Dżihad dla Europy

Opublikowano: 24.01.2015 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 746

Wzrost ksenofobicznych nastrojów i polityka pięści stanowią niebezpieczeństwo wytworzenia spirali przemocy i zagrożenia. Aby uchronić się przed postępującą radykalizacją, Zachód potrzebuje socjalnej „świętej wojny”. I przemyślanej polityki wielokulturowej.

Zgodnie z przewidywaniami ksenofobiczny demon został uwolniony i rozprzestrzenił się po całej Europie. Dwa tygodnie po masakrze w Paryżu wirus, przed którym przestrzegali i którego obawiali się pesymiści, infekuje kolejne przyczółki. Od mediów, przez polityczne gabinety, na ulicach kończąc. Znów, tak jak po 11 września, konserwatywna narracja zaczyna dominować. I znów współgra ze społecznymi emocjami. To nie nowość. W czasach kryzysu, poczucia społecznego zagrożenia, strachu o bezpieczeństwo i permanentnej niepewności prawica zawsze odnajduje się lepiej. Proste recepty i chwytliwe hasła trafiają na podatny grunt. Wszyscy ci, którzy nawołują do ostrożności w osądach, głębokiej analizy wydarzeń i racjonalnej reakcji, odsądzani są od czci i wiary. Środowiska liberalne i lewicowe przegrywają kolejną „wojnę kulturową”. Przekonywanie o tym, że świat i problemy, z którymi się borykamy, są skomplikowane i przez to wymagają skomplikowanych, często sprzecznych z „chłopskim rozumem” narzędzi i działań, jest niezwykle trudnym wyzwaniem. Zwłaszcza kiedy emocje górują nad racjonalizmem. Nie potrafimy przekonać opinii publicznej ani politycznych elit do swoich racji. Nasze argumenty nie trafiają do większości. Walimy głowami w twardy, solidny mur niezrozumienia. Musimy jednak próbować, bo alternatywa, czyli zwycięstwo konserwatystów i wprowadzenie w życie pomysłów i idei wyznawanych przez „jastrzębi”, stanowi śmiertelne zagrożenie dla nas wszystkich.

MUZUŁMANIE MUSZĄ ODEJŚĆ

„Trzeba obrzydzić życie w Europie muzułmańskim »świętym krowom« i w miarę możliwości zapędzić z powrotem tam, skąd przyszli, i nie wpuszczać nowych” – napisał dziennikarz jednego z polskich portali w Wielkiej Brytanii. Ksenofobiczny, agresywny tekst z niszowego portalu, który (niestety) powieliły również inne polonijne media, nie byłby wart wspomnienia, gdyby nie fakt, że poglądy tego dziennikarza współgrają z odczuciami większości. Nie tylko z islamofobicznie nastawioną Polonią. „Z muzułmanami w Europie należy zrobić porządek i najlepiej od zaraz (…) trzeba im odebrać zasiłki, zabronić »maskowania się« w miejscach publicznych, odebrać dofinansowania, a radykałom poobcinać łby i pokazać to w internecie i telewizji” – rozwija swoją obrzydliwą, jakby żywcem przepisaną z „Völkischer Beobachter” – organu prasowego NSDAP – myśl ów dziennikarz, a ludzie mu przyklaskują. I dopingują do jeszcze większych represji. Mowa nienawiści, jawne nawoływanie do przemocy i podżeganie do nienawiści leją się nie tylko na polonijnych portalach. Wydaje się, że The Public Order Act 1986 – ustawa, która zakazuje „mowy nienawiści” – w Wielkiej Brytanii została chwilowo zawieszona. A problem, którego ksenofobiczna Polonia na Wyspach jest częścią, polega na tym, że w dłuższej perspektywie to jednak społeczeństwo kształtuje politykę państwa. Głosy władzy są ważne i istotne, tak jak i te wygłaszane przez przywódców religijnych i duchowych oraz intelektualistów czy liderów opinii, ale koniec końców to jednak zwykli ludzie i ich obsesje, strach czy żądania w największym stopniu wpływają na kształtowanie politycznych rozwiązań. I chociaż spontaniczne manifestacje zaraz po masakrze charakteryzowały się postawą inkluzywną, nawoływaniem do tolerancji i niedemonizowania muzułmanów, to codzienna praktyka, a nie „jednodniowy plebiscyt” – jak określił paryski trzymilionowy marsz francuski historyk Ernest Renan – ma największe znaczenie w długofalowym procesie. A postawa Europejczyków budzi poważne wątpliwości i nie napawa optymizmem.

