Inflacja – komu się opłaca?

Opublikowano: 26.07.2022 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2226

Inflacja i wzrost cen tradycyjnie są przedstawiane przez rządzących oraz rozmaitych „okołorządowych” ekspertów jako rezultat działania niepojętych sił panujących nad rynkami: mówią i piszą oni o inflacji jak o powodzi czy trzęsieniu ziemi. Często też traktowana jest jako kara „żywiołu ekonomii” za roszczenia ludzi pracy. Jednak w rzeczywistości nie mamy tu do czynienia z żadnym tajemniczym czy mściwym zjawiskiem rodem z mitologii, a jedynie z planowym działaniem systemu zmierzającym do obniżenia wartości wynagrodzeń i wartości naszej pracy.

Klasyczny liberalizm i jego współczesne wersje uznają inflację za zjawisko „obiektywne”, za efekt samoregulującej się „prawdy rynku”. Znaczy to, że inflacja pojawia się wtedy, kiedy społeczeństwo żąda zbyt wiele i jest zdrową reakcją rynków zmierzających do odtworzenia rynkowej równowagi.

W tej koncepcji nie bierze się jednak pod uwagę tego, że za inflacją i rynkami stoją żywi ludzie oraz przede wszystkim wielki kapitał. W odróżnieniu od teorii liberalnych lewicowa teoria krytyczna nie fetyszyzuje i nie uświęca rzekomo wrodzonej mądrości indeksów giełdowych. Już od Karola Marksa wiemy, że rosnące ceny i spadająca siła nabywcza ludzi pracy (czyli właśnie inflacja) związane są z naciskami i presją ze strony kapitału. Kapitalizm dąży bowiem do tego, aby minimalizować zarobki pracownika i tym samym przerzucać na niego koszt spadających zysków klas panujących. Dla Marksa prawdziwą inflacją była właśnie spadająca cena siły roboczej. Innymi słowy: im większy kryzys systemu, im mniejsze zyski kapitału i im więcej wywalczą sobie pracownicy – tym większa będzie inflacja, poprzez którą klasy panujące odbiją swe straty i zagwarantują sobie dalszy wzrost prywatnych zysków.

Pieniądze reprezentują wartość, ale i jednocześnie stan zysków systemu kapitalistycznego. Oznacza to, że im większa jest inflacja – tym większy kryzys systemu kapitalistycznego, który popada w coraz większe kłopoty i któremu coraz trudniej o stabilnie rosnące zyski. Przy czym chodzi tu oczywiście o zyski przede wszystkim właścicieli, inwestorów i wszystkich tych, którzy obracają kapitałem. Niestety – za ich problemy i trudności w powiększaniu swych fortun ostatecznie płacą pracownicy, ponieważ obniżanie realnej wartości ich wynagrodzeń to prosta droga do bogactwa dla uprzywilejowanych.

Jak przy tym już wiemy, kapitalizm jest systemem, który działa w sposób rozmyty i nieskoncentrowany. Procesy rynkowe maskują intencje akcjonariuszy, rad nadzorczych i oligarchów. Zamiast podwyżek cen ogłaszanych przez premiera czy pierwszego sekretarza w społeczeństwo uderza więc huragan „obiektywnych” sił, za które – według systemu – nikt nie odpowiada, a przynajmniej nie odpowiada osobiście. Dlatego tak łatwo jest kapitalizmowi unikać wszelkiej politycznej odpowiedzialności za stan gospodarki, a jedyne wpadki rządzący zaliczają wtedy, kiedy maska obłudy przypadkowo opada i słyszy się porady rodzaju: „jedzcie ciastka”, „zbierajcie chrust” czy „ocieplajcie mieszkania”.

Za inflacją stoją też oczywiście przyczyny natury geopolitycznej, czyli te dotyczące gospodarki w skali makro. Im większa inflacja – tym większy z reguły spadek zaufania kapitalistycznych inwestorów do konkretnego państwa. Jeśli kapitał międzynarodowy ocenia dane państwo jako mało wiarygodne, a zatem niezdolne do generowania dużych zysków – wtedy waluta tego kraju idzie na przecenę, jej kurs słabnie, a inwestorzy przenoszą swoje kapitały do miejsc bardziej opłacalnych lub po prostu chowają je na konta, przemieniają w skarb i czekają na lepsze dla kapitalizmu czasy.

