Kosztowne opium dla mas

Opublikowano: 21.07.2013 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 993

Sport zawodowy to współczesna, skomercjalizowania i szkodliwa religia oraz esencja współczesnych modeli biznesowych, polegających na temporazlizacji i eksternalizacji. Zyski są prywatne, koszty publiczne. A płacić muszą także sportowi ateiści.

Zakończony niedawno w Brazylii Puchar Konfederacji – zazwyczaj mało istotna i niezbyt medialnie nośna rozgrzewka przed Mistrzostwami Świata w piłce nożnej – wzbudził spore zainteresowanie. I to nie dlatego, że reprezantacja gospodarzy, w przeszłości uważana za bogów futbolu, zmiotła w finale reprezentację Hiszpanii – współczesną reinkarnację herosów piłki, ale dlatego, że w baśniowym, opierającym się w dużej części na mitach świecie futbolu pojawiły się zgrzyty i twarda rzeczywistość. Sprzeczna z tradycyjną narracją towarzyszącą zazwyczaj wielkim wydarzeniom piłkarskim. Brazylijczycy w egzaltowanych opowieściach komentatorów sportowych to przecież naród piłką nożną żyjący, oddychający piłkarskim powietrzem, modlący się do zawodników. Społeczeństwo rozkochane w futbolu od pierwszego do ostatniego obywatela, w którym piłka nożna należy do artykułów podstawowej potrzeby, jak ryż dla Japończyków, kanapka z bekonem dla Brytyjczyków i obraz Karola Wojtyły dla Polaków. Tymczasem brazylijskie społeczeństwo, zamiast wyjść na ulice i pokazywać piłkarską sambę, tak miło i egzotycznie wyglądającą w telewizorze, wyciągnęło transparenty: „Stadiony z pierwszego świata, szpitale i szkoły z trzeciego”, „Chcemy służby zdrowia i edukacji według standardów FIFA”, „Mamy już stadiony, teraz wybudujmy wokół nich państwo”, „Profesor jest więcej wart niż Neymar”.

Złość Brazylijczyków jest zrozumiała. Przygotowania do Mistrzostw Świata w piłce nożnej kosztowały trzykrotnie więcej, niż planowano. Miały być one źródłem dumy narodowej oraz wizytówką Brazylii XXI wieku. Ale wydatkom bez końca na inwestycje, które mają zadowolić FIFA i zagranicznych gości, towarzyszą cięcia w budżecie centralnym i w budżetach miast. Rośnie też inflacja, wzrastają ceny, biedni są eksmitowani z mieszkań położonych w pobliżu stadionów, marnotrawstwo i korupcja się szerzą. Słowem, standard. Podobnie było w Londynie podczas igrzysk i w Polsce podczas Euro, z tą różnicą, że w obu krajach panował obowiązkowy entuzjazm, zaś głosy krytyczne utonęły w morzu sportpropagandy.

W Brazylii demonstracje trwały przez cały okres zawodów, a podczas finału brazylijska policja szczelnym kordonem otoczyła stadion, żeby niezadowoleni nie zakłócali sportowej mszy. Wcześniej przeciwko demonstrującym użyto gazów łzawiących, pałek i gumowych kul, bo dla rządzących głównym zmartwieniem był międzynarodowy wizerunek kraju oraz komfort turystów i biznesu. Efekt był odwrotny. Publicysta „Evening Standard” Simon Jenkins napisał: „Brazylijskie społeczeństwo zrobiło to, na co Brytyjczykom nie starczyło odwagi podczas igrzysk olimpijskich. Powiedziało głośne NIE kosztownym i niepotrzebnym imprezom sportowym”. Tyle tylko że sprzeciwić się biznesowi sportowemu to jak wypowiedzieć wojnę religii.

SPORT UROJONY

Stwierdzenie, że sport, a głównie piłka nożna, jest religią, to banał. Są msze, bogowie, rytuały, świątynie, kapłani, tony religijnej prasy, mnóstwo telewizyjnej ewangelizacji i cała masa wiernych przeżywających zbiorowe uniesienia, urojenia i szukających transcendentnej prawdy. Poddani surowym przykazaniom swojego kościoła wierni daliby się zań pokroić, a religijnych przeciwników na prawdziwą ścieżkę wiary nawracaliby z chęcią i zapałem – może niekoniecznie ogniem i mieczem, ale kastetem i kijem baseballowym już jak najbardziej.