ZJEDNOCZENI W NIENAWIŚCI

Muzułmanie, a szerzej imigranci, stali się ofiarami europejskiej psychozy jeszcze przed atakiem ekstremistów w Paryżu. Już wcześniej dochodziło, chociażby w Szwecji, do ataków na meczety, a niemiecka PEGIDA dumnie maszeruje od października zeszłego roku, przywołując najgorsze europejskie koszmary z przeszłości. Wzbiera też fala antysemityzmu. Nie tylko w krajach, które od lat borykają się z tym problem, takich jak Polska, Węgry czy Grecja. Synagogi i żydowskie sklepy zostały zdemolowane podczas protestów przeciwko polityce Izraela w Gazie we Francji, Włoszech i w Niemczech. Ksenofobiczny populizm, który tli się od początku kryzysu i który stale podgrzewany jest przez prawicowe partie polityczne, powoli urywa się ze smyczy.

Unia Europejska zahamowała proces integracyjny na Starym Kontynencie, ale Europejczycy się jednoczą. W nienawiści i ksenofobii. I chociaż, o czym przekonuje prof. Zygmunt Bauman, pewien niepokój w stosunku do „obcego”, „innego” jest zasadniczo stale obecny w społecznej psyche, to jednak w ostatnich latach napięcie znacząco wzrosło. Być może przyczyna tkwi w postępującej „diasporyzacji” świata – obcy kulturowo i etnicznie nie jest już tylko gościem, ewentualnie pojedynczym egzotycznym sąsiadem, ale kreuje również własną przestrzeń kulturową. Tworzy małe społeczności i – chcąc nie chcąc – wpływa na zmiany w przestrzeni publicznej. Kształtuje szkoły, miejsca pracy, tkankę miejską. I irytuje. Bo często różnice kulturowe między różnymi grupami religijnymi czy etnicznymi są duże i nie do przeskoczenia. Zachowania „obcego” sąsiada są odpychające i z bliska objawiają swoją nieprzystawalność do naszych zwyczajowych, a tym samym familiarnych, przyjaznych i bezpiecznych sposobów bycia. Dlatego dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebujemy polityki multikulturowej. Żeby „zdiasporowaną” Europę uczynić znośną dla wszystkich. Nie będzie to jednak łatwe. Multikulturalizm stanowił – obok postkolonializmu czy feminizmu – jeden z prądów myślowych inspirujących politykę lewicy w latach 70. i 80. Chodziło głównie o to, żeby państwa demokratyczne uwzględniały faktyczne różnice wynikające z rozkładu przywilejów w społeczeństwach. W praktyce jednak państwa europejskie nigdy nie prowadziły polityki „multi-kulti”. Bo w gruncie rzeczy nie mogły. Kultury są dynamiczne i wyrastają z różnych społeczności. Nie są statyczne ani nie istnieją w izolacji, a różnorodność kulturowa nie jest społeczną anomalią, lecz normą. Ten multikulturalizm nie ma nic wspólnego z państwową polityką. Tworzy się sam. Rządy nie mogą przecież samodzielnie kreować kultury, a co dopiero wielokulturowości. Mogą jednak oswajać z „innym”, edukować przyjezdnych, tworzyć przyjazne środowisko dla różnych wartości, stawiać na dialog i otwartość. Taka spójna polityka nigdy nie istniała. – W Niemczech nie prowadziliśmy polityki wspierającej wielokulturowość – powiedział Mekonnen Mesghena z Fundancji Heinricha Bölla już w 2010 r., kiedy to Angela Merkel ogłosiła śmierć idei „multi-kulti”. – Wręcz przeciwnie. Mieliśmy politykę zaprzeczania. Zaprzeczaliśmy wzrostowi liczby emigrantów. Zaprzeczaliśmy temu, że Niemcy się zmieniają i stają bardziej różnorodne. Pod tym zdaniem mogą podpisać się wszyscy europejscy liderzy.

