Kłótnia o słowa

Opublikowano: 17.06.2012 | Kategorie: Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1180

“Umieszczony obrazek, nie ma na celu propagowanie nazizmu, komunizmu, ani żadnego innego systemu totalitarnego. Został użyty w celach artystycznych, na potrzeby niniejszego artykułu. Zamieszczony film, nie ma na celu obrazy niczyich uczuć, ale został zaprezentowany w celach instruktażowy. Cytowana wypowiedź, nie ma na celu szerzenia rasizmu, została podana tylko jako przykład”.

Niestety, ale takimi mglistymi tłumaczeniami muszą się za każdym razem zasłaniać redaktorzy, publicyści, artyści czy różni aktywiści, kiedy tylko chcą do jakiś celów użyć swastyki, sierpa i młota, czy też jakiegoś innego, kontrowersyjnego znaku. Dzieje się tak z prostych powodów – w Polsce nie obowiązuje pełna wolność słowa i według naszego prawa, za propagowanie systemów totalitarnych grozi kara grzywny, a nawet pobawienia wolności do dwóch lat. Niestety, do dziś nie wiadomo co dokładnie oznacza „propagowanie systemów totalitarnych” i jakie konkretne działania pod nie podchodzą. W efekcie każdy, kto w jakimkolwiek celu posługuje się sierpem i młotem, swastyką czy nawet samą twarzą komendanta Che Guevara, bądź każdą inna rzeczą, która jest w jakiś sposób związana z ustrojami totalitarnymi, musi liczyć się z tym, że może mieć problemy sądowe.

SIERPEM I MŁOTEM W CZERWONĄ HOŁOTĘ!

Ostatnio jesteśmy świadkami ostrej dyskusji na temat dozwolonej symboliki w życiu publicznym (i nie tylko). Wybuchła ona po meczu Polska-Rosja, na którym miała pojawić się flaga byłego ZSRR. Rzeczywiście są zdjęcia, które przedstawiają kibica rosyjskiego trzymającego taką flagę. Czy było to sprzeczne z polskim prawem? Czy wolno w przestrzeni publicznej umieszczać symbole komunistyczne?

Opinie na ten temat są mocno podzielone. „Nie znaki powinny być zakazane, ale ideologie” – mówił Adam Szejnfeld z PO w “Kawie na Ławie” (wszystkie kolejne cytaty za TVN24).

„Ryszard Kalisz z SLD podkreślał, że w Polsce można chodzić z symbolami sierpa i młota, a przepis tego zakazujący został zlikwidowany. Zakazane jest propagowanie ideologii totalitarnych.”

Zostało to natychmiast skrytykowane przez posła PiS Zbigniewa Girzyńskiego, który stwierdził: „Uważam, że takiego prawa nie powinno być. Szkoda, że ten przepis został uchylony, bo wówczas mielibyśmy porządek”. Poparł go Jacek Kurski, który powiedział: „Ja osobiście nie będę się dobrze czuł i uważam, że obnoszenie się ze swastyką czy sierpem i młotem jest jednak propagowaniem systemów totalitarnych”.

Należy też zwrócić uwagę, że temat jest bardzo świeży, gdyż podobny problem mieliśmy w maju. Sierp i młot pojawił się na 1-majowym pochodzie zorganizowanym przez SLD i OPZZ. Także wtedy posłowie PiS rozważali, czy nie udać się do prokuratury.

Kłopoty miała także Magda Gessler, kiedy to czerwony znak widniał przez moment w jej programie „Kuchenne rewolucje”. O wykroczeniu została powiadomiona prokuratora, a prawnik Edward Stępień uzasadnił, że: „To nie żart, a łamanie prawa. To dokładnie tak samo, jakby w lokalu powiesić swastykę” (portal deser.pl).

Wszystkie te wypowiedzi są bardzo ciekawe, jednak nie dotykają podstawowego problemu. Otóż, wracając do słów Adama Szejnfelda i Ryszarda Kalisza – dlaczego tak właściwie ideologie powinny być zakazane? Na wstępie przyznam, że ani w głowie mi bronić ideologii komunistycznej czy nazistowskiej, samej w sobie. Moje poglądy leżą całkiem na przeciwległym biegunie i czuję głęboką niechęć do wszystkiego, co socjalistyczne czy faszystowskie. Tyle że, jak mówił Wolter: “Nie zgadzam się z tym co mówicie, ale do końca życia będę walczył, abyście mogli głosić swoją prawdę”.

