Liczba wyświetleń: 735
Zabezpieczenia antypirackie szkodzą sprzedaży książek, tak samo jak szkodziły sprzedaży muzyki czy gier. Tytuły bez DRM mogą się sprzedawać nawet dwa razy lepiej – wynika z raportu Author Earnings.
Firmy działające w niektórych branżach rozrywkowych już się nauczyły, że zabezpieczenia antypirackie (DRM) to więcej problemów niż pożytku. Pożytek z nich żaden, bo piraci potrafią obejść te zabezpieczenia. Zdarza się natomiast, że “legalny nabywca” nie może korzystać z zakupionej treści, bo DRM mu to blokuje.
Wydawcy książek w większości wciąż wierzą w DRM, ale czy to nie uszczupla ich przychodów? Serwis Author Earnings, poświęcony zarabianiu na treściach, postanowił to sprawdzić i opublikował ustalenia w swoim najnowszym raporcie.
Raport Author Earnings dotyczył sprzedaży na Amazonie, gdzie stosowanie DRM jest opcjonalne. Autorzy raportu przyjrzeli się danym dotyczącym 120 tys. książek. Ponieważ książki największych wydawnictw z reguły są chronione DRM, autorzy raportu postanowili porównać wyniki sprzedaży książek autorów niezależnych.
Okazało się, że 50% książek bez zabezpieczeń antypirackich odpowiada za 64% sprzedaży książek wziętych pod uwagę przy badaniu. Z reguły książki autorów niezależnych i pozbawione DRM sprzedają się dwa razy lepiej niż książki autorów niezależnych z DRM.
Autorzy raportu sprawdzili, jak wygląda sprzedaż książek z DRM i bez DRM w poszczególnych przedziałach cenowych. Okazuje się, że niemal w każdym przedziale opłaca się porzucenie DRM. Tylko w dwóch przedziałach cenowych DRM wydało się opłacalne, ale Author Earnings podkreśla, że za to odwrócenie trendu odpowiadały zaledwie 3 tytuły opublikowane przez 2 autorów.
Ustalenia Author Earnings nie są zaskakujące. Branża muzyczna już wcześniej przekonała się do porzucenia DRM. W ubiegłym roku badaczka z University of Toronto udowodniła, że po usunięciu “zabezpieczeń DRM” sprzedaż muzyki skoczyła średnio o 10%. Da się również zaobserwować, że twórcy gier komputerowych odchodzą od DRM, zdając sobie sprawę z problemów, jakie sprawia to klientom.
Niezależnie od tego słyszymy o pomysłach na coraz głupsze formy zabezpieczeń antypirackich dla książek. Badacz z Niemiec proponował taki system DRM, który zmieniałby tekst książek (sic!). Tymczasem amerykański wydawca wpadł na pomysł papierowej książki nie do posiadania.
Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów
Sprzedają się lepiej bo jedną książkę na spółkę kupuje 8 osób i sobie robią kopie.
To dodatkowy argument przeciw likwidacji a nie za likwidacją DRM!
A tak w ogóle “autorów niezależnych” czytują specyficzni ludzie, w większości mający alergię na władzę, cenzurę i DRM więc całe badanie jest o kant rozbić. To tak jakby pytać w sejmie czy posłowie powinni mieć immunitet.
@MilleniumWinter
Masz racje, ale też nie o to chodzi. Ja często kupuje kodeksy w epub, i trzymam je na komputerze, czytniku i telefonie. Największy problem mam z telefonem, dlaczego? Bo na androidzie najlepszą aplikacją do książek jest aplikacja książki google a ona nie obsługuje plików z zabezpieczeniem drm, i co? Masz problem. Ponadto mało jaka aplikacja obsługuje, dlatego książki z zabezpieczeniem drm tak słabo się sprzedają. Dla mnie jako klienta jest to poważny problem. Też ograniczenie na 4 urządzenia jest głupie.
A może to po prostu kwestia tego że książki autorów niezależnych są
a) lepsze niż te komercyjnych wydawnictw
b) trudno dostępne do kupienia w tradycyjny sposób i ściągnięcia na pirackich portalach
Obstawiam przy drugiej opcji – sam często szukam niektórych książek/filmów to wiem że te niezależne są tak niszowe że nie da się ich ściągnać nawet z torrentów – a jeśli są to w okropnej wersji (np krzaki w e-bookach, albo inna wersja językowa – a wfilmach strasznie słaba jakość) – dlatego czasami jeśli chce się coś zobaczyć/przeczytać to po prostu trzeba wydać te kilka dolarów.
Sprawa trudna do zweryfikowania – chyba jedyna opcja to porównać książkę która miała DRM, a następnie jak sprzedaje się po jego ściągnięciu.
@MilleniumWinter
Nie rozumiem podejścia – jeśli sprzedaje się ich więcej to lepiej dla autora, nie ? Motywacje czytelników nie są ważne, istotne, że forsy jest więcej i rośnie liczba potencjalnych fanów, którzy polecą książkę innym i kupią kolejne pozycje tego autora.
Dodatkowo nie wiem jak inni, ale ja ściągam elektroniczne wersje głównie tych książek, które już mam w wydaniu papierowym, bo mogę je sobie przerabiać, kopiować i zaznaczać fragmenty. To ich główna zaleta.
W cywilizowanym społeczeństwie dostęp do dóbr intelektualnych powiniem być równomiernie dotowany przez powołane do tego instytucje.
Niestety w jedynie słusznej ideologi politycznej dotuje się tylko poprawne politycznie “dobra intelektualne”, a pozostałe są obłożone ogromnymi cenami.
Zakiks kupuje sobie pałace i dotuje swoje pensje jak i inne powołane do tego instytucje.