Oceńmy w tym miejscu sami, jak bardzo niebezpieczne i właśnie nieetyczne jest uzależnienie jakości życia milionów ludzi od ich zdolności do przynoszenia zysku prywatnym inwestorom. Przecież nierzadko nie chodzi tu o możliwość kupna dodatkowej torebki czy obiad w restauracji, ale o pieniądze na lekarstwa i opał…

Zauważmy przy tym, że wpływ pojedynczego pracownika na całokształt zysków całego systemu jest w istocie bardzo niewielki. Do tego przecież wszystko wskazuje stale, że wydajność naszej pracy rośnie. Załamania koniunktury nie biorą się więc wcale stąd, że ludzie pracy zaczęli nagle masowo grać w gry w czasie swej zmiany, lecz stąd, że załamaniu uległy plany inwestycyjne elit i systemowe strategie inwestycyjne.

Patrząc na sprawę z perspektywy wspólnego bezpieczeństwa i rozwoju, jednym z najgłupszych pomysłów zachodniego kapitalizmu w ostatnim czasie było przeniesienie praktycznie całej produkcji przemysłowej do państw niegdyś określanych mianem Trzeciego Świata, czyli państw Globalnego Południa. Obecna sytuacja, na którą składają się wzrosty wynagrodzeń w Chinach, zmiana strategii gospodarczej tego kraju i przejście na konsumpcję wewnętrzną oraz wynikające z pandemii załamanie się łańcuchów dostaw powodują, że wszystko wyprodukowane gdzieś na drugim końcu świata, co miało być pewne i przede wszystkim tanie (jak najtańsze, często kosztem czyjegoś zdrowia i życia) nagle szybko drożeje i staje się problematyczne. Na samochody u dealerów tak długo czekamy właśnie dlatego, że strategia zachodnich kapitałów uległa załamaniu: tania praca i tanie fabryki poza granicami Europy przestały być przepisem na wysokie i stabilne zyski. Tam też kończy się Eldorado taniej pracy. Zaś pomysł, żeby w krajach rozwiniętych pozbyć się przemysłu i postawić na same usługi od początku był iście samobójczy: przykładem niech będą tu braki podstawowej aparatury medycznej, a nawet środków opatrunkowych i maseczek w czasie pandemii spowodowane przerwami w dostawach. „Wyprowadzenie” produkcji z Europy i Ameryki ma także wręcz fatalne skutki dla środowiska: zamiast zrównoważonego rozwoju mamy obecnie sztucznie zglobalizowaną gospodarkę, gdzie każda jednorazowa maszynka do golenia i szczoteczka do zębów pokonują dystans równy połowie obwodu naszej planety. Koszt transportu towarów jest ogromny, ale o wiele gorsze są jego konsekwencje dla globalnego klimatu.

Wysokiej akumulacji, to znaczy gromadzeniu przez oligarchów coraz większych majątków, zawsze towarzyszy ubożenie klasy pracującej. Rekordowe zyski koncernów paliwowych, banków i kapitałów inwestycyjnych odnoszone są kosztem pracownika. Wzrost wydajności jego pracy nie zostaje nagrodzony, a w dodatku obniża się mu pensję, czyniąc to „pod maską” inflacji, czyli po prostu podnosząc ceny podstawowych produktów, a więc zmniejszając realną wartość pieniądza w kieszeni. W Polsce banki w okresie ostatniego roku (do maja 2022 r.) zanotowały zysk w wysokości 121 procent. Jednocześnie oprocentowanie lokat jest bardzo niskie i obecnie trzymanie pieniędzy na koncie opłacalne jest już praktycznie wyłącznie dla samych banków. To samo, choć w różnej skali, dzieje się w większości państw systemu kapitalistycznego: koszty ponoszą pracownicy, a nieliczni bogaci są coraz bogatsi.