Należy zadać sobie podstawowe pytanie: kto ma prawo mówić innym, jakie poglądy wolno im głosić, a jakie nie? Jak to obiektywnie ocenić? Kto miałby to zrobić? Rząd? Nie wydaje mi się, zwłaszcza, że jest on niesamowicie niejednomyślny. Ciekawe jest to, że z reguły posłowie prawicowych ugrupować opowiadają się za likwidacją sierpa i młota, za to lewica zacięcie go broni. Za to ci z lewicy bardzo chętnie zajmują się innymi symbolami: ciężej im zaakceptować swastykę, ponadto robią całą wyliczankę znaków których należy zakazać, gdyż są: rasistowskie, antysemickie, seksistowkie, homofobiczne, antyfeministyczne, islamofobiczne, ksenofobiczne, szowinistyczne, nacjonalistyczne, antyekologiczne, i Bóg wie jakie jeszcze (niepotrzebne skreślić). Niektórym też przeszkadzają nawet (a może przede wszystkim) symbole religijne, czego dowodem są ciągle powracające awantury o krzyż. Na szczęście nikt nie posunął się tak daleko, jak ma to miejsce we Francji, gdzie katolikom próbowano zabronić noszenia (na własnej szyi!!) krzyży, a muzułmankom (na własnej twarzy!!) burki, czy co one tam jeszcze mają.

Z tego wniosek, że ustawodawcy nie kierują się obiektywizmem, ale swoimi prywatnymi preferencjami. Każdy walczy o to co swoje: pragnie za wszelką cenę chronić poglądów, które są bliskie jego sercu, a przy tym skutecznie zamknąć usta przeciwnikom politycznym. Sama idea swobody wypowiedzi nie ma tu racji bytu, gdyż chodzi tylko o własny interes, nie o dobro społeczeństwa. Jest to myślenie typu: „Popieram wolność słowa dla każdego, byle tylko mówił to co ja chcę usłyszeć.” Widzimy więc, jak mocno niestabilny jest system, w którym to władza decyduje o tym, co aktualnie wolno, a co nie. Wszystko zależy jedynie od tego, która opcja znajduje się aktualnie przy sterach. Trudno mówić w takich warunkach o jakiekolwiek rozsądnej debacie. Za to zawsze będzie występować, mniejsza bądź większa, cenzura.

Widzimy więc, że nie możemy pozwolić decydować o wolności słowa politykom – musi to być prawo ponad wszystkimi, któremu każdy musi się podporządkować. Prawo zapisane w konstytucji. Tylko, czy konstytucja powinna czegoś zabraniać? A jeśli tak, to czego? I jakimi kryteriami powinna się kierować?

Można postulować, że żyjemy w demokracji, więc wybór powinien być demokratyczny. Zakazać powinno się tego, czemu większość się sprzeciwia i co powszechnie jest uważane jako coś niepożądanego i niegodziwego. Według mnie jest to absurdalny pomysł i do tego niesamowicie niebezpieczny. Po pierwsze: z góry zakładamy aksjomat, że demokracja jest najsłuszniejszym sposobem rozstrzygania sporów, ale nie mamy żadnego powodu, żeby tak sądzić. Jest to założenie a priori, które już samo w sobie odrzuca jakąkolwiek polemikę i zaprzecza idei o którą chce walczyć – osoby, które są przeciwnikami demokracji i nie chcą takiego systemu, już na samym starcie zostają ocenzurowane. Ich poglądy zostają odrzucone bez żadnego uzasadnienia i wyklucza się ich z dalszej debaty. Tym samym zakładamy też (znów aksjomatycznie), że demokracja sama w sobie jest nieskalana i nie może należy do „worka ideologii”, których należałoby się pozbyć. Nie da się przecież na drodze demokracji zlikwidować demokracji, gdyż to by oznaczało, że należałoby zabronić też samego zabronienia (wybór dokonany przy pomocy błędnej metody też musi być błędny). W takim razie musimy się zgodzić na to, że demokracji przysługują jakieś specjalne przywileje i jest ona ideologią ponad innymi. Ale na jakieś podstawie mamy tak sądzić? I dlaczego akurat demokracja, a nie coś innego?

