Lepsze 500+ niż nic

Opublikowano: 18.04.2016 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 907

“Patologia będzie się rozmnażać”, “Strzelą sobie kolejnego dzieciaka, żeby mieć na piwo”, “No no, za piątkę dzieci zgarną 2500 zł, to więcej niż ja zarobię w miesiąc” – na fali krytyki PiS znowu słyszymy o zgubnych skutkach pomocy socjalnej. Nie dajmy się zwariować.

Kiedy PiS ogłaszał zamiar wprowadzenia świadczenia 500+, pojawiało się wiele głosów uzasadnionej krytyki. Środki od państwa dostaną ci, których środki na życie są zupełnie wystarczające, poszkodowane będą samotne matki jedynaków, którym – o ile pracują – niezmiernie trudno będzie zmieścić się w bardzo niskim progu dochodowym. Jest to drogi program, niezbyt dobrze dopasowany do istniejącego systemu pomocy socjalnej. Szwankuje wykonanie – samorządy nie były przygotowane do wypłaty świadczeń, nie mają do tego ludzi i środków. Wszystko to oczywiście prawda, jednak ostatnio – mam wrażenie, że od 1 kwietnia, kiedy pieniądze jakimś cudem zaczęły trafiać do kieszeni rodziców – problemem okazało się zupełnie coś innego.

“Patologia będzie się rozmnażać”, “Strzelą sobie kolejnego dzieciaka, żeby mieć na piwo”, “No no, za piątkę dzieci zgarną 2500 zł, to więcej niż ja zarobię w miesiąc”. Okazuje się, że najbardziej kontrowersyjny jest fakt, że pomoc – faktyczna pomoc, żywe pieniądze, z którymi można już coś zrobić, na coś je wydać, trafi również do tych, którzy najbardziej jej potrzebują – czyli również do naprawdę biednych ludzi. Największe środki spłynąć mają do grupy, która ma po prostu największe wydatki i która według wszystkich możliwych badań znajduje się w najtrudniejszej sytuacji, czyli rodzin wielodzietnych, co z jakiegoś powodu budzi ogromne oburzenie.

DUŻO DZIECI, MAŁO PIENIĘDZY

Odkąd pamiętam – może dlatego, że sama jestem piątym dzieckiem i w związku z tym mam trochę bardziej wrażliwe uszy – słyszałam, jak to źli, leniwi i niezaradni rodzice robią sobie kolejne dziecko po to, żeby dostać od państwa zasiłek i “wygodnie żyć” bez pracy. To nic, że wysokość tych świadczeń była jak dotąd śmieszna. Nieważne, że opieka nad gromadką dzieci to praca, której ciężaru wiele osób w ogóle nie potrafi sobie wyobrazić; praca niepłatna, wykonywana zazwyczaj przez kobiety. Wielodzietność postrzegana jest przez wiele osób jako jedna z cech ludzi biednych, brudnych, uzależnionych od alkoholu i zasadniczo budzących odrazę. To klasyczne mylenie skutku z przyczyną – posiadanie więcej niż dwójki dzieci niekoniecznie jest oznaką, lecz powodem popadania w ubóstwo. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że państwo wycofało się z szeregu swoich obowiązków w zakresie mieszkalnictwa, zdrowia czy edukacji – o wszystkie te sprawy rodzice muszą się troszczyć samodzielnie, co generuje olbrzymie koszty.

Obecna sytuacja dzieci w rodzinach wielodzietnych jest dramatyczna. Według badań GUS z 2014 roku, aż jedna trzecia z nich jest zagrożona ubóstwem. Aż w 1/5 takich gospodarstw rodzice deklarują, że nie są w stanie podawać swoich dzieciom mięsa, ryb ani ich wegetariańskich odpowiedników 3 razy w tygodniu. 22 proc. nie stać na regularne opłacanie czynszu czy rachunków za prąd i gaz. 17 proc. nie reguluje na czas rat kredytów i pożyczek. W co dziesiątej takiej rodzinie rezygnuje się z niezbędnych wizyt u specjalisty, jeśli są płatne. W 14 proc. z nich dzieci (ani dorośli) nie chodzą do dentysty. 7 proc. nie dostaje potrzebnych leków. 14 proc. żyje w mieszkaniach lub w domach z przeciekającym dachem, grzybem na ścianach bądź butwiejącymi podłogami, bardzo mały jest też średni metraż na osobę. Poza sprawami czysto bytowymi, dzieci z rodzin wielodzietnych są też wykluczone z edukacji i wypoczynku. W 2/3 badanych gospodarstw nie jeździ się na wakacje, w 15 proc. nie kupuje się wszystkich szkolnych podręczników. Ponad 1/3 nie stać na korepetycje, w co piątym domu dzieci muszą rezygnować z wycieczek szkolnych, w co trzecim nie ma mowy o żadnym kieszonkowym. Statystyki te wyraźnie odbiegają od sytuacji par z mniejszą liczbą dzieci.

