Maliny o zabarwieniu politycznym

Opublikowano: 16.08.2018 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 984

Plantatorzy na Wołyniu dostaną z Polski sadzonki i wiedzę, jak uprawiać ekologiczne maliny. – To jest patologia państwa polskiego, jak można wspierać konkurencję? – grzmią polscy rolnicy i interweniują w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Na Ukrainę trafi 70 tys. polskich sadzonek malin. Do rolników z obwodu wołyńskiego pojadą też polscy eksperci, którzy nauczą sąsiadów ze Wschodu, jak uprawiać maliny.

Wszystko to koordynują Stowarzyszenie Integracja Europa-Wschód z Kielc i Wołyńska Obwodowa Organizacja Społeczna „Fundacja rozwoju lokalnego”.

Realizacja programu „Zachodnioukraińska Kooperatywa Ogrodniczo-Sadownicza” możliwa jest dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach programu polskiej pomocy rozwojowej.

Pomagać, ale inaczej

Choć skala projektu wydaje się niewielka, jego wartość to ponad 260 tys. zł, wzbudza on duże emocje wśród polityków i środowisk rolniczych.

Sprawą zajął się m.in. Jarosław Sachajko – poseł ruchu Kukiz’15 i przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

W rozmowie z portalem Money.pl polityk podkreśla, że w sprawie polsko-ukraińskiego projektu zabrakło przede wszystkim międzyresortowych konsultacji. – Z tych informacji, które mamy, wynika, że minister rolnictwa nie wiedział, że sponsorujemy uprawy maliny za granicą – podkreśla Sachajko.

Poseł zwraca uwagę, że takie projekty mogą nieść za sobą poważne konsekwencje.

– Może się okazać, że wkrótce polscy sadownicy i warzywnicy nie będą mieli co produkować, bo wszystko sprowadzimy z zagranicy, czyli z Ukrainy. Na Ukrainie są lepsze gleby, inne środki ochrony roślin, inne koszy produkcji, które są nie do uzyskania przy narzuconych standardach w Polsce – tłumaczy.

Sachajko podkreśla, że od rolników dowiedział się, że to nie pierwszy przypadek wysyłania polskich sadzonek na Ukrainę. W jego ocenie takie praktyki to działanie na szkodę polskiego rolnictwa.

Poseł zapewnia, że wystosuje interpelację poselską do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Zamierza zapytać, ile planacji i od kiedy zakładanych jest na Ukrainie przy wsparciu z polskiego budżetu.

Przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa podkreśla, że jest za współpracą i dobrymi stosunkami z Ukrainą. Zastrzega jednak, że powinny być to przemyślane działania.

– Na Ukrainie powinniśmy wspomagać taką produkcję, z którą sobie nie potrafimy poradzić w Polsce. Na przykład powinniśmy wspomagać produkcję soi niemodyfikowanej genetycznie, bo mamy niedosyt białka i płacimy rolnikom amerykańskim, argentyńskim czy brazylijskim – czyli bardzo odległym. Taką produkcję powinniśmy wspierać na Ukrainie, bo białka nam brakuje. Ale nie maliny, bo to coś, w czym jesteśmy dobrzy, w czym się specjalizujemy. W tej chwili będziemy likwidowali nasze plantacje, bo ich produkcja będzie tańsza – przekonuje polityk.

Jak nie my, zrobią to inni

Portal Money.pl skontaktował się z prezesem Stowarzyszenia Integracja Europa-Wschód, które nadzoruje projekt. Krzysztof Kalita podkreśla, że jest zaskoczony tak głośną reakcją – szczególnie polityczną – na współpracę z Ukrainą.

– Analizujemy napływające informacje i monitorujemy, co pojawia się w mediach. Jestem po rozmowie z MSZ. Rozmawiamy także z naszymi ekspertami. Co zwróciło naszą uwagę – pierwsze sygnały o projekcie poszły m.in. z prorosyjskich, ale i nacjonalistycznych mediów. Widocznie komuś przeszkadza taka współpraca, tym bardziej na Wołyniu – przekonuje w rozmowie z Money.pl Kalita.

Prezes stowarzyszenia zwraca uwagę na to, że zbliżają się wybory i trudna w tym sezonie sytuacja na polskim rynku malin może być wykorzystywana politycznie. Kalita broni projektu „Zachodnioukraińska Kooperatywa Ogrodniczo-Sadownicza”. Podkreśla, że jest przede wszystkim edukacyjny, proekologiczny i o niedużej skali działania.

– Ktoś, kto pracuje w sadownictwie i ma doświadczenie, ten wie, że 70 tys. sadzonek i 10 hektarów maliny nie uczyni nikomu szkody. My w tym projekcie stawiamy przede wszystkim na przekazanie wiedzy na temat ekologicznych upraw maliny. Chcemy uczyć, jak tworzyć ekologiczne plantacje, bo to jest nasza przyszłość – tłumaczy Kalita.

Podkreśla, że trafiają do niego sygnały, że do Polski z Ukrainy docierają maliny zatrute pestycydami.

