Król Zulusów o apartheidzie w RPA

Opublikowano: 08.12.2015 | Kategorie: Polityka, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 811

Południowoafrykańskie media piszą o „pochwałach dla nacjonalistycznego rządu białych i apartheidu” jakie miały paść z ust króla Zulusów Goodwilla Zwelithini podczas uroczystości z okazji 44 lat na tronie w mieście Nongoma, w prowincji KwaZulu-Natal gdzie mieszczą się pałace króla. Zuluski król powiedział, że Partia Narodowa zbudowała w Południowej Afryce najsilniejszą gospodarkę i najpotężniejszą armię na kontynencie, a później pojawiła się „tak zwana demokracja i czarni lubiący bawić się zapałkami”, którzy postanowili zniszczyć całą infrastrukturę stworzoną w czasach apartheidu.

Zwelithini powiedział, że nowe władze nie chciały budować nic na tym co odziedziczyły a zamiast tego postanowiły to wszystko zniszczyć, przez co stanęły po złej stronie historii. Wypowiedzi króla dotyczyły ogólnej sytuacji kraju po upadku apartheidu i przejęciu władzy przez Afrykański Kongres Narodowy. Dziś RPA boryka się z wysokim bezrobociem, problemami społecznymi, ubóstwem oraz niespotykaną skalą przestępczości. Zwelithini dodał także, że Afrykanerzy zawsze darzyli go dużym szacunkiem.

Wypowiedzi króla wywołały burzę w południowoafrykańskich mediach, zarzucano mu chwalenie apartheidu, który w oficjalnej propagandzie przedstawiany jest jako jednoznacznie zły i opresyjny system. Rzecznik pałacu królewskiego, książę Thulani Zulu odnosząc się do sytuacji powiedział, że król Zwelithini odniósł się do przeszłości i teraźniejszości kraju jako ktoś kto żył w tamtych czasach i zna zarówno dobre jak i złe strony minionego ustroju. Zulu powiedział, że znając warunki życia w RPA w czasach apartheidu oraz demokracji, król ma prawo odnosić się do nich i oceniać je. Podkreślił, że odnosił się on głównie do własnych przeżyć i doświadczeń.

Zwelithini mówił m.in. o tym, że to Afrykanerzy nauczyli miejscowe plemiona prawdziwego, wydajnego rolnictwa i zbudowali silną gospodarkę rolną w kraju, z której korzystali wszyscy. Odniósł się także do niszczenia dorobku czasów apartheidu tylko ze względu na skojarzenia z nim.

Wszelkie oceny apartheidu i kraju zbudowanego przez białych Afrykanerów na południu Afryki, którym od 1994 roku rządzi partia czarnej większości (ANC), które nie pasują do oficjalnej linii potępiania są skutecznie wyciszane przez media. Dziś w RPA czarni radykałowie (skupieni wokół Juliusa Malemy i jego komunizującej partii Bojowników Wolności Gospodarczej) próbują zdyskredytować cały wkład białych w budowę tego, niegdyś najsilniejszego pod każdym względem, kraju w Afryce. Atakowane jest nie tylko dziedzictwo Afrykanerów, ale i oni sami (plaga krwawych napadów na farmy). O dzisiejszy stan państwa ciągle oskarżana jest kolonialna przeszłość i apartheid, mimo, że kraj od 21 lat rządzony jest przez czarnych i w tym właśnie czasie zaszły wszelkie zmiany na gorsze.

Na podstawie: TimesLive.co.za
Źródło: Autonom.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. mackadmin 08.12.2015 06:53

    Jeszcze jeden Mapet na linkach bialych Panow – oni nigdzie nie odeszli, przekazali kierownictwo lokalnym kacykom…

  2. trewor23 09.12.2015 07:36

    W RPA teraz przestępczość jest o 1 rząd wielości większa od tej jaka była, gdy rządzili biali. Mają rocznie 31 zabójstw na 100 tysięcy mieszkańców! To tak jakby w Warszawie ginęły 2 osoby dziennie.

  3. trewor23 09.12.2015 11:26

    Czy ktoś ma propozycje wydarzenia historycznego od którego zaczęła się ta trwająca wciąż “walka z biała rasą”? Tak bym to nazwał.

