Fanatyk

Opublikowano: 13.10.2013 | Kategorie: Historia, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1587

Siedemdziesiąt lat temu w obozie koncentracyjnym Auschwitz zamordowany został Jan Mosdorf. Ten wybitny lider nacjonalistycznej młodzieży polskiej w czasach II RP jest postacią tak niejednoznaczną jak środowisko, które reprezentował.

Mosdorf nasiąkał światopoglądem nacjonalistycznym w domu rodzinnym. Już w szkole średniej angażował się w działalność organizacji politycznych, które stanowiły prawdziwą kuźnię kadr dla obozu narodowego. Wśród swoich kolegów wyróżniał się ambicją i konsekwencją. Szybko piął się po drabinie środowiskowego prestiżu i zajmował stopniowo coraz bardziej eksponowane stanowiska w endeckich organizacjach. Własne zaplecze zaczął aktywniej budować w momencie gdy został członkiem Młodzieży Wszechpolskiej, a przede wszystkim w okresie, gdy był jej liderem (1928-1933). To właśnie w tym czasie stał się prominentną postacią „młodych” obozu narodowego.

Gdy w grudniu 1926 roku Roman Dmowski powołał Obóz Wielkiej Polski, miał nadzieję na zjednoczenie wszystkich sił prawicowych i centrowych w walce z dyktaturą Józefa Piłsudskiego. Bardzo szybko okazało się jednak, że stary endecki lider nie ma politycznie niczego do zaoferowania. Dmowski dla nikogo nie był atrakcyjnym partnerem. Moc polskiego nacjonalizmu bladła w zestawieniu z realnymi wpływami sanatorów. Polskim nacjonalistom, zapatrzonym we włoski faszyzm, niewiele przestrzeni na działalność pozostawili przedstawiciele sanacji. To ci drudzy, opierając się na micie Piłsudskiego jako „ojca narodu” reprezentowali realną siłę polityczną. Gdy wiosną 1927 roku Dmowski zaczął liczyć szable, okazało się, że nie chcą z nim współpracować ani politycy prawicy ani ci z centrum. Mógł liczyć tylko na „młodych” w łonie obozu narodowego. Zorganizowani w Ruch Młodych Obozu Wielkiej Polski stali się oni główną siłą w obozie narodowym.

W tym samym 1927 roku Roman Dmowski symbolicznie przypieczętował zwrot polskiego nacjonalizmu ku katolicyzmowi. Dawny antyklerykał i ateusz uznał w broszurze Kościół, Naród i Państwo, że „usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”. Broszura Dmowskiego została z entuzjazmem przyjęta przez „młodych”. Także przez Mosdorfa. Głęboko wierzący młodzi ludzie byli przekonani, że szczęście narodu leży w służbie Bogu i Ojczyźnie. W dokładnie takiej, a nie innej kolejności.

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych Polska, podobnie jak cała Europa i świat, pogrążyła się w gigantycznym kryzysie ekonomicznym. Przyniósł on potężne społeczne niezadowolenie, które stało się jednym z fundamentów popularności ruchów ekstremistycznych: tak prawicowych i lewicowych. Mosdorf i kierowana przez niego Młodzież Wszechpolska, a także struktury Ruchu Młodych OWP znalazły się na skrajnej prawicy. Normą w tym środowisku stały się organizacyjne proporce, na czele z wszechobecnym „mieczykiem Chrobrego”, uniformy organizacyjne przypominające mundury wojskowe, a także bezwzględna dyscyplina i hierarchia. Wzory włoskiego faszyzmu były przejmowane z wielkim entuzjazmem. Podobnie hitleryzm. Choć sam Mosdorf uważał Niemcy za największego wroga Polski, to z podziwem i szacunkiem odnosił się do ruchu nazistowskiego. Przejęcie władzy przez nazistów w styczniu 1933 roku było dla niego kolejnym dowodem na śmierć „starego świata”. Chociaż Obóz Wielkiej Polski został administracyjnie rozwiązany przez piłsudczyków w latach 1932-1933, to Mosdorf nie miał poczucia klęski. Wręcz przeciwnie – święcie wierzył w zwycięstwo. Oto bowiem nadchodziła młodość: katolicyzm, nacjonalizm i totalitaryzm.

Tego jednak nie zamierzał tolerować Dmowski. Młodzi endecy chcieli, aby stary lider dał przyzwolenie na przejęcie przez nich kontroli nad ruchem narodowym, ale spotkali się z bolesną odmową. Po wielomiesięcznych dyskusjach młodzi nacjonaliści zdecydowali się na dramatyczny krok: odcięli się od korzeni i stworzyli samodzielną „dorosłą” organizację polityczną: Obóz Narodowo Radykalny. Na jej czele stanął Jan Mosdorf, stanowiąc rodzaj łącznika pomiędzy grupą skupioną wokół Henryka Rossmana (tzw. „rossmanowcy”) oraz Bolesława Piaseckiego (tzw. „bepiści”). Podczas kilkunastu tygodni legalnej działalności ONR nie zdołał porwać za sobą tłumów, nie wywołał rewolucji narodowej i nie Bronisław Pieracki (1895-1934) obalił sanacji. Narobił
jednak dużo szumu i zbrutalizował życie na ulicach Warszawy. To wystarczyło, by piłsudczycy uznali go za zagrożenie. Obóz został zdelegalizowany. Gdy w czerwcu 1934 roku na warszawskiej ulicy Foksal zamordowany został szef MSW Bolesław Pieracki, szefostwo ONR zostało oskarżone o udział w zbrodni i wysłane do obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Trafili tam wszyscy, oprócz Mosdorfa.

