Hosni Mubarak to nie Ben Ali

Opublikowano: 31.01.2011 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 561

W większości doniesień mediów z ostatnich kilku dni można znaleźć informacje o przewidywanej rezygnacji ze stanowiska prezydenta Egiptu, a eksperci zastanawiają się raczej “kiedy” a nie “czy” to nastąpi. Hosni Mubarak to jednak nie Ben Ali i pogłoski o jego śmierci politycznej, choć oczywiście możliwej, są jednak zdecydowanie przedwczesne.

Utrzymanie się przez ponad 30 lat u władzy, w takim kraju jak Egipt, wymaga niesłychanej przebiegłości, sprytu, a czasem brutalności i bezwzględności politycznej. Podtrzymywanie sojuszu z USA i Izraelem przy jednoczesnych normalnych stosunkach z krajami arabskimi i względnym spokoju ze strony Palestyńczyków jest samo w sobie majstersztykiem politycznym.

Zbudowanie z Egiptu centrum turystyki i kraju cieszącego się pozytywnym, przyjaznym wizerunkiem na arenie międzynarodowej, przy silnej opozycji wewnętrznej, fundamentalistach i nie ukrywajmy nieprzestrzeganiu praw człowieka, wszechobecnej korupcji i panoszących się siłach bezpieczeństwa także zasługuje na szacunek – jako wzór skutecznej manipulacji opinią publiczną. Zwłaszcza jeżeli dodamy tego oszustwa wyborcze i nagminne łamanie jakiejkolwiek swobody politycznej i zasad demokracji.

Obronienie własności i kontroli nad Kanałem Sueskim, przyciągnięcie inwestorów do sektora petrochemicznego i istotny wzrost znaczenia Egiptu jako eksportera gazu, a także rosnącego centrum przemysłowego regionu jest także w dużej części zasługą prezydenta Mubaraka.

Należy pamiętać o tym, że Hosni Mubarak grał w „dyplomatyczne szachy” wtedy, kiedy większość obecnych obywateli Egiptu jeszcze się nawet nie zdążyła urodzić. I dzięki temu zdążył reguły tej gry doskonale poznać.

Nie ma nic groźniejszego niż brak szacunku do przeciwnika i zlekceważenie jego faktycznych możliwości. Ben Ali z żoną fryzjerką, z której śmiała się cała Tunezja grał w zupełnie innej lidze i porównania obydwu prezydentów są niestety nie na miejscu. Przywódca Tunezji mógł uciec z kraju, przywódca Egiptu co najwyżej z kraju odjedzie, wcześniej zabezpieczywszy swoje interesy i załatwiwszy wszystko to, co przed odjazdem powinien załatwić.

Wydaje mi się, że po pierwszych dniach zaskoczenia, obecnie to prezydent Mubarak przejął inicjatywę i prowadzi dyplomatyczną rozgrywkę, w której stawką są interesy jego i jego rodziny – i choć nie dostrzegają tego media – zdobywa w niej kolejne punkty. Nawet jeżeli faktycznie finalnie ustąpi, to zrobi to na swoich warunkach i zasadach, a nie zmuszony do tego przez działania “egipskiej ulicy” czy nacisków międzynarodowych. A o to kolejne zwycięskie punkty Mubaraka:

1. Mianowanie na wiceprezydenta Omara Sulejmana. Były wojskowy, szef wywiadu od 1990 roku, od 1995 r. gdy pośrednio uratował życie prezydenta Mubaraka podczas zamachu w Adis Abebie (na dzień przed zamachem „zmusił” Mubaraka by zamiast zwykłym transportem jechał samochodem opancerzonym) jeden z jego najbliższych współpracowników. Negocjował pokój między Palestyną i Izraelem po II Intifadzie. Ściśle współpracował z CIA w programie przekazywania więźniów i informacji pomiędzy wywiadem amerykańskim i egipskim (informacje od więźniów egipskich miałyby być pozyskiwane za pomocą tortur). Generał Suleiman jest cenionym ekspertem i głównym aktorem tzw. „globalnej wojny z terroryzmem” hołubionym i chwalonym na salonach amerykańskich i europejskich. Doskonale znający język angielski i akceptowalny przez cały zachodni świat jako gwarant stabilności i bezpieczeństwa w regionie. Dzięki temu ruchowi Mubarak zapewnił sobie bezgraniczne poparcie Zachodu, jeżeli nie dla siebie, to dla swojego następcy. Teraz każdy inny kandydat – np. wysunięty przez armię, gdyby chciała się zbuntować i faktycznie zmienić układ sił w Egipcie nie będzie zaakceptowany. Podobnie jakikolwiek demokrata nie będzie stanowił takiej gwarancji bezpieczeństwa jak Sulejman. Każdy kandydat będzie gorszy, bo mniej znany, a tym samym potencjalnie nieprzewidywalny i niebezpieczny. Omar Sulejman to nie tyle kandydat Mubaraka, co kandydat Zachodu – i prawdopodobnie z Zachodem (a na pewno z dyplomacją amerykańską) uzgodniony. Niestety nie gwarantuje on żadnych zmian dla samych Egipcjan.

