Kwantofilia
Pan Rajmund Pollak napisał świetny artykuł na temat Homo numericus. Opisał go głównie na bazie numeru pesel. Można jednak zauważyć, że numer przypisywany do jednostki to tylko przygrywka. Coraz szersze obszary życia indywidualnego i społecznego są ponumerowane, oparte na kwantyfikacji. Być może związane jest to z dominacją pieniądza, który – jak wiadomo – został silnie skorumpowany, zarówno przez banki, jak i przez system neofeudalny rządzący współczesnym światem.
Posługując się analogią do ulubionej przez pewne gremia końcówki słownej, można powiedzieć, że w „ponowoczesnym” świecie panuje kwantofilia. Nawet w rozmowach towarzyskich mówi się o ocenianiu czegoś lub kogoś „w skali od 0 do 10”.
Są to praktyki stosowane już w Chinach, można jednak zauważyć, że – w miarę ekspansji gospodarczej Chin – następuje równocześnie swoisty eksport modeli ilościowych. Proces ten dokonuje się szczególnie intensywnie np. w obszarze badań naukowych, przynajmniej w Polsce. Każdy pracownik, jeśli ma być pożyteczny dla swojego zakładu pracy, musi przynosić punkty. Punkty przekładają się na pieniądze, a więc na finansowanie badań naukowych. Badania naukowe z kolei muszą być powiązane z praktyką życia, a więc dostarczać danych i umożliwiać poszerzanie wiedzy na temat możliwości wykorzystania potencjału przyrody czy społeczeństwa.
Idea kwantyfikowania wszystkiego widoczna jest także w przypadku, jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę popularny w ostatnich czasach zwrot: „jakość życia” (quality of life). Internet pokaże nam głównie mapy i tabele ilustrujące biedne i bogate regiony świata. Bogactwo materialne jest tutaj wskazane jako zasadniczy element „jakości życia”.
Co prawda idea „quality of life” brzmi jak ponury żart w obliczu skręcania świata w stronę globalnego technofeudalizmu. Zbieżne technologie (NBIC) mają zmienić wszystko: pracę, rodzinę, własność, dobrobyt itd. Zastanawiające jest, że obok idei zbieżnych technologii mamy do czynienia ze „zbieżnymi strategiami” obecnymi w poprawnościowej przestrzeni publicznej. Wszelkie kluczowe obszary życia społecznego realizują w miarę spójnie działania mające na celu spacyfikowanie człowieka wolnego i mówiącego prawdę. Potrzebne jest to do uszczelnionych mentalnie działań w zakresie „jedynie słusznych” przekonań propagowanych również przez mainstream, co ostatnio stało się głośne na uczelniach w Wielkiej Brytanii.
Natomiast ubezwłasnowolnienie na poziomie projektowanego „dochodu podstawowego” tworzy raczej pamiętną „urawniłowkę” z epoki nachalnego komunizmu. Powstaje raczej coś w rodzaju „obozu dekoncentracyjnego”. Nie trzeba w żadnym wypadku budować obozów i tam nieekologicznie spalać ludzi, tym bardziej że ich ciała są np. cennym „zasobem” organów. Trzeba raczej zapędzić ludzi w wielkie skupiska, zwane miastami, gdzie będzie można ich dobrze kontrolować (być może tak jak w filmie „Anon”), a także na różne sposoby wykorzystywać jako – jeszcze – potrzebne źródła dochodu. Jest to jeden z powodów — konieczna jest kwantyfikacja, określająca precyzyjnie przydatność jednostki dla systemu oraz zakres jej, powoli a systematycznie ograniczanej, wolności. Niewątpliwe jednym z celów numeryczności życia jest właśnie kontrola i odbieranie tego warunku bycia człowiekiem, jakim jest wolność.
„Punktoza” to nie tylko problem pracowników szkół wyższych, ale wszystkich poziomów edukacji i pracy. Z kwantofilią stykają się już małe dzieci, które podlegają nieustannej ocenie.
Sytuacja ta prowadzi nie tylko do wzrostu anonimowości i depersonalizacji, ale również do wyzbycia się moralnych skrupułów w zakresie eksploatacji i wykorzystania ludzkiego „zasobu”, jeśli jeszcze uważa się, że człowiek jest jakimś dobrem w zakresie „podaży” pracy. Przypomina się praktyka „przodowników pracy” z okresu wdrażania najszczęśliwszego ustroju na świecie. Anonimowość natomiast wzmaga czynniki stresogenne, brak zwykłej życzliwości, nieufność, niechęć i agresję – widoczną dzisiaj prawie wszędzie.
Kwantyfikowalność stała się więc jedyną wartością.
Konsekwencją kwantyfikacji życia indywidualnego i społecznego są stres, uzależnienia, depresje, praco-holizm i patologiczne relacje w pracy, bezsenność, choroby itd. Kosztów zdrowotnych ideologii policzalności wszystkiego jakoś nikt nie oblicza. Dalsze możliwe konsekwencje kwantofilii to wprowadzenie modelu życia proponowanego np. przez wiodącego „proroka” ideologii posthumanizmu, zwiastującego epokę postludzką, jakim jest J. N. Harrari.
Człowiek jednak słabnie, choruje i umiera bardziej z braku czynników niepoliczalnych, takich jak np. wspólnota, miłość, więzi społeczne, relacje z przyrodą, a nawet postrzeganie siebie samego.
Życie człowieka spełnia się (właśnie osiągając swoją pełnię) w przestrzeni niepoliczalnej, o czym świadczą tzw. niebieskie strefy (blue zones) dowodzące, iż osławiona „jakość życia” nie opiera się na czynnikach ilościowych, a jeśli już to bardziej na pewnym minimum niż maksimum (np. głodówki, niewielka ilość mięsa, poruszanie się pieszo, spersonalizowane relacje itp.) Można tam spotkać ludzi ubogich, posiadających niewielkie zasoby, a jednak nadzwyczaj szczęśliwych i zadowolonych, wyzbytych tych wszystkich wad i problemów, które wynikają z kwantofilii.
Autorstwo: Deacon St John
Ilustracja: kolaż Fotorech (CC0) i geralt (CC0)
Nadesłano do WolneMedia.net