Londyński terror

Opublikowano: 09.07.2015 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1898

Muzułmanie w Europie znaleźli się w stanie oblężenia. Zaostrzanie prawa i ograniczanie wolności w imię walki z terroryzmem będą miały odwrotny skutek. Radykalizacja młodych wyznawców islamu będzie postępować.

Islamofobiczny bęben wydaje z siebie coraz głośniejsze dźwięki w całej Europie Zachodniej. Obrazy okrucieństwa z Iraku multiplikujące się w internecie i cykliczne wyjazdy młodych Amerykanów, Brytyjczyków i Francuzów na front już wcześniej spowodowały, że społeczności muzułmańskie w Europie i USA znalazły się pod baczną obserwacją służb, presją białej opinii publicznej oraz medialną nagonką. Za tym antyislamskim owczym pędem podążają również politycy. Dwa tygodnie temu premier David Cameron oskarżył brytyjskich muzułmanów o „cichą akceptację” ideologii, która napędza brutalność Isis, o „nienawiść” do „brytyjskich wartości” oraz zrzucanie odpowiedzialności za radykalizację młodych Brytyjczyków wyznających islam na rząd. Zeszłotygodniowe akty terroru dokonane w Tunezji, Kuwejcie i we Francji jeszcze bardziej wzmacniają ten przekaz. I chociaż zaraz po tych słowach Camerona ostro zareagowała Sayeeda Warsi, była współprzewodnicząca Partii Konserwatywnej, mówiąc, że premier „błędnie ocenia sytuację w skomplikowanej materii społeczności islamskiej” na Wyspach, co może grozić jeszcze większą „alienacją” i „radykalizacją” młodych muzułmanów, to jednak makabryczne obrazki z Saint-Quentin-Falavier, z kurortu Sousse i z Kuwejtu spowodowały, że argumenty liberałów trafiają w próżnię.

Przy intensywnej czerwieni krwi rozlanej przez terrorystów nieśmiałe nawoływania do ostrożności w sądach wypadają blado. Apele o powściągliwość w czasie społecznego wzburzenia bazującego na silnych emocjach giną w zgiełku antyislamskiej retorycznej nawałnicy. Do tej pory ton charakterystyczny głównie dla użytkowników internetu nie przenikał do głównego nurtu, a establishment robił, co mógł, żeby nie obarczać odpowiedzialnością za akty terroru całych grup społecznych. W ostatnim czasie to się jednak zmieniło. Narracja 10 Downing Street coraz bardziej dryfuje w stronę języka antagonistycznego. Potęguje to napięcia społeczne oraz grozi szybszą i większą radykalizacją młodych muzułmanów w Wielkiej Brytanii.

KULT ŚMIERCI

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że akty dokonywane przez bojowników Państwa Islamskiego oraz innych grup terrorystycznych są barbarzyństwem. Pół wieku temu, zaraz po zakończeniu II wojny światowej, Hannah Arendt, niemiecka teoretyczka polityki i filozofka, napisała, że „problem zła będzie fundamentalnym pytaniem dla powojennych intelektualistów”. Arendt sądziła, że po holokauście, kiedy Europejczycy zobaczyli, do jakiego barbarzyństwa są zdolni, dominującym problemem intelektualnym będzie kwestia zrozumienia, jak taki horror był możliwy. Dlaczego bestialstwo masowej zagłady nie pojawiło się wszędzie, nie pojawiło się od razu, ale w końcu mimo wszystko się pojawiło? Historycy byli w stanie wyjaśnić motywy kierujące Hitlerem w dążeniu do wojny. Politolodzy i socjolodzy opisali społeczne poparcie dla idei faszyzmu. Psycholodzy sformułowali koncepcje owczego pędu i antysemickiego amoku, które zawładnęły Niemcami oraz innymi narodami. Masowość mordów tłumaczono możliwościami technologicznymi. W kwestii sadyzmu, bestialstwa, pojedynczych i zbiorowych makabrycznych aktów elity intelektualne były jednak bezradne. I ostatecznie uznały, że kwestie sumienia powinni roztrząsać przedstawiciele szkół filozoficznych i religie. To „zło” Arendt w końcu stało się problemem i wyzwaniem dla ludzi religijnych w kontekście teologicznego pytania: jak wierzyć w dobrego Boga, który pozwala na masowy mord sześciu milionów Żydów?

Dziś elity stają przed podobnym problemem. Cykliczne sugestywne obrazy dekapitacji, palenia żywcem, kamieniowania każą ponownie zastanowić się nad źródłem „zła” oraz tendencji do okrucieństwa. I właściwie wciąż nie wiemy, co tak naprawdę kieruje młodym człowiekiem, który przed kamerami obcina głowę bezbronnemu jeńcowi. Czy spowodowane jest to czynnikami politycznymi, religijnymi, społecznymi, frustracją (również seksualną), czy czystą nienawiścią i okrucieństwem drzemiącym w każdym człowieku? Nie wiedząc dokładnie, establishment tym bardziej powinien być niezwykle ostrożny w swojej retoryce, żeby antagonistycznym językiem nie podlewać tej rosnącej nienawiści. Brytyjski rząd podejmuje jednak działania odwrotne.

