Maski opadły

Opublikowano: 31.01.2021 | Kategorie: Polityka, Prawo, Publicystyka, Telekomunikacja i komputery

Liczba wyświetleń: 2069

Dmitrij Rogozin, prezes rosyjskiej agencji kosmicznej „Roskosmos”, w przeszłości m.in. wicepremier, skomentował wypowiedzi byłego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Rosji Michaela McFaula na temat protestów organizowanych przez zwolenników Aleksieja Nawalnego. Po chwili jego konto na „Facebooku” zostało zablokowane, a wpis usunięty. Problem jest znacznie szerszy i nie dotyczy tylko znanego szeroko rosyjskiego urzędnika.

Ofiarą może być każdy

Niedawno przekonaliśmy się o tym, gdy administracja Twittera zdecydowała się zablokować konto urzędującego jeszcze wtedy prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Dożywotnio i bez prawa do odwołania. Nie chodzi tu, bynajmniej, o ocenę poglądów i ocen barwnie wyrażanych we wpisach byłego szefa amerykańskiego państwa. Chodzi o wszechmoc cenzury, która powraca w wersji znacznie twardszej i bardziej bezwzględnej od cenzury urzędniczej znanej nam sprzed kilkudziesięciu lat.

W mojej niedawnej rozmowie z niderlandzkim politologiem, prof. Keesem van der Pijlem usłyszałem od tego szanowanego na świecie uczonego, że skończyła się epoka pozorów, gry w demokrację i wolność słowa. Nadchodzi, według niego, epoka nowego autorytaryzmu, którego promotorem jest dziś tzw. Zachód.

Cenzura w tym wydaniu ma charakter podwójny, bo stosowana jest przez połączone i pozostające w dziwnej symbiozie siły wielkich korporacji i państwa, których punktem styczności są przeróżne formacje nazywane zbiorczo służbami specjalnymi.

Van der Pijl dowodzi w swoich publikacjach, że struktury te tworzą zespół naczyń połączonych, którego centrum znajduje się w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii. Cenzurę wprowadza nam zatem świat anglosaski, który niegdyś wydał przecież najbardziej zdecydowaną przestrogę przed tego rodzaju praktykami w postaci powieści George’a Orwella czy Aldousa Huxleya.

Banowanie, blokowanie, zawieszanie

Cały zabieg usunięcia niektórych osób i niewygodnych tematów z debaty publicznej zaczyna się niewinnie: od likwidacji lub zablokowania ich kont w mediach społecznościowych. Czołowe z nich kontrolowane są przez korporacje amerykańskie. Możemy, jak chciał ostatnio Trump, próbować przenieść się na inne, bardziej sprzyjające wolności słowa platformy społecznościowe. Tyle, że niewiele nam to da, bo – jak uświadomił niedawno swoim czytelnikom założyciel Telegramu Paweł Durow – mamy obecnie duopol kontrolujący rynek systemów operacyjnych naszych urządzeń elektronicznych.

W każdej chwili giganci tacy, jak Apple i Google mogą zdecydować o zablokowaniu całej aplikacji na smartfonach i innych urządzeniach ze swoimi systemami. Byłoby to wprawdzie nieco trudniejsze w przypadku systemu Android, który jest własnością sojuszu firm Open Handset Alliance, jednak także, pod pewnymi warunkami, możliwe.

Debata publiczna, szczególnie w obecnych czasach pandemicznych, przeniosła się już niemal całkowicie ze świata rzeczywistego w wirtualny. Niektórzy są z niej wykluczani przysłowiowym jednym kliknięciem.

Rozwiązaniem problemu mogłoby teoretycznie być podjęcie wyzwania walki z obecną polityką korporacji przez silne bloki państw liczących setki milionów konsumentów i użytkowników. Taką wolę musiałyby jednak wykazać wszystkie siły polityczne np. w Unii Europejskiej. Wysiłki uregulowania ram działalności koncernów podejmowane przez pojedyncze państwa narodowe mogą okazać się zdecydowanie za słabe, choć dyskutowane niegdyś w Polsce inicjatywy resortu cyfryzacji w tym zakresie szły w dobrym kierunku. Dziwnym trafem, cenzura korporacyjna usuwa zazwyczaj te treści, których autorzy prezentują krytyczny stosunek wobec Waszyngtonu i proponują rozwiązania alternatywne wobec jego hegemonii.

Od uciszania wirtualnego do realnego

Czasami jednak, jak się przekonujemy, cenzura korporacyjna nie wystarcza i na pomoc wzywane są struktury państwa, na czele z rozmaitymi organami ścigania. Chodzi o sytuację już nie wirtualnego, lecz fizycznego usunięcia kogoś z debaty publicznej. Problem ten dotknął osobiście mnie i wielu moich przyjaciół. Dość wspomnieć o rosyjskich dziennikarzach wydalanych z szeregu krajów bez podania faktycznej przyczyny (jak np. Leonid Swiridow z Polski), czy korespondentach prześladowanych w krajach bałtyckich (Łotwa, Estonia), którym stawiano zarzuty karne i zatrzymywano.

W takich sytuacjach na pomoc wszechmocnym korporacjom przychodzą równie wszechmocne wobec jednostki organy państwa.

Po wielu latach od upadku reżimów niedemokratycznych w Europie pojawia się zatem nowy autorytaryzm polegający na tym, że znajdujemy się w kleszczach sił cenzorskich – z jednej strony wielkiego prywatnego kapitału, z drugiej – państwa. Poważnych rozbieżności pomiędzy nimi brak, bo wszystkie podzielają metodę zarządzania poprzez strach: na początku przed terroryzmem (islamofobia), następnie przed Rosją (rusofobia), a ostatnio za pomocą ogólnej depresji i stanów lękowych wywołanych zagrożeniem pandemicznym, jak najbardziej prawdziwym, lecz służącym do wzmacniania formalnej i nieformalnej cenzury.

W tej sytuacji warto odnotować, że – wbrew zaklęciom niektórych zachodnich polityków, ślepych i głuchych na rzeczywistość – faktycznie skończyła się już epoka liberalnej demokracji, która zakładała, przynajmniej teoretycznie, wolność słowa. Dziś nikt już niczego nie zakłada, a ci, którzy krytykują system i jego istotę, mogą zostać wirtualnie wykasowani, a z czasem i fizycznie wyeliminowani.

Czas skończyć z wszelkimi złudzeniami, bo właśnie tak, doprawdy ponuro, wygląda dziś otaczający nas świat. Dziś Rogozin, który skomentował w dość umiarkowany sposób wypowiedzi byłego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Rosji Michaela McFaula na temat protestów organizowanych przez zwolenników Aleksieja Nawalnego, wczoraj Trump, jutro jeszcze ktoś inny – na te przypadki zwracamy uwagę, bo dotyczą czołowych przedstawicieli władz silnych państw.

Każdego dnia setki ludzi zdecydowanie mniej znanych, często skazanych na anonimowość, poddawane są podobnej cenzurze, a niekiedy represjonowane w sposób znacznie brutalniejszy. Przedstawienie się skończyło, maski opadły.

Autorstwo: Mateusz Piskorski
Źródło: pl.SputnikNews.com


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. dagome12345 02.02.2021 08:51

    taaaaaa a SputnikNews oraz “matuszka rasijjja” to przykłady niczym nie skrepowanej wolności słowa , obiektywizmu, – buahahaha – przyganiał kocioł garnkowi ….

  2. Stanlley 02.02.2021 11:14

    No świetne argumenty dajesz na obronę zamordyzmu jeszcze większego niż mamy… powinszować!!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.