Koszty przymusu szkolnego

Opublikowano: 31.05.2012 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 733

Elity oświaty i sprzymierzeni z nimi politycy wdrożyli niezliczone inicjatywy mające zreformować edukację. Od Elementary and Secondary Education Act (ustawa dotycząca szkolnictwa podstawowego i średniego – przyp. tłum.) z 1965 r. do No Child Left Behind Act (ustawa dotycząca dbania o opanowanie podstawowych umiejętności przez każdego ucznia – przyp. tłum.) z 2001 r. każdy przedstawiony plan skutkował tylko nieefektywnymi wydatkami, nowymi warstwami biurokracji i postępującym pogarszaniem się wyników uczniów.

Reforma edukacji nastąpi dopiero wtedy, gdy rodzice i przedsiębiorcy będą mogli swobodnie stwarzać realne alternatywy dla funkcjonującego obecnie wadliwego systemu. W tym celu konieczne jest zniesienie przymusu szkolnego i pozwolenie rodzicom na swobodne wydawanie środków przeznaczonych na edukację swoich dzieci

Co ciekawe, ustawy o przymusowej edukacji, które zobowiązują dzieci do nauki według określonych przez państwo programów nauczania, są rzadko omawiane w kontekście reformy edukacji. Pozorna dobroczynność tych praw pozwala demagogom zmarginalizować przeciwników i stłumić każdą próbę poważnej debaty. Skutkuje to daleko idącymi regulacjami określającymi, czego i w jaki sposób osoby prywatne powinny uczyć, co uniemożliwia uczniom otrzymanie zindywidualizowanej edukacji, której potrzebują.

Początki przymusowej edukacji łączą się z opresją i przymusową asymilacją. Nowożytnych początków przymusu szkolnego trzeba szukać u Marcina Lutra i wczesnych protestantów, którzy usiłowali wpajać masom swoje poglądy religijne. Rządzone despotycznie Prusy jako pierwsze wprowadziły przymusową edukację na poziomie ogólnokrajowym. Przymusowa edukacja szybko stała się orężem dla rządów próbujących zniszczyć uciążliwe kultury i języki. W amerykańskim stanie Massachusetts wprowadzono przymus szkolny w 1852 r., a do 1918 r. już każdy stan miał taką ustawę. Pierwotnym bodźcem dla twórców tego prawa była chęć asymilacji biednych dzieci imigrantów. Żarliwymi zwolennikami przymusu szkolnego były też związki zawodowe, dążące do zmniejszenia podaży pracy.

Obecne regulacje różnią się między stanami w detalach, ale są bardzo podobne co do ducha. Wszystkie określają minimalny czas trwania nauki (od 160 do 186 dni rocznie) w zatwierdzonych szkołach. Większość Amerykanów w wieku od 5 do 18 lat jest zmuszona do spełnienia tego wymogu. W kilku stanach prawo jest bardziej łagodne – rodzice mogą sami uczyć dzieci, ale taka opcja jest prawie zawsze regulowana przez władze stanowe.

Prawdopodobnie dzieci, które korzystają na przymusowej edukacji, stanowią mniejszość. Te nietypowe przypadki nie są w żadnym razie nieważne, ale ich korzyści nie usprawiedliwiają przymusu szkolnego. W celu obiektywnej oceny zalet takich regulacji musimy w pełni uwzględnić ich koszty. Analiza skutków dla prywatnych form edukacji jest dobrym punktem wyjścia.

Szkoły prywatne i domowe rzadko są prawdziwie wolnorynkowymi alternatywami dla oświaty państwowej. Przez wymuszanie obecności stany mają kontrolę nad naturą prywatnej edukacji. Wszak, aby program nauczania został zatwierdzony przez władze stanowe, prywatne podmioty muszą spełnić pewne wymogi co do programu, sprawozdawczości i testów.

