Matury – rząd PiS złamał prawo

Opublikowano: 30.04.2019 | Kategorie: Edukacja, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 724

Skierowanie nowelizacji ustawy oświatowej do parlamentu bez przeprowadzenia konsultacji stanowi przykład totalitaryzmu w działaniach obecnej ekipy. Nie pierwszy i nie ostatni.

Skrócona definicja mówi, że totalitaryzm to system rządów, w którym państwo kontroluje społeczeństwo i stara się nadzorować wszystkie aspekty życia publicznego oraz prywatnego na tyle, na ile to możliwe.

Charakterystycznymi cechami państw totalitarnych są: autokratyzm (w szczególności zasada wodzostwa), jak najszersze kontrolowanie przez aparat władzy życia obywateli, ingerencja w ich przekonania i zachowania oraz rozbudowana propaganda (często fałszująca obraz rzeczywistości).

Z powyższej definicji wynika aż nazbyt wyraźnie, że obecna ekipa zmierza do totalitaryzmu w Polsce (zmierza – bo choć próbuje, to jeszcze nie zdołała rozciągnąć kontroli nad społeczeństwem).

Władza nie chciała porozumienia

Najnowszym przykładem totalitaryzmu jest nie przeprowadzenie przez rząd PiS konsultacji publicznych, związanych z obecną nowelizacją prawa oświatowego.

Nowelizacja ta stwierdza, iż klasyfikacji uczniów i ich dopuszczania do matury mogą dokonywać dyrektorzy szkół – a nie, jak dotychczas, rady pedagogiczne szkół we współpracy z dyrektorami. Jeśli zaś dyrektor szkoły uzna, że z jakichś powodów nie może tego zrobić, to wtedy wójt, burmistrz czy prezydent miasta będzie musiał wyznaczyć nauczyciela, który dokona klasyfikacji i dopuszczenia uczniów.

Ta nowelizacja jest, typowym dla rządów PiS, przykładem centralizacji mogącej prowadzić do totalitaryzmu. Klasyfikowanie uczniów zostaje odebrane organowi kolegialnemu, mającemu największą wiedzę o swych podopiecznych (czyli radom pedagogicznym) – i przekazane urzędnikowi, który będzie o tym jednoosobowo decydować.

Rząd PiS tłumaczy, że musiał wprowadzić taką zmianę ze względu na strajk nauczycieli, grożący tym, iż uczniowie nie zostaną sklasyfikowani i nie będą mogli przystąpić do matur.

To oczywiście lipa. Rząd, gdyby chciał, mógłby już dawno zakończyć strajk nauczycieli w pięć minut, godząc się na ich postulaty, przecież całkowicie uzasadnione i w dodatku stopniowo przez nich ograniczane.

Rząd świadomie jednak dążył do zaognienia sytuacji, odrzucając wszelki kompromis, usztywniając swe stanowisko i prowokując nauczycieli.

Żeby strajkowali dłużej

Ze strony rządu PiS rozmowy z ZNP były wyłącznie grą pozorów, mającą przeciągnąć strajk jak najbliżej do chwili rozpoczęcia matur. Dzięki temu rząd i jego propagandyści mogli oskarżać nauczycieli, że igrają uczniowskim losem (co w rzeczywistości robił właśnie rząd) i napuszczać na nich opinię publiczną.

Rząd mógł zaś udać sprawnego, odpowiedzialnego decydenta, troszczącego się o uczniów i umiejącego szybko podjąć odpowiednią decyzję.

Tak więc, rząd zabrał się za administracyjne spacyfikowanie awantury, którą najpierw sam rozpętał i zaognił.

To typowe dla sposobu poszerzania swej władzy, stosowanego przez PiS: najpierw wywołuje się konflikt i przeciwstawia jedne grupy obywateli drugim, a potem uchwala przepisy, które – niby w celu zduszenia rozpętanego konfliktu – przyznają nowe uprawnienia urzędnikom.

Związek Nauczycielstwa Polskiego, w przeciwieństwie do rządu PiS, wykazał odpowiedzialność i zawiesił strajk, by można było przeprowadzić matury. Mimo to PiS oczywiście nie zrezygnował z wprowadzenia przepisów, ograniczających kompetencje rad pedagogicznych i zwiększających jednoosobową władzę dyrektorów szkół.

Bo w rzeczywistości PiS-owskim prominentom nie chodziło o stworzenie warunków dla przeprowadzenia matur, lecz o dalsze rozszerzenie swego panowania nad polską oświatą, uderzenie w ZNP oraz pokazanie nauczycielom kto tu rządzi.

Dążenie do totalitaryzmu uświęca środki. A takie drobiazgi jak łamanie prawa w ogóle nie zaprzątają uwagi PiS-owskiej ekipy rządzącej.

