Ksiądz kochanek

Opublikowano: 13.09.2010 | Kategorie: Seks i płeć, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1094

Dziewczyny podnieca sutanna.

“Newsweek” (nr 31/2010 r.) opisał losy syna księdza. Mężczyzna sądził, że tata był sekretarzem PZPR. Gdy zginęła matka i zaczął ćpać, naturalny ojciec przyznał się do grzechu. Nie nacieszyli się sobą za wiele, bo ksiądz został zamordowany. Znalazł go syn, gdy przyszedł na plebanię zacieśnić więź wspólnym oglądaniem telewizji. Świeżo odnaleziony tatuś miał dziurę w głowie. Sierota również został księdzem.

Historia jest dramatyczna i różna od doświadczeń większości polskich parafian. Mamy około 28 tysięcy sukienkowych, z badań wynika, że ponad połowa pragnie potomstwa. Tak jest wszędzie.

Kongregacja ds. Duchowieństwa przygotowuje dokument regulujący ojcostwo księży. Będą mogli bezkarnie przyznać się do pociech, wziąć za nie odpowiedzialność, a także przekazać majątek. Warunek jest taki, że musi to być majątek osobisty. Watykanista Giacomo Galeazzi pisze, że w ten sposób Benedykt XVI chce oczyścić Kościół katolicki z brudu. Porządkowanie ma również sens praktyczny. W USA czy we Francji matki masowo dochodzą alimentów w sądzie. Przy obowiązujących uwarunkowaniach prawnych pozwanymi bywają diecezje.

Powody, dla których kobiety wybierają na kochanka księdza, są różne. Kiedyś były to najczęściej pieniądze. Ona pochodziła z wielodzietnej, biednej rodziny, nie miała wykształcenia i pracy. Jedynym atutem była uroda, ale to za mało, żeby wyjść za mąż za syna lekarza czy wójta. Brak perspektyw partnerki nie przeszkadzał jedynie proboszczowi. Niepotrzebna mu przecież baba z ambicjami ani jej ustosunkowani rodzice. Prości rolnicy bardziej doceniali opiekę, którą ksiądz mógł otoczyć córkę. Ona rodziła mu dziecko, on kupował jej mieszkanie w pobliskim miasteczku i łożył na utrzymanie. Albo zatrudniał jako gospodynię. Takie rozwiązanie, tańsze i bardziej satysfakcjonujące dla zakochanych, ma jeden minus. Kobieta nie może pochodzić z parafii, którą kochanek, bo odpada wówczas tłumaczenie, że oto przygarnął będącą w potrzebie wdowę po kuzynie z wianuszkiem sierot.

Najgłośniejszy owoc takiej miłości to Karolinka. Jej tatuś, ksiądz Wieńczysław, ma 45 lat, matka – kilkanaście mniej. Kobieta pochodziła z 4-hektarowego gospodarstwa, z trudem skończyła podstawówkę. Sukienkowy wyremontował pokój w chałupie dziewczyny, umeblował. Często tu bywał, a lubił wygodne wnętrza. Prosił rodziców partnerki, żeby nie przeszkadzali.

– Co oni na tej górze robią? – zachodzili w głowę rolnicy, aż córce wyrósł brzuch.

Jej brat mówił do proboszcza: szwagier. Wieńczysław nie protestował, jeździł z panną do ginekologa, a także zawiózł ją na porodówkę w Częstochowie. Tu puściły mu nerwy i poprosił lekarkę, żeby uśmierciła dzidziusia. Szpital powiadomił o tym prokuratora, księdza zatrzymano. Jedna z rozgłośni zorganizowała plebiscyt na imię dla maleństwa – Celibatka, Monstrancja czy Kapłanna? Historia jest powszechnie znana. Jej finał mniej.

Wkrótce okazało się, że lekarka źle zrozumiała proboszcza, który nie mógł chcieć śmierci maleństwa, bo przecież ceni życie poczęte. Rzecznik częstochowskiej kurii ks. dr Andrzej Kuliberda oświadczył też, że dziecko począł inny mężczyzna. Zapewnił, że absolutnie nigdy nie było problemów z celibatem kapłana Wieńczysława. Podejrzenia małych ludzi mogła wzbudzić jedynie jego opieka nad ciężarną, ale ona wypływała z troski o człowieka potrzebującego.