Do tego należy zwrócić uwagę na to, do jakiś absurdów prowadzi konsekwentne stosowanie zasad demokratycznych. W praktyce oznacza to nic innego, jak zwykły dyktat większości nad mniejszości, która musi się w drastyczny sposób podporządkować, tylko dlatego, że dysponuje mniejszą siłą przebicia. Czy to jest merytoryczny argument? Jak można mówić o jakiejkolwiek dyskusji; jak można mówić o jakimkolwiek prawie do wypowiedzi, w sytuacji, kiedy to jedna strona jest siłą zmuszana do zmiany swoich poglądów?

Wyobraźmy sobie społeczeństwo, które składa się z 51% muzułmanów i 49% chrześcijan (albo na odwrót), i które robi referendum, mające rozstrzygnąć, której religii należy zakazać. Nie muszę chyba tłumaczyć do czego by to doprowadziło…

Można też postulować argument historyczny, który by mówił, że należy zakazać tych ideologii, które wyrządziły w przeszłości jakąś krzywdę. Wydaje się to racjonalnym rozumowaniem: skoro przez jakieś poglądy w przeszłości ginęli ludzie, to równie dobrze może się to stać w przyszłości, więc prewencyjnie i dla dobro ogółu, należy tych poglądów zakazać.

Tylko czy takie coś byłoby w ogóle możliwe? Teraz zabraniamy komunizmu i nazizmu – nikt nie ma wątpliwości, że wyrządziły one w przeszłości olbrzymie krzywdy – ale czy ten zakaz nie obowiązuje tylko dlatego, że są to nurtu stosunkowo świeże? Przecież jak się przyjrzymy historii, to niemal każda ludzka myśl ma krew na rękach. Gdyby zasadę historyczną chciano stosować konsekwentnie, to należałoby zakazać niemal każdej religii, zakazać nacjonalizmu i patriotyzmu (nie mam nic przeciwko religii czy patriotyzmowi, sam jestem człowiekiem wierzącym i kochającym swój kraj, ale niestety zawsze zdarzały się ewenementy społeczne, które usprawiedliwiały nimi swoje zbrodnie), zakazać niektórych teorii naukowych, wyrzucić na śmietnik sporą część filozofii i ogólnie stać się społeczeństwem niemal bezideowym – koszmar, którego nie da się (na szczęście) zrealizować!

Mniej więcej tym jest postulowana w całej Europie „neutralność światopoglądowa”. Bo co to w ogóle, do cholery, znaczy być neutralnym światopoglądowo? Jak można osiągnąć coś takiego? I w jakim celu? Żeby twój światopogląd był naprawdę neutralny (wobec wszystkiego), to musiałbyś (musiałabyś) nie mieć go w ogóle. Czyli innymi słowy, to co postulują eurokraci, to nic innego jak stworzenie społeczeństwa bezmyślnych idiotów, którzy nie posiadają własnego zdania. Tego chcemy w nowoczesnym świecie?

A nawet, gdyby udało nam się znaleźć ten ideał i jakimś cudem dojść do konsensusu, że to jest właśnie ta rzecz, której tak bardzo pragniemy; gdybyśmy uznali, że właśnie znaleźliśmy zbiór poglądów, które są bezpieczne i nigdy nie zostały użyte do wyrządzenia żadnego zła, to jak możemy być ich w stu procentach pewni? Przecież wystarczy, że w przyszłości znajdzie się chociaż jeden szaleniec, który w wyniku jakiś matactw logicznych, uzasadni tymi poglądami zbrodnie których się dopuścił i wtedy nasz „raj” przestał być cokolwiek warty. I co wtedy zrobimy? Szukamy od nowa?

Należy też zwrócić uwagę na fakt, że polska konstytucja zakazuje jakiekolwiek dyskryminacji. Tymczasem każda cenzura jest zawsze też dyskryminacją, gdyż dyskryminujemy grupę, która z takiego czy innego powodu znalazła się pod ostrzałem. W naszym przykładzie dyskryminacji są poddani wszyscy komuniści i neonaziści, którzy nie mogą głosić swoich poglądów na równi z innymi.