PiS nie będzie się pospolitować

Wspomnianym tu złamanym prawem są przepisy o konsultacjach publicznych. Ten rodzaj współuczestniczenia obywateli w decydowaniu o losach kraju zawsze był w Polsce traktowany po macoszemu, gdyż żadna władza nie paliła się do konsultowania czegokolwiek z mieszkańcami.

Szczególnie jednak, konsultacje są wraże dla PiS – którego liderzy uważają, że skoro zdołali wygrać wybory, to mogą robić w Polsce co im się żywnie podoba, bez pytania kogokolwiek o zdanie. PiS-owscy prominenci, jako grupa trzymająca władzę, nie chcą się więc pospolitować i zniżać do poziomu wysłuchiwania opinii swoich poddanych.

Mieliśmy w polskim prawie ustawę o konsultacjach społecznych, przyjętą, żeby było zabawniej, jeszcze „za komuny” w 1988 r. i uchyloną w 1995 r., za czasów wolnej Polski, przez koalicję SLD-PSL. Od tej chwili zasady przeprowadzania konsultacji są regulowane przepisami niższego rzędu, po to by każda władza mogła je swobodnie zmieniać wedle własnego uznania.

Obecnie, kwestie dokonywania konsultacji określa PiS-owski regulamin pracy Rady Ministrów, uchwalony przez nią samą i po raz ostatni zmieniony przez tąż Radę Ministrów w dniu 22 stycznia 2019 r.

Ale nawet w tych PiS-owskich przepisach, mających służyć utrwalaniu panowania obecnego rządu nad obywatelami, ostał się – zapewne przez niedopatrzenie jakichś urzędników – wyraźny zapis ustanawiający obowiązek przeprowadzania konsultacji.

To obowiązek rządu

O konsultacjach mówi par. 36 regulaminu pracy Rady Ministrów zatytułowany: „Przedstawienie projektu dokumentu rządowego do konsultacji publicznych”.

Stwierdza on co następuje: „Organ wnioskujący, biorąc pod uwagę treść projektu założeń projektu ustawy, projektu ustawy lub projektu rozporządzenia, a także uwzględniając inne okoliczności, w tym znaczenie projektu oraz przewidywane skutki społeczno-gospodarcze, stopień jego złożoności oraz jego pilność, przedstawia projekt do konsultacji publicznych, w tym może skierować projekt do organizacji społecznych lub innych zainteresowanych podmiotów albo instytucji w celu przedstawienia ich stanowiska”.
Zajmijmy się najpierw pierwszą częścią tego długiego zdania. „Organ wnioskujący” to właśnie rząd (czyli Rada Ministrów), a przepis stanowi jednoznacznie, że „przedstawia” on projekt do konsultacji publicznych.

Nie jest tu napisane, że rząd „może przedstawić” projekt czy „ma prawo przedstawić” projekt, lecz, że właśnie przedstawia.

Oznacza to, że rząd nie ma wyboru – i musi przedstawić projekt do konsultacji publicznej, a jeśli tego nie robi, łamie prawo – tak jak właśnie złamał je rząd Mateusza Morawieckiego, nie kierując do konsultacji projektu nowelizacji prawa oświatowego.

Kłamstwo i nieuczciwość

Rządowi propagandyści kłamliwie tłumaczyli brak konsultacji tym, że nie było na nie czasu, gdyż nowe prawo, umożliwiające dyrektorom szkół dokonywanie klasyfikacji uczniów, trzeba było wprowadzić jak najszybciej. To kolejna lipa.

Cytowany paragraf 36 regulaminu pracy Rady Ministrów nic nie mówi, że pilność projektu pozwala na odstąpienie od konsultacji. Przeciwnie, stwierdza, iż rząd przedstawia projekt do konsultacji, uwzględniając takie okoliczności, jak m.in. jego pilność.

Czyli, oznacza to, że właśnie ze względu na pilność projektu, konsultacje należało przeprowadzić jak najszybciej.

Argument, iż brakowało czasu na konsultacje jest kłamliwy także i dlatego, że strajk nauczycieli nie zaczął się wczoraj, więc Rada Ministrów miała dość czasu na przygotowanie projektu i przeprowadzenie rzetelnych konsultacji. Nie chciała ich, bo PiS-owska władza nie lubi zniżać się do wysłuchiwania opinii swych poddanych. Zwłaszcza, gdy wiadomo, że te opinie byłyby jednoznacznie krytyczne, bo nikt kto jest uczciwy intelektualnie, nie mógłby poprzeć rządowego projektu nowelizacji prawa oświatowego.

