„Fahrenheit 451” dzieje się na naszych oczach

Opublikowano: 03.07.2020 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1045

Głosy domagające się zdjęcia z listy lektur szkolnych „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza stanowią na razie margines. Ale przecież na Zachodzie też jakoś musiało się to zacząć, od czegoś małego… Rewolucja barbarzyńców przygotowywana była od dawna – potrzebny był tylko impuls, który ją rozpali.

Po raz kolejny obejrzałem film z 1966 roku „Fahrenheit 451” w reżyserii François Truffaut. Jest to ekranizacja powieści pisarza science-fiction Raya Bradbury’ego. Pokazuje świat, w którym zakazane są książki, gdyż – jak twierdzi jeden z bohaterów opowieści, strażak Montag – „czynią ludzi nieszczęśliwymi”.

Ludzie są w większości sprofilowani przez media, od rana do nocy serwujące im określone przekazy. Mają nie myśleć lecz chłonąć to, co im się oferuje. Straż pożarna nie służy do tego, by gasić pożary, lecz do tego, by palić książki. Gdy z bazy wyjeżdża w miasto wóz strażacki na sygnale, z usta małego, obserwującego to chłopca, padają znamienne słowa: „Będzie pożar”. Jest oczywiście ruch oporu, który stara się uratować jak najwięcej książek. Każdy z jego członków uczy się ich również na pamięć po to, by – gdy już wszystkie książki spłoną – zachować dla potomnych to, co zostanie w głowie. Ludzie tkwią w aksjologicznej pustce… Gdy komendant straży pyta jednego ze swoich podwładnych, co lubi robić po pracy, ten odpowiada: „Kosić trawę”. Gdy pada następne pytanie: „A co jeśli władza tego zakaże?”, tamten stwierdza: „Będę się przyglądał jak rośnie”.

Gdy tego typu działa, jak Bradbury’ego, czytało się lub oglądało w czasach komuny, człowiek z łatwością był skłonny odnosić ich przesłanie do ówczesnych czasów. W PRL też wiele książek było zakazanych, o pewnych sprawach nie wolno było głośno mówić. Groziło za to więzienie, a w czasach stalinowskich nawet śmierć. Przeżyliśmy totalitaryzm i wiemy czym on pachnie. Konspirowaliśmy, narażaliśmy się, stawaliśmy twarzą w twarz z SB-kami, funkcjonariuszami terroru (u Bradbury’ego terror reprezentują strażacy – służba, która dziś kojarzona jest z tą, która niesie pomoc), uciekaliśmy w literaturę. Polacy też mieli swojego Huxleya czy Bradbury’ego, a mianowicie Janusza Zajdla, który w swoich powieściach science-fiction nie uciekał od trudnych tematów. Za komuny taka literatura dawała trochę wytchnienia, pozwalała też lepiej zrozumieć nasze położenie.

– Lubisz kolor biały?

– Tak…

– A co, jeśli władza zakaże białego?

– Pogodzę się z tym… Pokocham czarny…

Taki dialog to żadna fikcja. Może na razie władza jeszcze białego nie zakazuje, ale coś dziwnego zaczyna się wokół nas dziać. Tego chyba nawet klasycy science-fiction nie byliby w stanie wymyślić. A może nawet i Monty Python… Od czasu wybuchu protestów w USA po śmierci czarnoskórego Georgea Floyda, świat zaczyna ogarniać histeria, którą w skrócie określić można jako „walkę z rasizmem”. Nie ma ona jednak – póki co – przełożenia na jakieś radykalne zmiany prawa, ale dokonuje się w sferze symboli, w pop-kulturze, ma także wpływać na charakter konsumpcji. Kolor biały nie jest teraz w dobrym tonie. Dzieci idące do komunii świętej mają w swoich strojach (zwłaszcza dziewczynki) dużo elementów białych. Trudno wyobrazić sobie pannę młodą na swoim ślubie bez białej sukni. Biel ma symbolizować czystość, niewinność. I tak jest od wieków, przynajmniej w naszym kręgu cywilizacyjnym, w naszej kulturze uformowanej m.in. przez chrześcijaństwo. Tymczasem współczesna pop-kultura wsparta przez politycznie poprawny biznes zaczyna nam wmawiać, że tak nie jest. Barbarzyńcy chcą wyrugować biel z naszej przestrzeni. A przynajmniej – bo całkowicie nie da się jej przecież wyeliminować – wmówić nam, że niesie ona ze sobą wartości pejoratywne.