Oczywiście można tłumaczyć, że te osoby są w jakiś sposób szczególnie szkodliwe dla społeczeństwa, gdyż sieją wyjątkowy zamęt, ale co w takim razie mamy z nimi zrobić? Czy należy próbować je jakoś siłą zmieniać? Z pewnością takie jednostki są – gdyby ich nie było, to nie byłoby też żadnych takich ustaw, bo po co zakazywać czegoś, czego nie ma? A skoro są, to jesteśmy zmuszeni z nimi żyć. Ale fakt, że zakażemy im głoszenia swoich poglądów nie oznacza jeszcze, że przestaną je wyznawać – nie da się nikogo do tego zmusić. Taka osoba, nawet postawiona pod ścianą, nie jest wstanie wyrzec się swoich własnych myśli! Z prostych przyczyn – wolność słowa (i myśli) jest prawem niezbywalnym. Jeśli w coś wierzę, to nie mogą tak nagle przestać wierzyć, bo ktoś mnie o to prosi (lub mi każe). Jest to tak samo niemożliwe, jak niemożliwe jest bycie dobrowolnym niewolnikiem – sprzeczne per se. Nazista w głębi serca pozostanie nazistą, a komunista komunistą, obojętnie od tego co napiszemy w konstytucji. Człowieka nie da się zmienić w ten sposób.

Być może się mylę, ale ja nie widzę innego rozwiązania, jak jeden mały, prosty zapis w konstytucji: „Wolność słowa w Polsce nie może być w żaden sposób ograniczona”.

PAŃSTWA TWARZ OBRAŻA MOJE UCZUCIA ESTETYCZNE – DOMAGAM SIĘ ODSZKODOWANIA!

Absurdalne? Z pewnością… Ale właśnie taką logiką kieruję się wszyscy ci, którzy twierdzą, że obecność (bądź nieobecność) danego symbolu ich obraża. Wróćmy jeszcze raz do wypowiedzi naszych posłów.

„Szkoda, że ten przepis został uchylony, bo wówczas mielibyśmy porządek” – jak powiedział pan Zbigniew Girzyński. Oczywiście, że byłby porządek, bo każdy przepis i każda kolejna restrykcja powoduje, że porządek jako tako się zwiększa. Im obywatel ma mniej swobody, tym mniej może nabałaganić. Tylko, czy to jest naszym celem? Dlaczego to ma stać tak wysoko w hierarchii wartości, że mamy się zrzekać swoich praw? Jest taki jeden kraj, w którym porządek jest niemalże absolutny: nie ma tam przestępstw, kradzieży, nikt nikogo nie obraża, nie ma graffiti na murach ani hipisów wymachujących pacyfkami. Ten kraj nazywa się Korea Północna. Niestety, ale ludzie nie są idealni, popełniają błędy i mają swoje wady. Żeby tego uniknąć, musieliśmy odebrać im swobodę decydowanie o samym sobie, a to jest domeną systemów totalitarnych. Jeśli pan Girzyński tak bardzo pragnie porządku, to zawsze może się tam przenieść – z pewnością nie pogardzą dodatkową parą rąk do pracy w obozie koncentracyjnym.

Przyznam szczerze, że nie lubię dyskutować z ludźmi, którzy chcą oddać swoją wolność w zamian za ład społeczny i bezpieczeństwo. Wiem, że nigdy nie znajdę z nimi wspólnego języka, a tylko widzę w nich zagrożenie dla samego sobie. Gdyż, jak mawiał noblista ekonomii F.A. Hayek: „Ci, którzy chcą poświęcić swą wolność w zamian za bezpieczeństwo, zawsze domagają się, aby odebrać ją także tym, którzy ku temu skłonności nie przejawiają”.

Dlatego wszystkim tym „porządkowcom” radziłbym, żeby razem stworzyli dla siebie swoją autonomię, w której będą żyli w „ładzie, miłości i równości”, ale niech się, za przeproszeniem odwalą od innych ludzi.

Nie mniej kuriozalna jest wypowiedź Jacka Kurskiego. Stwierdził on: „Ja osobiście nie będę się dobrze czuł i uważam, że obnoszenie się ze swastyką czy sierpem i młotem jest jednak propagowaniem systemów totalitarnych”. Co to za argument: “nie będę się dobrze czuł”? Kogo, do diabła, obchodzi samopoczucie pana Kurskiego? Czy to ma być wyznacznik prawa w tym kraju? To jest merytoryczna argumentacja osoby, która podobno jest na tyle kompetentna, żeby rządzić 40-milionowym narodem? I tacy ludzie mają decydować o tym co mi wolno, a co nie?