Druga część zdania tworzącego par. 36 stanowi, że w ramach konsultacji publicznych rząd może skierować projekt do organizacji społecznych lub innych zainteresowanych podmiotów albo instytucji w celu przedstawienia ich stanowiska.

Tu nie ma już obowiązku prawnego. Rząd może więc ale nie musi kierować projekt do organizacji społecznych i innych zainteresowanych. Wolno mu podjąć próbę przeprowadzenia konsultacji publicznych w jakiś inny sposób (choć trudno sobie wyobrazić,jaki) – ale przeprowadzić je musi, bo tak mu każe prawo.

Rada Ministrów dopuściła się złamania prawa, które sama ustanowiła. To także jeden z elementów budowy ustroju totalitarnego: gdy władza łamie przepisy przez siebie przyjęte, jeśli okazują się dla niej niewygodne.

Na PiS-owską większość parlamentarną i jej popleczników oraz na prezydenta Andrzeja Dudę spada zaś odpowiedzialność za przyjęcie nowelizacji, przygotowanej z naruszeniem prawa – ale robili to już tyle razy przy innych okazjach, że zdążyli przywyknąć. Polacy także zdołali się przyzwyczaić, że prominenci PiS postępują zgodnie z regułą: nie mamy waszych płaszczy i co nam zrobicie?

Autorstwo: Andrzej Leszyk
Źródło: Trybuna.info


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Szwęda 30.04.2019 14:13

    Po co w ogóle te matury i inne egzaminy? To jest przeżytek! Każdy powinien mieć prawo podjęcia każdych studiów w każdym wieku i bez żadnych wymagań!

  2. Radek 30.04.2019 17:16

    Jeżeli egzaminy są miarodajne, to powinien każdy z ulicy móc przyjść i zdać egzaminy. Jeżeli zaś okres nauki jest najważniejszy, to po co egzaminy? Straszne zacofanie jest obecnie w Europie. Co do państwa totalitarnego, to naprawdę nie ma znaczenia, czy PO, czy PIS, czy coś innego. W Polsce od II wojny światowej rządzą grupy ludzi, którzy nie mają na celu interesu społeczeństwa. Na szczęście z totalitaryzmie, szczególnie w podstawowych prawach w Polsce jeszcze nie jest tak źle jak w Niemczech, Norwegii, Szwecji czy Francji.

  3. smerf 30.04.2019 22:23

    Gratuluję autorowi artykułu. Wnikliwa analiza, rzetelne odnośniki itp.
    Żeby to tak tylko chcieli przyjąć do wiadomości apologeci pisiorów!

    P.S.
    Odnosząc się do powyższych komentarzy:
    Ludziska, czy wy wiecie, co i o czym piszecie?
    Zdawaliście kiedykolwiek egzamin dojrzałości lub egzaminy wstępne na wyższe uczelnie?
    Czy wy wiecie co to znaczy być maturzystą lub prawdziwym studentem?
    Wydaje się, że teraz nastały czasy, że wszystko wolno wyszydzać i dezawuować.
    To prawda, tytuł magistra przestał być wyróżnikiem w społeczności skoro studia przypominają kursy magisterskie…
    Jedyne pocieszenie: spośród tysięcy niech chociaż znajdzie się co roku stu
    naprawdę zdolnych, obiecujących i mądrych. Na pewno dadzą sobie radę przebojowością jak nie tu, to za granicą.
    A miernoty? Same się wyeliminują kończąc na wykładaniu chemii… na półki w “Biedronce”.

  4. Radek 01.05.2019 06:11

    Szanowny Smerfie, wiem, co to są studia, wiem co to magisterium. Wiem co to egzaminy wstępne. Może Ty studiowałeś w innych czasach, ale obecnie ten system wymaga gruntownej zmiany. Z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że jest równanie w dół. Czyli poziom, szczególnie w nauczaniu podstawowym i średnim jest przystosowany do najmniej inteligentnych uczniów. Do tego system uważa, że wszyscy powinni się wszystkiego uczyć po równo.

    Co do wyszydzania, to masz rację, że obecnie rozpaskudziło się ludzi i plują bezkarnie na wszystko, ale to zupełnie osobny temat. Za to pokazywanie błędów systemu, nawet z odrobina sarkazmu nie podpada pod powyższe.

    Znajduje się sporo bystrych, genialnych ludzi. System powinien być tak skonstruowany, aby im nie przeszkadzać rozwijać swoje zdolności. Nie musi im nawet pomagać, wystarczy na początku nie przeszkadzać.

  5. Anonymous-X 01.05.2019 07:37

    Artykuł strasznie propagandowy, nie dziwne że “totalsi” dokonują samopodpaleń, skoro sa karmieni taką propagandą.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.