Wszystko to umożliwiają rządzący: wierna wielkiemu kapitałowi klasa polityczna. Jest to bowiem część znanego zjawiska natury politycznej: w czasie kryzysu kapitał żąda od państwa, aby broniło go przed spadkami zysków. Pisał już o tym Oskar Lange, który przestrzegał przed naciskami kapitału na rządy poszczególnych państw. Kapitał pragnie bowiem, by państwo gwarantowało jego zyski i to właśnie kosztem obniżenia ceny pracy. Właśnie dlatego państwa niewiele robią, by przeciwdziałać spadkowi realnej siły nabywczej i ubożeniu ludzi. Jak pisał polski teoretyk: „W interesie takiej polityki zwodzi się opinię publiczną argumentem, że wszelkie straty kapitałowe ubożą społeczeństwo”. A tymczasem w rzeczywistości straty kapitałowe nie powinny wcale oznaczać ubożenia społeczeństwa. Niewydajne inwestycje i niewydajną gospodarkę należy reformować i przekształcać. Plany należy zamieniać i aktualizować. Tymczasem niepowodzenia systemu muszą finansować ci, którzy w procesie decyzyjnym kapitalizmu mają do powiedzenia najmniej i których systemowa oligarchia zawsze najchętniej poświęca. W dodatku pracowników karmi się jeszcze czystą (wstrętną) ideologią i wmawia im, że to dodatki na dzieci i głodowe emerytury odpowiadają za światowy kryzys. Z logiką globalnej produkcji natomiast wszystko jest w porządku i z pewnością nikt nie powinien czepiać się fortun miliarderów, którzy swoją drogą – jak rzekł wpływowy amerykański miliarder Thomas Peterffy – już zapowiedzieli, że inflacja potrwa latami i mamy się do niej przyzwyczajać…

Inflacja nie jest więc zjawiskiem naturalnym ani karą za głodowy socjal, lecz skutkiem działań kapitału wymierzonych przeciwko sile roboczej, przeciwko pracownikom z zamiarem obniżenia ich wynagrodzeń, by w ten sposób finansować fortuny, a także niepowodzenia najbogatszych – nawet mimo kryzysu. Lewica dobrze jednak wie, że to nie świat pracy odpowiada za inflację. Za wzrost cen nie odpowiadają – jak chcieliby tego liberałowie – szczątkowe prawa socjalne czy zbyt wysokie płace. Za wzrost cen odpowiada system, który w obliczu kryzysu w pierwszej kolejności poświęca tych, którzy mają najmniej i których życie oraz praca właśnie trafiają na wielką przecenę.

Autorstwo: Tymoteusz Kochan
Źródło: Trybuna.info


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. replikant3d 26.07.2022 17:19

    nasze ,,miśki,,mają g…do gadania. realizują wytyczne swoich ,,zleceniodawców,, w Bazylei i innych.

  2. MasaKalambura 27.07.2022 01:25

    nasze miśki robiły takie numery w czasach Okrągłego Stołu. Przed nim czerwońce, a potem milion różnych partii razem. Z inflacji dwucyfrowych wyleczyła nas Unia. Po czym zachorowała sama.

    Spytaj pierwszego z brzega miliardera polskiego, ukraińskiego czy rosyjskiego. Sitwy politbiur, centralnych banków i służb zbrojnych.

  3. MasaKalambura 27.07.2022 20:24

    Nie wydaje mi się, by przedsiębiorcy czy rolnicy tego oczekiwali. Jak dadzą, to wezmą. Ale lepsze były by niskie podatki i proste przepisy. A nie ten socjalistyczny raj z piekła rodem.

    Nie sądzę też, że każdy z nas kradnie i oszukuje. Choć uważam, że tak horrendalnie skomplikowane systemy prawa, podatkowe i kodeksy wszelakie właśnie to mają na celu, zmusić nas do kombinowania, tak aby złodziejstwo i cwaniactwo, mimo że moralnie problematyczne, wciąż było konieczne. Jak za PRL.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.