To zderzenie religii najlepiej widać na przykładzie fanów/wiernych dwóch największych futbolowych świątyń – Realu Madryt i Barcelony. Ale nie tylko. Podobnie, choć na mniejszą skalę, walczą ze sobą wierni Cracovii i Wisły, Arsenalu i Tottenhamu, Liverpoolu i Manchesteru Utd. Wszystko to opiera się na nieuchwytnych naukowo emocjach, logice tłumu, tradycji, objawieniach – uczuciach dla tych, którzy nie dostąpili łaski sportowej wiary, kompletnie niezrozumiałych. I wszystko w porządku. W większości konstytucji człowiek ma przecież zapewnioną wolność wyznania, tyle tylko że sportowa wiara, jak każda religijna ortodoksja, powoduje automatyzm myślenia, osądu moralnego i postępowania. A problem polega na tym, że nas – sportowych ateistów – jest zbyt mało i nie mamy swojego Dawkinsa ani nawet Aristide’a Brianda i Pierre’a Rousseau, którzy byliby w stanie uzmysłowić wiernym sportowego kościoła, że biznes sportowy pasożytuje na środkach publicznych, gdyż międzynarodowym korporacjom, takim jak FIFA, UEFA, MKOl, ATP, WTA, EBU, WBA, i prywatnym firmom udającym organizacje sportowe – takim jak F1 – udało się, z niezwykłym powodzeniem wdrożyć model biznesowy, który urynkowił i zmonetyzował emocje plemienne. Sport-biz, który dzięki rozwojowi środków masowego przekazu pojawił się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, niepostrzeżenie skompilował dwie wielkie, konkurujące ze sobą od paru tysięcy lat tradycje. Jedna z nich to utylitarna rzymska tradycja gladiatorska, będąca odwiecznym źródłem rozrywki dla mas, narzędziem politycznej manipulacji, wentylem niskich instynktów i biznesem. Opakował ją idealistycznym etosem przysposobionej przez barona de Coubertina wzniosłej greckiej idei olimpijskiej. I dziś sprzedaje cyrk pod marką etosu, jarmarczne sztuczki w opakowaniu filozofii, babę z brodą (albo z oszczepem, młotem, tyczką) jako boginię – wystawiając za to astronomiczne rachunki, które zazwyczaj ochoczo płaci państwo.

ZYSK BEZ RYZYKA

Trudno zrozumieć, gdzie tkwi siła oddziaływania sportowych organizacji, dzięki której władze wszystkich niemal krajów na świecie zaciekle walczą o możliwość zorganizowania u siebie – za olbrzymie pieniądze – wielkich imprez. Dzięki badaniom i doświadczeniom wiadomo przecież, że typowe zaklęcia, którymi mami się lud – o zyskach z turystyki, wzroście prestiżu, inwestycyjnych przyspieszeniach i nowych miejscach pracy – nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Potrzeba było 30 lat, żeby spłacić długi zaciągnięte na olimpiadę w Montrealu z 1976 r. Olimpiada z 2004 r. kosztowała sto razy więcej, niż zakładano, i przyczyniła się do bankructwa Grecji. Stadiony w Portugalii i w Polsce po odbytych tam mistrzostwach Europy w piłce nożnej – kosztujących o wiele mniej niż MŚ czy olimpiady – generują głównie straty. Igrzyska olimpijskie w Londynie oprócz olbrzymich wydatków i braku jakichkolwiek zysków dla 450 osób zakończyły się przymusową eksmisją, a czynsze w okolicach wioski olimpijskiej wzrosły piętnastokrotnie.

Raport ONZ opublikowany w 2008 r. pokazał, że w ciągu dwudziestu lat igrzyska olimpijskie spowodowały eksmisję dwóch milionów ludzi i pogorszenie warunków socjalnych tym, którzy mieli pecha mieszkać w okolicach sportowych świątyń. Do tego dochodzi zazwyczaj zawieszenie praw i regulacji obowiązujących w krajach, które goszczą u siebie sportowców. I to zarówno w kwestii podatków, jak i bezpieczeństwa. Na polecenie sport-bizu ograniczane są prawa do manifestacji, protestu, przemieszczania się i zgromadzeń czy też wolności słowa. W suwerennych państwach tworzą się eksterytorialne korporacyjne wyspy, autorytarne raje podatkowe i państewka policyjne dotowane przez gospodarzy.

Tymczasem rządzący o przychylność sportowych działaczy walczą jak wściekłe psy. Na przykład Euro 2020 chciały zorganizować u siebie m.in. Azerbejdżan z Gruzją, kraje pojugosłowiańskie i Rumunia z Bułgarią, czyli państwa, w których stadionowe inwestycje na liście priorytetów powinny znaleźć się na odległych miejscach. Być może czar sportowych imprez polega na tym, że dla polityków areny sportowe to ostatnie miejsca, gdzie można publicznie potwierdzić przynależność do plemiennej wspólnoty. I autoryzować ją w starciu z innymi plemionami. Otulić się flagą, pokazać narodową dumę i popływać przez chwilę na wysokiej patriotycznej fali. Jednak za te chwilowe uniesienia elit i wyznawców sport-religii płacimy wszyscy, bo państwo zamiast sportu powszechnego i kultury fizycznej, dzięki której niektórzy są zdrowsi, wspiera korpo-sport, przez który publiczne finanse są chore.