Na przykład szkoły domowe w Nowym Jorku muszą wnieść zgłoszenie zamiaru prowadzenia nauczania (notice of intent), sprawdzać obecność i wypełniać raporty kwartalne, a także wypełniać Indywidualny Plan Edukacji Domowej do zatwierdzenia przez stan. Dodatkowo, uczniowie muszą przejść ocenę na koniec roku, w tym obowiązkowe, standaryzowane testy dla klasy 9. i wyższych. Być może najbardziej problematyczny jest wymóg, by edukacja dziecka „przynajmniej w znacznym stopniu odpowiadała minimum dla wieku lub osiągnięć w szkołach państwowych”. Jest to prawo, które ewidentnie może się stać źródłem urzędniczych nadużyć. Zmusza ono rodziców do przestrzegania systemu wartości regulatorów, którzy mogą zdefiniować sformułowanie „w znacznym stopniu odpowiadać” wedle uznania.

W przypadku, gdy wartości wyznawane przez rodzica są inne niż wartości promowane przez stan, ostatecznie wygra interes stanu. Ten konflikt został przedstawiony przez Murraya Rothbarda, aby pokazać, że rdzeniem debaty o przymusie szkolnictwa jest „pogląd, że dzieci należą do państwa, a nie do swoich rodziców”. Jeżeli spróbujesz podważyć ten pogląd, twoje dziecko może otrzymać łatkę „wagarowicza”, a ty możesz podlegać grzywnom, więzieniu i przymusowemu posłaniu twoich dzieci do szkoły państwowej w twoim miejscu zamieszkania. W ten sposób państwo narzuca definicję „edukacji” wszystkim obywatelom – nawet uczącym się prywatnie.

Państwowy monopol w sprawach oświaty w sposób nieunikniony dławi inne poglądy, w wyniku czego eliminuje kompleksowość i różnorodność, które powinny panować na rynku. Zamiast tego, do nauczania różnych uczniów stosuje się wystandaryzowany, jednolity system, co stanowi kolejny koszt przymusowej edukacji.

Szkoły powinny być tak zróżnicowane jak samo społeczeństwo. Program nauczania, metodyka i długość zajęć są tylko kilkoma z mnóstwa czynników, które muszą być dopasowane dla zaspokojenia indywidualnych potrzeb dziecka. Rothbard zauważył, że przewaga wolnej edukacji bazuje na tym, że „na wolnym rynku pojawi się presja, by powstawały różne rodzaje szkół i zaspokoiły każdy rodzaj popytu”.

Regulacje określające charakter nauczania służą jedynie uciszeniu żądań rodziców oraz hamują przedsiębiorczość i innowacje. Nie można sobie nawet wyobrazić kształtu i zakresu programów nauczania, które by mogły powstać. Kościoły, organizacje pozarządowe i przedsiębiorcy powinni móc swobodnie tworzyć innowacyjne metody nauczania.

Biedni i klasa średnia są najbardziej poszkodowani przez brak innowacji wynikający z rządowego monopolu na edukację, ponieważ nie mają środków na skorzystanie ze sztucznie zawężonej oferty edukacji prywatnej. Zamiast tego dzieci są zmuszone chodzić do słabych szkół państwowych, które często mało się przejmują indywidualnymi zdolnościami uczniów. Jest prawdopodobne, że taka ujednolicona przymusowa edukacja tylko opóźni ich rozwój, przygasi talent i zaszczepi trwałą niechęć do nauki. Ekspert od kreatywności, Sir Ken Robinson, trafnie porównuje masową standaryzację w szkolnictwie do fast foodów:

“Inną ważną sprawą jest przystosowanie. Zbudowaliśmy nasz system oświaty na modelu fast foodów. O tym mówił kiedyś Jamie Oliver. Wiecie, że są dwa modele zapewnienia jakości w cateringu. Pierwszy to fast food, gdzie wszystko jest ujednolicone. Drugi to restauracje takie jak Zagat i Michelin, które są dostosowane do miejscowych warunków i w których nie wszystko jest standaryzowane. Sprzedaliśmy siebie samych do fastfoodowego modelu edukacji. I to zubaża naszego ducha i naszą energię, podobnie jak fast foody szkodzą naszym ciałom.”

