Jaka jest prawdziwa motywacja rekrutów Państwa Islamskiego

Politycy w USA wraz z posłusznymi „kolegami” w krajach wasalnych głoszą, że zachodnich rekrutów Państwa Islamskiego motywują: głupota, naiwność, fanatyzm religijny, uzależnienie od mediów społecznych, nihilizm, szukanie sławy, wypranie mózgu, albo dowolna mieszanka ww. Tego typu opinia dominuje w 100% oswojonych mediów głównego nurtu.

Nie ulega wątpliwości, że może ona być prawdziwa w odniesieniu do jakiegoś tam odsetka zachodnich dżihadystów, nie tłumaczy jednak zadowalająco gotowości do walki w szeregach ISIL tak licznych młodych ludzi wychowanych i wykształconych (często do stopnia uniwersyteckiego) na Zachodzie, w krajach gdzie się urodzili i wychowali.

Jak wskazują wyczerpujące analizy i badania, prowadzone po 9/11, przypisywanie podobnych motywów sprawcom ataków samobójczych jest bezpodstawne. Zamachowcy samobójcy wydają się pochodzić w przytłaczającej większości z nieźle sytuowanych rodzin i posiadać wykształcenie powyżej przeciętnego. Może to świadczyć, że tak naprawdę nie są zatem motywowani nędzą, ignorancją, głupotą, fanatyzmem, czy praniem mózgu, ale raczej świadomością społeczną, głębszym niż u gorzej poinformowanych ludzi zrozumieniem bolączek i problemów społecznych i politycznych oraz oburzeniem moralnym wypływającym ze świadomości krzywd i niesprawiedliwości i z bezsiły w walce z nimi tradycyjnymi metodami.

Jest wysoce prawdopodobne, że podobne są źródła motywacji rekrutów Państwa Islamskiego, i że te oficjalnie głoszone są propagandą nastawioną na zatarcie prawdziwych przyczyn. Niewykluczone, że głównym powodem decyzji zachodnich rekrutów ISIL jest tak naprawdę rozczarowanie bezsilnością innych metod protestu przeciw niesprawiedliwościom społecznym i politycznym i całkowita utrata zaufania do legalnych dróg oporu. Wystarczy tu przypomnieć bezsilny sprzeciw większości społeczeństw zachodnich wobec napaści USA i ich pudli na Irak w 2003 r., ignorowane przez rządy i polityków manifestacje protestu przez setki tysięcy ludzi na ulicach Sydney, Londynu, itp., oraz lekceważenie przez polityków niepopularności dalszych interwencji bliskowschodnich, a dalej klęskę ruchu „Occupy”, czy użytek jaki z Arabskiej Wiosny zrobiły Stany Zjednoczone i ich wasale – bombardowanie Libii, wzniecenie i rozdmuchanie wojny domowej w Syrii, czy zamach stanu kolejnego „demokratora” (dyktatora na smyczy USA), Sisiego, w Egipcie, by dojść do wniosku, że tradycyjne metody opozycji przeciw sprzecznej z demokracją polityce rządzącej w Stanach Zjednoczonych oligarchii i jej sługusów w innych krajach „demokratycznych” są bezsilne i skazane na niepowodzenie.