Kilka lat temu Terry Eagleton – brytyjski filozof, autor „Końca teorii” – postulował zakazanie sportu jako „współczesnego opium dla ludu”. To się nie uda. Ale rozdział państwa od sport-kościoła jest możliwy. Musimy tylko poczekać na współczesnego Aristide’a Brianda i Pierre’a Rousseau.

Autor: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

15 komentarzy

  1. biedak 21.07.2013 05:43

    Wyjatkowo trafny i oryginalny artykul. Zgadzam sie w 100%.

  2. aZyga 21.07.2013 10:04

    Artykuł trafny, ale widać, że autor niema bladego pojęcia o czym pisze – miesza piłkę ,,reprezentacyjną” z ligową, a to są dwie różne bajki.Ale ogólnie artykuł jest OK.Komercjalizacja sportu jest przyczyną tych wszystkich wynaturzeń.

  3. egzopolityka 21.07.2013 11:07

    Ludzie u władzy dobrze wiedzą, że sport uwalnia emocje, które inaczej wyzwolone zostałyby na politykach w związku z trudnościami społecznymi i ekonomicznymi. Dlatego wszystkie kraje popierają sport. Telewizja również służy jako tania rozrywka uspokajająca niezadowolone masy. Przy okazji jest to propaganda rządu, który przekazuje fałszywe informacje we wszystkich krajach na świecie.

    Dlatego wyrzuciłem telewizor.

  4. Jedr02 21.07.2013 13:38

    aZyga, uzasadnij może w jaki sposób to powoduje że widać po autorze brak pojęcia o czym pisze?
    Jakiego istotnego uproszczenia dokonał przez to? Bo to w gruncie rzeczy nie są dwa przeciwne zjawiska, tylko praktycznie to samo 🙂 Bo gdzie tu dwie różne bajki? W jednym miejscu jakieś ludzie utażsamiające się z jakimś klubikiem bo mieszkają w mieście w którym jest założony, a w drugim ludzie utożsamiajace się z jakimś państewkiem i jego reprezentacją bo mieszkają na jego terenie. Tu i tu przywiązanie do jakiś pseudowartości. Tu i tu masa głupich antagonizmów. Tu i tu stoją za tym organizacje piłkarskie. Tu i tu trzepie się kase na tych ludziach.

  5. aZyga 22.07.2013 09:39

    @Jedr02 to jest całkiem inna grupa ludzi, choć czasami przychodzą na reprezentację zorganizowane grupki kibiców klubowych.Dużo można o tym pisać, ale tak pokrótce – nad ,,kibolami” nie panują, są bardzo dobrze zorganizowani i są patriotami.Wystarczy wpisać na YT oprawa, a zobaczycie jakie treści potrafią przekazać.Kiedyś gen.Petelicki powiedział, że to są pierwsi ludzie, którzy staną w obronie Polski podczas wojny.Nie znoszą komercji, Staruch podczas euro2012 wybierał się na urlop, żeby na to nie patrzeć (ale chyba Go zamknęli).To jest jedyna duża zorganizowana grupa ludzi w kraju. A reprezentacja kraju to ludzie wyselekcjonowani, pojedyncze grupki na którymi mają pełną kontrole, nawet nie potrafią kibicować, zero organizacji – taki spęd owieczek.

  6. Jedr02 22.07.2013 11:57

    Ta mała grupka fanatyków nie zmieni faktu, że normalni ludzie są w Europie źródłem zarobków klubów. Patrzenie na to z perspektywy Polski jest jakimś polskocentryzmem. Taka Barcelona czy Real Madryt, nie mają takich zysków bo mają tak wielu kiboli. To są wielkie komercyjne twory, zbierające zyski globalnie. U nas też możesz spotkać ludzi biegających w koszulkach Barcelonych, zdarzy się i taki który ma oryginalne. I co on niby należy do jakiegoś zoorganizowanej grupy?
    Kasa w piłce klubowej i w piłce reprezentacyjnej jest w dużej mierze od tej samej grupy ludzi. To że w Polsce twoi ukochani patrioci zdominowali sobą środowisko klubowe, nieoznacza że w krajach gdzie są w tym prawdziwe pieniądze też tak jest. Choć nawet i u nas mimo że wizualnie w wielu miejscach to zdominowali, w dużych miastach często chodzą na mecze ludzie nie mający nic wspólnego z tymi zoorganizowanymi grupami.
    A tak apropo, o których kibolach mówisz? O tych co się zarzynają w Krakowie? Czy o tych na których widok w nocy człowiek patrzy jak tu nie przechodzić obok nich? To jest w ogóle ciekawe robienie z ludzi którzy drą mordach na stadionach jakis szczególnych patriotów. A co dla Polski robią takiego że się nimi mają nazywać? Jak służą Polsce Ci patrioci? Ich patriotyczne zaangażowanie przypomina mi pewien filmik, gdzie właśnie takie bandy wrzeszczały i skakały przez Sikorskim, który chodzi i się śmieje z tych zwierząt.