2. Powolne zamykanie mediów. Najpierw dość chaotyczna blokada Internetu – nie do utrzymania na dłuższą metę przy dzisiejszych możliwościach technicznych, choć z pewnością utrudniająca życie demonstrantom. Dużo skuteczniejsze jest zamykanie ust telewizjom transmitującym to, co się dzieje w Egipcie. To młodzi, wykształceni i aktywni będą porozumiewać się przez Internet. Ale to młodzi i starzy oglądający telewizję mogą dużo skuteczniej obalić system. To telewizja – wciąż – jest najsilniejszym medium w tym kraju. Zaczęło się od Al-Dżaziry, ale pewnie się na niej nie skończy.

3. Uwolnienie więźniów, nie zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom dużych miast, doprowadzenie do rabunków i zwykłego bandytyzmu poprzez wycofanie policji nie tylko z ulic przed demonstrantami, ale także z wszystkich miejsc, gdzie policja po prostu pilnowała porządku. Choć jedne z doniesień mówią o buntach w więzieniach, to inne o opuszczaniu więzień przez strażników, a nawet zostawianiu otwartych drzwi. Trudno ocenić jaka jest prawda, z pewnością jednak wzrost zamieszania, bandytyzmu i zwykłej przestępczości krótkoterminowo jest na rękę Mubarakowi. Po pierwsze ludzie bojący się o własne bezpieczeństwo są mniej skłonni walczyć o swoje prawa polityczne i samorealizacje. Zgodnie z piramidą potrzeb Maslowa – brak bezpieczeństwa jest ważniejszy i dopiero jak ludzie mają zapewnione podstawowe potrzeby mogą myśleć o czymś więcej. Po drugie jeszcze kilka dni zamieszek i świat zamiast o młodych zapalczywych demokratach będzie mówił o młodych bandytach, zwłaszcza jeżeli na ulicy nie będzie już mediów by przekazywać prawdziwy obraz sytuacji.

4. Spotkanie i ustalenie strategii oraz (prawdopodobnie) ustalenie podziału wpływów i scenariusza działań z wojskiem podczas dzisiejszego spotkania prezydenta z dowódcami armii. Zakładam (choć można tylko domniemywać), że Mubarak finalnie określił rolę armii i wypracował formę porozumienia, prawdopodobnie mając od ogłoszenia kandydatury Sulejmana wsparcie Zachodu, a tym samym wiążąc wojsku ręce przed wskazaniem jakiegokolwiek innego kandydata.

Niestety wydaje mi się, że to Mubarak przejął inicjatywę i choć raczej nie jutro – bo dopiero jutro nastąpi ewakuacja amerykańskich obywateli – ale pojutrze Egipt może spłynąć krwią. Czy na fotelu prezydenta zostanie Mubarak, czy też będzie to Sulejman nie zmieni to faktu, że z pewnością ewentualne przekazanie władzy nie będzie łatwe, a być może nie będzie nawet możliwe. Zachód zamiast demokracji wybierze zgniły, ale za to bezpieczny dla siebie kompromis zapominając o hasłach i ideałach, o których tak chętnie mówi, ale zdecydowanie mniej walczy o ich wprowadzanie. A jedynym przegranym może zostać nie Mubarak, ale biedna i zdradzona przez możnych tego świata egipska ulica, bo nowy wiceprezydent gwarantuje niezmienność istniejącego porządku, a choć nie o to chodzi Egipcjanom, to z pewnością o to chodzi światu.

Mam nadzieję, że się mylę.

Autor: Marek Kubicki
Źródło: Arabia


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. cergov 31.01.2011 13:35

    Dobry artykuł. Podzielam ostatnie zdanie: oby nie taki był finał jak zwykle…Interes Stanów jest tu kluczowy.Z uwagą śledzę wydarzenia w Egipcie-finał tej sprawy może określić wizję przyszłego świata …
    Fajnie piszesz, Fenix, byle nie pozostało to w sferze życzeń..Nie może , ale NA PEWNO wszystkie ruchy są konsultowane prze USA i Stany zrobią WSZYSTKO by “nowa” władza była nadal jankeskim wasalem.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.