A przecież w ten sam sposób myślą wszyscy ci, którzy twierdzą, że jakiś symbol ich obraża i domagają się za to odszkodowania. Bardzo ciężko mi znaleźć racjonalne rozumowanie w tym wszystkim. Przecież jeśli mamy dowolny znak, obrazek, piktogram, cokolwiek, to został on stworzony po to, żeby służyć tym, którzy go używają. Krzyż służy chrześcijanom, biały orzeł Polakom, sierp i młot komunistom, znak dolara „$” – ekonomistom, itd. Jakim prawem osoby „z poza” mają się do tego wtrącać? Jeśli ktoś używa określonego symbolu, to ten symbol ma znaczenie głównie dla niego. Dla osoby która nie wierzy w ową ideologię, znak ten powinien pozostać „pusty”, całkowicie obojętny. Nie jestem muzułmaninem, więc półksiężyc jest dla mnie bez znaczenia – dlaczego więc jego obecność miałaby mnie w jakikolwiek sposób razić? Tyczy się to dosłownie wszystkiego!

Niektórzy mogą zarzucać, że dany symbol wyrządził im jakąś krzywdę, teraz bądź w przeszłości. Jest to oczywiście absurd, gdyż żaden przedmiot martwy (ani informacja, która też jest martwa), nie może nikogo skrzywdzić. Krzywdę wyrządzają tylko ludzie i to nich należy skarżyć. To nie wina symboli, że kiedyś zostały przez kogoś splamione krwią.

Trudno też bronić tezy, że dany symbol jest obraźliwy. Nie przeczę, że różna znaki mogą wywoływać mieszane uczucia, ale w ten sposób można zabronić niemal wszystkiego. Wystarczy, że ktoś sobie np. uroi, że z jakiegoś powodu obraża go logo konkurencyjnego przedsiębiorstwa, bo z czymś mu się tam kojarzy. I już możemy mieć proces sądowy w którym chodzi nie o samą obrazę, ale o grę polityczną. A ja, jako antysocjalista, mogę stwierdzić, że drażni mnie kolor czerwony, dlatego domagam się usunięcia go z przestrzeni publicznej. Żegnajcie cegły, znaki zakazu i czerwone światła! Redukuję do absurdu? Owszem, ale dlaczego nie? Dlaczego jedne symbole mogą kogoś obrażać, a inne nie? Bo jedne mają poparcie większości, a inne nie? Bo jedne mają barwniejszą historię od drugich? Ten problem już został wcześniej rozważony. Nie powinno się zakazywać ideologii, nie powinno się zakazywać też używania symboliki.

Do tego, jeszcze tak na marginesie, wielu osób wpada w pułapkę semantyczną, która do tego jest tak powszechna, że mało kto zwraca na nią uwagę. Otóż, wielu ludzi powołuje się na tzw. „obrażanie uczuć” – mówią o obrażaniu uczuć religijnych, patriotycznych, historycznych i komu co tam jeszcze przyjdzie do głowy. Tylko kto mi wytłumaczy, jak można obrazić uczucie? Przecież, żeby ktoś został obrażony, to musi się wcześniej POCZUĆ obrażony. Czyli musi dysponować swoimi własnymi uczuciami. Czy w takim razie ktoś sugeruje, że nasze uczucia posiadają jeszcze jakieś inne uczucia? Przecież to nie ma żadnego sensu! Można obrazić tylko poszczególne osoby, ale nie da się obrazić uczuć, którymi one dysponują. Mogę znieważyć pana A i panią B, ale nie jestem wstanie zrobić tego w stosunku do miłości między nimi. Tak naprawdę termin „obrażanie uczuć” jest tylko sprytnym wybiegiem, pod który można podciągnąć niemal wszystko i który skutecznie hamuje debatę publiczną

Dlatego jeśli kogoś coś obraża, to jest to raczej jego problem. To on sobie tak wymyślił i następnie próbuje narzucić to innym. Czy może to doprowadzić do czego dobrego? Bo według mnie głównie do podżegania konfliktów i nakręcanie spirali nienawiści.

Wracając jeszcze do naszej Magdy Gessler. Nie wiem po jaką cholerę wywieszała w kuchni sierp i młot i niewiele mnie to obchodzi. Ale absurdalne jest tłumaczenie jej oskarżyciela: „To dokładnie tak samo, jakby w lokalu powiesić swastykę” – no i co z tego? Gdyby wywiesiła swastykę, to rynek zaraz wywaliłby ją z interesu, bo ludzie byliby oburzeni i nikt nie chciałby tam jeść. Wiele osób zwraca uwagę (w sumie dosyć słuszną), że sierp i młot jest „niedoceniony”, a swastyka „przereklamowana”, gdyż komuniści zabili o wiele więcej ludzi niż hitlerowcy (według Czarnej Księgi Komunizmu nawet sto milionów na całym świecie). Zgadzam się, to trochę dziwne, że wiele osób reaguje z przerażeniem na widok swastyki, a są całkowicie obojętni wobec „czerwonych” symboli. Ale czy te statystyki są jakimś argumentem? Problemem nie jest tu, że jedno jest zabronione, a drugie nie. Problemem jest to, że w ogóle się czegokolwiek zabrania. Dlatego kłótnia nie powinna polegać na tym, czy prawo zostało złamane, czy nie, ale na tym, czy samo prawo jest dobrze napisane.