  7. Jedr02 22.07.2013 12:03

    Chodzi o tych Polskich patriotów? 🙂
    http://youtu.be/BUxIU5rzpkw?t=8m33s

  8. Jedr02 22.07.2013 12:18

    Haha, patriota Staruch w akcji:
    http://www.youtube.com/watch?v=Qf3eX-9icgU
    Pójdz na stadion nie miej ochoty drzeć mordy to zaraz się na Ciebie rzuci banda z problemami.

  9. pasanger8 22.07.2013 14:16

    Mądry artykuł. Ciągle jako obywatele słuchamy śpiewki: nie ma pieniędzy na to i na tamto.Żłobki ,przedszkola,MPK, sypiące się tory i mosty kolejowe.A na stadiony i armię jakoś ciągle forsa jest.Słyszeliście o proteście mundurowych?
    http://praca.wp.pl/title,Zwiazki-sluzb-mundurowych-zdecydowaly-o-zaostrzeniu-protestu,wid,15758384,wiadomosc.html?ticaid=110fd6
    Władza traci instynkt samozachowawczy próbują obniżać pensje pałkarzom.
    Rok temu był mundurowy protest gdyż dano podwyżkę tylko policji i armii a Strażacy ,SW i SG zostali na lodzie.

  10. kamron6 23.07.2013 10:05

    Chleba i igrzysk ;p ; ostatnio ludzie zwłaszcza w Anglii szaleją za dzieciakiem jakiejś tam pary ; proszę poczytać na temat procesów socjologicznych i psychologicznych, a zauważą państwo, że to co opisane w artykule to mały “pikuś”, rzecz aż nazbyt oczywista, mająca swoje przyczyny i skutki ; jakbyście ludziom zabrali sport, telewizje i komputery, komercyjną rekreacje i używki to, byłby taki piękny wielopoziomowy CHAOS, ach, aż szkoda że nie ma symulatorów rzeczywistości

  11. ares 23.07.2013 12:51

    Kosztowne opium dla mas

    Kosztowne czy nie – bez znaczenia, nie ma bowiem takiego kosztu, jakiego nie poniósłby kapitał dla utrzymywania mas w głupocie. Tym bardziej że to i tak z kasy tzw. publicznej. Czy sport, czy ślub “księcia” Walii, czy wycieczka “ojca świętego” – dokładnie to samo.

  12. Il 24.07.2013 09:11

    Zwycięzca “Tour de Pologne” przyznał się do stosowania nielegalnego dopingu.

    http://m.onet.pl/sport/kolarstwo,49tbm

    “Tour de France”.
    Próbki przeznaczone do badań antydopingowych sprzed kilku lat zostały odmrożone i podczas tegorocznych (2013) badań tych zawodów ujawniono, że i ci kolarze stosowali nielegalny doping.

    http://www.polskieradio.pl/43/279/Artykul/894729,Tour-de-France-komisja-sledcza-zniszczy-kolejne-kolarskie-legendy

    Justyna Kowalczyk zdyskwalifikowana za stosowanie niedozwolonego dopingu:

    http://www.sport.pl/sport/1,69628,2768406.html?pelna=tak

    Zakłamani pseudosportowcy i ich pseudotrenerzy.
    Lichwiarski byznes pseudosportowy.

  13. ares 24.07.2013 10:20

    Errata do 23.07.2013 12:51. Chyba niepotrzebnie mieszam w to papieża. Mimo wszystko, tj. mimo pewnych oczywistych podobieństw, jest to jednak coś innego niż ślub “księcia” Walii czy jakieś tam zawody sportowe.

  14. aZyga 24.07.2013 10:31

    @Jedr02 to co pisałem tyczy się głównie naszego terenu.Na zachodzie większość już skomercjalizowali.Wchodząc na ,,żyletę” czy inne tego typu sektory najwierniejszych fanów musisz trzymać się zasad tam obowiązujących, jeżeli nie to wypad na sektor rodzinny.
    Mówiąc o patriotyzmie miałem na myśli to :
    http://www.youtube.com/watch?v=hGzTytCwJ1k
    http://www.youtube.com/watch?v=1r3WjPfIAoU
    http://www.youtube.com/watch?v=HvwJThGtAUs
    http://www.youtube.com/watch?v=ulfvgaELpTs

  15. aZyga 24.07.2013 10:41

    A tu jest dokument o tych kibolach polecam zobaczyć i dopiero się wypowiadać :
    http://www.youtube.com/watch?v=Z-41qVu6iq0

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.