RADYKALNY SOCJAL

Zamiast „multi-kulti” Europa zupełnie przypadkiem wytworzyła gettoizację. Potomkowie imigrantów urodzeni już na Starym Kontynencie często nie mogą przebić szklanego sufitu społecznego awansu. Poczucie wykluczenia, bycia obywatelem drugiej kategorii, cichy, ukryty rasizm i subtelna dyskryminacja to żale, które wciąż przewijają się w wypowiedziach radykalizującej się młodzieży. A poczucie obrazy i poniżenia naturalnie szuka drogi ujścia i celu. Najczęściej poprzez przemoc i/albo działalność przestępczą. Problem zwiększa także fakt, że granice między poniżającymi i poniżanymi nakładają się na granice między społecznie uprzywilejowanymi i społecznie upośledzonymi. Kasynowy kapitalizm, w którym garstka zwycięża, a resztę czeka prekaryzacja, tę frustrację tylko pogłębia. Zwiększające się z każdym rokiem nierówności społeczne implikują radykalizm. To, że dziś skrzywdzonych i poniżonych, wykluczonych, przerażonych, wściekłych i szukających zemsty desperatów przygarniają radykalni imamowie, jest przypadkiem. Równie dobrze, co mogliśmy obserwować w przeszłości, mogliby to być faszyści, komuniści, anarchiści. Dlatego też ani „obrzydzanie życia muzułmanom w Europie”, ani deportacja, ani „obcinanie głów” radykałom nam nie pomogą. Nie tylko dlatego, że Europa stałaby się wówczas niedemokratycznym kontynentem, zaprzeczając swoim wartościom: wolności, równości, braterstwu, tolerancji, solidarności. I nie tylko dlatego, że w praktyce deportacja „obcych”, którzy się tutaj urodzili, jest niemożliwa, ale głównie dlatego, że problem jest strukturalny i zasadniczo ekonomiczny, a nie kulturowy. Nie jesteśmy na „wojnie kulturowej”, tylko na „froncie ekonomicznym”. Odpowiedzią jest realizacja radykalnej polityki socjalnej, która wyciągnie z nędzy i beznadziei młodych Europejczyków. Bez względu na rasę, poglądy, pochodzenie rodziców czy wyznawaną religię. Bezduszny kolonializm Północy w przeszłości zniszczył Południe. Bezmyślny neokolonializm po 11 września zdestabilizował sytuację na peryferiach. Nieokiełznany, spuszczony ze społecznego łańcucha neoliberalizm dewastuje centrum. Nasza przyszłość i bezpieczeństwo zawisły na włosku. Ksenofobia i nerwowa, agresywna polityka spowodują, że spadniemy w przepaść przemocy.

Autorstwo: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. pablitto 24.01.2015 19:50

    tylko jedna sprawa – anarchizm to całkiem konkretny i przyjemny “system”, więc nie demonizowałbym go stawiając w rzędzie z jakimś komunizmem czy faszyzmem,
    a “kasynowy kapitalizm” – brzmi całkiem trafinie.

  2. Hassasin 25.01.2015 09:11

    NKWDzista, morderca Polaków Zygmunt Bauman, mentorem autora tego artykułu….gratulacje !!!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.