Hanoi – Warszawa

Opublikowano: 21.04.2011 | Kategorie: Kultura i sport

Liczba wyświetleń: 1409

Rozmowa z reżyserką Katarzyną Kilimkiewicz.

JAROSŁAW PIETRZAK: Gratuluję nagrody Europejskiej Akademii Filmowej dla “Hanoi-Warszawa” za najlepszy krótki metraż. Twój film jest prostą, minimalistyczną historią, która jednak opowiada o jednym z największych problemów współczesności – migracjach ekonomicznych, których fale przelewają się z jednego kraju do drugiego, czy też nawet z jednego kontynentu na inny – z ekonomicznych peryferii do centrów, lub choćby trochę bliżej centrów, jak w przypadku bohaterki twojego filmu, dziewczyną z Wietnamu, która jak jej towarzysze podróży i tysiące innych Wietnamczyków, zapłaciła szmuglerom ludzi, by dostać się do Polski. Skąd się wzięła historia, można przeczytać na jego stronie internetowej (hanoi-warsaw.com), a czy bohaterka ma swój realny, jednostkowy “prototyp”?

KATARZYNA KLIMKIEWICZ: Bohaterka nie miała swojego konkretnego jednostkowego prototypu, historię Mai Anh wymyśliłam, opierając się na różnych historiach, które zasłyszałam od wielu osób. Wietnamczycy są skryci i rzadko opowiadają o sobie. Dość dobrze znałam cały proces przerzutu przez granicę. Jeszcze zanim napisałam scenariusz, pojechałam do Przemyśla i rozmawiałam z oficerem straży granicznej. Później, kiedy napisałam scenariusz, dawałam go do czytania Wietnamczykom, m.in. Ton Van Anh ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa; czytali go też ludzie, którzy pomagają Wietnamczykom: Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada, Ewa Grabowska – psycholog międzykulturowy. Niektóre uwagi uwzględniłam, dotyczyły one głównie specyfiki, np. w scenariuszu Wietnamczycy na stadionie grają w karty, Wietnamczycy zasugerowali, że raczej graliby w warcaby.

Takie detale były dla mnie bardzo ważne. Zależało mi, aby film był jak najbardziej autentyczny. Miałam poczucie, że poruszam drażliwy temat, który mało jest obecny w mediach. Chciałam pokazać sytuację nielegalnie imigrujących do Polski Wietnamczyków jak najuczciwiej. To są problemy realnych ludzi i zależało mi, by nie zaszkodzić ich sprawie i żeby dyskusja o ich problemach przedstawionych w filmie nie zboczyła na temat tego, że film zakłamuje rzeczywistość, czy wykorzystuje egzotyczną tematykę jako ciekawostkę.

– “Hanoi-Warszawa” porusza w mniejszej skali i przenosząc geograficznie punkty ciężkości (czy może skupiając się na innych osiach w globalnych stosunkach dominacji ekonomicznej) tematy, które przywodzą na myśl np. austriackie kino krytyczne ostatnich lat. Filmy takie jak Kod nieznany Michaela Haneke czy Import-Export Ulricha Seidla (choć różnisz się od nich podejściem do mechanizmu projekcji-identyfikacji). Austriaccy filmowcy zajęli się w nich tymi osiami, które zbiegają się w zamożnych krajach centrów światowego systemu kapitalistycznego, a biegną do nich z peryferii (Afryka w Kodzie nieznanym) i półperyferii, nierzadko zepchniętych wtórnie do roli peryferii w ciągu ostatnich dwudziestu lat (Rumunia w Kodzie nieznanym i Ukraina w Import-Export). Ty zajęłaś się nieco innymi, mniej centralnymi osiami w tych samych strukturach globalnych stosunków dominacji. Tych między peryferiami a półperyferiami, które tutaj, w jednostkowym losie bohaterki, a także jej współtowarzyszy podróży, reprezentowane są przez Wietnam i Polskę. Polska, z powszechnym w ciągu ostatnich dwudziestu lat doświadczeniem migrowania za pracą, sama jest celem takich migracji dla zdesperowanych mieszkańców innych części świata. Jest też inne podobieństwo, przynajmniej do Hanekego – podobnie jak on, pokazujesz, że wbrew zachodnim fantazjom o Innym (z Trzeciego Świata, ze Wschodu, itd.), globalne stosunki dominacji mają np. takie skutki, że zmuszają ludzi do masowych migracji za chlebem, często z narażeniem życia, rozwalając to, co Zachód w swoich fantazjach wciąż tym Innym przypisuje – silne “więzi” wewnątrz społeczności, rodziny, itd. To wszystko okazuje się skorumpowane i zniszczone przez przymus egoistycznej walki o własne indywidualne przetrwanie. Towarzyszący sobie w tej koszmarnej podróży ludzie nie bronią bohaterki przed gwałtem ze strony szmuglera, nie dzielą się jedzeniem, nie pomagają sobie. A potem jeszcze przyjmują grę w fałszywą tożsamość, żeby przetrwać i nie zostać deportowanym. Myślałaś o takich twórcach, o tego rodzaju kinie, jak Haneke czy Seidl, pracując nad “Hanoi-Warszawa”?