Sądzę, że Karolinka nie będzie już przedmiotem skandalu. Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie bodzie – głosi ludowe porzekadło. Parafianie coraz częściej w sporach z duszpasterzami szukają wsparcia Temidy. Kochanki polskich księży prawie w ogóle nie występują do sądu o ustalenie ojcostwa bądź alimenty. Wyjątkiem jest pokazana w ubiegłym roku przez telewizję 17-latka z Wałbrzycha, matka 5-miesięcznej córki. Poszła do łóżka z 40-letnim księdzem, gdy miała 15 lat. Był jej pierwszym mężczyzną. Gdy dostał probostwo, zabrał ją na plebanię. Skandalu nie udało się zatuszować, ksiądz stracił więc źródło utrzymania.

Istnieją fora internetowe, na których kochanki księży wymieniają uwagi. Nie ma wśród nich kandydatek na gospodynie, coraz rzadziej trafiają się amatorki futer. Kobiety lecą na sukienkowych dlatego, że sprawiają oni wrażenie nieosiągalnych. Poza tym mają opinię czułych kochanków i dobrych rozmówców. Dla niektórych liczy się również fakt, że związek z księdzem jest niekłopotliwy. On też nie ma czasu, nie zostawia brudnych skarpetek pod tapczanem, wystarczają mu dwa spotkania w tygodniu i coroczne 3-tygodniowe wakacje, bo do takich ma prawo.

Coraz częściej panie są wykształcone i majętne. Ponieważ myślą o wspólnej przyszłości, gdy partner przejdzie na emeryturę, wspólnie kupują nieruchomości. Tak zrobił proboszcz z toruńskich Bielaw. Opinia publiczna dowiaduje się o zakupach przy okazji jakiegoś skandalu. Np. wyszło na jaw, że rezydencja pod Oleckiem należy do lekarki oraz proboszcza jednej z okolicznych parafii dopiero wówczas, kiedy ksiądz przegrał swoją połowę w karty. Nabywcą był inny ksiądz, ale kobieta, uodporniona na urok sutanny, poszła kwestionować transakcję.

Nie wszystkie dzieci sukienkowych są wypadkami przy pracy. Czarni świetnie wiedzą, że ojcostwo nie przekreśla ich kariery. Jezuita o. Józef Augustyn uważa, że sytuacja księdza z dzieckiem jest arcytrudna, ale jedynie dlatego, że musi się kryć z ojcostwem. Bo Kościołowi katolickiemu nie chodzi o współżycie seksualne, pobłogosławione przez Boga ciążą, ale o powodowanie społecznego zgorszenia. Zatem ksiądz nie powinien pchać wózka ani grać z berbeciem w piłkę. Może go jednak uznać, przyznać się przed przełożonymi do błędu, zadeklarować poprawę. Jeśli zabezpieczy materialnie wychowanie dziecka, czytaj matka nie biega po gazetach i sądach, biskup godzi się, aby dalej pełnił swoją funkcję.

Obecnie spragnieni ojcostwa sukienkowi mają problem całkiem innej natury. Kochanki niekoniecznie chcą rodzić im dzieci. Stroną skorą do rodzicielstwa jest ojciec.

“Po kilku spotkaniach zapytał mnie, kiedy będę mieć dni płodne – pisze Jola. – Chciał ulokować w hotelu blisko plebanii. Wprawdzie akurat były kolędy, ale obiecał wpadać dwa, trzy razy dziennie oraz na noc. Ja mu o miłości, on o mojej owulacji. Ja o wieczorze przy świecach, on o zabezpieczeniu dziecka. Że ma pieniądze, że jak lekarz potwierdzi ciążę, dostanę 50 tys. zł na przyjemności, a po porodzie mieszkanie. Dzieciak miałby nosić moje nazwisko.”

Autor: Bożena Dunat
Źródło: “Nie” nr 32/2010


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.