Z danych tych wynika jednoznacznie, że w przypadku rodzin wielodzietnych potężnego zastrzyku gotówki w ogóle nie ma sensu rozważać w kategoriach polityki pronatalistycznej, tylko w ramach działań stricte humanitarnych. Jest też absolutnie oczywiste, że osoby, które dzisiaj mają dużo dzieci, nie zdecydowały się na nie (o ile w ogóle podjęły świadomą decyzję o rodzicielstwie) ze względu na świadczenia z opieki społecznej – te są żenująco niskie i nie pozwalają na zaspokajanie podstawowych potrzeb. Zasiłek rodzinny (nie licząc 500+) wynosi obecnie od 89 do 129 zł miesięcznie na dziecko (zależnie od jego wieku), dodatkowo na każde trzeciego i kolejnego potomka dostaje się 90 zł. Czasem można liczyć na dodatkową pomoc z gminy, jednak mimo że prawie połowa rodzin wielodzietnych czuje, że potrzebuje pomocy – wnioskuje o nią zaledwie 1/4. Wbrew ogólnemu przekonaniu o “roszczeniowości” rodziców z dużą liczbą dzieci, to właśnie w tej grupie występują największe dysproporcje pomiędzy skalą ubóstwa, a proszeniem o wsparcie ze strony państwa czy samorządu. To właśnie przyzwolenie na tę sytuację oznacza “mnożenie patologii” – przyzwolenie, żeby dzieci żyły w nędzy, żeby były wykluczone z edukacji, kultury i rozrywki. Tak dokładnie reprodukuje się biedę.

500 ZŁ NA WÓDKĘ

Oczywiście, w sztampowej “złej rodzinie”, która teraz dostanie “nasze pieniądze” jest nie tylko gromadka dzieci, ale i alkohol. Nie ma żadnych statystyk, z których wynikałoby, że wśród osób mających więcej dzieci jest większy odsetek alkoholików. Uzależnienie od alkoholu ma raczej dewastujący wpływ na dzietność, jest bowiem jedną z podstawowych przyczyn rozwodów, a większość dzieci póki co rodzi się w Polsce w małżeństwach, ale stereotyp trzyma się mocno. Nie zmienia to oczywiście faktu, że owszem, jakaś część pieniędzy z naszych podatków z pewnością zostanie wydana na piwo i wódkę. Tak jest z każdym świadczeniem społecznym. Błędem jest jednak założenie, że ktoś dzięki programowi “będzie miał na picie” – kryje się za nim bowiem przekonanie, że w przeciwnym wypadku by nie miał. Alkoholik nie działa w sposób racjonalny; nałóg nie jest czymś, z czego jest gotów zrezygnować, bo nie ma pieniędzy na alkohol. Wręcz przeciwnie – im większa nędza, im dalej od reszty społeczeństwa, tym trudniej jest wytrzeźwieć. Absurdalna jest też teza, według której “patologia z marginesu” będzie się teraz masowo starać o potomstwo – wynikałoby w niej, że dotychczas osoby skrajnie wykluczone i uzależnione od alkoholu albo powstrzymywały się od współżycia, albo stosowały antykoncepcję, a teraz dopiero zamierzają z niej zrezygnować. Być może coś mi umyka, ale szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić, żeby miało to być masowe zjawisko.

Ciekawe jest zresztą w ogóle zagadnienie “rodzin patologicznych” ostro eksploatowane przez media. Przez wszystkie portale informacyjne przewinęła się ostatnio informacja, według której w związku z 500+ hordy wyrodnych rodziców, którzy stracili dzieci w wyniku postanowień sądu, zgłaszają się do domów dziecka, chcąc je odzyskać. Zapomniano jednocześnie o tym, że dopiero w tym roku Sejm zdecydował, że niemożliwe będzie odbieranie pieczy nad potomstwem z powodu ubóstwa – nie wiadomo, jak duża część osób, starających się o powrót dzieci do domu, robi to wierząc, że sąd uzna ich wydolność ekonomiczną, której wcześniej im brakowało. Jak dotąd rocznie zapadało prawie tysiąc postanowień o zabraniu dzieci biednym rodzicom, więc sprawa bynajmniej nie jest marginalna.