  4. KrzysztofW 10.12.2015 12:48

    Dla Trevor odpowiedz:

    Owszem, tym wydarzeniem było słynne przemówienie Macmilliana z 1960 roku, głoszące ‘Winds of Change”. Od tgo czasu poczęła stopniowo narastać histeryczna nagonka na pozycję białego człowieka. Musiano wydać na nią miliardy dolarów – media i propaganda zdołały zmobilizować setki tysięcy ludzi na całym świecie, organizując demonstracje i marsze protestacyjne w wielu krajach. Skłoniły miliony ludzi do bojkotów ostatnich bastionów cywilizacji na południu Afryki; pod presją opinii setki firm wycofało kapitały z tych krajów i bojkotowało ich handel zagraniczny. Fałszowano historię i informacje z tych krajów. Zachodnie ekipy telewizyjne w RPA rekrutowały za parę groszy gromady czarnych tsotsi (huliganów), aby obrzucały kamieniami samochody policyjne – doskonały materiał wizualny. Telewizja na Zachodzie pokazywała filmy z zamieszek w Congo, jako pochodzące z RPA lub Rodezji. World Council of Churches mobilizował miliony dolarów na broń dla czarnych terrorystów, zabijających białych.
    Ale jeszcze w latach 60-tych pojawiało się wiele objektywnych reportaży i książek o ‘białej Afryce’. Jedna z nich (pt. Bantustans) napisana została w 1961 roku przez znanego liberalnego francuskiego historyka, socjologa i dziennikarza pochodzenia polskiego, Paula Giniewskiego. Pisze on zgodnie z wiedzą historyczną, teraz wstydliwie przemilczaną: „Jeśli dzisiejsi południowoafrykańscy Bantu (Czarni) posiadają niekwestionowane prawo do swojego kraju, Biali mają identyczne prawo. Jeśli odmówimy uznania praw Białych, tym samym musimy odmówić tych praw Czarnym. Gdy Holendrzy spotkali się z Xhosa na granicy Fish River, było to zderzenie dwóch migracyjnych ludów. Biali przyszli z Europy i wylądowali w Cape dwa tysiące lat po niezdecydowanych podróżach naszych przodków. Zaś Bantu, którzy przybyli z puszcz Gold Coast i Wielkich Jezior, wymieszani dopływem Hamickiej północnej krwi, zaczęli swoją wędrówkę w IX wieku, dochodząc w XVIII wieku do Botswany i Natalu, tworząc tam swoje prymitywne gniazda.
    Przykładem tego są Hotentoci i Bushmeni. Pochodząc oryginalnie z Somalilandu, musieli być stopniowo spychani przez Bantu aż do Afryki Południowej. W swoim marszu, wojownicze plemię Bantu masakrowało i zniewalało słabsze plemiona. Całe plemiona zostały eksterminowane przez Zulusów pod przywódctwem Chaka i Dingaana w Natalu, i przez Matabele pod przewodnictwem Moselikatse w Zachodnim Transvaalu. Vortrekkerzy, którzy spenetrowali Transvaal i Orange Free State, znaleźli wielkie przestrzenie, wyludnione kompletnie przez impisów Zulusów i Matabele. Niedobitki wyniszczonych plemion ukrywały się w górach, z głodu uciekając się do kanibalizmu. Ellenberg w swojej „Historii Basuto”, ocenia że w 1833 roku, krótko przed przybyciem Vortrekkerów, na terenie między Drakensberg i rzekami Vaal i Orange, mieszkało 8 tysięcy kanibalów, którzy w latach 1822 – 1828 pożarli ponad 288 tysięcy swych ziomków. Plemiona te przetrwały jedynie dzięki przybyciu Vortrekkerów. Historyk Wojen Bantu, McCall Theal ocenia, że sam kacyk Zuluski Chaka, odpowiedzialny był za smierć dwóch milionów czarnych. Tak więc Biali i Bantu w tym samym czasie poczęli penetrować ziemię niczyją. „
    (Wzmiankę o tych niedobitkach można obecnie znaleźć w Wikipedii, w związku ze zmianą nazwy nowoczesnego miasta zbudowanego przez Burów, Pietersburga. Obecnie przemianowane zostało na Polokwane, co w języku murzyńskim znaczy ‘Spokojne Miejsce’. Nazwa ta pochodzi od sąsiednich jaskiń, które zmieszkiwali ci czarni niedobitkowie).
    Dalej Giniewski podaje przykład pierwszych histerycznych ataków medialnych przeciw apartheidowi:
