Miesiącami odgrzewają ten sam raport o piractwie

Opublikowano: 19.06.2014 | Kategorie: Media, Prawo, Telekomunikacja i komputery, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 717

Niemal dwa miesiące temu media donosiły o kosztach piractwa wynoszących 700 mln zł rocznie. Co ciekawe, ta informacja nadal jest sprzedawana jako “news”, łącznie z antypiracką retoryką. Pytanie brzmi, po co media robią coś takiego?

Czytelnicy wiedzą, że dość często i krytycznie opisujemy raporty dotyczące piractwa. Robimy to z dwóch powodów. Po pierwsze, te raporty są często porażająco nierzetelne. Po drugie, dane z tych raportów są często cytowane przez media i polityków w sposób totalnie bezrefleksyjny. W przeszłości zdarzało się nawet, że media i politycy powoływali się na taki raport, którego nikt nie mógł widzieć na oczy.

Obserwujemy też ciekawe zjawisko, jakim jest wielokrotne omawianie w mediach tego samego antypirackiego raportu. Co istotne, media zawsze sprzedają ten raport jako news. Wcale nie akcentują faktu, że jest to odgrzewany kotlet. Często w newsach pomija się takie szczegóły, jak data wydania raportu. Ktoś, kto nie śledzi tych antypirackich raportów zawodowo (tak jak my), mógłby dojść do wniosku, że pojawiają się wciąż nowe informacje o szkodliwości piractwa.

Zobaczmy to na przykładzie. W ubiegłą sobotę TVN24.pl opublikował tekst pt. “Kradniesz w internecie, bo “legalnie za drogo”? Tracimy na tym 700 mln zł rocznie.”

Ten “news” bazuje na raporcie firmy PwC, który “Dziennik Internautów” opisywał 17 kwietnia tego roku. Raport nie jest więc nowy, a ponadto metodologia raportu była niepewna, badany problem był złożony, a w samym raporcie znajdowały się ciekawe wnioski o możliwych przyczynach piractwa. Niestety TVN24.pl opisał ten raport tendencyjnie i w typowej antypirackiej retoryce. Pominięto wnioski mniej wygodne dla posiadaczy praw autorskich. Samo użycie słowa “kradniesz” na początku tytułu “newsa” jest bardzo wymowne. Zawodowi dziennikarze nie powinni nazywać naruszenia praw autorskich “kradzieżą”.

No dobrze, ale czy TVN24.pl celowo odgrzał starego kotleta? Może po prostu dziennikarze dopiero teraz zapoznali się z raportem?

Mógłbym w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że już 16 kwietnia TVN24.pl zamieścił newsa o tym raporcie PwC (wtedy to był naprawdę news). Tekst z 16 kwietnia nosił tytuł “Piractwo w sieci przyczyną milionowych strat polskiej gospodarki”. Oczywiście tekst wspominał o tych słynnych 700 mln utraconego PKB, które są wałkowane w mediach od niemal dwóch miesięcy. Możecie mi wierzyć, że jeśli w najbliższych miesiącach znów spotkacie się z tą liczbą (700 mln utraconego PKB) będzie to kolejne odgrzewanie tego samego antypirackiego kotleta.

Zaznaczę w tym miejscu, że TVN24.pl to jedynie przykład. Również inne media potrafią po kilka razy odgrzewać ten sam antypiracki raport. Pytanie tylko, po co to robią?

Czy wierzycie, że TVN24.pl nie ma lepszych tematów na newsy? Ja w to wątpię. W dzisiejszym świecie dziennikarz musi raczej filtrować informacje niż ich szukać. Moim zdaniem TVN24.pl po prostu zaplanował kolejne opublikowanie tej informacji w określonym celu. Możliwe, że komuś było to na rękę. Możliwe, że chodzi o stworzenie odpowiedniego klimatu przed jakąś inicjatywą legislacyjną. Może ma to związek z faktem, że zmienia się minister kultury i trzeba go urobić dawką antypirackich wiadomości w mediach?

Nie mam zamiaru wydawać w tej kwestii żadnych osądów. Po prostu myślę, że ciągłe wałkowanie tych samych antypirackich raportów nie ma nic wspólnego z odpowiadaniem na informacyjne potrzeby społeczeństwa. Mogę jedynie wskazać, że takie zjawisko ma miejsce. Jest to – moim zdaniem – istotne dla ciągle trwającej debaty o kształcie praw autorskich w XXI wieku.

Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. MichalR 19.06.2014 13:34

    Przeznaczając 700mln na kupno oryginalnych płyt, czy wizyty w kinach polski budżet straciłby co najmniej 700mln z innych gałęzi gospodarki.

    Poza tym pieniądze wydawane m.in. na oryginalne płyty zagranicznych wytwórni dość szybko opuszczają nasz kraj, a pieniądze wydane na chleb krążą w kraju.

  2. norbo 19.06.2014 19:03

    Szacowanie strat w ten sposób to bzdura. Pobierający nielegalne-kopie zazwyczaj nie płaci za to ani grosza, czyli ma to za darmo – skąd zatem pomysł, że gdyby miał za to zapłacić to byłby tym w ogóle zainteresowany? skąd wiadomo czy byłoby go stać na zakup legalnej kopii? Spójrzmy na od strony rynkowej i nie sugerujmy się liczbą nielegalnych pobrań. Bardzo wiele firm informatycznych udostępnia darmowe wersje swoich produktów (dema, triale, beta, lite, etc.) – czy liczba pobrań takich wersji może być wyznacznikiem potencjalnych strat? Oczywiście nie. Decyzje o pobraniu i obadaniu produktu zdecydowanie łatwiej podejmuje się gdy produkt jest dostępny za darmo.

  3. sacro 20.06.2014 09:42

    Też kilkukrotnie natknąłem się na ten temat i od razu skojarzyłem to z pewnym faktem. Będąc w Belgii chciałem zassać coś z jednego z popularnych serwerów i zobaczyłem komunikat, że w tym kraju taka usługa jest nie dostępna. Większość wytwórni i wydawnictw na polskim rynku to własność zachodnich korporacji. Łatwo więc skojarzyć kto ma wpływ na polskie media które należą do tej samej grupy interesów.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.