MORALNIE OBRZYDLIWE, PRAWNIE DOZWOLONE

W tym artykule nie chciałem bronić nazistów, komunistów, rasistów ani innych osób niebezpiecznych dla społeczeństwa. Tym bardziej nie stawałem w obronie ich działalności, ani nie chroniłem poglądów, które oni głoszą. Nie uważam wcale, że obnoszenie się swastykami czy sierpami i młotami jest czymś dobrym. Ale sądzę, że żadne zakazy nie prowadzą do niczego korzystnego, a tylko pogarszają sprawę. Życie jest okrutne i musimy się z tym pochodzić – może kiedyś uda się to zmienić, ale z pewnością nie zrobimy tego przy użyciu cenzury i argumentów siły. Tylko wolność słowa i uczciwy, otwarty dla każdego człowieka dialog, może zmienić świat na lepsze. Dlatego z dwojga złego twardo optuję za brakiem regulacji i zostawieniem ludzi w spokoju. Problemy słowne powinno się rozwiązywać przy użycia słów, a nie kajdan i taśmy klejącej.

Autor: Wojciech Mazurkiewicz
Strona autora: libertarianin.org
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

12 komentarzy

  1. norbo 17.06.2012 07:49

    Trochę obok tematu wtrącę – wprowadzanie odgórnego porządku nie jest wyznacznikiem totalitaryzmu. Totalitarna władza stara się za wszelką cenę regulować wszystkie istotne aspekty życia ludzi (czyli obszary aktywności człowieka znajdujące się z jakichś powodów w sferze zainteresowania rządzących lub mogące wpływać na władzę) – a czy robi to przy użyciu przepisów prawa, wojska, reklamy czy też w inny sposób jest kwestią drugorzędną.

  2. MilleniumWinter 17.06.2012 11:23

    W Polsce morduje się niewygodnych o oni mi tu o pierdołach w TVN gadają.
    Już nie wspomnę o innych WAŻNYCH sprawach.

    Zresztą wspomnę. Rekordowe bezrobocie, podniesiony VAT, podniesiony wiek emerytalny, bezkarność bandziorów, nie gwarantujący wiarygodności sposób liczenia głosów wyborców w ostatnich wyborach …

  3. Aaron Schwartzkopf 17.06.2012 14:03

    Drogi Panie Wojtku, świetnie Pan pisze i zgadzam się z większością Pańskich tez, mam jednak jedną uwagę. Pańskie teksty są trochę przegadane, zawartą w nich treść możnaby spokojnie skondensować do 1/3 obecnej objętości. Proszę pamiętać, że przeciętny internauta z uwagą czyta pierwsze 2 akapity, pozostale “przelatuje”. Tekst zbyt długi traci na nośności.
    A teraz ad vocem. Wszelkiego rodzaju ograniczenia, zakazy propagandy itp. są potwornie niebezpieczne. Kto zagwarantuje, że pewnego dnia jakakolwiek idea, pogląd, teza, niezgodna z obowiązującym status-quo nie zostanie uznana za ekstremistyczną, lewacką (liberasci uwielbiają to słowo,chociaż nikt nie wie co ono oznacza), faszyzującą, totalitarną, ergo – w zależności od przyjętych rozwiązań prawnych – z mocy prawa zabronioną. A to już jest totalitaryzm. Zaś najbardziej niebezpieczne jest nasze przyzwolenie na tego typu rozwiązania – syndrom raba.

  4. Wojciech Mazurkiewicz 17.06.2012 14:16

    Dzięki za słowa krytyki. Dopiero zaczynam pracować nad swoją stylistyką, z pewnością wezmę to pod uwagę.