    „ Pięc lat temu, gdy w Johannesburgu zaczęła się ‘Operacja Ewakuacji Sophiatown’, na całym świecie rozległy się gwałtowne protesty. Arcybiskup Yorku uroczyście stwierdził, że ‘ewakuacja 60,000 Murzynów może być jedynie porównywana do masowych deportacji prowadzonych przez Nazistów i Komunistów’… Setki dziennikarzy z czterech stron świata, wyposażonych w aparaty fotograficzne i telewizyjne, kierowały swe objektywy na policjantów i ciężarówki, oczekując wybuchu. W istocie, nic się nie wydarzyło. Kierownik nowego ‘obozu deportowanych’ w Meadowlands, spytany czy miał jakieś problemy, odpowiedział: tak, wiele trudności – jak pozbyć się chętnych którzy chcą tu zamieszkać’. Ale o tym kronika filmowa pokazywana na Zachodzie, nie wspomniała. Ani o tym, że przeprowadzka ta była w interesie publicznego zdrowia. Kronika mogła pokazać ludzi cieszących się z przeprowadzki, wygodne domy w miejsce dawnych slumsów, i kolejki w urzędach oczekujące na przeprowadzke. Krytyk filmowy gazety Rand Daily Mail (opozycyjnej wobec apartheidu), nazwał tę kronikę ‘jednym z największych oszustw w historii filmu’. „
    Oszustwa takie (coraz większe) towarzyszyły epoce apartheidu aż do jego końca. W czyim interesie??
    Na przykład mit ‘państwa policyjnego’. Korespondent radiowy BBC w RPA, Graham Leach (liberał), w 1986 roku opublikował książkę ‘South Africa – No easy path to peace’. Na stronie 178 pisze:
    „Uderzającym faktem jest znikomy rozmiar sił policyjnych w RPA w porównaniu do innych krajów. Przy 1.4 policjanta przypadającego na 1000 mieszkańców, jest to jeden z najniższych wskaźników na świecie. Wyjaśnia to, dlaczego rzadko można spostrzec policjanta na ulicach miast RPA. Jeśli – jak utrzymują krytycy RPA – kraj ten jest państwem policyjnym, musi obywać się bez policjantów. W czasie zamieszek w Soweto w 1976 roku, 50- osobowy pluton policji musiał stawiać czoło trzem tysiącom demonstrantom. Odliczając policjantów na urlopie i pracujących na innych zmianach, wyliczono, że liczba policjantów na służbie w tym trzydziesto-milionowym państwie nie przekracza dwu tysięcy.”
    Wiąże się z tym następny mit o masakrze w Sharpevillle w 1960 roku. Mały posterunek policji na odludziu, liczący kilkunastu policjantów, otoczony został szturmującym tłumem dwudziestu tysięcy Murzynów, usiłujących się przedrzeć przez druciany płot. Kilka tygodni wcześniej, w podobnym incydencie w pobliskim Cato Manor, dziewięciu policjantów zostało zmasakrowanych przez zdziczały tłum czarnych. Cóż dziwnego, że nerwy policjantów nie wytrzymały, i wbrew rozkazowi poczeli strzelać, zabijając 69 czarnych. W nowym państwie Mandeli, dzień ten stał się świętem żałoby narodowej, a dotąd uchodzi za największe barbarzyństwo apartheidu. I istotnie – wbrew propagandzie – przykład ten pokazuje wyraźnie, jak rzadkie były podobne incydenty ‘ludobójstwa’ w ciągu półwiecznych rządów apartheidu! A co było powodem wściekłości Murzynów? Kazano im nosić dowody osobiste (dokładnie takie jak w państwach demokracji ludowej – z obowiązkiem meldowania się). Biali nie mieli dowodów osobistych. Ironią losu, właśnie jaczejki komunistyczne organizowały podobne demonstracje, na których masowo palono dowody osobiste. O działalności takich jaczejek wspomina w swojej książce ‘Armed and Dangerous’ Ronnie Kasrils (Litwak, podobnie jak Joe Slovo). Pisze, jak w latach 50-tych, na jednym z konspiracyjnych zebrań, zauważył nieznajomego białego – ku jego zdumieniu okazał się gojem!! „Myślalem, że tylko nasi tu działają”. Na marginesie: kilka lat temu, czarni policjanci zastrzelili 34 czarnych strajkujących górników w Marikana. Nic nie zagrażało życiu policjantów. Ale żadnej żałoby narodowej nie było, ani też hałasu towarzyszącego ‘masakrze’ w Sharpeville.
