Kosztowny przeciek

Opublikowano: 29.07.2010 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 646

“Wyciek” ponad 91 tysięcy dokumentów dotyczących sytuacji w Afganistanie to dzieło kogoś, kto bardzo chce zaszkodzić Stanom Zjednoczonym. Jak można sobie wyobrazić, to równoważność kilkuset grubych książek , materiały o objętości odpowiadającej kilkudziesięciu moim sesjom egzaminacyjnym, na dwóch kierunkach. Całość trafiła nie tylko do WikiLeaks, ale uroczy donosiciel poinformował niemiecki “Der Spiegiel”, brytyjski “Guardian” i amerykański “New York Times”.

Miltion Friedman mawiał, że nie ma darmowych lunchów. Identycznie jest z przeciekami – ten będzie niezwykle kosztowny. Nie trzeba czytać tak olbrzymich zasobów, aby dojść do wniosku, że Amerykanie są w poważnych tarapatach. Obama jest zakładnikiem własnych deklaracji dotyczącej wycofania wojsk i innych, pacyfistycznych, kampanijnych haseł. Amerykanie ciągle tracą nie tylko miliardy dolarów (polecam licznik “live”), ale również żołnierzy – łącznie 1115 według danych BBC z 5 lipca. Kończy się cierpliwość amerykańskich sojuszników, którzy najchętniej już dawno zawinęliby się do domu. Amerykanie ponadto są jeszcze osłabieni awanturą wokół generała McChrystala, a ich “partnerem” w Afganistanie jest Hamid Karzai, który sfałszował 1/4 głosów w czasie wyborów prezydenckich. Demokratyczną mentalnością, podobnie jak charyzmą, nie grzeszy. O samym prezydencie Karzaiu pisałem w artykule “Syzyfowa praca w Afganistanie”.

Przeciek jest kolejnym i skoordynowanym ciosem w amerykańską administrację. To nie skan jednego dokumentu, znalezionego na śmietniku, to też nie efektowna sprzedaż kilku papierków dla mediów przez jakiegoś podstarzałego i sfrustrowanego pracownika, który chce zarobić na swoją emeryturę. Tysiące dokumentów ujawniła osoba (lub grupa osób) dysponująca szerokim dostępem do różnego rodzaju materiałów i otwarcie sprzeciwiająca się amerykańskiej polityce wobec Afganistanu.

Dokumenty potwierdzają oceny porównujące sytuację w Afganistanie do tej z Wietnamu, a także wiele rzeczy, o których piszą przecież media, a władze niechętnie się do tego odnoszą – o problemach z cywilami, nielojalności Afgańczyków, czy pakistańskiej i irańskiej pomocy dla grup, które umownie nazywa się talibami. Wszystko to, co można podsumować zdaniem “o czym nie powinno się mówić, o tym powinno się milczeć”. Wartość tych materiałów z pewnością docenią też analitycy z wywiadów m.in. rosyjskiego i chińskiego, bo to istna skarbnica wiedzy operacyjnej na temat sposobów działań Amerykanów w Afganistanie. Opublikowane materiały na pewno ułatwią im pracę. Teraz okazało się, że Amerykanie mają również wroga wewnętrznego, który dokumentuje ich działania i nie zawaha się przed wykorzystaniem opinii publicznej na całym świecie. Dlatego przecież poza WikiLeaks, poinformowano trzy poczytne gazety z różnych krajów, które łączy to, iż posiadają w Afganistanie spory kontyngent.

Opinia, że Stany Zjednoczone nie dają sobie rady nie jest zatem nowa – różnica polega teraz na wykazaniu “samoświadomości” Amerykanów w tej kwestii. Nie ma też co ukrywać – publikacja ponad 90 tysięcy tajnych dokumentów, to zwyczajna kompromitacja amerykańskiej władzy, demonstrująca nie tyko niemoc, ale również demoralizację. Wszystkie te informacje dotrą nawet do tego kręgu odbiorców, których zbytnio wojna w odległej Azji nie interesuje. Przeciek podważa również zaufanie własnych żołnierzy, nie tylko amerykańskich, do państwa i oddaje za darmo mnóstwo bezcennych informacji, za które talibowie powinni wysłać podziękowania – naturalnie zaraz po zakończeniu wnikliwej lektury.

Jednym z możliwych scenariuszy jest “afganizacja” (na wzór “wietnamyzacji”). Presja na Obamę będzie się zwiększać, a on sam stanie przed dramatycznym pytaniem – co będzie więcej kosztowało, wycofanie się czy dalsze prowadzenie wojny? Na razie zadanie opanowania Afganistanu otrzymał człowiek od misji specjalnych, generał Petraus, który poradził sobie w Iraku i od samego początku zaczął posługiwać się marchewką w postaci afgańskich złóż naturalnych. Sama “afganizacja” to olbrzymie ryzyko – w Wietnamie się nie powiodła, a Amerykanie zaraz po wycofaniu opuścili swojego sojusznika, odmawiając mu wszelkiej pomocy. Kongres nawet wydał w tej sprawie administracji zakaz! Nie widać żadnych przekonujących argumentów na udowodnienie tezy, że władze afgańskie poradzą sobie bez Amerykanów, a historia – w końcu nauczycielka życia – uczy, że rzeczywistość może okazać się okrutna. W dłuższej perspektywie czasu nie ma jednak innego wyjścia.

Utrata Afganistanu byłaby niezwykle dotkliwa, bo natychmiast przełożyłaby się na sytuację w Pakistanie i Iraku. Byłby to również dotkliwy propagandowo cios dla amerykańskiej polityki zagranicznej, a także wiatr w plecy dla dżihadystów. Skoro pokonali “wielkiego szatana”, to kto ich zatrzyma? Z punktu widzenia Polski lepiej jednak, żeby to państwa NATO wygrały wojnę, dlatego ze szkodliwego przecieku nie ma, co się cieszyć.

Autor: Patryk Gorgol
Źródło: Patryk Gorgol


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.