Wady narzucania szkołom stanowych standardów są podobne do słabości centralnie planowanych cen: żadna ilość badań ani analiz ekspertów nie wystarczy, by uwzględnić wszystkie zmienne określające pragnienia i potrzeby różniących się między sobą konsumentów. Koszt nierozwijania zdolności i zainteresowań ucznia jest nie do oszacowania, przejawia się w znudzeniu i frustracji uczniów. O takim kolektywizmie w edukacji mądrze napisał Rothbard:

“Zamiast spontanicznych, różnorodnych i niezależnych ludzi powstałaby rasa biernych, ślepo posłusznych zwolenników państwa. Ponieważ nie byliby w pełni rozwinięci, byliby tylko półżywi.”

Taki system blokuje rozwój krytycznego myślenia i umiejętności przywódczych.

Być może najpoważniejszym kosztem przymusowego szkolnictwa jest jednak implikacja, że wolność jest odgórnie nadawana. W tym środowisku prawa indywidualne są gwarantowanie jedynie dopóki, dopóty masa krytyczna demagogów nie ustali inaczej. Obowiązkowe korzystanie z prawnego środka płatniczego, powszechny pobór do wojska i obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne są krewnymi przymusowej edukacji – wszystkie narzucają określone działania jednostkom i bazują na przesłance, że obywatele podlegają interesom państwa.

Przymus szkolny jest jak gdyby zaproszeniem do kolejnych ingerencji w nasze życie prywatne. Niestety, socjaliści, którzy popierają legalizację marihuany, oraz konserwatyści, którzy chcą szerokiego dostępu do broni palnej, w dalszym ciągu nie potrafią dostrzec tej oczywistej zależności. Ujmując rzecz prosto: wolność jako opcja do wyboru jest zamaskowaną tyranią – nie jest możliwe poświęcenie jednego prawa bez narażania innych praw na niebezpieczeństwo. Jeżeli brak innej przyczyny, to takie regulacje powinny być odrzucone, ponieważ pomagają torować drogę do despotyzmu.

Co by się stało ze społeczeństwem, gdyby zniesiono przymus edukacyjny? Czy zdegradowalibyśmy się do społeczeństwa analfabetów i ignorantów? Oczywiście nie. Gdyby rodzice byli aż tak źli, moralna i intelektualna konstrukcja społeczeństwa rozpadłaby się bez względu na takie prawa.

Religia, zorganizowany sport i grupy młodzieżowe potrafią sobie całkiem dobrze radzić przez ingerencji rządu i dekretów. Edukacja w dalszym ciągu byłaby dostępna dla każdego i tylko w nielicznych przypadkach poważnych zaniedbań rodziców dziecko nie zdobyłoby wykształcenia. Korzyści netto znacznie przewyższają wszystkie potencjalne niedoskonałości takiego rozwiązania.

Rodzice mieliby więcej swobody w decydowaniu, jak są uczone ich dzieci, a przedsiębiorcy i filantropi tworzyliby modele edukacji, które nikomu się nie śniły. Szkoły prywatne i domowe byłyby wolne od męczących regulacji, szkoły publiczne straciłyby swój faktyczny monopol i rywalizacja o dzieci zmusiłaby je do doskonalenia się. Dziećmi zaniedbanymi zajęłyby się instytucje dobroczynne, lokalne społeczności i organizacje religijne.