„Bój z rasizmem” to nie tylko obalanie przez barbarię pomników m.in. bohaterów Stanów Zjednoczonych czy świętych Kościoła katolickiego. To samo zaczyna dziać się także w Europie. Historia świata pisana jest na nowo.

A jak to wygląda w sferze kreowania nowej rzeczywistości konsumpcyjnej? Francuski oddział koncernu L’Oreal poinformował, że w ramach „walki z rasizmem” przestaje używać słów „biały”, „wybielający” czy „jasny” na opakowaniach swoich produktów. Ale są też inne przykłady… Francuska filia angielsko-holenderskiego koncernu Uniliver zmieniła nazwę kremu rozjaśniającego i zobowiązała się do nieużywania słowa „jasny”, gdyż „marka zobowiązuje się do chwalenia wszelkich odcieni skóry”. Zanosi się też na to, że już wkrótce z opakowania słynnego ryżu „Uncle Ben’s” zniknie uśmiechająca się do nas twarz sympatycznego Murzyna.

Co dalej? Co z nami, tu, w Polsce? Głosy domagające się zdjęcia z listy lektur szkolnych „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza stanowią na razie margines. Ale przecież na Zachodzie też jakoś musiało się to zacząć, od czegoś małego… Rewolucja barbarzyńców przygotowywana była od dawna – potrzebny był tylko impuls, który ją rozpali. Tą iskrą zapalającą okazał się przypadek George’a Floyda. U nas od dawna usiłuje się deprecjonować wierszyk Juliana Tuwima o Murzynku Bambo. Jakiś „twórca” ułożył nawet parodię pt. „Polaczek Jasio” – czy jakoś tak… Póki co trzeba przyznać, że Polska ma jeszcze w sobie spory potencjał normalności, ale nic nie trwa wiecznie. Jeśli nie zachowamy czujności przed inwazją barbarzyńskiej polit-poprawności i w porę nie rozpoznamy czyhających na nas pułapek, nie zdziwmy się, jeśli za parę lat obudzimy się w świecie, gdzie jedynym dozwolonym kolorem będzie tylko kolor „tęczowy”.

Autorstwo: Paweł Sztąberek
Źródło: ProKapitalizm.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. stiopa 03.07.2020 13:15

    Już wyszło zalecenie, żeby usunąć z elektroniki i informatyki określenie zależności Master – Slave. Do wtyczek męskich i żeńskich też już się czepiają, bo i dwie męskie mogą pasować do siebie. Bodajże w Australii dyskutowano, czy szachy są rasistowską grą, bo przecież białe zawsze zaczynają… Ciekawe kiedy zakażą czarno-białej fotografii i wszystkich filmów z początku kinematografii… A mi Monty Python wydawał się kiedyś absurdalny…

  2. ARTUR 03.07.2020 13:48

    Muszą też zmienić nazwę rośliny która jest rasistowska i nazywa się ” czarny bez ” , normalnie używa się na przeziębienie .

  3. realista 03.07.2020 14:12

    o szit, a hyoscyamus niger (lulek czarny)?… .. .

  4. janpol 03.07.2020 17:41

    No tak! Od zawsze piszę, że “poprawność polityczna” to bzdura i jeden z “raków jaki toczy współczesne społeczeństwa”. Koniecznie trzeba przywrócić pojęciom ich PRAWDZIWE znaczenia inaczej się nie dogadamy nigdy i z nikim. Np. tu faktycznie co to ma być ten “czarny bez”, przecież jak “czarny” to tylko z “z” a “biały” zostanie z “be” – paranoja. Ciekawe, że wiersz “pewnego Żyda” zawiera tekst: “…(Murzynku) chodź do kąpieli, a on się boi że się wybieli…”, no i co o tym sądzić? Jasnowidz, kurna czy cuś?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.