– Bardzo cenię Haneke, jego film Ukryte jest ważną inspiracją w pracy przy moim nowym filmie filmu Flying Blind. Jednak filmem, który towarzyszył mi przy pracy nad “Hanoi-Warszawa” był “Czas Apokalipsy”. Płyta z tym filmem jeździ ze mną wszędzie, oglądam go często od środka i mimo, że widziałam go już dziesiątki razy, nigdy nie przestaje mnie fascynować i inspirować. W trakcie pracy nad “Hanoi” oglądałam go w zasadzie codziennie, zwłaszcza, kiedy nie mogłam spać. “Czas Apokalipsy” pokazuje grozę egzystencji, człowieka przyciśniętego do muru, który przekracza własne granice, dociera do głębi człowieczeństwa i to, co tam znajduje jest przerażające. Kurz odrzucił pozory i uczciwie stawił czoło grozie człowieczeństwa. Jeśli chcemy być uczciwi, nie możemy udawać, że nas ta groza nie dotyczy. Copolla pokazuje prywatność w kontekście polityki, ludzi uwięzionych w swoich rolach społecznych. Jedna z najlepszych sekwencji w filmie to spotkanie z francuskimi plantatorami. “Czas Apokalipsy” mówi językiem, który jest mi bardzo bliski.

– Porównanie do Hanekego i Seidla to bynajmniej nie był zarzut, wręcz przeciwnie, co mam nadzieję jest jasne. Jest to jednak zaskakujące. Polskie kino ostatniego dwudziestolecia nie przyzwyczaiło nas niestety do szerokich intelektualnych horyzontów, poza niezwykle nielicznymi wyjątkami nie potrafiło sobie poradzić z analizą, nawet z rzetelnym opisem polskiej rzeczywistości po restauracji kapitalizmu. Opisów miejsca polskiej rzeczywistości we współczesności globalnej, w szerszej perspektywie, przestaliśmy się już właściwie po polskich filmowcach spodziewać.Twój film łączy świetnie skonstruowaną i opowiedzianą historię jednostkowego bohatera z szerokim horyzontem opisu świata, w którym żyjemy – pomimo iż jest to jedynie skromny film krótkometrażowy. Myślisz, że są jakieś szanse na wyjście polskiego kina z zapaści narzuconej przez obsługę prawicowej polityki historycznej z jednej strony (z Wajdą i Katyniem na czele), z drugiej zupełne oderwanie od życia i rzeczywistości popadłych we wtórny artystyczny analfabetyzm niegdysiejszych wybitnych autorów kina intelektualnego (Zanussi) i jeszcze z trzeciej eskapistyczny kretynizm komedii romantycznych i innych nieudolnych ersatzów kina gatunków? Widzisz jakieś oznaki wiosny po tej dwudziestoletniej zimie?

– Widzę oznaki wiosny, zaczyna się coś dziać, co prawda za wcześnie jeszcze, żeby odtrąbić koniec zimy, ale mam wrażenie, że ludzie w moim wieku powróciwszy z zagranicznych stypendiów, czy egzotycznych podróży i pozbywszy się kompleksów wobec Europy czy świata przestali tak ufnie wierzyć w to, co im próbują przekazywać nieco już zdewaluowane autorytety. Z drugiej strony myślę, że na szczęście zakończył się okres zachłyśnięcia wielkim światem i konsumpcjonizmem, ludzie zaczynają czuć, że liczą się także inne sprawy. Myślę, że jest to bardzo widoczne, jeśli spojrzy się ile powstaje ruchów społecznych, obywatelskich. To pokazuje, że ludzie czują się obywatelami, mają poczucie, że mogą wpływać na świat w jakim żyją, są wobec niego krytyczni w sposób twórczy. Takie ruchy, jeśli chodzi o kino, to nasze Stowarzyszenie FILM 1,2, czy Restart Polskiego Kina, ale także ruch Obywatele Kultury.

