
Z powyższym przedstawieniem faktów korespondują inne. I tak interesującą analizą jest wczorajsza wypowiedź Easy Ridera, której fragment przytoczę: „Ten atak amerykański na Iran ma dziwne cechy pełnej i obustronnej kontroli. Z jednej strony, nie dokonano wielkich zniszczeń, bo tak naprawdę zbombardowano w sumie tylko piaski pustyni, ponadto Iran rzekomo miał być uprzedzony i zdążył usunąć materiał radioaktywny z rejonu zagrożonych ośrodków badawczych. Z drugiej strony, brak doniesień o jakimkolwiek strąconym samolocie amerykańskim, co wydaje się wręcz nieprawdopodobne, jeśli uwzględnimy liczbę około 100 samolotów agresora oraz fakt posiadania przez Iran rosyjskich systemów obrony S-400 i chyba również S-500. Brak również bezpośrednich reakcji odwetowych Iranu w postaci ataków na amerykańskie bazy na Bliskim Wschodzie lub okręty USA, natomiast ma miejsce kontynuacja ataków na Izrael. Czy nie chodzi tutaj przypadkiem o pozorowanie sojuszu USA z Izraelem, a tak naprawdę to doprowadzenie do sytuacji, w której Iran dokona zniszczenia tego syjonistycznego wrzodu? Natomiast jest realne zamknięcie cieśniny Ormuz, czego konsekwencje mogą być nieporównywalnie większe niż działania stricte militarne i to może być elementem planowanego resetu światowego (Easy Rider)”.