  5. asert 17.06.2012 23:04

    Problem w tym, że zakaz obnoszenia się z pewnymi symbolami nie wynika z tego, że symbole te powodują czyiś dyskomfort, czy kogoś obrażają. Wprowadzenie tego typu zakazów, wynika z funkcji symboliki (w szeroko pojętym znaczeniu) w zakresie formowania się organizacji, które docelowo mogą zagrażać “porządkowi demokratycznemu”. Zakazy takie nie mają sprawiać, że jakaś jednostka przestanie wyznawać totalitarne ideologie polityczne, mają zapobiegać propagowaniu i rozprzestrzenianiu się tych ideologii. Oczywiście w praktyce, takie zakazy mogą powodować pewne absurdalne sytuacje – ale przynajmniej w pewnym zakresie spełniają swoją funkcję.

    Nie sądzę, aby takie zakazy były zbytnio niebezpieczne dla wolności, brak takich zakazów nie sprawi, że gdy jakaś nietotalitarna ideologia zacznie zagrażać staus quo to władza bod jakimkolwiek pretekstem jej nie zakaże czy nie wprowadzi stanu wojennego. W Niemczech, gdzie zakaz symboliki nazistowskiej obejmuje nawet marki odzieży ulubionej przez neonazistów, ciężko zauważyć wybitnie totalitarny charakter państwa, natomiast w USA gdzie można swastykę nosić na czole i sprzedawać Mein kampf w marketach uchwala się jednocześnie ustawy typu Patriot Act, więzi bez sądu ludzi itd.

  6. Mat 18.06.2012 01:32

    Obnoszenie się przez zwolenników takiej czy innej ideologii z sierpem i młotem, swastyką, symbolami satanistycznymi itd. daje informację, z kim mamy do czynienia, a to zwiększa orientację w otoczeniu społecznym. Rzecz bardzo cenna. To jest pozytywny aspekt tego rodzaju wolności. Wolność myśli, wyznania, możliwość swobodnego przedstawiania swoich argumentów, polemizowania itp. można uznać za jedne z podstawowych swobód obywatelskich i znamion postępu cywilizacyjnego.

    Czym innym jest jednak używanie takich symboli dla propagandy, agitacji, dominacji czy prowokacji. Socjologowie i psychologowie mówią w tym przypadku o “przemocy symbolicznej”. Bowiem wolność publicznego eksponowania swoich symboli i treści nie jest tylko ich neutralną manifestacją, lecz równocześnie ingerencją w treści umysłu odbiorców, narzucaniem im (celowym lub nie) pewnych znaczeń, reprezentacji, sugestii i związanych z nimi emocji. Jest to potężny środek wywierania wpływu, stosowany w jakimś celu. Zatem wolność w tym przypadku powinna być ściśle powiązana z odpowiedzialnością. A zadaniem regulacji prawnych w tym względzie powinna być ochrona obywateli przed przemocą ze strony ideologii takich jak te, których szkodliwość została potwierdzona historycznie. Czy dziesiątki milionów ofiar narodowego socjalizmu i komunizmu nie są wystarczającą przestrogą?
    Zwróćmy uwagę, że tak dla Hitlera, jak i Stalina symbole odgrywały pierwszorzędną rolę w urabianiu mentalności społecznej. Wynikające z niej działania były w pewnym sensie zrozumiałą konsekwencją.

    I jeszcze jedna kwestia. Wiele zależy od tego, w jakim kontekście jednostki czy grupy posługują się danymi symbolami. Powyższy artykuł odnosi się do zdarzeń i dyskusji, które są zanurzone w określonej sytuacji politycznej, a także w historycznych uwarunkowaniach relacji społecznych i międzynarodowych. Sierp i młot to “godło” komunizmu i jeśli ktoś je nosi, to jeszcze niewiele z tego wynika. Ale gdy po 22 latach od rzekomego obalenia znienawidzonej “komuny”, w dniu święta Rosji przez środek Warszawy przechodzą tysiące jej obywateli z komunistycznymi flagami i transparentami, po drodze naparzając Polaków, w tym dziennikarzy (z TVN i Gazety Polskiej Codziennie), to już nie chodzi o jedne czy drugi sowiecki emblemat. Całe to zdarzenie staje się szczególnym symbolem. Podobnie jak niezgodne z procedurami przyzwolenie władz miasta na takie ekscesy. Jest to przede wszystkim symbol poziomu lojalności rządu wobec obywateli oraz dbałości o polską rację stanu. W obecnej sytuacji nie da się sensownie mówić o symbolach poszczególnych ideologii bez uwzględnienia tego szerszego kontekstu.