Stowarzyszenie FILM 1,2 tworzy platformę do komunikacji między młodymi ludźmi z branż związanych z filmem, organizujemy debaty z krytykami filmowymi, warsztaty na których spotykają się reżyserzy ze scenarzystami, pisarzami, kompozytorami, reżyserem dźwięku, specjalistami od efektów specjalnych. Staramy się stworzyć pozytywną atmosferę do twórczego ryzyka, otwierać się na nowe pomysły, wspierać się wzajemnie i inspirować. Bierzemy udział w konsultacjach środowiskowych dotyczących zmian w PISF, zabieramy głos w debatach publicznych. Myślę, że to, co paraliżuje filmowców w Polsce to wyniesiony ze szkół filmowych strach przed ryzykiem, przed ośmieszeniem, przed mówieniem własnym głosem. Staramy się w naszym Stowarzyszeniu przełamywać ten strach.

– Projekt, nad którym teraz pracujesz, to pełny metraż, na dodatek powstaje on w Wielkiej Brytanii, nawiasem mówiąc przyjmij, proszę, moje gratulacje. Powracają w nim tematy emigracji i globalnych stosunków władzy. Zbieg okoliczności, czy to właśnie Cię programowo interesuje? Pragnienie opisu rzeczywistości? Własne studenckie doświadczenia wyjazdów “na saksy”? Co odegrało tu największą rolę?

– Dzięki za gratulacje, ale są na wyrost, porozmawiamy, jak film wejdzie na ekrany. A co do pytania. Zawsze mnie to zastanawiało, jak to, skąd się pochodzi, decyduje o twoim życiu, jak nas formuje. Myślę, że coś mnie gnało w świat, podróżowałam, studiowałam w Amsterdamie, z miłości wyjechałam do Urugwaju, trochę mieszkałam w Berlinie, potem robiłam film dokumentalny w Izraelu. Ciekawi mnie to, jaki jest związek człowieka z miejscem, z którego pochodzi i z miejscem, w jakim żyje. W 2007 razem z Nowojorczykiem Andrew Friedmanen zrobiliśmy w Berlinie film dokumentalny “Wasserschlacht – Wielka Wojna Graniczna” o dorocznej bitwie anarchistów z dwóch dzielnic kiedyś rozdzielonych murem. Ta bitwa to rodzaj manifestacji (przywiozę ci ten film) – wywrotowy komunikat o tym “kto tu rządzi”, ale też o poczuciu związku z miejscem i walki o prawo do decydowania o swojej dzielnicy. Dostaliśmy za niego w 2007 nagrodę Berlin Today Award na Berlinale. Potem wyjechałam do Izraela i zrobiłam tam film Nic do stracenia o izraelskich hippisach, którzy nie mając nic żyją z dnia na dzień bez domu, bez własności – widziałam w tym jakiś wyraz desperacji wobec sytuacji w Izraelu, w kraju, w którym właściwie o każdy skrawek pustyni toczy się wojna.

“Flying Blind” – film nad którym pracuję teraz – przyszedł do mnie niejako sam, to producentka zwróciła się do mnie z pomysłem, miała już scenarzystkę. Pomysł nie wyszedł więc ode mnie, ale od razu mnie zafascynował. To historia związku kobiety po 40, która projektuje myśliwce bezzałogowe i nawiązuje romans z młodszym od niej o 20 lat Algierczykiem. Od samego początku narasta poczucie, że za tym związkiem kryje się coś więcej niż tylko namiętność. Może nie powinnam zbyt wiele mówić o filmie, zanim go nie nakręcimy.

– Skoro już migracje stają się „Twoim” tematem – to mam dla Ciebie temat na następny film: Frontex, mroczne zadanie powierzone w znacznej mierze Polsce w strasznym projekcie budowy Twierdzy Europa, która strzelać będzie, już strzela, do zdesperowanych i głodnych ludzi pragnących przedrzeć się przez jej fortyfikacje w poszukiwaniu materialnego bezpieczeństwa niedostępnego w ich częściach świata… Nie widzę żadnego innego obecnie polskiego reżysera, który by potrafił się tym zająć, a ten niespecjalnie szeroko poruszany temat to prawdopodobnie jeden z tych, które będą najbardziej brzemienne w skutki – w skali daleko przekraczającej granice naszego kraju. Co Ty na to?

– Frontex – usłyszałam o tej instytucji od ciebie. Czuję się trochę wyrwana do tablicy, wzbraniam się przed takim zaszeregowaniem, nie chcę być dyżurnym reżyserem od spraw emigracji. Ale temat jest ciekawy i jak sprawdziłam siedziba mieści się w Warszawie przy placu ONZ…

Z Katarzyną Kilimkiewicz rozmawiał Jarosław Pietrzak
Źródło: Le Monde diplomatique


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.