– Większość producentów ukraińskich nie stosuje norm, jakie są w Unii Europejskiej, a jednak ta malina jakoś do nas trafia. Nasi eksperci są zdania, że ten problem wynika niestety z nieszczelności granic w zakresie kontroli jakości – ten problem zgłaszają też izby rolnicze – przekonuje Kalita.

W jego ocenie projekt jest korzystny z punktu widzenia polskiego interesu. Podkreśla, że był przygotowywany w porozumieniu z polskimi firmami i ekspertami doświadczonymi w działaniach na Ukrainie, a sama dotacja to w większości wydatki, które zostaną w naszym kraju.

– Nie sądzę, żebym pogrzebał polski rynek malin projektem za 200 tys. To zresztą nie jest nasz cel. W ramach działań powstanie 10 jednohektarowych mikroplantacji, a głównym celem jest wsparcie lokalnej mikroprzedsiębiorczości – zapewnia Kalita.

Prezes Stowarzyszenia Integracja Europa-Wschód podkreśla, że przede wszystkim chce promować Polskę.

– Nie ma żadnej wątpliwości, po której stronie jesteśmy. Nie warto panikować – zapewnia.

Prezes Stowarzyszenia Integracja Europa-Wschód uważa również, że jeśli Polacy nie będą pomagać Ukraińcom, to wyręczą nas inne państwa.

– Przedsiębiorcy i sadownicy, z którymi współpracujemy, od lat jeżdżą na Ukrainę i szkolą Ukraińców, jak budować sady. Oni są zdania, że albo my to będziemy robić i będziemy już teraz kooperować na tym rynku, albo będą to robić Holendrzy, Belgowie czy np. Niemcy – przekonuje. Bo Ukraińcy i tak będą poszukiwać tej wiedzy – czy to się podoba komuś, czy nie. Lepiej, aby w tym momencie to Polska była partnerem, a nie np. zachodnie koncerny, które szkoliły kiedyś też nas – przekonuje Kalita.

Nasi rolnicy interweniują

W sprawie projektu na Ukrainie interweniuje Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw. Już wystosowało w tej sprawie pismo do ministerstwa rolnictwa z prośbą o wyjaśnienie sprawy.

Członek zarządu stowarzyszenia Paweł Król uważa, że takie działania są skandaliczne.

– Według mnie to jest patologia państwa polskiego. Jak można wspierać konkurencję? Przecież to jest ogromna konkurencja, a my ją jeszcze finansujemy. Ukraina to jest jedyny kraj, od którego możemy się odciąć, bo ze względu na wolny przepływ towarów od Unii Europejskiej się nie odetniemy. A widzimy, jak te relacje z Ukrainą wyglądają. My wyciągamy do nich rękę, a oni robią, co chcą i na przykład robią embargo na polską wieprzowinę – grzmi rolnik.

Podobne stanowisko zajął Związek Sadowników RP. Jego prezes Mirosław Maliszewski zapewnia, że wkrótce złoży pismo do MSZ. Liczy na wyjaśnienie sprawy. Sadownicy chcą wiedzieć, kto i na jakich zasadach wyszedł z taką inicjatywą.

Maliszewski ocenia bardzo negatywnie cały projekt. Podkreśla, że nawet mimo niedużej skali może on być bardzo niekorzystny dla polskich producentów.

– Skala samego projektu jest stosunkowo niewielka i tego może się trochę mniej boimy, natomiast uważamy, że to będzie taki pilotaż dla innych producentów na Ukrainie, którzy pójdą w kierunku zakładania tego typu plantacji. Boimy się, że tak, jak to było kiedyś w Polsce, po takim pilotażu pójdzie szeroka skala nasadzeń. W Polsce jak tworzyły się zagłębia sadownicze, to najpierw powstawała jakaś placówka badawcza, poletko doświadczalne. Ktoś przywoził know-how, inni to obserwowali i zakładali na większą skalę i boimy się, że w tym przypadku również będzie taki skutek – tłumaczy Maliszewski.

W sprawie polsko-ukraińskiego projektu portal Money.pl wysłał pytania do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Portal dowiedział się, że MSZ nie konsultował się z Ministerstwem Rolnictwa, ponieważ nie było takiej potrzeby.

„Projekt Zachodnioukraińska Kooperatywa Ogrodniczo-Sadownicza otrzymał dofinansowanie w wyniku konkursu dotacyjnego Ministra Spraw Zagranicznych Polska pomoc rozwojowa 2018. Procedura dotacyjna konkursu nie przewidywała konsultacji projektów przez inne organy administracji rządowej” – cytuje Money.pl odpowiedź przesłaną portalowi przez MSZ.

Ponadto w ocenie MSZ „nieuzasadniony jest zarzut jakoby projekt działał na szkodę polskiego rolnictwa, gdyż stwarza on okazję do zwiększania polskiego kapitału eksperckiego, który będzie wykorzystywany w wielu innych projektach międzynarodowych”.

Autorstwo: Adam Janczewski
Zdjęcie: Kreutzfelder (CC0)
Źródło: Trybuna.info


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.