Kirgistan – rewolucja na nowo

Opublikowano: 07.06.2010 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 1392

Rewolucja, która obaliła rządy prezydenta Bakijewa sprawiła, że Kirgistan trafił na pierwsze strony światowej prasy. Uwagę świata przyciągnęły nie tylko gwałtowne walki uliczne i dziesiątki ofiar, ale także to, że upadła władza proamerykańskiej ekipy w kraju, odgrywającym ważną rolę w zaopatrzeniu wojsk NATO walczących w Afganistanie. Kirgiski przewrót może mieć konsekwencje dla rywalizacji mocarstw w Azji Centralnej. Pamiętać trzeba jednak, że jego przyczyny mają charakter wewnętrzny.

Kirgistan, uchodzący przed dekadą za „oazę demokracji w Azji Środkowej”, w kwietniu tego roku znalazł się o krok od rozpadu i wybuchu wojny domowej. Manifestacje, które zaczęły się 6 kwietnia w mieście Tałas na północnym-zachodzie kraju przerodziły się w starcia między policją a demonstrantami, rozeźlonymi wzrostem cen usług komunalnych, jak również rozpasaną korupcją władz. W krótkim czasie przejęli oni kontrolę nad Tałas, jednym z większych ośrodków administracyjnych kraju i wzięli na zakładników wicepremiera oraz ministra spraw wewnętrznych. Następnego dnia starcia aktywistów opozycyjnych z policją ogarnęły także stolicę, Biszkek, i przerodziły się w krwawe jatki: około 84 osób zostało zabitych, ponad tysiąc rannych. Kurmanbek Bakijew porzucił urząd i początkowo na tydzień schronił się na południu kraju, a w końcu, 15 kwietnia, wyjechał do Kazachstanu. Władzę przejął nowy rząd tymczasowy z zawodową dyplomatką Rozą Otunbajewą na czele, choć nie jest jasne, w jakim stopniu sprawuje on faktyczną kontrolę nad krajem, ani tym bardziej, na ile jest zdolny stawić czoła ogromnym wyzwaniom, przed którymi staje zubożały kraj.

Okres 5 lat rządów Bakijewa był dla Kirgistanu czasem straconym. Bakijew doszedł do władzy w roku 2005 w wyniku „tulipanowej rewolucji”, ale nie wywiązał się ze złożonych wówczas obietnic demokratyzacji i walki z korupcją. Gdy tylko władza wyniesionego przez rewolucję prezydenta nieco okrzepła, jego polityka stała się represyjna, a zarazem skorumpowana. Rychło wróciły rządy „rodzinne”, których Kirgistan zaznał w ostatnich latach pierwszego prezydenta, Askara Akajewa. Bracia, synowie i powinowaci Bakijewa zajmowali kluczowe stanowiska w tajnych służbach, zostawali ambasadorami, a także przejmowali przedsiębiorstwa.

W Biszkeku żartowano, że „prywatyzacja” stała się „maksymalizacją”, kiedy lukratywne firmy państwowe zostały sprywatyzowane przez prezydenckiego syna, Maksyma Bakijewa. W ostatnich miesiącach aktywiści opozycyjni oraz te media, nad którymi rząd nie miał kontroli znalazły się na celowniku surowych represji. Jednym z powodów była chęć ocenzurowania wiadomości docierających z Włoch: związany z Maksymem Bakijewem Jewgienij Gurewicz został aresztowany pod zarzutem powiązań z mafią oraz sprzeniewierzenia 2,7 mld dolarów należących do włoskich firm telekomunikacyjnych. Sposób, w jaki rząd Bakijewa rozprawiał się ze swoimi krytykami bardzo zresztą przypominał kulturę mafijną: w 2006 r. lider kirgiskiej opozycji, Omurbek Tekebajew, został aresztowany na lotnisku w Warszawie, ponieważ w jego bagażu znaleziono heroinę; niebawem okazało się, że została tam podrzucona przez tajne służby kirgiskie, w owym czasie praktycznie podporządkowane Żanibekowi Bakijewowi, ni mniej ni więcej, tylko bratu urzędującego prezydenta. W grudniu 2009 r. kirgiski reporter, Gienadij Pawluk został w stolicy Kazachstanu, Ałmatach strącony z wieżowca, a opozycja podejrzewa, że znowu była to robota kirgiskich służb specjalnych.

