Kodeks karny pomaga internetowym naciągaczom

Opublikowano: 07.05.2013 | Kategorie: Media, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 652

Nieuczciwy przedsiębiorca naciąga ludzi w sieci. Niektórzy dziennikarze o tym nie napiszą, bo boją się oskarżenia z art. 212 Kodeksu karnego. Ostatnio przekonałem się, że efekt cenzurotwórczy tego artykułu naprawdę działa i po prostu ogranicza ostrzeganie przed internetowymi naciągaczami.

Stali Czytelnicy Dziennika Internautów dobrze wiedzą, że ostatnio sporo pisałem o serwisach w stylu Pobieraczka, które są adresowane do firm oraz do osób poszukujących pracy. Zdarzyło mi się też podejmować temat innych działań o wątpliwej uczciwości, taki jak naciąganie na Premium SMS-y za dostęp do filmu rzekomo na YouTube.

Zawsze, gdy piszę podobne rzeczy, towarzyszy mi szczera chęć ostrzeżenia jak największej liczby osób przed możliwymi problemami. Nie mam zamiaru nikomu psuć biznesu czy też obrażać go. Nie szukam sensacji. Naprawdę chcę ostrzec ludzi przed możliwymi problemami.

Nie wszyscy dziennikarze myślą podobnie. Niektórzy sądzą, że internetowych naciągaczy lepiej nie opisywać, nawet jeśli temat byłby poczytny! Tacy dziennikarze kierują się zwykłym ludzkim strachem oraz… wiedzą i doświadczeniem (sic!). Przede wszystkim znają oni art. 212 Kodeksu karnego…

DLACZEGO ART. 212 TO PROBLEM?

Problem artykułu 212 jest znany od dawna i co jakiś czas mówi się o nim w największych mediach. Mówiąc najkrócej, artykuł ten pozwala na uruchomienie procesu karnego przeciwko osobie, która pomówiła inną osobę. Jeśli ktoś zostanie skazany z art. 212, może za swoje słowa dostać grzywnę i karę więzienia. Co więcej, osoba ta będzie figurować w rejestrze skazanych, a sam proces karny jest, powiedzmy… mniej komfortowy niż proces cywilny.

Artykuł 212 jest absolutnie zbędny. Gdyby go nie było, osoby czujące się pomówionymi mogłyby nadal wytaczać procesy cywilne, co daje możliwość uzyskania odszkodowania czy też zadośćuczynienia. Takie osoby powinny dochodzić swoich praw w sądzie, ale nie powinno to polegać na uruchamianiu procedur karnych.

Wszyscy wiedzą, że artykuł 212 to jeden z reliktów totalitaryzmu. To taki przepis, który miał służyć właśnie do straszenia procesem karnym kogoś, kto odważyłby się pisać coś nieprzychylnego o władzy. Okazuje się jednak, że także internetowi naciągacze potrafią wykorzystać dla siebie artykuł 212.

ART. 212 NA USŁUGACH NACIĄGACZY

Kiedy pisałem o serwisach “pobieraczkowych” skierowanych do osób poszukujących pracy, tematem zainteresowali się dziennikarze z gazet regionalnych i drukowanych. Czterech takich dziennikarzy skontaktowało się potem ze mną, ale nie tylko dlatego, że czytali moje teksty.

Wspomniani dziennikarze kontaktowali się z właścicielem jednego z “pobieraczkowych” serwisów. Ten powiedział im, że przeciwko mnie toczy się postępowanie z art. 212. Jak już wspomniałem, nic mi nie wiadomo o tym postępowaniu, ale dziennikarze na moment uwierzyli, że skrytykowanie w sieci serwisu “pobieraczkowego” może się wiązać z takim problemem.

SKUTEK MROŻĄCY W PRAKTYCE

Jeden z dziennikarzy, właściwie dziennikarka, powiedziała mi przez telefon coś takiego: “bo wie pan, chciałabym to opisać, ale nie chcę tykać gówna, jeśli ma potem śmierdzieć”. Inni dziennikarze również przyznali, że chętnie opisaliby praktyki raczej nieuczciwej firmy, ale boją się oskarżenia z art. 212.