HODOWLA TERRORYSTÓW

Trzy terrorystyczne uderzenia w jednym czasie, dokonane niemal w rocznicę utworzenia islamskiego kalifatu, nawet jeśli nie były skoordynowane, potęgują szok i wysyłają mocny komunikat – terroryści sprawiają wrażenie, że są w stanie uderzyć kiedykolwiek, gdziekolwiek i żadna inwigilacja ani zwiększenie czujności służb nie są w stanie ich powstrzymać. W tym przypadku oczywiście nie ma mowy o zorganizowanej akcji na dużą skalę, jak podczas ataków na World Trade Center albo na londyńskie metro. Zamachu we Francji dokonała jedna osoba. W Tunezji dwie. Liczba ofiar również nie jest tak wysoka jak w spektakularnych akcjach sprzed ponad dekady. Wszystko wskazuje na to, że zamachowcy byli „samotnymi wilkami” bardzo luźno bądź w ogóle niezwiązanymi ze strukturami Państwa Islamskiego lub innymi grupami terrorystycznymi. Mimo to wzmacniają poczucie wszechobecnego zagrożenia i implikują chaotyczne działania rządów. W tym kontekście realizują swój polityczny cel, czyli szerzą w społeczeństwach Zachodu strach i terror. I są inspiracją dla kolejnych bojowników.

Dla Davida Camerona piątkowe zamachy, jak by to brzydko nie zabrzmiało, są polityczną gwiazdką (śmierci) z nieba. Premier szykuje bowiem plan rozprawienia się z „ekstremizmem, który nie stosuje przemocy”. Od przyszłego miesiąca brytyjskie szkoły, szpitale i uniwersytety będą zobligowane do monitorowania uczniów, pacjentów, studentów oraz personelu i notowania jakichkolwiek oznak „ekstremizmu” oraz „radykalizacji”. To w Wielkiej Brytanii bezprecedensowy akt nadzoru i inwigilacji w czasach pokoju. Jednak przygotowywana „ustawa przeciwko ekstremizmowi”, zaanonsowana w mowie tronowej (Queen’s Speech), czyli w expose brytyjskiego premiera, ma iść krok dalej. Nowe prawo pozwoli na zamykanie meczetów, lustrację nadawców mediów, w których pojawią się „ekstremalne poglądy”, zatrzymywanie osób, które nie stosują i nie nawołują do przemocy, ale wyrażają poglądy „szkodliwe” z brytyjskiego punktu widzenia, a także delegalizację organizacji, których „polityka zostanie uznana za nieakceptowalną”. I chociaż nowe, absurdalne z liberalnego punktu widzenia prawo wprowadzane jest w imię „brytyjskich wartości”, w tym „wolności jednostki” oraz „wzajemnego szacunku i tolerancji”, tak naprawdę mamy do czynienia z cenzurą. Tylko pod inną nazwą. Wolność słowa dalej będzie obowiązywać, tyle że nie wszyscy będą mieli możliwość z niej korzystać. Islamofoby, homofoby, rasiści mogą spać spokojnie i szerzyć swoją mowę nienawiści do woli. Muzułmanie muszą na język założyć kaganiec. To kolejne zaproszenie dla coraz bardziej wyobcowanej młodzieży islamskiej do dżihadu. Polityka zagraniczna Wielkiej Brytanii – okupacja Iraku, Afganistanu, mieszanie w Syrii, stosowanie tortur i śmiercionośnych dronów – jak dotąd wywoływała jedynie pomruk niezadowolenia i owocowała wyjazdami młodych Brytyjczyków do tychże krajów. Zresztą wcale nie na masową skalę. Szacuje się, że w szeregach Isis walczy dziś zaledwie setka Brytyjczyków. Prawna nagonka na brytyjską społeczność muzułmanów może spowodować problemy wewnętrzne. Poczucie niesprawiedliwości i krzywdy, szalejąca w mediach islamofobia, społeczna niechęć (61 proc. Brytyjczyków islam ocenia negatywnie) i zawodowa segregacja wspólnie tworzą idealny ekosystem do jeszcze większej radykalizacji. Brytyjski rząd jest o krok od realnych prześladowań muzułmanów i hoduje sobie w ten sposób lokalnych terrorystów. To nieodpowiedzialna polityka, której skutki odczujemy wszyscy.

Autorstwo: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn.co.uk


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. geryk 09.07.2015 18:46

    Wielka szkoda że przywódcy państw europejskich dopiero teraz zaczynają otwierać oczy na zagadnienie multi-kulti i ekspansję islamu, na roszczeniowość i krwiożerczość tej kultury. Takie artykuły mogą wzruszać jedynie tych co nigdy nie byli w “sharia zone” lub nie widzieli szkoły opanowanej przez nauczycieli islamskich, gdzie dziewczynki stanowią “drugą kategorie” uczniów.
    Na szczęście Polsce ta plaga jeszcze nie grozi – za mały socjal, albo właściwie jego brak.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.