Wzmożona represyjność polityki Bakijewa oraz pogłębiający się kryzys społeczny wywołały gwałtowną eksplozję. Wydobycie złota z kopalni Kumtor – głównego towaru eksportowego Kirgistanu – stale maleje. Jedna trzecia kirgiskiej siły roboczej przebywa w Rosji, ale tamtejszy kryzys gospodarczy spowodował ograniczenie przywożonych stamtąd dochodów. Zadłużenie kraju sięga 3 mld dolarów, czyli 48% PKB (wg Banku Światowego), w przybliżeniu 40% ludności żyje poniżej progu ubóstwa, przeciętna pensja miesięczna wynosi ok. 50 euro. Edil Bajsałow, rzecznik rządu tymczasowego, stwierdził, że kraj jest praktycznie bankrutem, jako że w kasie państwowej znajduje się zaledwie 986 mln somów (16 mln euro). Nagła podwyżka cen energii doprowadziła do wybuchu gniewu i brutalnych konfrontacji na skalę niespotykaną dotąd w Kirgistanie; do tej pory największym aktem przemocy były „wydarzenia z Aksy” z roku 2002, kiedy to policja otworzyła ogień do nieuzbrojonych demonstrantów, uśmiercając 6 z nich. Potem 2 osoby poniosły śmierć w trakcie plądrowania przez gangi sklepów w okresie po „tulipanowej rewolucji”. Wielka liczba zabitych i rannych w trakcie obalania Bakijewa to zły omen, świadczący o nasileniu się przemocy na tle politycznym w kraju niegdyś szczycącym się mianem „środkowoazjatyckiej Szwajcarii”.

Większość zagranicznych komentatorów patrzy na wydarzenia w Kirgistanie przez pryzmat polityki międzynarodowej, widząc w nich rezultat rywalizacji między USA i Rosją. Kirigstan jest obecnie jedynym państwem na świecie, w którym funkcjonują równocześnie amerykańska i rosyjska baza wojskowa. Jakkolwiek doniesienia medialne o roli Rosji w najnowszych wydarzeniach wydają się przesadzone, natychmiastowe uznanie rządu tymczasowego przez przywódców tego kraju wskazuje na to, że Moskwa z zadowoleniem przyjęła odejście Bakijewa. Stosunek przywódców rosyjskich do prezydenta Kirgistanu nie był już tak życzliwy, jak w czasie jego moskiewskiej wizyty w lutym 2009 r., kiedy to podpisano umowę o rosyjskiej pomocy gospodarczej dla Kirgistanu w wysokości 2,1 mld dolarów. W trakcie tejże wizyty Bakijew zapowiadał zamknięcie w bliskiej przyszłości amerykańskiej bazy lotniczej Manas. Tymczasem, po otrzymaniu jednej czwartej obiecanej sumy, Bakijew ponownie doszedł do porozumienia z Waszyngtonem i zgodził się na pozostanie bazy. Wtedy Moskwa zaniechała przekazywania dalszej pomocy, pod pretekstem niewłaściwego wykorzystania pierwszej transzy.