Tak jak w przypadku każdego rynku, nikt nie może powiedzieć na pewno, co się uda zrobić, gdy genialne umysły będą mogły swobodnie wprowadzać nowości. Jednak jedna rzecz jest pewna: nieudane plany będą powodować coraz większe klapy. Jako Amerykanie cieszyliśmy się z upadku sowieckiego systemu władzy, który przyniósł niedobory żywności i gospodarczą epokę lodowcową. Nadszedł czas, by zdać sobie sprawę, że obowiązkowa edukacja ma podobny skutek dla umysłów ludzi młodych. Najlepszy plan reformy oświaty to brak planu w ogóle: pozwolić rodzicom, nauczycielom i przedsiębiorcom robić to, co robią najlepiej. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują dzieci, są nowe programy nauczania i kolejne testy.

Podsumuję mój wywód podobnie do Rothbarda – przez odwołane się do Thomasa Jeffersona, który popierał ideę szkół państwowych, ale wprost odrzucał przymus szkolny:

“Lepiej tolerować rzadkie przypadki rodziców, którzy nie chcą zapewnić dzieciom wykształcenia, niż naruszyć wrażliwość społeczną i wartości społeczne przez przymusowy transport i kształcenie dziecka wbrew woli ojca.”

Autor: Aaron Smith
Tłumaczenie: Wojciech Sabat
Źródło oryginalne: mises.org
Źródło polskie: Instytut Misesa


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

14 komentarzy

  1. norbo 31.05.2012 11:51

    Tak chyba już musi być – nie docenia się to co jest łatwo dostępne, dopiero gdy zlikwidują publiczny system edukacji ludzie się obudzą…

  2. Murphy 31.05.2012 12:47

    W dzisiejszych czasach rodzice nie za wiele mają czasu by samemu edukować dzieci. Ale też przymus dla tego co jest przymuszany na pewno nie jest dobry. Z tym że rządy akurat mają raczej głęboko w poważaniu co chce zwykły obywatel, bo obywatel to powinien być ciemny jak tabaka i robić wszystko grzecznie co rząd każe. W końcu przecież myślący obywatel to zagrożenie dla rządu.

  3. pprawda11 31.05.2012 13:24

    Edukacja jest w rękach Vatykanu i Jezuitów. Okłamuje się młodzież teorią ewolucji i zakłamaną tzw nauką . Historia też jest zakłamana i inne dziedziny – poto żeby wychować konformistycznego człowieka nwo.
    Dzieje się to samo co w korei północnej – zabiera się dziecko od rodziców w jak najmłodzym wieku – żeby stworzyć nowego człowieka – który będzie posłuszny Vatykanowi , Jezuitom i władzy. Zniechęca się ludzi do Bibli , do Prawa Bożego ,a promuje dewjacje i inne cherezje tzw new eage – nowy człowiek oświecony – illuminowany ciemnością lucyfera – księcia tego świata.

  4. Yogipower 31.05.2012 13:39

    @pprawda11 A co tam nowego u Nicolasa?:D

  5. Angel 31.05.2012 14:20

    jako Anarchista zawsze twierdziłem że szkoła jest zła. zlikwidować szkolnictwo bo co mnie obchodzi co ktoś kogoś chce nauczyć. niech się uczy u niego ten kto chce.

  6. Yogipower 31.05.2012 14:30

    O kurde sami anarchiści.
    pprawda żyje w swoim świecie.

  7. cetes 31.05.2012 14:58

    pprawda nie żyje. On pełni misję!

  8. jakiskretyn 31.05.2012 17:54

    Mnie osobiście artykuł się bardzo nie podoba. Rynek i szkolnictwo nie idą w parze. Oczywiście nie mówię że obowiązek szkolny w obecnym kształcie jest dobry. Ale nie znaczy to, że trzeba go całkiem znieść. No chyba, że będzie możliwość łatwego dostępu do broni, bo jak jeden z drugim, który się niczego nie nauczył, bo jest leniem, a braknie pieniędzy na rozrywkę (a przecież rozrywka jest świętym prawem każdego!) zacznie próbować zabrać tym, co coś mają, bo potrafią do czegoś dojść, to miło byłoby mieć się czym bronić. I sprawa rozwiązana.

