Euro ból

Opublikowano: 02.06.2012 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1269

Euro 2012 na Ukrainie i w Polsce miało być sportowym świętem i okazją do pokazaniu światu, że kraje Europy Wschodniej dołączyły cywilizacyjnie do Zachodu. Jednak napięcia polityczne tonują euforię, wprowadzając obawę, że mistrzostwa okażą się wizerunkową porażką.

Kiedy 18 kwietnia 2007 w Cardiff ogłoszono, że Komitet Wykonawczy UEFA przyznał organizację Mistrzostw Europy w piłce nożnej wspólnej kandydaturze Ukrainy i Polski w Kijowie oraz w Warszawie, zapanowała euforia.

Oferta przygotowana jeszcze w 2003 r. przez Hryhorija Surkisa, prezesa Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, do której dokooptowano później Polskę, idealnie splatała się z wizją prezesa UEFA Michela Platiniego, dla którego ekspansja piłki nożnej na nowe rynki stała się kwestią priorytetową. Francuski dziennik „L’Equipe” pisał wówczas, że był to wybór podobny do przyznania mistrzostw świata 2010 RPA. Ekspansja na nowe rynki i dyktowana polityką chęć przypodobania się tym, których dotychczas spychano na margines.

„Od tej pory synekury dla starych znajomych już nie wyglądają tak pewnie jak wcześniej. Może futbol przestał być zamkniętym sklepem dla potężnych i bogatych?” – komentował „Guardian”. Decyzja UEFA była podyktowana jedynie kwestiami pozasportowymi. Piłkarskie zaplecze i infrastruktura w obu krajach pozostawiały wiele do życzenia. Postawiono na zapał, dobre chęci i wiarę w to, że Ukraina i Polska zdążą na czas poprawić wszelkie niedoskonałości. A to było niemal pewne, gdyż dla obu krajów Euro 2012 miało być imprezą, która uzmysłowiłaby reszcie świata, że społeczeństwa postkomunistyczne coraz bardziej włączają się w zachodni główny nurt.

SZANSA NA SUKCES

Wspólna organizacja mistrzostw wpisywała się w ówczesną politykę obu krajów i pasowała idealnie do szerszego geopolitycznego celu, jakim było umocnienie więzi między oboma sąsiednimi krajami i wprowadzenie Ukrainy do euroatlantyckich struktur. Dla Polski przeciąganie Ukrainy na zachodnie, europejskie tory było kwestią kluczową od lat 90. Dla Ukrainy zawieszonej na cienkiej, politycznej linii między Unią Europejską a Federacją Rosyjską EURO 2012 miało być lekkim wychyleniem na Zachód.

Zwłaszcza że ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma postanowił odejść od „wielowektorowej polityki zagranicznej” i zgłosił akces do NATO. Wbrew pozorom sport i polityka bardzo często idą w parze, gdyż każdemu ważnemu wydarzeniu sportowemu przyświeca jakaś polityczna idea. Zwykle takiej imprezie przyświeca dewiza zademonstrowania osiągniętej siły i znaczenia. Prężenia ekonomicznych muskułów. Albo zaprezentowania się z nowej, nieznanej powszechnie strony.

Tego typu narrację przywódcy spodziewają się sprzedać społeczeństwom zarówno w kraju, jak i za granicą. Tak było w przypadku Chin, dla których polityczny sens Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. w Pekinie polegał na symbolicznym zaprezentowaniu się Państwa Środka w roli światowego supermocarstwa. Inną strategię mieli Niemcy, organizując Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w roku 2008. Impreza piłkarska ukazała wtedy entuzjastyczny, nowoczesny patriotyzm niemiecki i przełamała tabu narodowej niemieckiej dumy skrywanej po hekatombie drugiej wojny światowej. Polsko-ukraińska polityczna narracja z okazji EURO 2012 miała pokazać jedność w dążeniu do zachodnich struktur oraz cywilizacyjny, społeczny, polityczny i gospodarczy sukces przemian ustrojowych. Szybko się jednak okazało, że nie będzie to takie proste.

RAZEM, A JEDNAK OSOBNO

Już rok po przyznaniu Euro Polsce i Ukrainie polityczna wizja mistrzostw zaczęła blaknąć. Najpierw aspiracje Ukrainy do członkostwa w NATO zostały bezterminowo odłożone. A potem jaśniejąca wcześniejszą pomarańczową rewolucją Ukraina zaczęła przygasać. I chociaż ówczeny prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko oraz prezydent Polski Lech Kaczyński próbowali grać wspólnie i ofensywnie, to jednak dla obu krajów zaczęły się mnożyć komplikacje.

Polityczny i kulturalny wymiar Euro 2012 gdzieś zniknął, a na pierwszy plan wysunęła się modernizacja komunikacyjnej infrastruktury i obiektów sportowych. Realizację tych planów skomplikował głęboki kryzys finansowy na Ukrainie, której ekonomia opierała się na przemyśle ciężkim i wydobywczym. To zaś u wschodnich sąsiadów Polski doprowadziło do politycznych napięć i zmian wśród elit. Kiedy zaś na Ukrainie bulgotał polityczny kocioł na łamach polskiej prasy, pojawiły się pomysły, aby całe EURO 2012 organizować po polskiej stronie.