O ile Kreml zdaje się cieszyć ze „zmiany reżimu” w Biszkeku, Waszyngton jest nią wyraźnie zakłopotany. Jednym z najwidoczniejszych źródeł korupcji w Kirgistanie okazała się sama baza w Manas. Jak się wydaje, Waszyngton zdołał przekonać kirgiskie kierownictwo do odnowienia kontraktu na bazę, obiecując „rodzinie” transakcje handlowe, dokładnie tak, jak to robiono wcześniej z rodziną Akajewa. Jak się wydaje, Pentagon przekonał byłego prezydenta Kirgistanu do przedłużenia bazie kontraktu, obiecując w zamian lukratywne kontrakty nie komu innemu, jak Maksymowi Bakijewowi. Wysokie zyski przyniosło kupowanie przez Kirgistan paliw od Rosji po cenach preferencyjnych, a następnie odsprzedawanie ich Stanom Zjednoczonym po cenach międzynarodowych. 1 kwietnia 2010 r. Rosja wprowadziła cła na nośniki energii sprzedawane do Kirgistanu, uzasadniając tę zmianę nowymi przepisami celnymi oraz faktem, że Kirgistan reeksportuje paliwo stronom trzecim. Nowe władze w Biszkeku postulują przeprowadzenie śledztwa w sprawie afer paliwowych związanych z bazą Manas. Baza lotnicza Manas ma kluczowe znaczenie dla operacji militarnych USA i NATO w Afganistanie; w samym miesiącu marcu przeszło przez nią ok. 50 tys. żołnierzy amerykańskich w drodze do Afganistanu i z powrotem. Mając układy z klanem Bakijewów, Stany Zjednoczone przymykały oko nie tylko na niedotrzymywane obietnice demokratyzacji, składane po „kolorowych rewolucjach”, ale także na kwestie przejrzystości rządzenia, ku rozczarowaniu wielu kirgiskich działaczy demokratycznych.

Roza Otunbajewa była wiodącą postacią zarówno w 2005 r., jak i w trakcie najnowszych wydarzeń kwietniowych. Gruntownie wykształcona, rozpoczęła karierę dyplomatyczną jeszcze w radzieckim ministerstwie spraw zagranicznych, a po upadku ZSRR odgrywała jedną z kluczowych ról w dyplomacji Kirgistanu, gdzie została w pewnym momencie ministrem spraw zagranicznych. Była wysłannikiem ONZ do Gruzji w trakcie „rewolucji róż”, a później, gdy reżim Akajewa uniemożliwił jej startowanie w wyborach parlamentarnych roku 2005, przystała do opozycji. Była u boku Bakijewa w czasie demonstracji z 24 marca 2005 r., kiedy to upadł reżim Akajewa.

Poznałem ją w rok po „tulipanowej rewolucji”, na wykładzie politycznym, prowadzonym przez nią dla dwudziestu kilku aktywistów z całego kraju. Była głęboko zawiedziona efektami rewolucji: „Nic się nie zmieniło,” złościła się, „Reżim Akajewa wciąż żyje.” Mimo to, była pełna nadziei i entuzjazmu do działania: „Jesteśmy krajem w wiecznym okresie przejściowym”, żaliła się, „społeczeństwo nie widzi wyraźnej różnicy między władzą a opozycją. Co się tyczy rozwoju demokracji, jest jeszcze wiele do zrobienia. Pora na ukształtowanie się partii politycznych.” Była też zniecierpliwiona postawą Zachodu, a zwłaszcza obojętnością Europy wobec Kirgistanu: „Jedyne, co robią, to dają mikrokredyty, podczas gdy u nas na gwałt trzeba budować system polityczny.”

Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, którą ujawniły wypadki w kwietniu 2010 r., to byłaby nią niesłychana kruchość kirgiskiego państwa. Tak było za Askara Akajewa, obalonego w 2005 r. po zaledwie kilku dniach demonstracji z udziałem zaledwie 10 do 15 tys. uczestników. Akajew słynął jako „autokrata oświecony” i nie inwestował we wzmocnienie aparatu represji. Inaczej postępował Bakijew, którego siły otworzyły ogień, gdy tylko demonstracja w sile około 5 tys. ludzi zbliżyła się do prezydenckiego „Białego Domu”. Reżim jednak został, i tym razem, obalony.