Chętnie pokazujący się w piaskowym mundurze z koalicyjką i furażerką, Mosdorf wzbudzał wielki entuzjazm młodych narodowców. Jego przemówienia robiły wrażenie, a podobizna była chętnie reprodukowana, m.in. w piśmie młodych „Sztafeta”. Wszystko to jednak skończyło się właśnie w czerwcu 1934 roku. Janowi Mosdorfowi udało się ukryć przed policją i czas pokazał, że w ten sposób zniszczył on swoją karierę polityczną. Tym razem opłacało się pójść do obozu internowania. Przeżycia więzienne skonsolidowały grupy Rossmana i Piaseckiego, a Mosdorf znalazł się na politycznym marginesie. Jesienią 1934 roku, po opuszczeniu przez oenerowców Berezy, nielegalnie (i niezależnie od siebie) rozpoczęły już działalność ONR-ABC oraz ONR-Falanga.

Dotychczasowy wódz musiał połknąć gorzką pigułkę, ale nie zamilkł i nie stracił optymizmu. Przez całą drugą połowę lat trzydziestych był aktywnym publicystą. Blisko współpracował ze Stanisławem Piaseckim, wybitnym nacjonalistycznym publicystą i animatorem życia kulturalno-literackiego, redaktorem naczelnym tygodnika „Prosto z Mostu”. Mosdorf w dalszym ciągu nie stronił od wypowiedzi bardzo brutalnych. Mało tego, podążał za falą rosnącego radykalizmu. Często w jego tektach pojawiały się wątki antysemickie, antyniemieckie, antykomunistyczne i antykapitalistyczne. O swoim pokoleniu pisał: „Jesteśmy fanatykami, bo tylko fanatycy umieją dokonać wielkich rzeczy. Nienawidzimy kompromisu: jest to nie tylko cechą młodości naszej, ale ducha czasów, w których żyjemy”. Wielokrotnie definiował samego siebie jako obrońcę Prawdy i depozytariusza tradycji, która musi być przechowana.

Dramatyczny wrzesień 1939 nie złamał Mosdorfa. Powrócił on do szeregów Stronnictwa Narodowego i zaangażował się w działalność podziemną. Latem 1940 został aresztowany przez Gestapo. Przez kilka miesięcy więziono go na Pawiaku, a w początku 1941 roku wysłano go do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Również tam działał w obozowym ruchu oporu o orientacji nacjonalistycznej.

Do legendy przeszło zachowanie Mosdorfa, który w obozie przewartościował swoje skrajnie antysemickie poglądy i zaangażował się w pomoc wszystkim więźniom obozu, także komunistom i Żydom. To właśnie ona przyczynić się do jego śmierci. Według niektórych wersji do jego śmierci przyczynił się jeden ze współwięźniów, który miał donieść o pomocy niesionej przez Mosdorfa niedawnym wrogom politycznym. 11 października 1943 roku Jan Mosdorf został zamordowany przez Niemców w obozie Auschwitz, w wieku 39 lat.

Czy Jan Mosdorf może uchodzić z bohatera ruchu narodowego? Jego męczeńska śmierć bywa przedstawiana jako dowód na głęboko humanistyczne wartości reprezentowane przez polskich nacjonalistów. Niezaprzeczalnie, Mosdorf wykazał się w Auschwitz hartem ducha i postawą godną najwyższego uznania. Nie zmienia to jednak faktu, że w latach dwudziestych i trzydziestych należał do czołówki polskich polityków, których eufemistycznie określa się mianem „radykałów”. Jego skrajnie antysemickie poglądy nie przeszkadzały mu być człowiekiem głęboko wierzącym i osadzonym w tradycji narodowej. Fascynacja hitleryzmem i totalitaryzmem sowieckim sąsiadowała z gorącymi uczuciami patriotycznymi.

Z dzisiejszego punktu widzenia Jan Mosdorf jawi się jako postać która poniosła porażkę. Charyzmatyczny przywódca, który roztrwonił cały kapitał polityczny jaki posiadał. Publicysta, którego przewidywania nigdy się nie ziszczały. Człowiek pasji i głębokiej wiary, który padł ofiarą zbrodniczego reżimu.

W III RP Jan Mosdorf doczekał się swojej ulicy w Krakowie. Ale czy rzeczywiście na nią zasłużył?

Autor: Michał Przeperski
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. kudlaty72 13.10.2013 11:28

    Jeden z nielicznych,który nie sprzedał się żydowskiej ośmiornicy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.