W jednobiegunowym świecie, zdominowanym przez imperialne USA które, wspomagane przez satelickie rządy krajów NATO i innych wasali, posłuszne Waszyngtonowi a nie własnym społeczeństwom, nagminnie i bezkarnie depczą i niszczą wszelkie ośrodki oporu przeciw ich całkowitej dominacji, ISIL może jawić się ideowym młodym ludziom, często narażonym na dyskryminację i posądzenia o „terroryzm” tylko z tytułu ich wiary czy pochodzenia, jako jedyny prawdziwy, skuteczny i liczący się ruch oporu. Arabska Wiosna nie skończyła w żadnym kraju Bliskiego Wschodu odzyskaniem pełnej niezależności, czy szansą na budowę jakiejś własnej wersji demokracji, ale albo zachodnimi interwencjami, albo powrotem do „status quo ante” z nowym dyktatorem na pasku zachodu, w każdym jednak przypadku całkowitą klęską umiarkowanych islamistów, dążących do zreformowania swych społeczeństw w kierunku lepszego dostosowania struktury politycznej do ich natury i tradycji. Na placu, w wyniku zachodnich interwencji usuwających po kolei wszystkie rodzime alternatywy dla importowanych z zachodu rozwiązań społecznych i politycznych, pozostali jako przeciwnicy Pax Americana na Bliskim Wschodzie już tylko najbardziej skrajni fanatycy z Państwa Islamskiego. Mimo że jego zachodni rekruci z reguły dobrze wiedzą o ich zbrodniach i ekscesach – zachodnie media są pełne prawdziwych lub mniej prawdziwych opisów horrorów – decydują się jednak mimo to na zasilenie jego szeregów, gdyż nie widzą żadnej alternatywy, a sam fakt, że ISIL jest skuteczne w walce z amerykańskim hegemonem i jego lokalnymi sługusami jest dla nich w tych układach decydującą atrakcją.

Można by tu się doszukać paraleli z hiszpańską wojną domową w latach 1936–1939, gdy wobec bezczynności rządów mocarstw zachodnich wobec pochodu faszyzmu, ideowi młodzi ludzie z całej Europy dołączali do armii republikańskiej walczącej z zamachem stanu generała Franco, mimo wykroczeń i zbrodni popełnianych przez dominujących w jej szeregach Stalinistów i anarchistów.

Jeśli to prawda, że głównym, ukrywanym przez zachodnią propagandę motywem rekrutów ISIL jest chęć walki z niesprawiedliwością, wyzyskiem, przemocą i hipokryzją narzuconego przez hegemoniczne Stany Zjednoczone porządku międzynarodowego na Bliskim Wschodzie, wszelkie wysiłki rządów zachodnich, podejmowane w celu ich zniechęcenia są bezskuteczne. Kampanie propagandowe, procesy karne, pozbawianie obywatelstwa, czy de-radykalizacja są bowiem w takiej sytuacji leczeniem objawowym, nie usuwającym prawdziwego źródła problemu. Podobnie jak bombardowania, zbrojne interwencje czy rządy twardej ręki oswojonych dyktatorów nie są w stanie skutecznie pokonać Państwa Islamskiego, które jest tylko najnowszą i najskrajniejszą wersją oporu przeciw amerykańskiej DOMINACJI i interwencjom, ideą która staje się z każdym kolejnym wcieleniem coraz bardziej radykalna i gwałtowna, w miarę jak bardziej umiarkowane wersje są niszczone lub bombardowane.

ISIL nie można pokonać bombami, dronami, czy kolejną interwencją zbrojną, bo wywodzi się z oporu przeciw obcej dominacji i ingerencji. O wiele łatwiejszą, tańszą i mniej krwaawą drogą byłoby pozbawienie go legitymacji, atrakcyjności i rekrutów, poprzez zaprzestanie przez USA wspierania „Izraela” i tyranów na usługach Waszyngtonu oraz finansowania i zbrojenia organizacji pozapaństwowych będących jego prokurentami (proxy) w regionie. Szanse na taką drastyczną zmianę kursu przez amerykańską oligarchię, zdominowaną przez grupy specjalnych interesów tuczące się na wojnach, czy reprezentujące interesy „Izraela” jest zerowa, a zatem zarówno rekrutacja zachodniej młodzieży do ISIL, jak i krwawe wojny na Bliskim Wschodzie oraz ich echa w Europie będą trwać przez długie lata i nie można przewidzieć ani ich końca ani skutków.

Autorstwo: Herstoryk
Na podstawie: america.aljazeera.com
Nadesłano do: WolneMedia.net