  9. Hanah 31.05.2012 19:34

    A czemu to niby pprawda11 ma mieć świra? Co wam się nie podoba? Może z tym podleganiem Vatykanowi i Jezuitom to hardcore (choć nie do końca, bo jak przyjrzeć się światowej polityce to Watykan, a Jezuici w szczególności, gra ogromną rolę), ale reszta – jak najbardziej się zgadza: historia i nauka jest zakłamana (do tego nie ma chyba wątpliwości), teoria ewolucji też sypie się z każdej strony (zresztą jak sama nazwa mówi – jest to tylko teoria, więc czemu ma ona mieć pierwszeństwo nad innymi teoriami???). To, że zabiera się dziecko rodzicom już w jak najmłodszym wieku to też prawda (sześciolatki do szkoły, a w Irlandii już 5-latki do szkoły chodzą), promuje się dewiacje (pominę szczyt perwersji jakiej dopuścił się polski rząd – zezwalając na wejście do sejmu zboczeńca, pieron wie czy to baba czy chłop. Poza tym wszelkie zezwalanie gejom na adopcje dzieci i legalizację związków – to też dewiacje, nie wspomnę o gorszych przypadkach). Według mnie pprawda11 widzi dokładnie świat jaki nas otacza i wcale nie są to jakieś sensacyjne czy fantastyczne odkrycia. Albo nie rozumiecie o czym on(-a) pisze, albo próbujecie ośmieszyć, tak dla zasady.

  10. Hanah 31.05.2012 21:32

    @realista
    a kto mówi o wielbieniu Biblii? Przecież nawet pprawda11 napisał wyraźnie, że nauka itp jest w rękach Watykanu – ja tego nie rozumuję jako “uwielbienie” Biblii, wręcz przeciwnie. Widać z wielu komentarzy, że niektórzy mają taką alergię na samo słowo Biblia czy kościół,że prawie dostają torsji.

  11. kapsaicyna1202 01.06.2012 13:07

    Hanah ty nie rozumiesz chyba słowa teoria.

  12. Hanah 01.06.2012 16:39

    @kapsaicyna1202
    ty nie rozumiesz chyba zagadnienia. Teoria czy hipoteza ewolucjonizmu nie jest udowodniona więc podawanie jej w szkole jako tej jedynej i słusznej przy jednoczesnym kompletnym negowaniu np.teorii wielkiego wybuchu czy kreacjonizmu jest fałszowaniem nauki, bo skoro nic nie jest udowodnione i zapodaje się teorie to należałoby podać wszystkie dostępne teorie i nie próbować na siłę przekonywać do tylko jednej z nich! Skoro tak “wielbi się” teorię ewolucjonizmu to czemu wyśmiewa się “teorie spiskowe”? Chodzi mi o to,że przy obu pojęciach jest słowo “teoria” tyle, że tę na temat ewolucji dopuszcza się, a tę drugą – deprecjonuje.

  13. norbo 01.06.2012 16:59

    Obserwacje otoczenia podsuwają mi dowody potwierdzające teorię rewolucji. Dowodów potwierdzających rzekomy akt kreacji nie stwierdzam….

  14. kapsaicyna1202 01.06.2012 17:47

    “Jak sama nazwa mówi-jest to tylko teoria”
    Jeśli nie chcesz aby ewolucjonizm był w szkołach i go negujesz to nazywaj go hipotezą.
    Używając słowa teoria w nauce podkreślasz, że zawiera sobie fakty potwierdzone doświadczalnie czyli zasady twierdzenia, które zostały udowodnione. Podkreślasz słowo teoria jakby to oznaczało by coś nieprawdziwego wymyślonego.
    Np:
    Teoria kwantowa jest to zbiór twierdzeń zasad itp opartych na pewnych postulatach, których słuszność można wykazać doświadczalnie.
    Słowo teoria zawiera także w sobie to, że opis jakim się posługuje jest matematyczny.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.