Piłkarskie święto, które miało zbliżyć dwa narody, stało się kłopotliwym politycznie wydarzeniem, które jakoś trzeba przeżyć. Razem, choć lepiej by było osobno. Im bliżej mistrzostw, ten dwu głos rozbrzmiewał coraz bardziej donośnie. Polska na tle przeżywającej problemy Ukrainy zapragnęła zabłysnąć. Zwłaszcza kiedy Ukraina wycofała swój wniosek o przyjęcie do NATO, a aresztowanie Tymoszenko wywołało konflikt dyplomatyczny i niechęć elit zachodnich. Po fiasku idei wspólnego przedsięwzięcia polski rząd zmienił polityczną narrację. Na wewnętrzny samozachwyt. W tej wizji Euro 2012 miało pokazać ogrom pracy i drogę, jaką pokonała Polska od roku 1989. ME mają być laurką złożoną w hołdzie sukcesom „zielonej wyspy”. I świadectwem cywilizacyjnej dojrzałości.

POLSKI SAMOBÓJ

Wiadomo już, że planu pięcioletniego nie uda się wykonać. Według obliczeń Zespołu Doradców Gospodarczych TOR w dziedzinie dróg udało się zrealizować 40 proc. pierwotnych założeń, a na kolei 50 proc. 100 proc. normy wykonano jedynie na lotniskach. Najwięcej problemów mogą fanom piłki nożnej przysporzyć drogi. Przybywających na EURO 2012 kibiców nasz kraj przywita narodową specjalnością: polską drogą wąską, zrytą i dziurawą jak szwajcarski ser. Rząd obiecał, że przed EURO 2012 powstanie 900 km autostrad i 2,1 tys. tras ekspresowych. Hurraoptymistyczne założenia i plany szybko trzeba było zweryfikować.

W kwestii infrastruktury Polaków zgubiło to, co zawsze: wiara w cuda, bezkrytyczny entuzjazm i pewność, że „jakoś to będzie”. Dodatkowo polityczny nacisk na wykonawców i prymat ceny w przetargach jako jedynego kryterium rozstrzygającego o kontraktach doprowadziły do kłopotów z jakością budowanych tras oraz bankructw małych podwykonawców. Ze snu o potędze i zachwytu nad EURO 2012 powoli budzi się także społeczeństwo. Od maja 2007 r. entuzjazm Polaków systematycznie spada, rośnie natomiast obojętność. Pięć lat temu prawie dwie trzecie ankietowanych (64 proc.) było zadowolonych z faktu organizacji Mistrzostw Europy, teraz według sondażu CBOS cieszy się zaledwie 44 proc. Początkowy entuzjazm zanikał wraz z upływem czasu i wchłanianiem nowych informacji. Zwłaszcza że z każdym miesiącem padały kolejne mity związane z organizowaniem ME.

Jak wcześniej rozeszły się drogi polskich i ukraińskich polityków, tak w końcu doszło do rozminięcia się polskich elit i obywateli, którzy coraz częściej i głośniej zaczęli wyrażać wątpliwości w kwestii sensowności olbrzymich wydatków na organizację piłkarskiego święta. A do tego dochodzą problemy związane z bezpieczeństwem i bydlęcym rasizmem na wschodnioeuropejskich stadionach, którego zachodni kibice i dziennikarze obawiają się bardziej niż korków. Rozwiały się też mrzonki o wielkim wpływie ME na rozwój gospodarczy. Wiadomo, że na Euro 2012 najwięcej zarobi UEFA (1,5 mld euro).

Dla krajów organizatorów wpływy są minimalne, a jak pokazuje przykład Portugalii, mistrzostwa mogą się stać ekonomiczną katastrofą. Problemów, wątpliwości i negatywnych emocji namnożyło się tak dużo, że jedyną szansą na to, aby Euro 2012 na Ukrainie i w Polsce nie okazało się całkowitą klapą, jest sukces sportowy drużyny narodowej któregoś z gospodarzy mistrzostw. A to byłby jeszcze większy cud niż wybudowanie autostrad na czas.

Autor: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. gonzo111 02.06.2012 10:11

    Oby szlak trafił cały ten przekręt dziesięciolecia.

    Żal tylko idiotów, siedzących przed telewizorami lub siedzących w korkach by dojechać na stadiony.

    Najgorsze jest to, że pseudo reprezentacja polski w wyniku spisku sędziów i UEFA zajdzie w tym turnieju co najmniej do ćwierćfinałów.

    Przyjmuję zakłady.

  2. shuang 02.06.2012 11:34

    “zapanowała euforia.”
    Ja się tam nie cieszyłem i od początku uważałem to za idiotyzm. Ale kto by tam słuchał oszołoma?

  3. pasanger8 02.06.2012 22:49

    Piłka nożna tylko na podwórku i amatorsko.

  4. przemex 03.06.2012 19:44

    Koko euro spoko, na słońcu zaobserwowano koguta http://earth-chronicles.ru/news/2012-06-02-23916

    To boski znak, że na euro oprócz polityków i uefa zarobią także ufole.

  5. norbo 03.06.2012 20:23

    To Twardowski?

  6. strahul 03.06.2012 21:46

    Bydlecy rasizm… No coz, wypada dodac ze wsrod czarnych jest wiecej rasistow niz wsrod bialych, dla mnie w takich okolicznosciach rasizm przestaje byc “bydlecym” zagadnieniem
    Co do Euro…. To pryszcz przy tym na ile zadluzyl nas srusk… Tfu, tusk

  7. strahul 04.06.2012 11:41

    @Febiks – swiat to widzi i tego wymaga, tusk jest kukielka w dobie dzisiejszych rozbiorow Polski..

  8. guarana 04.06.2012 12:52

    a teraz tusek chce byśmy ratowali jego dupsko i woła: “polacy, rodacy, powstrzymajmy się od protestów, odłóżmy spory na później. Wszak wszyscy gramy w drużynie narodowej.”
    Otóż kurwa nie wszyscy! Ja w takiej drużynie nie gram! Będę się modlił o jak największą rozpierduchę.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.