  7. 8pasanger 18.06.2012 01:55

    Jakoś w USA demokracja (to jak i czy ona funkcjonuje to inna bajka)się nie zawaliła od marszów ze swastykami.Poważnie tam traktują pierwszą poprawkę do konstytucji -wolność słowa stoi tam wyżej niż zakaz propagowania ustrojów.

  8. vannamond 18.06.2012 12:55

    Mat, poslugujac sie twoja logika, nalezaloby zakazac symolu krzyza i slowa ‘demokracja’, bo w ich imieniu zginelo tez ladne pare milionow…

  9. rebelia 18.06.2012 15:25

    “PAŃSTWA TWARZ OBRAŻA MOJE UCZUCIA ESTETYCZNE – DOMAGAM SIĘ ODSZKODOWANIA!”- O, właśnie na to należało by zwrócić pilniejszą uwagę. Bo niestety od co najmniej 10 lat dostrzegam osoby, które bardzo chętnie (o ile miałyby taką prawną możliwość) narzucałyby innym swoje gusta estetyczne. Począwszy od tego, jaki dom możesz sobie zbudować na SWOIM TERENIE (takie ciągoty zauważam np. u niejakiego Sarzyńskiego z “Polityki”) a skończywszy na regulacjach dotyczących dozwolonego ubrania, fryzury, zakazów dot.pryszczy na twarzy itd. Myślę, że te wszystkie puste panienki z gimnazjum i liceum, które wyśmiewają osoby “wieśniacko wyglądające”, z entuzjazmem przyjęłyby np. ustawę o obrazie uczuć estetycznych. Kiedy jeszcze oglądałam telewizję (jakieś 4, 5 lat temu) to zauważyłam, że i tam pewien dyktat estetyzmu był przemycany (nie chodzi mi o to, że panie w tv tak samo wyglądają. Rzecz np. w dialogach z różnych durnowatych seriali; w propagowaniu powierzchownego podejścia do ludzi). Sprawa wydaje się z pozoru błaha, ale taką nie jest. Precz z uniformizmem i odgórnym estetyzmem!

  10. Mat 18.06.2012 16:53

    vannamond, rzecz w tym, że od paruset lat nikt nie pali czarownic, ani nie prowadzi wojen krzyżowych, choć słowo “krucjata” jest chętnie używane np. przez Amerykanów realizujących tzw. “misje pokojowe”. Wręcz przeciwnie, dzisiaj to chrześcijanie giną masowo na całym świecie (Indonezja, Afryka, Bliski Wschód itd.), tylko “poprawność” polityczna nakazuje decydentom zachodnim przymykać na to oko.
    Rzezie dokonywane w imię “wiary” to było zwyrodnienie nie mające nic wspólnego z pierwotnym przekazem tradycji chrześcijańskiej. Często były to rozgrywki polityków, jak podczas likwidacji templariuszy i katarów. Zjawisko to dobrze ilustruje serial “Rodzina Borgiów”, nakręcony przez HBO. (Co nie znaczy oczywiście, że Kościół ma niemało na swoim sumieniu.)

    Natomiast narodowy socjalizm w wydaniu niemieckim, faszyzm w wersji włoskiej czy komunizm, to systemy z gruntu i od początku opierające się na założeniach, które muszą prowadzić do przemocy i zbrodni. A najważniejsze jest to, że są to ideologie wciąż żywe i zagrażające.

  11. Mat 18.06.2012 17:15

    8pasanger, oczywiście Ameryka jest w stanie poradzić sobie z wszelkimi manifestacjami, a jej demokracja nie ucierpi. Jak słusznie piszesz, co z niej zostało to osobna sprawa. To państwo jest przygotowane na stłumienie jakiejkolwiek ruchawki w narodzie. Tylko pamiętajmy, że to czołowa potęga militarna, policyjna i wywiadowcza, a kontrola społeczna realizowana w białych (choć nie zawsze) rękawiczkach osiąga tam szczyty zaawansowania. Polska przy tym to postkolonialny kurnik prawie bez armii, gdzie policja i służby są zajęte zwalczaniem opozycji politycznej w stosunku do silikonowego rządu. Niestety, sprawdzone rozwiązania w jednej części świata nie przystają do innych jego rejonów. Na tym właśnie polegają odmienne uwarunkowania geopolityczne.

  12. norbo 18.06.2012 21:24

    Doda skazana za obrazę uczuć religijnych – http://lewica.pl/index.php?id=26673

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.