    Następny mit: zbrodnicza ideologia apartheidu. Obecnie Europejczykom łatwiej chyba zrozumieć obawy Burów przed zalaniem ich kraju masą obcej kultury. Unię Europejską zamieszkuje około 500 milionów białych, których już teraz zatrważa migracja kilkuset tysięcy, czy kilku milionów Arabów. Ale Arabowie są historycznie ludem cywilizowanym, który w czasie mroków średniowiecza przewyższał cywilizację i naukę europejską. Zaś czarni jeszcze w wieku XIX pozostawali w epoce kamiennej. W czasie przybycia Burów do Transvaalu w pierwszej połowie XIX wieku , mieszkało tam około 8,000 czarnych (Ellenbegr – Historia Basuto). W 1910 roku, spis powszechny podawał liczbę przeszło 800,000 czarnych w Transvaalu (obszar 280,000 km kw). Z chwilą objęcia włady przez rząd nacjonalistyczny w 1948 roku, było już 8 millionów czarnych w Unii Płd. Afrykańskiej. Jasnym było, że w tym tempie zaleją oni cały kraj, a przy zachowaniu rządów demokratycznych, biali znajdą się pod permanentną dyktaturą czarnych (tak jak się stało obecnie). Jedynym rozwiązaniem było oddzielenie dwu ras – apartheid. Stąd powstała koncepcja zatrzymania czarnych w ich tradycyjnych gniazdach, zwanych potem Bantustanami. Pochodny tej sytuacji mit głosi, że biali chcieli ukraść czarnym kraj, zostawiając icm zaledwie 14 procent jego obszaru. Ale te 14 procent stanowiło obszar ponad 150,000 km kw, (pół Polski), mający pomieścić osiem milionów czarnych. I były to tereny najbardziej urodzajne w Płd. Afryce, w pasie Oceanu Indyjskiego i na granicy z Rodezją. Jakież prawo mieli czarni do reszty państwa, sztucznego tworu politycznego powstałego po podbiciu dwóch państw Burskich przez Anglię? Nigdy tam nie mieszkali. Czarni zresztą nigdy nie mieli nowoczesnego państwa ani dotąd nie posiadają zmysłu państwowego. Można się o tym przekonać, dzwoniąc po urzędach panstwowych. Nie słyszeli tam nawet o nazwach miast w RPA tej wagi, jaką w Polsce mają Lublin, Rzeszów, Bydgoszcz, itp. Decyzja ta przysporzyła wiele trudności czarnym – zakaz osiedlania się w miastach, odrębne kolejki na poczcie; odrębne windy, zakaz mieszanych małżeństw, itp – tzw petty apartheid. Ale głównym celem tej polityki nie był wyzysk czarnych przez białych; chodziło o utrzymanie politycznej niezależności obu ras, przez podział kraju. W tym celu rząd wydał zakaz kupowania przez białych ziemi w homelandach i w ogóle posiadania własności przez białych w tych krajach. Aby rozwinąc je ekonomicznie, rząd finansował ponad 80 priocent ich budżetów. Ale finanse nie wystarczały – dla zbudowania infrastruktury należało pozwolić finansistom na prawo własności w tych homelandach. Rząd wiedzial, że to pierwszy krok do opanowania czarnej gospodarki przez białych rekinów – a z drugiej strony czarni nie potrafią sami wykorzystać otrzymanych kapitałów dla rozwoju gospodarki. Ten paradoks naświetlił liberał Giniewski i radził rządowi RPA przestać się cackać z czarnymi, gdyż dylematów tych nigdy nie potrafi rozwiązać i jedynym wyjściem jest jak najszybsze rozdzielenie polityczne krajów. Koncepcja podziału kraju nie wszystkim liberałom sie podobała i Giniewskiego krytykowano za popieranie planu, który na wieki pozostawi czarnego człowieka w Epoce Kamiennej. Teraz krytyka taka byłaby jedynie ambarasem, gdyż zakłada, że pozostawiony sam sobie czarny człowiek nigdy nie potrafi dotrzeć do cywilizacji. Najbardziej zażartym przeciwnikiem politycznego podziału kraju był Wielki Kapitał, reprezentowany przez międzynarodowych i angielskich finansistów – właścicieli kopalń złota, diamentów, platyny, itp. Pozbawienie taniej siły roboczej bolesnie dotknęłoby ich interesy. Dlatego od początku do końca prowadzili kampanię ‘jednolitego, tęczowego kraju’. Dzięki tzw. ‘Information Scandal’ udało się im nawet w 1978 roku przewrócić rząd Vorstera i osadzić w jego miejsce bandę sprzedawczyków, którzy dwadzieścia lat później oddali potulnie władzę czarnym. Ale to odrębna historia warta obszerniejszego opisu.