Z czterech dziennikarzy, z którymi rozmawiałem, ostatecznie tylko jedna redaktorka opublikowała tekst krytykujący wspomniane usługi. Jeden z dziennikarzy otwarcie przyznał w rozmowie ze mną, że “chyba nic nie puści”, bo nie chce “problemów z idiotą”.

MIĘDZY ODWAGĄ A ROZSĄDKIEM

Podsumujmy. Przedsiębiorca krytykowany za swoje praktyki uniknął opisania swojej działalności w gazetach, bo nagadał dziennikarzom o tym, że oskarżył innego dziennikarza z art. 212. Groźba zadziałała i nie wszyscy dziennikarze opisali praktyki przedsiębiorcy. W przypadku serwisu “pobieraczkowego” oznacza to więcej potencjalnych ofiar.

Obrońcy wolności słowa mają określenie na to zjawisko – skutek mrożący (chilling effect). Jest to hamowanie krytyki, gdyż w prawie istnieje przepis przewidujący ewentualną karę. Artykuł 212 to taki cenzurotwórczy przepis, który szkodzi wolności słowa samym swoim istnieniem.

Wielu z Was napisze w komentarzach, że dziennikarze to tchórze, którzy w razie czego powinni umieć bronić się przed sądem. No dobrze, ale… czy mamy prawo wymagać od ludzi, aby narażali się na odpowiedzialność karną? Ja swoich kolegów świetnie rozumiem i sam nieraz zastanawiałem się, czy warto pisać tekst w obliczu takiego ryzyka. Nie wiem też, czy nie zostanę kiedyś ukarany z art. 212 tylko dlatego, że chciałem ostrzec ludzi przed pochopną rejestracją narażającą ich na utratę kilkuset złotych.

ART. 212 – PROBLEM INTERNETOWY

Na koniec dodajmy, że ofiarą art. 212 może być każdy z nas. W erze blogów i social media każdy z nas jest dziennikarzem i ma w zasięgu swojej ręki możliwość publikowania treści w medium masowym. Problem artykułu 212 dotyczy tak samo mnie, jak i Was.

Jeśli chcecie uważniej przyjrzeć się temu problemowi, zajrzyjcie na stronę kampanii Wykreśl 212 kk. Problem naprawdę nie jest nowy, a jednak nikomu nie zależy na jego rozwiązaniu.

Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. dartan 07.05.2013 14:05

    np. taka waga łazienkowa – niesprawna 5 dych + koszty przesyłki poszło do kosza.
    http://allegro.pl/show_item.php?item=3071718798

  2. goldencja 07.05.2013 15:57

    @dartan, jako osoba fizyczna masz 10 dni na zwrot towaru (od momentu odebrania) lub nawet 30, jeśli sprzedający Cię nie poinformował o tych 10 dniach (aukcja, mail, rozmowa tel.). Jeśli waga nie została przez Ciebie mechanicznie uszkodzona i nie ma takich śladów – możesz zwrócić. Oprócz tego możesz również zażądać zwrotu kosztów wysyłki – i to w obie strony… Oprócz tego reklamacja – również ze zwrotem kosztów wysyłki… Dlaczego więc kasa poszła do kosza?

  3. goldencja 07.05.2013 16:07

    Dodam jeszcze, że nie jest trudno odzyskać wpakowane w jakąś nędzną firmę pieniądze (w przypadku nieudanego zakupu). Wystarczy pogrzebać w przepisach i naśladować ludzi, którym się udało te pieniądze odzyskać. W każdym przypadku masz Rzecznika Praw Konsumenta do dyspozycji (UOKiK) oraz najbardziej skuteczny argument w odzyskiwaniu kasy od kiepskich firm – Urząd Skarbowy właściwy dla danej firmy (donos). Na pierwszy ogień zawsze idzie Policja. Jeśli oni nic nie zdziałają, to Rzecznik, US. Jeśli i to nie pomoże (co mi się jednak nie trafiło), to e-sąd. Czyli po prostu informujesz delikwenta, że jeśli nie odda Ci pieniędzy, to składasz zawiadomienie na Policję i do US. U mnie zadziałało w każdym przypadku. Oprócz tego można żądać zwrotu ustawowych odsetek od pieniędzy wysłanych przelewem, które leżały na koncie jakiejś trefnej firmy. Najważniejsze – posiadać dokument wpłaty, wydruk przelewu itp. jako dowód zapłaty. (W przypadku reklamacji towaru nie jest nawet potrzebny paragon). Nie dajcie się robić w balona tylko dlatego, że wydaje się Wam, że walka o te 50 zł nie jest tego warta.

