Hiszpania na równi pochyłej?
Wolność Internetu znów jest zagrożona przez hiszpańskich ustawodawców. Planowana nowelizacja tamtejszego prawa własności intelektualnej wpłynie zgubnie przede wszystkim na strony tworzone przez zwyczajnych użytkowników – blogi, witryny zawierające zdjęcia i filmy, czy media społecznościowe. Uchwalona niedawno przez Kongres Deputowanych i oczekująca na przyjęcie przez hiszpański senat ustawa może trwale zaszkodzić cyfrowym dobrom wspólnym. Mimo, że aktywiści i prawnicy próbują wspólnymi siłami wstrzymać zatwierdzenie nowego prawa, są powody do obaw.
Uderzający jest kontrast między obowiązującą jeszcze niedawno polityką internetową Hiszpanii, promującą otwarty dostęp do kultury i zasobów naukowych, a proponowaną zmianą przepisów, która odniesie odwrotny skutek. Ustawa, żartobliwie nazywana podatkiem od Google, zakłada wprowadzenie opłaty od umieszczania linków i zobowiązuje do rekompensaty za wykorzystanie cudzych treści (nawet jeśli ich autorzy tego nie chcą), co znacznie uszczupli dotychczas obszerne, wolnodostępne zasoby naukowe oraz ograniczy prawa użytkowników i wolność twórców.
Bieżąca reforma hiszpańskiego prawa autorskiego nałoży na uniwersytety obowiązek pobierania opłat za wgląd w publikacje. Udostępnianie prac naukowych, czy innych treści, komukolwiek spoza pracowników danej uczelni zostanie zabronione. Innymi słowy, jeśli zechcesz podzielić się artykułem swojego autorstwa poza alma mater i ktoś zamieści do niego odnośnik, będzie musiał ci zapłacić, nawet jeśli nie oczekujesz wynagrodzenia. Wirtualne kampusy muszą dostosować się do nowych ustaleń, a część dochodu będzie przekazywana hiszpańskiej agencji CEDRO (Centro Español de Derechos Reprográficos).
Nowelizacja zawiera też inne regulacje sprzeczne z twórczą, wspólnotową naturą Internetu, m.in. ustanawia komisję administracyjną, organ upoważniony do usuwania treści z powodu naruszenia praw autorskich bez wcześniejszego przeprowadzenia postępowania sądowego, co zwykle jest zalecane w takich przypadkach. Może również zagrozić wirtualnej kreatywności i innowacji, obarczając strony, które nie usuną linków do witryn “winnych naruszenia”, karą grzywny w wysokości do 600 tysięcy euro, oraz anonimowości w sieci, wymagając nie tylko od dostawców usług internetowych, ale też od agregatorów treści i agencji reklamowych, by gromadziły i w razie oficjalnej prośby ujawniały dane osobowe użytkowników.
Z ideologicznego punktu widzenia nowa ustawa sprzyja natomiast rozwojowi kultury “informatorów”, w której użytkowników zachęca się do donoszenia na siebie nawzajem i sugerowania, które strony powinny zostać zlikwidowane.
Choć stworzone, by chronić prawa autorskie, nowe przepisy mogą stać się narzędziem umożliwiającym usuwanie treści i monitorowanie obywateli oraz limitującym dostęp do oferowanych przez sieć możliwości tworzenia i kształcenia. Zamieszczanie linków stworzyło Internet, jaki znamy dziś, a ograniczenie tej funkcji i kontrola nad użytkownikami, którzy z niej korzystają, stanowi zagrożenie dla jego wolności.
Autorka: Renata Avila
Tłumaczenie: Karolina Mruk
Źródło: Global Voices