Dodatkowe środki okażą się zresztą pomocne dla rodzin, dotkniętych wieloma problemami. 500 zł, które zawsze będzie szło “za dzieckiem” z pewnością pomoże stanąć na nogi tym ofiarom przemocy w rodzinie, które będą chciały odejść od swoich oprawców, zwłaszcza w sytuacjach, w których są od nich zależne ekonomicznie. W związku z praktyczną komercjalizacją rynku zdrowia psychicznego (uzyskanie terapii w ramach ubezpieczenia zdrowotnego np. w przypadku depresji graniczy z cudem, a nie zapominajmy o tym, że 6 proc. społeczeństwa tego ubezpieczenia nie ma) wiele osób, które w tej chwili są niewydolne wychowawczo, będzie miało szansę uzyskać płatną pomoc i zacząć na nowo wypełniać funkcje rodzicielskie. Takie przykłady można mnożyć – świadczenie jest na tyle wysokie, że w rodzinach, do których trafi, będzie stanowiło realną pomoc w rozwiązywaniu przeróżnych problemów, od spirali zadłużenia w parabanku po rehabilitację osób niepełnosprawnych.

ZASIŁEK ZAMIAST POLITYKI?

Oczywiście – 500+ nie rozwiązuje szeregu problemów społecznych; w niektórych z nich będzie pomocne niejako z przypadku. Jego głównym celem, przynajmniej w teorii, ma być zwiększenie dzietności, a nie wsparcie osób wykluczonych czy najbiedniejszych. Fakt, że ktoś ze względu na to, że ma trójkę dzieci będzie w stanie zacząć leczyć swoją dwubiegunówkę, świadczy nie o tym, że Prawo i Sprawiedliwość to świetna partia z doskonałymi pomysłami, ale o tym, że polska służba zdrowia jest – no cóż, powtórzę po Beacie Szydło – w ruinie. Jeśli jakaś kobieta, której mąż już dwukrotnie złamał nos, odejdzie od niego dzięki dodatkowym 500 zł, to więcej nam to powie o fatalnym systemie pomocy ofiarom przemocy w rodzinie niż o skuteczności programu. Jest oczywiste, że żeby ograniczyć skalę nędzy np. w rodzinach wielodzietnych, trzeba budować żłobki i przedszkola dla dzieci i włączać ich matki w rynek pracy. Wiele z nich nie decydowało się świadomie na tyle dzieci – konieczne jest zwiększenie dostępu do antykoncepcji i wiedzy o niej, a także umożliwienie kobietom, które nie chcą być matkami, przerywania ciąży.

Trudno się spodziewać, żeby PiS, który sprzyja “tradycyjnemu modelowi rodziny”, był gotów na takie zmiany. Nie można też zapominać, że bardzo wiele osób – w tym dzieci – nie zostanie programem 500+ objętych. Tymczasem, np. w kwestii niedożywienia, utrudnień w dostępie do edukacji czy trudnych warunków mieszkaniowych, sytuacja dzieci np. samodzielnych matek, również jedynaków, jest równie trudna, o ile nie trudniejsza niż dzieci z rodzin wielodzietnych.

Krytyka programu 500+ jest zrozumiała – nie dajmy się jednak zapędzić na pozycje, na których zaczniemy powtarzać za “Na Temat”, że zbyt wysokie zasiłki szkodzą. Ludziom, którzy nie mają pieniędzy na zapewnienie podstawowych potrzeb, na poradzenie sobie z elementarnymi problemami, które powinni być w stanie rozwiązać w ramach państwowych usług, dodatkowe 500, 1000 czy 2000 zł pozwoli na nieco bardziej zbliżone do normalności życie.

Autorstwo: Justyna Samolińska
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

9 komentarzy

  1. Piechota 18.04.2016 14:08

    Czy wiecie nowobogaccy czy staro, ludzie sukcesu, tak zwani przedsiębiorcy itp., czy wiecie, że nawet te 500 zł dla niektórych rodzin znaczy być albo nie być? Te 500 zł nie mówiąc o tysiącu czy więcej, te 500 zł dla niektórych rodzin (niepatologicznych) to jest baaardzo dużo pieniędzy!