Jeśli Rozie Otunbajewej uda się sformować rząd i ustabilizować kraj, co nie jest łatwym zadaniem w państwie, w którym partie polityczne to armie z wieloma generałami i deficytem szeregowych żołnierzy, ją i jej ekipę czeka start od zera. Krajowi potrzebna jest nowa konstytucja i nowy parlament, tymczasem wciąż brakuje systemu partyjnego oraz efektywnej administracji. Najbardziej niepokojące są ponure perspektywy ekonomiczne – kraj dźwiga wielki ciężar zadłużenia zagranicznego, a gospodarka głównych partnerów handlowych, takich jak Rosja, też jest w niewesołym stanie. Czy reformatorka ma szanse na sukces w budowaniu demokracji, czy w warunkach recesji gospodarczej, przy braku odpowiednich warunków instytucjonalnych i tradycji, wystarczą szczere intencje?

Kwietniowe wydarzenia wzbudziły lęk przed wybuchem wojny domowej na linii podziału regionalnego północ-południe. Z punktu widzenia geografii, Kirgistan jest krajem górzystym, posiadającym szczyty o wysokości przekraczającej 7 tys. metrów n.p.m. Ośrodki miejskie znajdują się na północy, jak np. Biszkek położony w Kotlinie Czujskiej, oraz na południu, jak druga stolica, Osz. Rozdziela je okazała bariera gór z przełęczami położonymi powyżej 3 tys. m n.p.m. „Tulipanowa rewolucja”, rozpoczęta w miastach na południu obaliła Akajewa pochodzącego z północy i zastąpiła go Bakijewem – południowcem. W czasie rewolucji kwietniowej, która z kolei wybuchła w miastach północy, Bakijew zbiegł do Dżalalabadu na południu kraju. Tam próbował on zgromadzić swoich zwolenników, ale przekonał się, że nie ma wielkiego poparcia. Po próbie zorganizowania demonstracji w Osz, na którą przyszło zaledwie kilkaset osób, uciekł z kraju. W Kirgistanie podział północ-południe jest realny, ale strefy te są zbyt rozczłonkowane regionalnie, klanowo i etnicznie, by mogły się z nich wyłonić jednorodne bloki polityczne jak w innym kraju „kolorowej rewolucji”, na Ukrainie.

Poza tym wszystkim, wydarzenia w Kirgistanie ujawniają wyraźny powrót kwestii socjalnych na tle globalnej zapaści gospodarczej i niespełnionych obietnic, że kapitalizm zapewni życie lepsze niż za czasów radzieckich. W 1992 r., gdy nowa ekipa rządząca w Rosji rozważała możliwość zaprzestania państwowych subsydiów, uwolnienia cen i masowej prywatyzacji, jedynym, czego się obawiano, była gwałtowna reakcja społeczeństwa. Kiedy jednak wprowadzono ceny rynkowe, ze wszystkimi tego gorzkimi konsekwencjami dla warunków życia ludności, nie wzbudziło to żadnego publicznego protestu. Od tego czasu większość wydarzeń, które zaznaczyły się w postradzieckiej historii – czy to wojny etniczne, czy „kolorowe rewolucje” – miało charakter polityczny; protesty kierowały się przeciwko manipulacjom wyborczym i korupcji rządzących. W kwietniu bieżącego roku natomiast tym, co wyprowadziło ludzi na ulice Biszkeku były nowe podwyżki cen. Kirgiska rewolucja może przejść do historii jako moment powrotu, po dwóch dekadach nieobecności, protestów na tle socjalnym.

Autor: Vicken Cheterian
Tłumaczenie: Jerzy Paweł Listwan
Źródło: Le Monde diplomatique

O AUTORZE

Vicken Cheterian – dziennikarz, autor War and Peace in the Caucasus, Hurst/Columbia University Press, Londyn-Nowy Jork 2009.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Ciemnogrodzianka 07.06.2010 11:33

    Chorobą toczącą elity wszystkich społeczeństw jest brak moralności. Skuteczne lekarstwo? Nie kradnij! -prof. M.Wojciechowski.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.