    Tu można poczytać historie różnych ludzi z różnymi sprzedawcami http://www.dodajoszusta.pl/historie/internetowe/

  4. pasanger8 07.05.2013 18:38

    Niech już dziennikarze tak nie chlipią.Kodeks Karny ma też
    art 213 § 1. Nie ma przestępstwa określonego w art. 212 § 1, jeżeli zarzut uczyniony niepublicznie jest prawdziwy.

    § 2. Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 212 § 1 lub 2, kto publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego interesu; jeżeli zarzut dotyczy życia prywatnego lub rodzinnego, dowód prawdy może być przeprowadzony tylko wtedy, gdy zarzut ma zapobiec niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia człowieka albo demoralizacji małoletniego.
    Czyli jeśli zarzut w artykule pisanym przez dziennikarza jest prawdziwy to przestępstwa nie ma.W praktyce dziennikarz musi udowodnić ,że sprawdził wiarygodność informacji w kilku źródłach lub ,że świadek ,który coś twierdzi był bardzo przekonujący i wiarygodny.Np.:Wołek powoływał się na ratowników ,którzy rzekomo widzieli Kwaśniewskiego w Arłamowie.Czy Urban z ekspertyzami dotyczącymi sfałszowanej lojalki Kaczyńskiego.
    Po co jest ten artykuł?Ano po to aby autorzy artykułu byli karani za zniesławianie nie tylko cywilnie ale i byli osobami wpisanymi do rejestru skazanych. Super Ekspres swego czasu napisał o jednym facecie ,że jest pedofile bez żadnych dowodów.Ofiara oczyściła się po 6 latach procesu.Dziennikarzyna za zniszczenie komuś na kilka lat życia dostał wyrok.I bardzo dobrze.Niech dziennikarze też czują ciężar odpowiedzialności za to co robią.
    Prawdziwym kłopotem jest to ,że jakość orzecznictwa w Polskich sądach kuleje
    a np.: takiego Kurskiego stać na dobrego drogiego adwokata ,żeby straszyć redakcje i uzyskiwać przed sądem zakaz publikacji chociaż i tak się wszyscy dowiedzieli ,że ma kochankę.Taki ,,konserwatysta” i katol.

  5. cacor 09.05.2013 14:39

    Panie Marcinie Maj:

    Pisząc taki tekst, wystawia Pan faktycznie sobie i swoim kolegom łatkę: TCHÓRZ!
    Jako czwarta władza potraficie propagować wszelkie idee, przekonywać ludzi do swoich racji. Wszystko fajnie, gdyby te relacje były obiektywne i pokazywały neutralne światło na każde wydarzenie.
    W Waszym przypadku pojęcie obiektywizmu zanikło, przez co łatka o imieniu TCHÓRZ przylgnęła bardzo mocno.
    Panie Marcinie, proszę powiedzieć mi, czemu boicie pisać o prawdzie?? Czemu boicie się pisać o rzeczach, które są solą w oczach rządzących, krętaczy, i całej reszcie hipokrytów??
    Zatraciliście sens swojego zawodu, a obiektywizm, który powinniście zachować ze względów zawodowych znika bardzo szybko za horyzontem propagandy, a w momencie poczucia niebezpieczeństwa chowacie ogon pod siebie.
    TCHÓRZE, tyle mogę powiedzieć o obecnych dziennikarzach!

    Jeżeli się mylę, proszę o konstruktywną dyskusję.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.