  2. eLJot 18.04.2016 18:17

    @Piechota
    Dawanie za nic to zło, tak świat nie działa, w ten sposób właśnie pomnażasz patologię ucząc że są darmowe obiadki, a prawda jest taka że kto nie pracuje ten nie je. Dziecka też uczysz że jak zamknie oczy to nie będzie go widać?

    Jeśli rodziny są biedne, to trzeba przede wszystkim skasować PIT, ZUS i inne dziury gdzie pieniądze uciekają bokami i uprościć prowadzenie działalności. Jak chcesz inaczej budować bogactwo jak nie poprzez pracę i produktywność?

    Wiesz że w PL jest socjal na alkoholizm? Powiedz mi co to ma być, że alkoholik dostaje kasę za to że się “leczy”? A leczy się potem pod monopolem. Dlaczego ludzie porządni i uczciwi mają pracować na leni i nierobów? Nie mówię na biednych, bo stwierdzenie, że patologia bierze się z biedy nie jest prawdą, patologia bierze się z tolerowania jej i tyle. Znam ludzi biednych którzy wyszli z biedy, ale też i takich którzy nie dali rady. Oni o darmochę się nie proszą, bo znają wartość pracy i pieniądza, mają swój honor.

    Rządzenie państwem nie jest proste, ale jest jeszcze trudniejsze jeśli ludzie nie chcą widzieć oczywistych rzeczy i wolą zaklinać rzeczywistość. W końcu jeśli fakty nie pokrywają się z przekonaniami tym gorzej dla faktów. Niestety, realizm w Polsce ma ciężko…

  3. emigrant001 18.04.2016 18:59

    Dla biednych lepiej jest podnieść kwotę wolną od podatku do 12000 nawet kosztem wzrostu PIT o 2% w pierwszym i 10% w drugim progu niż rozdawać pieniądze podatników na 500+. Tyle, że taka operacja będzie kosztować 50mld zamiast 22mld (program 500+) co sprawia, że dla populistów z PIS-u to zbyt wiele. Przypomnę, że podwyższenie kwoty wolnej do 8000 miało obowiązywać od 01.01.2016. Skończyło się na obietnicach. Kwota wolna od podatku parlamentarzysty 27000zł. Ludzie ciągle wierzą, że rząd coś im “daje”.

  4. hashi 18.04.2016 19:01

    eLJot reguły działania Świata jaki znasz się zmieniły obudź się. Budowanie bogactwa poprzez pracę, produktywność doprowadziły do miejsca kiedy 90% twojej roboty wykonuje maszyna a ty musisz pracować jedynie 12h tygodniowo by godnie żyć (pomijając fakt, że 80% naszej siły nabywczej jest rabowana). Następstwem jest bezrobocie technologiczne więc jedyne rozwiązanie to dywidenda z pracy maszyn dla nas ludzi na minimum egzystencjalne. Na razie unika się tego tworząc bezsensowne miejsca pracy polegające na lepienie ludzików z plasteliny ale to też dawanie za nic a dodatkowo marnowanie czyjegoś czasu i energii.

  5. ZIWK 18.04.2016 19:49

    1 – Rząd nie ma żadnych pieniędzy… żadnych! Wszystko co ma to z NASZYCH podatków – czyli żeby komuś dać- komuś innemu musi zabrać.y zmian
    Wymyślono źródła finansowania – kolejne podatki takie jak bankowy czy od sklepów – ale przecież te firmy poradzą sobie… podnosząc ceny płacone przez ludzi…
    2 – W obecnym budżecie programu 500+ przewidziano spore środki, które mają wpłynąć z nowych podatków… Ale te ustylawy jeszcze nie istnieją nawet jako koncepcje (zasady, wysokości, podmioty opodatkowania…)
    3 – prostszą i tańszą rzeczą była by zmiana ustawy i podniesienie czy to kwoty wolnej, czy zwiększenie nawet o 6000 ulgi na dziecko. Ale to nie było by medialne….
    4 – do obsługi obecnego podatku potrzeba dziesiątki tysięcy nowych urzędników, a wszyscy pewnie będą popierani przez partię.

  6. eLJot 18.04.2016 20:56

    “eLJot reguły działania Świata jaki znasz się zmieniły obudź się.”

    Proszę pokaż dokładnie gdzie jak i kto to zbadał.

    “Budowanie bogactwa poprzez pracę, produktywność doprowadziły do miejsca kiedy 90% twojej roboty wykonuje maszyna a ty musisz pracować jedynie 12h tygodniowo by godnie żyć”

    100% mojej roboty wykonuję sam. Dane wyssałeś chyba sobie z palca. Pracuję 8 godzin i starcza mi do 1, 2giego a nawet 10tego.

