Liczba wyświetleń: 611
Rząd wprowadził zmiany do programu dopłat MdM (Mieszkanie dla Młodych). Według opozycji są one niewystarczające i wcale nie ułatwiają dostępu do własnego M.
Po roku funkcjonowania rządowego systemu dopłat do pierwszego mieszkania nabytego przez ludzi do 35 życia, rząd, widząc niedoskonałości programu, postanowił wprowadzić szereg zmian. Analitycy wskazują przede wszystkim na fakt, iż z programu skorzystać może na dzień dzisiejszy jedynie niewielka grupa osób. Najwyższy limit cen za metr w mieszkaniach z dopłatą wynosi 6,5 tys. zł i funkcjonuje na terenie Warszawy. W innych miastach Polski jest on odpowiednio niższy. Znalezienie mieszkania z rynku pierwotnego w tej cenie nie jest nierealne, ale wybór jest mocno ograniczony. Eksperci wskazują też na brak wielu potrzebnych rozwiązań prorodzinnych.
W oparciu o te sygnały Ministerstwa Infrastruktury i Finansów wypracowały projekt nowelizacji ustawy o rządowym programie dopłat. W ramach noweli w MdM-ie uwzględniono nabywców, którzy zamierzają kupić mieszkanie za pośrednictwem spółdzielni (warunkiem jest zawarcie umowy), zwiększono nieznacznie limity dopłat, podniesiono wysokość dopłaty osobom wychowującym dwójkę dzieci z 15 do 20 proc., a także zniesiono limit wieku (35 lat) dla osób wychowujących troje i więcej dzieci. Zwiększono powierzchnię użytkową mieszkania, od której liczona jest dopłata w przypadku rodzin wielodzietnych (z 50 do 65 metrów), planowane jest także włączenie w MdM większej liczby osób bez zdolności kredytowej (w takim przypadku można „włączyć się” w zdolność określonych członków rodziny i dopisać ich w umowie jako dodatkowych kredytobiorców).
Pomimo zapewnień rządu, że zmiany w programie w sposób znaczący zwiększą udział kupujących własne M, opozycja ostro skrytykowała projekt nowelizacji, wskazując, iż zmiany polegające na (nieznacznym) zwiększeniu limitu dopłat „na siłę przesiedlają młodych do metropolii”, pozostając przy tym opcją dla ludzi stosunkowo zamożnych. Dopiero bowiem po włączeniu do programu mieszkań z rynku wtórnego miałby on szansę stać się realnym ułatwieniem dla młodych Polaków. ‒ Wspieracie deweloperów, a ci budują mieszkania tylko w dużych aglomeracjach. Na inne tereny żaden deweloper nie zajrzy ‒ powiedział wiceszef komisji infrastruktury Andrzej Adamczyk z PiS. Potwierdzają to statystyki: w województwie mazowieckim skumulowało aż 20 proc. strumienia pieniędzy na dopłaty, zaś w np. województwach opolskim, świętokrzyskim i podkarpackim było to odpowiednio 0,75 proc., 1,80 i 1,79 proc. kwoty wsparcia. Brakuje również pomocy dla rodzin zainteresowanych kupnem domu. Zarówno posłowie opozycji, jak i niektórzy członkowie Platformy Obywatelskiej wyrażali zastrzeżenia w tym zakresie. Po burzliwej dyskusji zdecydowano, że projekt będzie jednak procedowany dalej. Wejdzie w życie prawdopodobnie od czerwca 2015 r.
Autorstwo: WK
Źródło: Strajk.eu
Nie ma się czemu dziwić, że większość środków ląduje w Warszawie. Racjonalny deweloper, ani przeciętny nabywca z dożywociem na kredyt, nie inwestują w zwijających się ośrodkach. Decentralizacja urzędów Polsce nie grozi, produkcja na prowincji nie jest potrzebna, a ile niby potrzeba mieszkań dla kasjerek w Tesco, czy Biedronce, albo kredyto-upychaczy w bankach zanim nie wydrenuje się prowincji?
jakby pułki w osiedlowych blokach były tanie ( tak jak powinny ) ludzie nie brali by kredytów na 30 lat żeby je zasiedlić
banki by nie zarabiały a społeczeństwo było by nieco bardziej niezależne i np. nie tyrało za miskę ryżu na kasie żeby tą pętle poluzować …
nie zakłada się plantacji żeby wyzwalać niewolników …
@razowy40i4
Chodziło Ci o półki? Nie da się tego budować tanio, chyba, że buduje spółdzielnia i to gospodarczo. W przeciwnym razie masz do opłacenia VAT, PIT, CIT i CIP w urzędach. Razem z narzutem developera to daje lekko jakieś 40% udziału w ogólnej cenie “półki”. Do tego dochodzi bank, który przez 30 lat zedrze dodatkowo min. 100% wartości “półki”. Jak się niewolnicy nie dogadają między sobą i nie zbudują, albo nie popędzą darmozjadów z ul. Wsiowej i Bankowej, to lepiej nie będzie!
Czyli np. na 100 tysięcy ceny mieszkania:
min. 40tys. bierze deweloper i urzędy
maks. 60tys. rzeczywisty koszt mieszkania
min. 100 tys. zarobi bank
@kozik: Deweloper też bierze kredyty w banku. Państwo też bierze kredyty, więc to co idzie na urzędników po części także wyląduje w banku.
Ten przykład dobrze pokazuje gdzie sa nasze pieniądze.
Tak naprawdę pieniądze to tylko sprytna sztuczka mająca na celu oszukać ludzi, żeby pracowali nie dla siebie tylko dla tego kto je tworzy. Wartość ma praca, pieniądze to tylko papier.
http://4.bp.blogspot.com/-9FgXapa2h0k/VCUqZkyMCxI/AAAAAAAAOQ4/docuU_eUb4E/s1600/wis2.jpg