Liczba wyświetleń: 922
Mimo protestów w całym kraju sukcesywnie likwidowane są stołówki szkolne, a ich miejsce zajmują firmy cateringowe lub ajencje.
Jak informuje „Gazeta Polska Codziennie”, w przypadku stołówek szkolnych, koszty ich funkcjonowania (wynagrodzenia kucharek, opłaty za energię i wodę, wyposażenie kuchni) pokrywają gminy, a rodzice płacą jedynie za tzw. wsad do kotła, czyli jedzenie. Natomiast firmy cateringowe czy ajencje nie otrzymują wsparcia od samorządów, zatem same muszą dbać o swoje zyski. A czynią to albo oferując dania niskiej jakości, albo drastycznie podnosząc ceny, nawet o 80 proc. Zdarza się, że w efekcie obiad w szkole kosztuje już nie 4, lecz 12 zł. W ten sposób koszty funkcjonowania szkolnej jadłodajni przerzucane są na rodziców, a wielu nie stać na to, żeby je ponieść.
Przeciw firmom cateringowym w szkołach protestują m.in. nauczycielska „Solidarność” i rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz. Podzielają oni obawy rodziców o cenę i jakość obiadów. Z kolei rzecznik praw dziecka Marek Michalak domagał się od ministra zdrowia wydania specjalnego rozporządzenia, w którym określone zostałyby normy żywieniowe dla uczniów. W odpowiedzi otrzymał informację od ministra Bartosza Arłukowicza, że „brak jest delegacji ustawowej”, a co więcej, normy żywieniowe określa się w wymiarze dobowym, zaś dzieci przebywają w szkole zaledwie kilka godzin dziennie.
Źródło: Nowy Obywatel
Tak jak zawsze – obawy zawsze są ale jak wychodzi później w praktyce – dzieci jedzą dobrze (bo przecież firmę kateringową można zawsze zmienić praktycznie z dnia na dzień jeśli coś jest nie tak a stołówki się nie zmieni).
ZAWSZE w takich wypadkach rodzice i związkowcy mają obawy – w każdym mieście i w każdej szkole.
Ale wystarczy zainteresować się sprawą że szkoły które zrezygnowały z kilku(nastu) kucharek na rzecz cateringu i tak karmią swoje dzieci – do tego taniej i oszczędniej.
Mało tego – niektóre z tych szkół otwierają mimo wszystko zamiast katringu – stołówki – ale zatrudniają 4 razy mniej osób niż wwcześniej bo policzyli sobie że da się i tak i jest to bardziej opłacalne niż stołówki.
Pokażcie mi szkołę gdzie stołówki zostałe zastąpione firma kateringową a dzieci głodują, lub mają GORSZE (co nie znaczy że dobre) jakościowo posiłki.
Szkoła to firma i powinna być nastawiona może nie na zysk – ale na jak największą amortyzacje strat i długu.
A później dziwimy się że samorządy przekraczają progi zadlużeniowe i nie ma pieniędzy na inwestycje czy załatanie dziury w drodze – i nie ma co się dziwić jak wydatki na oświatę to prawie we wszystkich gminach 40-50% całego budżetu.
“Szkoła to firma i powinna być
nastawiona może nie na zysk – ale
na jak największą amortyzacje strat
i długu.” (Rozbi 18.09.2012 13:59)
Oto istota kapitalizmu 🙁
Ja nie miałem stołówki w szkole ale głodny nie chodziłem. Wydaje mi się, że szkoła to nie restauracja.
jakość obiadów jest nędzna ale póki co to jest jakies 5,40 zl za obiad w szkole ktora znam w menu: np. mortadela w panierce, gulasz z kawałków kurczaka, no niedawno piers kurczeca w panierce-to juz wypas;p.Gdyby szkoly byly prywatne to państwo nie mialoby prawa zbierac podatkow na jej funkcjonowanie i zamiast 23% bysmy placili np 17% a gdyby tak wszystko sprywatyzowac(tylko z glowa na uczciwych zasadach) to panstwo mogloby max 10% podatku na policje i wojsko tylko zbierac za cala reszte my bysmy placili.Ale wtedy to my sami wybieramy dostawcow np edukacji i wybieramy czego dzieci maja sie uczyc a nie ministrowie.Bysmy decydowali jaka firma kateringowa obsluguje nasze dzieci, ceny szly by w dol bo konkurencja bylaby duza, nie byloby gwarancji stalej wysokiej zaplaty ze strony panstwa.
Norbo – to nie istota kapitalizmu tylko zwykłej matematyki.
Wystarczy posłuchać i spojrzeć na budżety samorzadów żeby zobaczyć ile wydają na oświatę a ile na inne rzeczy – tak jak napisałem w każdym samorządzie oświata znajduje się na pierwszym miejscu wydatków – i włodarze naprawdę muszą się napracować żeby budżet jako tako się trzymał – a i tak wszyscy są zadłużeni.
Pieniędzy samorządy nie wyczarują – i jeśli nie chcemy tonąc w dlugach (albo chociaz zaciągać nowe długi) jak cały świat to trzeba szukać oszczędności. A tak jak peter_toolvitz napisał – wiele osób nigdy nie korzystało ze stołówki – i taki wydatek teoretycznie powinien być najłatwiejszy do obcięcia .. ale nie..
Poza tym dzięki karcie nauczyciela nie można zmienić zatrudnienia.
Poza tym na samorzady zlecane są coraz to nowe zadania przez władze ustawodawczą – problem w tym że nakładają zadania bez dodatkowych pieniędzy na ich wykonanie… I tak oto brakuje pieniędzy w kasie.
No chyba że Ty jesteś geniuszem i potrafisz niczym banki centralne wyczarować pieniądze z powietrza – niestety samorządy takiej umiejętności nie mają.
Mam kilka pomysłów na zwiększenie przychodów gmin i obniżenie ich wydatków i żaden z tych pomysłów nie dotyczy zmian podatkowych. Problem w tym, że ani na szczeblu samorządowym ani państwowym pomysły te nie przypadłyby do gustu, być może nawet próbujący to wdrożyć w życie samorządowcy okazaliby się pedofilami…. Istotą problemu jest głupota rządzących i/lub albo celowe działanie na niekorzyść budżetów publicznych.
,,Szkoła to firma i powinna być nastawiona może nie na zysk – ale na jak największą amortyzacje strat i długu.,,
bez komentarza
Niby ,,wybór podręczników,, …wolność programowa ..bzdura do kwadratu i nabijanie kasy neoliberalnym kapitalistom . Koszt podręczników do gimnazjum 700 pln …. w takich chwilach chętnie zawołam ,, komuno wróć ,, …
Wolność programowa …. w ostatni podręcznik do Historii ..toć to tuba propagandowa rządzących … do takiego poziomu to nawet komunisci nie schodzili …
A socjalizm dalej jest i ma sie bardzo dobrze i jest on dla kapitalistów .
Państwo powinno działać w niektórych sferach socjalistycznie , w stylu niemieckiej socjaldemokracji ..tam podręczniki są za darmo , szczególnie dla tych których nie stać … o takiej mówie komunie … nie o Gierkowskiej .
Rozbi Twoje państwo to rzesze niedożywionych i ubogich . Rolą struktur rządowych jest rządzić a nie doić i ułatwiać dojenie innym spoza układu czyt. społeczeństwo .