    “(pomijając fakt, że 80% naszej siły nabywczej jest rabowana).”

    W jaki sposób możesz rabować siłę nabywczą? Chyba coś Ci się pomyliło z zarobkami, to już prędzej, ale jak się głosuje na polityków którzy “dają” a nie tych co mniej zabierają to potem się dziw. Z czegoś te “dawanie” trzeba opłacić, chyba nie muszę Ci tłumaczyć że polityk z własnej kieszeni nie wyłoży?

    “Następstwem jest bezrobocie technologiczne więc jedyne rozwiązanie to dywidenda z pracy maszyn dla nas ludzi na minimum egzystencjalne.”

    W Szwajcarii bezrobocie masz na poziomie 2-3%, w Niemczech nieco wyższe bo naściągali sobie biedaków z ajfonami którym trzeba “dawać”, więc kwestia jest siły gospodarczej państwa, a nie bezrobocia technologicznego, to dopiero nas czeka jak narzędzia staną się autonomiczne, do tego zmierzamy ale tego jeszcze nie ma.

    “Na razie unika się tego tworząc bezsensowne miejsca pracy polegające na lepienie ludzików z plasteliny ale to też dawanie za nic a dodatkowo marnowanie czyjegoś czasu i energii.”

    Skoro tworzysz miejsce pracy to nie dajesz za nic, to że miejsce pracy jest bezsensowne nie znaczy że płaci się za niepracowanie. Człowiek który pracuje nawet w bezsensownej robocie nie ma czasu na debaty filozoficzne pod budką z piwem. Nie wprowadzaj ludzi w błąd.

  7. janpol 18.04.2016 23:08

    @eLJot: jak rozumiem należysz do tych, którzy będą zwalczać rady nadzorcze, zarządy i akcjonariaty korporacji, których członkowie często już nie pamiętają dlaczego (lub dzięki komu) biorą “kasę” za nic? Do tej grupy należą też urzędnicy skarbowi i rządy wszystkich demokratycznych krajów, bo też biorą “kasę” za nic i do tego nie swoją.

    Jeżeli 100% “swojej” roboty wykonujesz sam i ci starcza to jesteś “wziętym” artystą (np. plastykiem lub innym), rzemieślnikiem (np. kowalstwo artystyczne lub innym np. “malarz-kafelkarz” – złota rączka) lub masz inne zdolności, które umożliwiają godny zarobek bez oglądania się na innych, bo jeżeli pracujesz w jakimś zespole to bardzo mi przykro ale nie masz racji, swojej pracy nie wykonujesz sam a twoje zarobki zależą od innych w stopniu większym niż ci się wydaje i życzę abyś się o tym boleśnie nie przekonał. Z drugiej strony – jeżeli należysz do grupy wykonującej jakiś w/w “wolny zawód” to chyba orientujesz się, że twój zarobek też nie zależy tylko od twojej zaradności i umiejętności ale też od tego czy są ludzie, których stać na twoje usługi (wyroby, dzieła), więc się zastanów i jednak szerzej spojrzyj na problem bogactwa i dochodów we współczesnych społeczeństwach i państwach.

    Natomiast to twierdzenie: “człowiek który pracuje nawet w bezsensownej robocie nie ma czasu na debaty filozoficzne pod budką z piwem. Nie wprowadzaj ludzi w błąd” to czysty “komunizm” i totalitarna polityka zatrudnienia więc chyba się trochę rozpędziłeś, co?

  8. Piechota 19.04.2016 17:28

    eLJot,
    “Kto nie pracuje ten nie je” to jest bardzo podobna filozofia do “Arbeit macht frei”.

  9. emigrant001 19.04.2016 19:24

    Warto przy okazji zauważyć zachwyt mediów, które 10% bezrobocia w Polsce określają jako najlepszy wynik od 25 lat podczas gdy w cywilizowanych krajach nazywa się taką sytuację gospodarczą katastrofą. Bezrobocie nie spadło w wyniku działań rządu tylko dlatego, że młodzi wyjechali a starzy przechodzą na emeryturę jak również zmieniono przepis kiedy bezrobotny nie jest już bezrobotny mimo, że pracy nie ma. Wystarczy powiedzieć jest dobrze jak nigdy dotąd a będzie jeszcze lepiej. Tylko głosujcie na mnie a ja wam wszystko “dam”. Gdyby nie szara strefa zniewolenie byłoby pełne.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.