    Dalej autor Giniewski zadaje pytanie: „Gdy prawdziwy obraz deformowany jest przez propagandę, musimy czasem zastanowić się, dlaczego do tej Afryki Południowej – piekła dla Murzynów – setki tysięcy czarnych przedostaje się nielegalnie: wielu z nich naraża się na ataki krokodylów forsując rzekę Limpopo, lub pada ofiarą dzikich zwierząt przechodząc przez Kruger National Park od granicy Mozambiku.
    Trudno przytoczyć tu wszystkie argumenty i konkluzje autora. Zwiedził on dokładnie całą Afrykę Południową łącznie z Bantustanami i doszedł do takiego wniosku: „w konsekwencji, należy przeprowadzić całkowity apartheid pionowy; Południowo-Afrykanie muszą mieć odwagę do realizacji swych przekonań i przeciąć węzeł gordyjski…. Południowa Afryka musi zdobyć się na odwagę przecięcia żywego ciała kraju i ogłosić niepodległość państw Bantu, obejmujących etniczne terytoria przeznaczone na Reserwy. .. Podział kraju jest jedynym moralnych rozwiązniem. Małżeństwo jest najbardziej oczywistym przejawem ko-egzystencji; lecz bez możliwości rozwodu – pomijając jego trudności – jest tylko niewolnictwem.
    (W takim własnie położeniu znajduje się obecnie biała ludność po zdradzie swych przywódców de Klerka et al).
    Oto bardzo trzeźwa konkluzja autora Giniewskiego, oczywista dla każdego, a jednak zaciekle zwalczana przez obecną ‘poprawność polityczną’:
    „Biali, którzy cierpią na kompleks winy z powodu swej działalności w Afryce, nie mają racji. Gdyby znali prawdę, mogliby być dumni ze swoich osiągnięć. Aby czuć tą dumę, należy właściwie spojrzeć na scenę afrykańską, zapominając o fikcji propagandy. W ciągu pięćdziesięciu lat, Europa więcej uczyniła dla rozwoju Afryki, niż przez dwa tysiące lat dla rozwoju własnej cywilizacji. Dzięki Europie, Afryka zdolna była przeskoczyć dwadzieścia wieków bez zatrzymywania się na pośrednich szczeblach – dosłownie z Epoki Kamiennej do rakiet kosmicznych. Młodzi Murzyni, których ojcowie nosili skóry lamparcie, którzy nie mieli słow na określenie widelca czy daty, stali się – dzieki Białemu człowiekowi – chirurgami, prawnikami, a czasem premierami. Takie są fakty. Wydaje mi się abssurdem, że biały człowiek czuje się winien o to, że nie zdołał wcisnąć w te pięćdziesiąt lat więcej niż tysiąc lat swojej cywilizacji.
    Do całej Afryki mogą odnosić się słowa Filipa Mitchella, byłego gubernatora Kenii i Ugandy:
    ‘Murzyni nie znali transportu kołowego, ani zwierzęcego; nie mieli dróg ani miast; żadnych narzędni oprócz małych ręcznych motyk, siekier, kiljów do kopania itp. ; nie mieli przemysłu ani wyrobów przemysłowych oprócz najprostszych ręcznych produktów; nie znali handlu ani pieniędzy – choć czasem używali w tym celu muszelek; nigdy nie pracowali zarobkowo. Chodzili nago lub ubrani w korę drzew czy skóry zwierząt; nie znali sztuki pisania – nawet hieroglifów, ani cyfr oprócz własnych palców lub nacięć na patyku; nie znali też wag ani miar. Co najbardziej zadziwiające dla Europejczyka, nie znali kalendarza, ani miary czasu. .. Przed przyjściem Europejczyków, w żadnym języku od Abissyni do Tranvaalu (oprócz Swahili na wybrzeżu) nie istniało pojęcie takie jak np. 1 styczeń 1890 roku, albo godzina 2:30 popołudniu. Byli on poganami…. ludzmi, którzy w 1890 roku pozostawali w bardziej prymitywnym stanie niż Brytania przed czasami rzymskimi.”
    Zaintersowanym tym tematem radzę przeczytać książkę Paula Giniewskiego ‘Bantustans, a Trek Towards Future’.
    Krzysztof E Wojciechowicz

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.